Superman. Rok pierwszy - recenzja komiksu. Człowiek ze stali i banda lamusów

Superman. Rok pierwszy - recenzja komiksu. Człowiek ze stali i banda lamusów

Roger Żochowski | 14.07.2020, 21:00

Nawet taki ceniony artysta jak Frank Miller, ikona rynku komisowego, może mieć czasem słabszy dzień. I to nie jeden. Po znakomitym "Batman. Rok pierwszy" miałem nadzieję na podobny poziom superbohaterskich początków Człowieka ze Stali. Jak wyszło w praniu? 

Twarda oprawa, większy format i niezłe ilustracje Johna Romita Jr. początkowo nie zapowiadają tego, że będzie to po prostu kolejny bardzo przeciętny komiks. Jak sama nazwa wskazuje fabuła skupia się na samych początkach Człowieka ze Stali. I pisząc początkach mam na mysli okres dorastania na farmie Kentów. Jeśli mieliście nadzieję na podjęcie trudnych tematów, ukazania historii z zupełnie nowych perspektyw i oryginalnego podejścia do scenariusza, to entuzjazm opada wraz z każdą kolejną stroną komiksu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Superman. Rok pierwszy - recenzja komiksu. Człowiek ze stali i banda lamusów

Miller jadąc prostym schematem pokazuje po prostu kolejne etapy życia młodego Kenta. Reakcje rodziców, gdy odkrywają jego nadprzyrodzone moce, próby samokontroli (z wielką mocą idzie wielka odpowiedzialność bla, bla…), pierwsze miłosne wzloty i upadki w końcu stawanie po stronie słabszych i uciśnionych w miejscowej szkole. To wszystko nie ma w sobie za grosz kreatywności. Kent trzyma się z bandą lamusów (oryginalne tłumaczenie) broniąc ich przed atakami silniejszych łobuzów, którym pierze skóry. Wszystko jest tu czaro białe i w pewnym momencie po prostu zaczyna nużyć. To nie jest niestety komiks, który przeczytacie na jednym posiedzeniu wciągając się w opowiadaną historię. A początki w Smallville to tylko część tego dramatu - są bowiem jeszcze dwa akty. 

Historia nieco nabiera tempa gdy Kal-El trafia do służby wojskowej, ale już cały wątek z syrenami i Atlantydą z nią powiązany szybko przywraca nas do słabego poziomu całego scenariusza. Nie wiedzieć czemu nie uświadczymy tu obecności Aquamana. Ale to akurat najmniejszy problem. Miller chciał z jednej strony pokazać Kenta jako kogoś obdartego z idealizmu z drugiej jednak sprawił, że momentami młody Superman staje się bohaterem odpychającym, niewzbudzającym sympatii nie ze względu na ciężki charakter, ale głupoty scenariuszowe. Kent przeskakując z miejsca na miejsce zapomina praktycznie o wydarzeniach, które go wcześniej angażowały. Z jednego miłosnego kwiatka skacze na kolejny, nie ma w tym praktycznie żadnej refleksji. Ot, było minęło, zaczynamy kolejny rozdział życia. Postacie drugoplanowe praktycznie nie mają znaczenia dla całej historii, bo równie szybko jak się pojawiają znikają z horyzontu. 

Superman. Rok pierwszy - recenzja komiksu. Człowiek ze stali i banda lamusów

Komiks pełny jest też frazesów i nawet pojawienie się innych znanych superbohaterów czy obowiązkowego Lexa Luthora nie ratuje sytuacji. Rozpisana na kilkanaście lat historia przez większość czasu pozbawiona jest pazura, idzie utartym schematem typowego origin-story i nie ma wiele wspólnego z metką DC Black Label, która ma przede wszystkim trafiać do bardziej dojrzałych czytelników. Nawet próba przedstawienia gwałtu jest taka pokraczna, że ciężko stwierdzić, co chciał nią osiągnąć Miller. Praktycznie wszystko o czym opowiada autor o życiu Supermana znaliśmy już wcześniej tak jakby musiał odfajkować kolejne wydarzenia z życia Kenta od przylotu na Ziemię po akt trzeci - fuchę dziennikarza w Metropolis i pierwsze podrygi w pelerynie przeplatane romansem z Lois Lane. No i jakże mylący i próbujący wybić się na sukcesie świetnego "Batman. Rok pierwszy" jest tytuł komiksu... 

Superman. Rok pierwszy - recenzja komiksu. Człowiek ze stali i banda lamusów

Niezła, choć nieco kanciasta, karykaturalna i momentami zbyt bajkowa stylistyka opowieści nie jest w stanie uratować scenariusza, który pełen jest niekonsekwencji i luk. Frank Miller jest dziś cieniem swojej legendy. Taka jest smutna prawda. „Superman. Rok pierwszy” polecam tylko zagorzałym fanom Człowieka ze Stali. Ciężko bowiem tę historię potraktować poważnie. Za to samo wydanie z alternatywnymi okładkami i szkicami w bonusie wypada naprawdę zacnie. 

Wydawca: Egmont 
Scenariusz: Frank Miller
Rysunki: John Romita
Liczba stron: 216
Format: 216x276 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Cena z okładki: 59,99 zł

Atuty

  • Przyzwoite ilustracje
  • Nawiązania do innych komiksów Millera
  • Bardzo ładne wydanie komiksu

Wady

  • Słaby, niekonsekwentny scenariusz
  • Urwane wątki postaci drugoplanowych
  • Wszystko to już doskonale znamy
  • Bardzo dużo pustych frazesów
  • Miłosne perypetie Kenta

Frank Miller wciąż nie może nawiązać do swoich najlepszych dzieł. Superman. Rok pierwszy zawodzi scenariuszowo i nie ratują go nawet niezłe ilustracje.

4,0
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper