Dom grozy: Miasto Aniołów – recenzja serialu. Anioły i demony

Dom grozy: Miasto Aniołów – recenzja serialu. Anioły i demony

Jędrzej Dudkiewicz | 02.07.2020, 21:00

Los Angeles, Miasto Aniołów, to wyjątkowe miejsce. Są tu nie tylko Hollywood, rezydencje gwiazd, piękne plaże, słoneczna pogoda oraz Nakatomi Plaza, dla niepoznaki nazwana Fox Plaza. To także miasto pełne napięć społecznych. I to właśnie im postanowili przyjrzeć się twórcy serialu Dom grozy: Miasto Aniołów, którego wszystkie odcinki są dostępne w serwisie HBO GO.

Jest końcówka lat 30. XX wieku. Tiago Vega zostaje pierwszym w historii detektywem meksykańskiego pochodzenia w policji Los Angeles. Jego praca będzie niesamowicie wymagająca, także dlatego, że w mieście jest bardzo gorąco – w każdej chwili mogą wybuchnąć zamieszki związane z budową autostrad, które niszczą osiedla latynoskiej społeczności. A jakby tego było mało, wygląda na to, że w tle trwa walka między znacznie potężniejszymi siłami…

Dalsza część tekstu pod wideo

Dom grozy: Miasto Aniołów – recenzja serialu. Anioły i demony

Dom grozy: Miasto Aniołów – mogło być ciekawie, wyszło tak sobie

Dom grozy: Miasto Aniołów, serial przygotowany przez Johna Logana, twórcę Domu grozy (obie produkcje nie mają ze sobą za wiele wspólnego), to swoista mieszanka gatunkowa. Jest tu trochę horroru, są wyraźne inspiracje kinem noir (porządni, choć nie prywatni detektywi, którzy czasem naginają zasady, femme fatale, mroczne interesy będące tłem dla sprawy morderstwa) i to nawet pomimo tego, że akcja rozgrywa się w słonecznym Los Angeles, jest to w końcu produkcja zaangażowana społecznie.

I to właśnie tematy społeczne są tutaj zdecydowanie najważniejsze. Dom grozy: Miasto Aniołów opowiada o tym, w jaki sposób politycy swoimi decyzjami mogą kształtować miasto, a tym samym wpływać na dobrostan ogromnej rzeszy ludzi. Przy okazji, żeby zaspokoić swoje wielkie ambicje, często są gotowi iść na niemoralne kompromisy i współpracę z ludźmi, od których powinni trzymać się jak najdalej (pod tym względem serial bardzo mi przypominał niedawny film w reżyserii Edwarda Nortona – Osierocony Brooklyn). Bardzo istotne są kwestie podziałów rasowych. Twórcy umiejętnie pokazują, w jak łatwy sposób można doprowadzić do eskalacji konfliktu, jak szybko może on się wymknąć spod czyjejkolwiek kontroli, jak trudno jest powstrzymać brutalność obu stron, tym bardziej, że przecież przemoc rodzi przemoc. Jest tu też sporo o naturze ludzkiej – produkcję tę zasiedlają zarówno ci, którzy potwierdzają słowa pewnej postaci twierdzącej, że jedyne, czego potrzebujemy, by czynić zło, to pozwolenie, jak również ci, którzy są w stanie oprzeć się pokusie i zachować wyznawane zasady.

Wszystko to brzmi całkiem dobrze i ciekawie, jest tylko jeden problem. Dom grozy: Miasto Aniołów to serial dość mocno rozwleczony, a przez to nudny. Myślę, że te dziesięć odcinków spokojnie dałoby się skompresować do pięciu. Tym bardziej, że brak tu jakichkolwiek zaskoczeń, rozwój każdego wątku da się bez pudła przewidzieć z dużym wyprzedzeniem, są one bowiem poprowadzone w bardzo oczywisty i schematyczny sposób. W trakcie seansu bardzo często nachodziły mnie myśli: w tym jest potencjał, ale jest on niewykorzystany przez to, w jaki sposób twórcy opowiadają tę historię i prowadzą narrację.

Dom grozy: Miasto Aniołów – dobre aktorstwo

Nie znaczy to oczywiście, że Dom grozy: Miasto Aniołów to serial całkowicie nieudany. Warto chociażby docenić ekipę aktorską. Świetny jest Daniel Zovatto, który gra Tiago Vegę. To postać skomplikowana, w pewien sposób uosabiająca cały konflikt – nie jest on wszak traktowany jako „swój” zarówno w policji, w której jest jedyną osobą o innym kolorze skóry, ani przez pobratymców (poza częścią rodziny), którzy traktują go w najlepszym razie, jak obcego, a w gorszym, jak zdrajcę. To zresztą kolejny temat poruszany przez twórców – niemożność bycia sobą, konieczność ukrywania najróżniejszych rzeczy, byle tylko jakkolwiek wpisać się w normy narzucone przez społeczeństwo. Zovatto świetnie pokazuje emocje targające Tiago. Równie dobry jest Nathan Lane jako jedyny detektyw, który zgodził się pracować z Tiago. To człowiek o dobrym sercu i zasadach, który jednak aniołkiem bynajmniej nie jest. Swoje role bardzo porządnie odgrywają też Rory Kinnear Adriana Barraza i Michael Gladis. No i jest jeszcze znana z Gry o Tron Natalie Dormer, która wciela się w aż cztery bohaterki. Każda z tych ról stoi na solidnym poziomie, jednak myślę, że byłoby to bardziej imponujące, gdyby były między nimi jakieś większe różnice. Dormer jednak gra wszystkie postacie w sposób dość podobny.

Dom grozy: Miasto Aniołów może się też pochwalić niezłymi zdjęciami oraz porządną scenografią, charakteryzacją i kostiumami, które przenoszą widza kilkadziesiąt lat wstecz, do dawnego Los Angeles. Z drugiej strony można zwrócić uwagę, że są tu dość słabe efekty specjalne, które jednak nie są wykorzystywane zbyt często. Ogółem rzecz biorąc jest to zatem produkcja raczej średnia, która nie wciągnęła mnie na tyle mocno, bym mógł powiedzieć, że będę czekać na drugi sezon.

Atuty

  • Kilka mających potencjał tematów i wątków…;
  • Bardzo dobre aktorstwo;
  • Zdjęcia, scenografia, kostiumy, charakteryzacja, rekwizyty

Wady

  • …Które zostały opowiedziane w strasznie nudny sposób;
  • Dużo schematu i przewidywalności;
  • Marne efekty specjalne

Dom grozy: Miasto Aniołów to serial, w którym krył się całkiem spory potencjał. Niestety twórcy nie potrafili go do końca wykorzystać.

5,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper