Hyde Park: Platynowanie gier - przyjemność czy uzależnienie?

Hyde Park: Platynowanie gier - przyjemność czy uzależnienie?

Roger Żochowski | 31.05.2020, 09:00

Odkąd Microsoft i Sony wprowadziły do swoich gier osiągnięcia, wielu graczy za cel postawiło sobie masterowanie gier, aby zdobyć calaka czy platynę. Czy jednak taka zabawa to zawsze przyjemność? A może już uzależnienie? 

Hyde Park: 5 gier, które najbardziej cię zawiodły na tej generacji
Roger: Swego czasu miałem fazę na platynowanie gier, na koncie mam ich niespełna 30, ale jednak z czasem doszedłem do wniosku, że w niektórych grach taka zabawa nie sprawiała mi przyjemności. Była nudna, żmudna i w rezultacie wywoływała frustrację. Obecnie platynuję więc tylko gry, w których jest to dla mnie przyjemne, ale z racji dwójki dzieci zazwyczaj wolę jednak po ukończeniu danego tytułu skupić się na kolejnych produkcjach. Choć nie ukrywam, że zawsze przed rozpoczęciem gry patrzę sobie na listę trofeów, by zobaczyć czy w trakcie przechodzenia nie można czegoś łatwo wbić. 

Co ciekawe grając w Final Fantasy VII (nie Remake, ale starą wersję dostępną na PS Store) i spoglądając na listę trofeów zdałem sobie sprawę, że lata temu na pierwszym PlayStation osiągnąłem w grze znacznie więcej, niż w lekko zremasterowanej wersji wymagane jest do platyny. Bo kiedyś nie potrzebowaliśmy systemu osiągnięć, aby stawiać sobie nowe wyzwania w grze. Często absurdalne, ale ile było radości gdy samemu odkrywaliśmy potencjał kolejnych tytułów, chwaląc się znajomym save'ami z karty pamięci czy tym, jak szybko i sprawnie potrafimy przejść Contrę. 


Hyde Park: Platynowanie gier - przyjemność czy uzależnienie?
Wojciech: Nigdy mnie to nie kręciło i... Nigdy nie biegałem za pucharkami/osiągnięciami. Mam na koncie kilka platyn, które wpadły w 99% same. Jedyna produkcja, która mnie faktycznie wciągnęła tak, że przeszedłem ją drugi raz tylko dla platyny (wymagane do pucharka) było Soul Sacrifice. Totalnie wkręciłem się w rozwijanie bohatera, świetnie bawiłem się biegając za kolejnymi przeciwnikami i ojeeeeeezu.... Ale bym zagrał w to na dużej platformie. Keiji Inafune zadbał o naprawdę dobry gameplay i szczerze mówiąc – akurat wtedy potrzebowałem takiej produkcji. Nawet pamiętam dokładnie dzień, gdy dostałem paczkę z tytułem. Była to mała niespodzianka, bo zamówienie przedpremierowe kliknąłem kilka tygodni wczesniej, zapomniałem o premierze, a wracając z dobrej imprezy, kurier przywitał mnie na schodach z paczką.

 


Hyde Park: Platynowanie gier - przyjemność czy uzależnienie?
Alexy: Temat nie dla mnie z racji mojego od lat praktykowanego podejścia do tego hobby i takiej rozrywki. Określenie “hobby” i “rozrywka” są w zasadzie same w sobie odpowiedzią, dlaczego nie biorę nawet pod uwagę żyłowania wyników i praktykowania jakichkolwiek rekordów w imię platyny. Podejście mam takie, że idealna gra sama się u mnie “splatynuje”, bo po prostu tyle czasu w niej spędzę. Ja nawet jak siadam do konsoli/komputera czy innego ustrojstwa na jakim gram, to nie zastanawiam się, co “warto byłoby” skończyć czy zrobić w jakiejś grze, tylko zadaję sobie pytanie “na co mam teraz ochotę?“. Choćbym był przy samym końcu jakiejś zabawy z daną produkcją, a akurat mam ochotę np. polatać w DCS, to tej produkcji nie uruchamiam i pozostaje niedokończona. Ba, siedząc już przy jakiejś grze, która w imię obecnej mody ma tysiąc możliwości względem rzeczy do zrobienia, nie robię wszystkiego, a tylko to, co sobie wybiorę za najciekawsze - niezależnie jak dobra jest pozycja. Gdy gra mnie do czegoś zmusza na co nie mam ochoty, to się wręcz irytuję.

Swoboda w doborze tego, co się robi ze swoim cennym wolnym czasem jest podstawą. Czasem żałuję przyznam jednak szczerze, że jakąś zabawę przerwałem - w DCS zapomnę kilku funkcji systemów, w Elite Dangerous to aż wstyd, ale pewnie też wiele zapomniałem … niemniej najwyraźniej radość uruchamiania innych gier sprawia mi więcej satysfakcji. Odpowiadając bezpośrednio na pytanie tygodnia: nie, nie widzę przyjemności w platynowaniu i tak, rozumiem ludzi, którzy widzą w tym wyzwanie i dają się uzależnić w rywalizacji, która z mojego punktu widzenia i dla mnie - byłaby niezdrowa. Podam tylko przykład. Swego czasu jako wielki fan Asasyna II dałem się grze całkowicie pochłonąć, tak bardzo, że poświęciłem dużo czasu aby zbierać sławetne “piórka”. Zebrałem, byłem dumny, ale gry miałem już dosyć. Tak dosyć, że na Asasyna część trzecią już nie spojrzałem. Na kolejne także nie - dopiero Origins mnie zainteresowało. Nawet najlepszym tytułem można się przejeść i sobie go zepsuć właśnie goniąc za osiągnięciami - ja nie mogę w ten sposób gier traktować, bo zarówno grom jak i sobie wyrządzałbym krzywdę. Ostatnim argumentem przeciw platynowaniu jaki dostrzegam, to multum produkcji na rynku i niekończąca się “kupka wstydu” - robiąc platynę w jednej grze traci się wiele nie grając w inne. Przyjemności w tym nie widzę na pewno także.


Hyde Park: Platynowanie gier - przyjemność czy uzależnienie?
Igor: Na swoim koncie mam 25 platyn - czy to dużo czy mało, nie wiem. Wiem natomiast, że takie calakowanie gier sprawia sporo przyjemności i satysfakcji, lecz wyłącznie wtedy, gdy dana gra ci się autentycznie podoba lub powiedzmy, że była ok, a zostało mało zadań to chcesz sobie dokończyć. Bywam też czasem leniwy, dlatego gdy platyna wymaga jakichś super ciężkich zadań do zrobienia, lub przejścia gry 3 razy, po prostu odpuszczam, bo zajęłoby to za dużo czasu. Najprzyjemniej platynowało mi się gry z serii Ratchet & Clank, które kocham jak żadne inne przygodówki. Jestem w stanie zrozumieć dlaczego jest to tak uzależniające - łączy to w sobie radość z ukończenia czegoś oraz odkrywania wszystkiego co gra ma do zaoferowania. Niestety nigdy jednak nie pojmę takiego szalonego platynowania, które reprezentuje światowa topka łowców. Serio gdybym miał po 7 razy przechodzić jakieś gnioty za 5 zeta, żeby mieć łatwe platynki z każdego z regionów, chyba bym rzucił konsolą przez okno.


Hyde Park - Sprzedania/oddania której konsoli/komputera najbardziej żałujesz?
drunkparis: Temat, który już w zasadzie sam kiedyś poruszałem. Na ogół staram się nie zwracać zbyt dużej uwagi na pucharki. Wyjątkiem są tutaj produkcje, które w jakiś sposób nie dostarczyły mi tego co oczekiwałem, a sam tytuł jest mimo wszystko przyjemny, więc dlaczego nie sprawić sobie większego wyzwania? Lubię czasem pomęczyć się z jakąś grą na tyle, żeby dała faktycznie porządnie w kość i mieć satysfakcję z jej ukończenia, czy pobicia jakiegoś czasu (choć za czasówkami wszelkiego pojęcia nie przepadam i zazwyczaj unikam, to jednak czasem zdarzy się jakaś reguła).

Platynować nie platynuje każdego tytułu, z którym mam przyjemność obcować, gdyż zwyczajnie nie pozwala mi na to czas, a często i same chęci. Jeśli czuję daną grę i sprawia mi ona mnóstwo frajdy, wówczas wtedy zabieram się za osiągnięcia, o ile są w miarę sensowne. Najgorzej wspominam trzecią część Max Payne, gdzie właśnie trofiki popsuły mi przyjemność gry w ten tytuł. Dlatego obecnie zawsze, gdy mam zamiar platynować ogrywaną pozycję, zawsze sprawdzam, co będę musiał wykonać. Jeśli jest to w zasięgu mojego czasu, to nie widzę przeszkód, aby taki tytuł odrobinę dłużej sobie wydłużyć, a przy tym sprawić, aby gra była jeszcze większym wyzwaniem.


[img]1416325[/img]Krzysiek: Gry "calakowałem" odkąd pamiętam - do tego stopnia, że w takim Dragon Quest VIII: Journey of the Cursed King na PS2 zabijałem tysiące tych samych przeciwników w oczekiwaniu na ich najbardziej rzadkie przedmioty, aby uzupełnić wpisy w bestiariuszu. Później robiłem to nawet w tych mniej lubianych grach, ale już ze znacznie mniejszym zapałem i raczej przy okazji. Nie będę ukrywał, że czasem męczyło mnie to postanowienie, ale zdarzało się, że robienie "100%" było bardziej wciągające od podstawowego wątku. Dodatkowo pozwalało mi poznać te gry od podszewki i doświadczyć wszystkiego co twórcy dla nas przygotowali.

Po przesiadce na PlayStation 3 i momencie, w którym trofea się pojawiły, naturalną dla mnie koleją rzeczy było zdobywanie ich, choć ich forma nie do końca mi odpowiadała. Zwłaszcza jeśli chodziło o trofea z trybu wieloosobowego (te często wymagały ogromnych ilości czasu). Najgorsze jednak okazywały się te uzależnione od szczęścia (zwłaszcza w multi) lub zręcznościowe, ale jednocześnie bezsensowne - typu "podpal 6 przeciwników kręcąc jednocześnie nad nimi piruety". Podobne do podanych przykładów nie podobały mi się za bardzo, bo wykraczały poza to, co dotychczas robiłem żeby zdobyć w grach 100% - ukończenie gry na najwyższym poziomie trudności, uzupełnienie ksiąg, zebranie znajdziek, zdobywanie wszystkich zakończeń i tym podobne. Dla przykładu - bardzo podobają mi się trofea z serii Kingdom Hearts, bo właśnie polegają na tym, na czym kiedyś polegało "calakowanie" gier. Obecnie w każdej wersji dostępnej na konsole Sony mam 100% trofeów w obu wersjach (PS3 i PS4), nie licząc DLC z ostatniej odsłony. Jeśli pojawi się remaster na PlayStation 5, znów zasiądę do wszystkich części Kingdom Hearts i zdobędę kolejne platyny.

Denerwowało mnie też to, że gry które mi się nie spodobały, pozostawały na liście trofeów. Wpadłem tutaj w niemałą pułapkę, bo zdarzało się, że traciłem czas aby zadowolić mojego wewnętrznego pedanta i każdą napoczętą grę próbowałem zrobić na 100%. Kiedyś tego problemu nie było - gra mi się nie podobała, usuwałem zapis z karty pamięci, grę sprzedawałem i poza wspomnieniem nie było po niej śladu. Teraz niestety każda zostaje na liście. Dodatkowy problem jest wtedy, kiedy serwery tytułu zostają wyłączone i zdobycie wszystkich pucharków przestaje być możliwe. Tak czy siak - wpadam więc czasem w tę pułapkę i marnuję swój cenny czas na gry, które nie do końca mi się podobają. Teraz staranniej dobieram gry, w które grać będę na swoim koncie i "calakuję" te, na które mam obecnie ochotę. Bez żadnego pośpiechu i tak długo jak mi się  chce. Reszta tytułów czeka na swoją kolej, ale tak czy siak, w planach zawsze będą. Tymczasem czekam na opcję usuwania trofeów, abym mógł z czystym sumieniem usuwać trofea z gier, do których nie zamierzam wrócić, lub po prostu niemożliwe jest zdobycie wszystkiego. I podsumowując: moje podejście wygląda jak uzależnienie, ale ja przede wszystkim w platynowaniu gier odnajduję przyjemność. Choć zdarza się, że jednak tej przyjemności jest mniej lub wcale - tutaj wygrywa mój wewnętrzny i wymagający pedant.


Hyde Park: Platynowanie gier - przyjemność czy uzależnienie?
Kajetan: Jestem w tej grupie graczy, którzy raczej stronią od tego typu zabaw. Największą frajdą jest dla mnie przedzieranie się przez fabularne aspekty produkcji, a jeśli platyna wpadnie w trakcie eksploracji świata... To fajnie. Zupełnie mnie to nie kręci i chyba nigdy nie zacznie. Jedyna produkcja, w której świadomie walczyłem o najważniejszy pucharek, to Marvel's Spider-Man. Po części wynikało to z tego, że po wyczyszczeniu Manhattanu zostały mi pojedyncze czynności, aby to zrobić, a po drugie, jest to zwyczajnie moja gra życia. Uwielbiam samego bohatera, świat, w którym funkcjonuje oraz to, jak Insomniac genialnie wszystko zaadaptowało.

I choć, jak wspomniałem, sam nie biegam za pucharkami, to nie mogę napisać, że nie imponują mi ludzie, którzy to robią. Jestem pod ogromnym wrażeniem i chylę czoła przed każdym, kto walczy o wszystkie wyróżnienia w tych największych tytułach. Wystarczy spojrzeć na HowLongToBeat, jak długo zajmuje skompletowanie największych RPG i gier AAA. Masa roboty, która wymaga tony cierpliwości, sporo wolnego czasu i nieodżałowanej miłości do danych tytułów. Podziwiam wytrwałość, podzielam pasję, nie potrafię jednak tego powtórzyć.
 

Źródło: własne
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper