Driver - pamiętacie licencję w garażu? Oto kulisy powstania kultowej gry Reflections

Driver - pamiętacie licencję w garażu? Oto kulisy powstania kultowej gry Reflections

Roger Żochowski | 19.05.2020, 23:00

Grand Theft Auto w trzech wymiarach. Właśnie takiej etykiety doczekała się pierwsza odsłona Drivera, która w roku 1999 zaszczyciła czytniki PlayStation i peceta. 

Produkcja Reflections Interactive imponowała nie tylko trójwymiarową grafiką, ale również ogromną jak na tamte czasy swobodą działania, realistycznymi zniszczeniami, wspaniałą fizyką auta i równie wspaniałym modelem jazdy. Reflections Interactive założone zostało w roku 1984 przez Martina Edmondsona, jednak trzeba szczerze napisać, że początki w branży nie były dla Brytyjczyków specjalnie udane. Poza trzema częściami Shadow of the Beast na Amigę, firma nie miała się specjalnie czym pochwalić. Przełomowy okazał się dopiero rok 1995, kiedy to na rynek trafiła gra wyścigowa Destruction Derby, zasilając skromną jak na tamte czasy bibliotekę gier na PlayStation. Jak sama nazwa wskazuje, w grze na pierwszy plan wysuwała się totalna rozpierducha. Rewelacyjny wówczas model zniszczeń przyprawiał o opad szczęki. To właśnie Destruction Derby było inspiracją dla stworzenia kolejnej produkcji sygnowanej przez Reflections Interactive – Drivera.

Dalsza część tekstu pod wideo

W cieniu Destruction Derby

Driver - pamiętacie licencję w garażu? Oto kulisy powstania kultowej gry Reflections

Martin Edmondson wyjaśnia nam jak do tego doszło. Pomysł na Drivera faktycznie przyszedł twórcom do głowy podczas prac nad Destruction Derby. Cała w tym zasługa jednej z tras o nazwie 'Crossroads'. "Pomyśleliśmy, że byłoby wspaniale móc stworzyć grę z całą masą takich skrzyżowań i pozwolić graczowi na wybór kierunku, w jakim chciałby podążać. Cała ta idea bardzo szybko przekształciła się w grę o pościgach samochodowych, które będąc dzieckiem wprost uwielbiałem." Jednak ze względu na to, iż Reflections miało już podpisany kontrakt na stworzenie drugiej odsłony Destruction Derby, prace nad Driverem musiały poczekać. Okazało się jednak, że przyniosło to bardzo pozytywne skutki. Reflections mogło na spokojnie opanować wszystkie tajniki programowania pierwszego PlayStation oraz pozbyć się początkowych wątpliwości co do tego, czy Driver sprawdzi się na konsoli Sony.

Gdyby nie ten dodatkowy czas, mogło dojść do sytuacji, w której jeden ze sztandarowych tytułów na Szaraka ominąłby go szerokim łukiem. „Kiedy zaprezentowaliśmy ideę naszej nowej gry wydawcom i dziennikarzom w wersji na peceta, pojawiły się wątpliwości, czy aby na pewno konsola Sony pociągnie taki tytuł. Co gorsza, gdy w końcu zdecydowaliśmy się pokazać światu wersję na PlayStation podczas E3, w transporcie uległ zniszczeniu nasz dev-kit, na którym miała ona hulać. To zrodziło kolejne plotki o skasowaniu konsolowej wersji”. Na całe szczęście, wszystko zakończyło się happy endem. Warto przy tym dodać, że w czasie gdy Reflections pracowało nad Driverem, Rockstar wypuściło na rynek Grand Theft Auto. "Drivera zaczęliśmy tworzyć na długo przed zapowiedzią GTA, ale muszę przyznać, że zaniepokoiłem się, kiedy przeczytałem pierwsze informacje prasowe, ponieważ przypominały one nasz tytuł” – wspomina Martin. Jednak po premierze hitu Rockstar okazało się, że ich produkcja celuje w trochę inny target. 

Klasyka lat 70. 

Driver - pamiętacie licencję w garażu? Oto kulisy powstania kultowej gry Reflections

Bynajmniej nie jest to jedyny aspekt gry, który Martin zaprojektowałby dziś inaczej. Mocno dostało się również przerywnikom filmowym, które pozostawiały sporo do życzenia. "Cut-scenki były bardzo proste, a patrząc na nie z perspektywy czasu, bardzo słabe. Wszystko z powodu braku czasu i odpowiednich zasobów. Dziś uważam wręcz, że powinniśmy ich zrobić trochę więcej, aby gracz mógł łatwiej zżyć się z przedstawioną w grze historią." Krytyka nie ominęła także dość innowacyjnego jak na tamte czasy drzewka z misjami. O co chodziło? Otóż podczas gry mieliśmy okazję dokonać kilku wyborów, dzięki którym przyszło nam natknąć się na zupełnie inne zadania i trasy. Jeśli chcieliśmy poznać całą historię od podszewki, niezbędne było dwukrotne ukończenie gry. „Żałuję, że dałem graczom możliwość wyboru misji, przez co nie byli oni w stanie wykonać wszystkich zadań podczas jednego podejścia do gry” - przyznaje Edmondson. Ostatnią rzeczą, na którą narzekał nie tylko on, ale również cała rzesza sfrustrowanych graczy, był mocno wyśrubowany poziom trudności w ostatniej misji (The President’s Run). „Tak, przyznaję, że jej ukończenie było trochę zbyt trudne, ale na pewno nie niemożliwe” – tłumaczy Martin.

Jednak dość mocna krytyka sequela pokazała, że pierwsza odsłona Drivera wcale nie była taka zła. „Dodaliśmy więcej samochodów, zakrzywione drogi, możliwość wyjścia z pojazdów, split-screen... ale muszę przyznać, że jeśli mam ochotę na 10 minut nieskrępowanej jazdy po ulicach, zdecydowanie wolę pierwszą odsłonę Drivera, ponieważ przynosi znacznie więcej radości.” Mimo iż w kolejnych latach seria miała swoje wzloty i upadki, wciąż ma sporo fanów, którzy z radością przyjęliby zapowiedź kolejnej części. Na to jednak przynajmniej na razie się nie zapowiada. To może jakaś zremasterowana trylogia? Biorę w ciemno.  

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper