Hyde Park - Ile godzin trwała Twoja najdłuższa sesja z grą i jaki to był tytuł?

Hyde Park - Ile godzin trwała Twoja najdłuższa sesja z grą i jaki to był tytuł?

Roger Żochowski | 10.05.2020, 09:00

Pewnie każdy gracz to zna. Nieodparte pragnienie snu, które jednak skutecznie wypiera chęć grania. Jeszcze tylko jedna misja, jeden mecz, jeszcze pół godzinki i idę spać. W tym tygodniu pytamy ile czasu trwała Wasza najdłuższa sesja z grą.

Hyde Park: 5 gier, które najbardziej cię zawiodły na tej generacji
Roger: Jestem już w takim wieku, że bicia rekordów podczas nieprzerwanej sesji z grami mam już za sobą. Praca, dzieci, zakupy, ogarnięcie mieszkania - nie gram zazwyczaj dłużej niż 5-6 godzin na jeden raz, chyba że akurat recenzuje jakiś większy tytuł a czas goni. Ale za czasów dzieciaka było oczywiście inaczej. Chyba najbardziej hardkorową sesję miałem z Final Fantasy VII, o czym już kiedyś opowiadałem. Razem z bratem przechodziliśmy grę bez karty pamięci grając łącznie 3 doby i zaczynając tytuł wiele razy. Grając na zmianę z braciakiem spędziłem przy konsoli blisko 26 godzin, po czym padliśmy. Obudziliśmy się 3 godziny później, by znów zacząć grę od początku. Żywiliśmy się kanapkami z cebulą, bo nic innego nie było, a na sklep nie chcieliśmy tracić czasu, a piliśmy herbatę zagotowana na cały dzień w wielkim garze. 

Drugą taką sesję pamiętam już z czasów PS2 i gry Dragon Quest VIII. Zacząłem grać rano, a skończyłem gdy świtało następnego dnia. Pamiętam, że byłem bardzo sfrustrowany tym, iż muszę iść spać, bo spędzałem akurat czas w kasynie i bardzo się wkręciłem w pomnażanie majątku. Ostatecznie zasnąłem z padem w ręku i tu najciekawsze - śniło mi się, że dalej jestem w tym kasynie. Świetnie mi szło i zdobywałem masę ciekawych przedmiotów. Zbudził mnie kilka godzin później kot, a ja odzyskując świadomość trzymałem cały czas zdobyte przedmioty chcąc przenieść je do realnego świata. Obudziłem się jeszcze bardziej sfrustrowany poniesioną stratą... 


Hyde Park - Ile godzin trwała Twoja najdłuższa sesja z grą i jaki to był tytuł?
Wojtek: Ze względu na podejmowaną pracę często mam okazję grać około 8-10 godzin podczas sesji, która jest przerywana na „trochę życia”, by później kontynuować rozgrywkę... Ale najbardziej pamiętny „run” odbyłem na kilka dni przed premierą Final Fantasy XIII-2. Sytuacja zabawna: wracam pociągiem do domu z wynajmowanego mieszkania, dostaję wiadomość „hej Wojtek! Mamy już XIII-2, wpadaj do sklepu”. Wysiadam na dworcu w Katowicach, konsola została w drugim mieście... Co robić? Lecę do sklepu (swoją drogą PSX Extreme!;), odbieram grę, w międzyczasie dzwonię po rodzinie „yyyy, dzisiaj mnie nie będzie, przyjadę za tydzień” (wracałem do domu tylko na weekend). Wracam na mieszkanie i od piątku do niedzieli tylko grałem. Po 20 godzinnej sesji zrobiłem przerwę. Przespałem się, zamówiłem kolejną pizzę i dalej jazda. W niedzielę wieczorem już wystawiłem grę na allegro i jeszcze zarobiłem 30 zł. Po latach dowiedziałem się, że w domu czekała na mnie rodzina z wypasionym obiadem, bo była jakaś okazja do świętowania...


Hyde Park - Ile godzin trwała Twoja najdłuższa sesja z grą i jaki to był tytuł?
Mateusz: Najdłuższa sesja należy do Mass Effect 2. W grę zagrałem na początku 2012 roku (czyli jakoś dwa lata po premierze) - kupiłem pudełko, które miało kod na Origina. Serce biło coraz szybciej, kiedy to za każdym razem ukazywał mi się komunikat, że klucz jest niepoprawny. Głupi ja, bo zamiast "0" wpisywałem "O" przez 15 minut. Gra pobrała się około 12, a w kontynuację przygód Sheparda wsiąknąłem na dobre 16 godzin. Myszka i klawiatura miały jakieś dziwne moce, ponieważ nawet nie czułem zbyt dużej potrzeby coś przekąsić, a do toalety zawitałem, z tego co pamiętam, tylko dwa razy. Po zwerbowaniu pierwszych członków załogi i odbyciu wizyty na Horyzoncie nie dałem już rady siedzieć na fotelu i poszedłem w 6-godzinną kimę, aby potem, po otworzeniu oczu, werbować kolejnych kompanów i wykonywać misje lojalnościowe (one były po prostu piękne). Potem, będąc już starszym, próbowałem pobić mój „mini-rekord” (dla niektórych 16-godzinna sesja to zapewne pestka), ale nigdy mi się nie udało. Najbliżej była Andromeda (możecie rzucać kamieniami :D) i Wiedźmin 3, z którymi spędziłem podczas jednej sesji około 12 godzin - dłużej nie byłem w stanie. Teraz czekam na Cyberpunka 2077 i Ghost of Tsushimę - jeśli będą tak dobre, jak zapowiadają, to możliwe, że korona trafi do kogoś innego. 


Hyde Park - Ile godzin trwała Twoja najdłuższa sesja z grą i jaki to był tytuł?
Kajetan: Choć godziny spędzane przy grach wideo są dla mnie chlebem powszednim, to próbuję zachować w tym wszystkim pewien racjonalizm. Od kilku lat staram się racjonalnie i z dbałością podchodzić do mojego życia, więc nieprzerwane posiedzenia przed monitorem, przełamywane odbieraniem pizzy i zamówień z azjatyckich restauracji, przeszły do historii. Dziś zdarza mi się oczywiście spędzić sporą część dnia przed ekranem, ale staram się dbać o odpowiednie przerwy, aby wyjść, dać odpocząć oczom i nieco się poruszać. Nie było tak jednak od zawsze i jeszcze w gimnazjum standardem było przesiadywać długie godziny na weekendowych rozgrywkach.

Najwięcej czasu na jednym posiedzeniu spędziłem przy... Minecrafcie! Gdy panował na niego największy szał, a nawet niszowe polskie serwery wypełnione były po brzegi, zagrywaliśmy się z przyjacielem (Kamo, pozdrawiam!) w tryb wojen gildii. Pamiętam, że była jedna sobota, gdzie bez przerwy (jedząc obiad przy klawiaturze) siedzieliśmy od 8 do przynajmniej 22. Czternaście długich godzin, których nie udało mi się i pewnie już nie uda pobić. Pamiętajcie, że choć fajnie jest wsiąknąć w wykreowane światy, to warto robić sobie przerwy. Zdrowie nie zawsze można przywrócić miksturką!


Hyde Park - Ile godzin trwała Twoja najdłuższa sesja z grą i jaki to był tytuł?
Iza: Chłopaki z redakcji podają przykłady klasyków i gier, które skradły serca wielu graczom, a ja jeżeli miałabym przytoczyć tytuł, który przykuł mnie do konsoli na dłużej wymienię... Don't Starve :wink: Kilka ładnych lat temu z racji problemów zdrowotnych musiałam ograniczyć swoją aktywność. Któregoś dnia wertowałam gry i natrafiłam na coś, co przykuło moją uwagę. Uruchomiłam ją na PS4 i zatonęłam na długie godziny... Nieraz umierałam, tworzyłam bazy od nowa, zawierałam sojusze ze świniami, składałam kolejne bronie i elementy wyposażenia swojego "domostwa", by znów po kilku dniach wpaść w tarapaty, dostać baty od wilków, nie poradzić sobie z jakimś gigantem, czy przenieść się do innego wymiaru i umrzeć.

Tak leciały godziny, że dopiero po jakiś 9 zorientowałam się, że trzeba do łazienki... A później szybko grałam dalej :wink: W sumie wyszło około 13 godzin za jednym posiedzeniem i zostawieniem sobie kilku godzin na sen. Tak, Don't Starve ze swoim niezobowiązującym, nieco zabawnym, ale i mrocznym klimatem oraz przystępnym gameplayem wciągnęło mnie później na całkiem długie godziny, bo pamiętam, że cały następny tydzień należał do tej gierki. I choć często lubię robić sobie dłuższe sesje, to obecnie, z racji tego, że to głównie sesje wieczorno/nocne, kończę je po kilku godzinach śpiąc z padem w ręku :)


Hyde Park - Ile godzin trwała Twoja najdłuższa sesja z grą i jaki to był tytuł?
Aleksander: Najdłuższa sesja u mnie to 3 dniowy maraton przy grze Syndicate od Bullfroga, grałem przez 3 dni z przerwami na krótki sen, posiłki i higienę. Ponieważ była ładna pogoda, to zasłaniałem żaluzje by przypadkiem światło dzienne mi przyjemności z przebywania w cyberpunkowym świecie nie odbierało. Tak się złożyło, że rodzice pojechali gdzieś na kilka dni i miałem chatę dla siebie, bo zwykle takich ekscesów czynić bym nie mógł. Jedna z pierwszych gier oryginalnych jakie w życiu kupiłem (1993 rok). Jeśli zaś sen jest resetem dla “zegara sesji”, to przypadków całodniowych i późnonocnych, tudzież rannych miałem więcej. Na pewno bywały maratony związane z Elite Dangerous, niektóre dosyć bolesne także. Warto sobie wyobrazić, że specyfika gry powodowała, że na co potężniejsze statki pracowało się nie tyle godzinami, co dniami i tygodniami.

Raz, aby dostać pozwolenie na ich zakup, a dwa, aby dorobić się odpowiedniego zaplecza finansowego. Samo latanie największymi ze statków wiąże się także z ich ubezpieczeniem o kwotach nierzadko przewyższających zakup niejednego mniejszego wehikułu. Po kilku, kilkunastu godzinach latania, w godzinach bliżej porannych niż nocnych, po kilku dobrych szklankach stosownego trunku, z oczami na zapałkach… taki statek wlatując do stacji rozbiłem. Federal Corvette, bo tak się ten model zwał, podczas powrotu z walk na niskim poziomie pancerza i z szeregiem uszkodzeń nie przetrwał podejścia do lądowania na jednej ze stacji gdzie miałem dokonać napraw i uzupełnień w amunicji. Parę dni potem gry odpalać mi się już nie chciało, a długi maraton miast nagrodzić mnie satysfakcją z zabawy sprawił u mnie stan niemalże “growej depresji”. Podsumowując - odradzam maratony tak sobie jak i Wam. Lepiej, w szczególności dobre pozycje, przyjemność sobie dawkować z odpowiednią ilością przerw, najlepiej na świeżym powietrzu.


Hyde Park - Ile godzin trwała Twoja najdłuższa sesja z grą i jaki to był tytuł?
Tsurugi: Moja najdłuższa sesja, a w zasadzie dwie, to było całodniowe posiedzenie przy grze Spyro The Dragon na PSXa. Pożyczyłem tę grę od wujka jaki dziecko, a że wcześniej zagrywałem się w demo, tak pełna wersja to wtedy był szczyt marzeń. Każdy kolejny odwiedzany świat i zakamarek, zbieranie gemów, poziomy latane, nie mogłem przestać się cieszyć. Jak włączyłem konsolę o godzinie 8:00 tak skończyłem jakoś około 19-20. Autentycznie nie wychodziłem z pokoju, jedyne co chciałem to grać, grać i grać. Ale konsekwencjami były "wakacje" od konsoli na tydzień, rodzice trzymali mnie krótko.

Drugą grą przy której miałem wielogodzinną sesję, było Metal Gear Solid V:The Phantom Pain na PS3. Kupione w dniu premiery, bardzo wciągnęło, podobnie jak kiedyś wyżej wymieniony Spyro. Swego czasu, były tam różne eventy od Konami, gdzie można było dostać pierdoły, np odznakę w kolorze brązowym, srebrnym i złotym. Jakoś tak zauważyłem, że w jednym rankingu idzie mi zadziwiająco dobrze a moja pozycja zmienia się na coraz wyższą po każdej zajętej bazie w FOB(takie wrogie bazy, których przejęcie dawało korzyści w postaci surowców). No to zacząłem grać jak szalony, żeby dostać się do pierwszej dziesiątki. Tego dnia żona poszła rano do pracy, a ja jak zacząłem wtedy od 7 rano, tak do 23 non stop przechodziłem tę samą bazę, już znałem rozkład całej na pamięć, gdzie byli wrogowie itd. Co któryś raz tylko zerkałem w ranking a on się zmieniał na moją korzyść.

Mechaniczne granie załączyło się około popołudnia, kawa za kawą wypijana a ja lecę w rankingu. Ostatecznie do pierwszej dziesiątki nie dotarłem, jakoś lepsi ode mnie mimo wszystko szybciej przychodzili bazy, więc byłem w okolicach miejsca 11-15. Ale srebro było zdobyte. Potem nastąpiło odstawienie MGSV i odwyk. Wtedy było to fajne i się nakręciłem. Dziś bym tego nie powtórzył, za bardzo męczy taki wyścig za wirtualnymi rzeczami. Teraz sesji nie mam, robię znacznie częściej przerwy. Owszem, wtedy było to fajne, teraz mnie męczy, więc gram bardziej dla relaksu.

Źródło: własne
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper