The Boys - recenzja serialu. Produkcje Marvela to przy tym bajka dla dzieci

The Boys - recenzja serialu. Produkcje Marvela to przy tym bajka dla dzieci

Roger Żochowski | 07.05.2020, 21:00

Przyznam szczerze, że trochę już zmęczyły mnie kolejne produkcje Marvela wypuszczane masowo i obecna przerwa powinna uniwersum dobrze zrobić. "The Boys", dostępne na Amazon Prime, miało być powiewem świeżości w superbohaterskich adaptacjach komiksów. Okazuje się, że producenci serialu nie rzucali słów na wiatr.

"The Boys" to ekranizacja komiksu Gartha Enisa i Daricka Robertsona, który traktuje superbohaterów nie tylko jako osoby z nadludzką mocą, ale przede wszystkim mające swoje słabości, kierujące się często własnym interesem zamiast dobrem ogółu. Oczywiście w uniwersum DC czy Marvela nie brakuje historii, które uderzają w mroczny ton, a nawet pokazują upadki znanych herosów, jednak The Boys idzie o krok dalej. A nawet dwa kroki dalej.

Dalsza część tekstu pod wideo

Podwójna moralność

The Boys - recenzja serialu. Produkcje Marvela to przy tym bajka dla dzieci

The Boys - recenzja serialu. Produkcje Marvela to przy tym bajka dla dzieci

Na świecie żyją ludzie obdarzeni supermocami i nikogo to nie dziwi. W Ameryce powstała specjalna liga zwana "Siedem" zrzeszająca supków, jak mówi się na takie osoby. Dlaczego Siedem? Bo jest ich dokładnie siedmiu. Tyle, że aby załapać się do tego składu, trzeba przejść przez castingi. Nad wszystkim czuwa korporacja Vought, która ma dokładny plan na to, jak prezentować będą się kostiumy superbohaterów, jak mogą się oni wypowiadać i w jakich eventach uczestniczyć. To jedna wielka marketingowa machina, w której superbohaterowie poza bronieniem ludności cywilnej zarabiają na zabawkach, reklamach, robią sobie selfie ze zwykłymi śmiertelnikami, łapią zasięgi w socialach, a wszystkie ich akcje są oceniane i analizowane. Innymi słowy - to celebryci. Jednak pod tą warstwą lukru kryją się mroczne sekrety i praktycznie nikt nie jest tu święty.

W skład siódemki wchodzą świetnie wykreowane charaktery, gdzie na pierwszy plan wysuwa się Homelander (Antony Starr). Facet wygląda jak brat Supermana, potrafi latać, strzelać laserami z oczu i jest jednym z największych skurczybyków na ziemi. Z czasem poznajemy jego drugą twarz i choć na kartach komiksu bohater ten pokazany był nieco inaczej, to Ojczyznosław, jak brzmi jego polska nazwa, budzi jednocześnie strach, współczucie, obrzydzenie jak i szacunek. Skład siódemki uzupełniają niezwykle urodziwa i silna Queen Maeve (Dominique McElligott), najszybszy człowiek świata A-Train (Jessie T. Usher), The Deep (Chace Crawford) czyli tutejsza wersja Aquamana z kompleksami, potrafiący stać się niewidzialnym a jednocześnie najbardziej zboczony Translucent (Alex Hassell) czy mroczny i tajemniczy Black Noir (Nathan Mitchell). Serial rozpoczyna się w momencie, gdy jeden z członków grupy odchodzi na emeryturę, a w jego miejsce wskakuje Starlight (Erin Moriarty), młoda blondynka pełna ideałów i marzeń, która szybko musi zmierzyć się z brutalną rzeczywistością i poznać drugą twarz "Siódemki".

Rzeźnia w rytmie Spice Girls

The Boys - recenzja serialu. Produkcje Marvela to przy tym bajka dla dzieci

The Boys - recenzja serialu. Produkcje Marvela to przy tym bajka dla dzieci

Ale to nie ona jest głównym kołem napędowym tej historii. Scenariusz to śpiewka stara jak świat i napędzany jest motywem zemsty. Nic specjalnie oryginalnego, ale historię ubarwiają postacie, dialogi i czarny humor. Gdzieś w cieniu superbohaterów żyje sobie bowiem Hughie Campbell (Jack Quaid), prosty gość, mieszkający z tatą, pracujący w lokalnym sklepie i planujący przyszłość ze swoją ukochaną. Dziewczyna ma jednak pecha - pędzący za swoimi sprawami A-Train przelatuje przez nią na ulicy zostawiając morką kałużę krwi. Hughie nie jest typem wojownika, nie może wyjść z szoku, a jednocześnie korporacja wciska mu kit, że był to nieszczęśliwy wypadek. I w tym momencie na scenie pojawia się jedna z najlepszych postaci serialu - Billy Butcher (Karl Urban). Człowiek, który z superbohaterami też ma na pieńku, planując swoją własną vendettę od dawna, w dodatku mający znajomości w FBI i CIA. Ten cyniczny, zdystansowany, nieznoszący Spice Girls, zmęczony życiem, amoralny i jednocześnie na swój sposób wzbudzający sympatię twardziel zbiera ekipę, w skład której poza Hughiem wchodzą Franzuz (Tomer Kapon) i niejaki Cycuś (Laz Alonso). Jako że panowie mają za sobą ciężką przeszłość ich relacje są równie ciężkie do zdefiniowania. To wybuchowa mieszanka z opóźnionym zapłonem, ale tylko oni, tytułowi The Boys, są w stanie pokrzyżować plany superbohaterom i kierującej nimi korporacji, której twarzą jest zepsuta do szpiku kości, ale i troszcząca się o swoje dziecko Madelyn (Elisabeth Shue). Z każdym kolejnym odcinkiem klimat robi się coraz bardziej gęsty, akcja nabiera tempa, a widz poznaje coraz to mroczniejsze tajemnice. 

Niestety nie wszystkie wątki prowadzone są właściwie. O niektórych bohaterach wiemy stanowczo zbyt mało jak choćby o rudowłosej Queen Maeve, która z jednej strony pogodziła się ze swoją rolą marionetki, z drugiej zaś cały czas nie może zapomnieć o młodzieńczych ideałach. Ta postać ma ogromny, ale póki co niewykorzystany potencjał. Mamy też wątek The Deepa, który z czasem zaczyna po prostu nużyc i odnosi się wrażenie, że autorzy serialu nie do końca wiedzieli jak poprowadzić tę postać. Nieco przeszkadzała mi też pewna niekonsekwencja - przedstawiona wizja świata jest naprawdę mroczna, czasami bezkompromisowa i brutalna. Bohaterowie posługują się wulgarnym językiem, krew leje się strumieniami, flaki latają, a niektóre sceny zahaczają wręcz o gore i czułem momentami zniesmaczenie. Jednak gdy na ekran wjeżdża seks autorzy nie pokazują nawet pół sutka. Nie chodzi o to, że ten sutek jest mi niezbędny do szczęścia, ale skoro nie mamy problemów z wypływającymi organami z rozczłonkowanego na pół człowieka, a przed seansem jesteśmy ostrzegani, że jest to serial dla dorosłych, to owa cenzura po prostu mi tu nie pasuje.

Korpo-ludki

Serial bardzo często unika jasnych i prostych podziałów i nawet antybohaterzy, którzy nadużywają narkotyków, potrafią być zgorzkniali, narcystyczni i idą po trupach, by nie zostać zastąpionym przez lepszego supka realizując chory plan korporacji, potrafią wzbudzić współczucie, gdy z czasem poznajemy ich osobiste życie. Jakby nie patrzeć są tylko papką serwowaną przez korporację, która ich wykorzystuje i czerpie z tego zyski. Nic więc nie jest tu do końca białe ani czarne. Momentami będziecie bardzo zaskoczeni po jakich tematach ślizga się "The Boys". Molestowanie, religijni fanatycy, przedstawienie arabów jako terrorystów (czego ostatnio wiele produkcji unika), skrajny nacjonalizm - to nie są tematy, które spotykamy na co dzień w komiksach.

"The Boys" wielu może otworzyć oczy na to, że jednak są świetne adaptacje komiksów, które idą pod prąd temu, co serwuje nam Marvel i DC Comics. Ponura, bardziej dorosła wizja świata miesza się tu z groteską i czarnym humorem. To serial, który świetnie się ogląda i który co chwila czymś zaskakuje. Scenariusz nie jest może oryginalny, ale udane efekty specjalne, dobrze dobrana ścieżka dźwiękowa oraz umiejętnie nakreślone relacje między bohaterami trzymają do ostatniego cliffhangera w napięciu. Czekam na drugi sezon, który już powstaje.

Źródło: własne

Atuty

  • Świetnie wykreowani bohaterowie
  • Brudny, antybohaterski klimat
  • Nieocenzurowana przemoc
  • Czarny humor i dialogi
  • Niezłe efekty specjalne

Wady

  • Niektóre wątki źle poprowadzono
  • Pewna niekonsekwencja twórców

Jeśli znudziły się Wam przewidywalne w swojej konwencji filmy Marvela i DC - The Boys to znakomite antidotum, po którym na supebohaterów już nigdy nie będziecie patrzeć tak samo.

8,0
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper