Wiedźmin 4 - w grze chciałbym lepiej poznać wiedźminów [OPINIA]

Wiedźmin 4 - w grze chciałbym lepiej poznać wiedźminów [OPINIA]

Mateusz Wróbel | 03.05.2020, 14:00

CD Projekt RED nie poświęcił zbyt dużo czasu wiedźminom w swojej serii opartej na uniwersum wykreowanym przez Andrzeja Sapkowskiego. Vesemir, Lambert, Eskel, Egan, Serrit i inni łowcy potworów powinni częściej pojawiać się na naszych ekranach.

Poniższa treść artykułu to tylko i wyłącznie osobiste przemyślenia autora - nie musicie się z nimi zgadzać. Uprzedzam również, że w tekście znajdują się spoilery z serii Wiedźmin.

Dalsza część tekstu pod wideo

Serię Wiedźmin od rodzimego studia CD Projekt RED można chwalić pod wieloma względami, ale jednak w każdej części trylogii czegoś mi brakowało. Nie mówię tutaj o zadaniach, bo te były świetne, ani o wszelakich mechanikach, jak tworzenie eliksirów czy nakładanie olejków na miecz, ale o postaciach wchodzących w skład pewnej kategorii. Mam na myśli mutantów-wojowników, którzy w młodym wieku muszą przebrnąć przez mordercze mutacje - najczęściej jest to Próba Traw, której świadkiem byliśmy podczas rozgrywki w trzecią część serii. Dlaczego mordercze? Dlatego, że większość dzieci nie daje rady przyjąć nadludzkich zdolności. Mówi się, że tylko trzech na dziesięciu kandydatów jest na tyle silnych, aby przetrwać, a następnie wyruszyć w pogoni za potworami.

Narzekać na brak wiedźminów w serii od „Redów” nie można, ponieważ podczas zabawy spotykamy np. Lamberta, Eskela, Vesemira, Gaetana, Berengara, Serrita, Egana, Kiyana, Bertrama czy także Letho, ale tylko garstka z nich pojawia się więcej, niż parę razy na ekranie. O ile jestem w stanie zrozumieć minimalną ilość zadań, w których współpracują pomiędzy sobą, ponieważ są łowcami potworów preferującymi przecieranie szlaków w pojedynkę, tak niezbyt pojmuję brak przedstawienia odbiorcy ich głębszej historii. 

Wiedźmin 4 - w grze chciałbym lepiej poznać wiedźminów [OPINIA]

Weźmy na warsztat Vesemira, Lamberta, Eskela, a także Geralta, głównego bohatera. Cała czwórka spędziła wiele niezapomnianych chwil w Kaer Morhen, siedzibie łowców wywodzących się ze Szkoły Wilka. Pierwsza odsłona trylogii rzuciła nas od razu w wir akcji, więc osoby niezaznajomione z uniwersum wykreowanym przez Andrzeja Sapkowskiego mogły się łatwo pogubić. Rezydujące osoby w wyżej wymienionym zamku musiały ochronić twierdzę przed atakiem Salamandry, groźnej grupy na czele z Azarem Javedem, potężnym zerrikańskim magiem. Lambert to, Eskel tamto, Leo tutaj, Vesemir tam, wszystko to, a przynajmniej w moim odczuciu, było dosyć chaotyczne, a przecież można było przedstawić na spokojnie postacie, kiedy to przykładowo cała czwórka, a nawet i piątka, bo jeszcze Coen długo stacjonował w Kaer Morhen, siedzą i rozmawiają przy ognisku opowiadając śmieszne historie. I nie zrozumcie mnie źle - historia w pierwszej części była bardzo dobra (do szału doprowadzał mnie jedynie toporny system walki), ale po prostu zabrakło mi tego wprowadzenia i przedstawienia wiedźminów, co pomogłoby „zielonym” osobom lepiej odnaleźć się w temacie. Wyłącznie jedna godzina w Kaer Morhen, do tego przepełniona walką, to zdecydowanie za mało.

Trochę lepiej wyglądała sprawa w Wiedźminie 2, w którym przedstawiono arcyciekawą historię wojowników ze Szkoły Żmii wymyślonej na potrzeby produkcji. Została odbudowana przez Emhyra, cesarza Nilfgaardu, który w podstępny sposób chciał wyeliminować swoich przeciwników, co pozwoliłoby odnieść mu łatwy i szybki sukces w prowadzonej wojnie z Królestwami Północy. Malutki teaser tego, co będzie się działo w drugiej odsłonie, dostaliśmy już w finalnym filmiku pierwszej części, który przygotowali nasi rodacy z Platige Image. Pokazywał on zamaskowanego królobójcę (przypominającego wyglądem Serrita i Egana), próbującego zabić Foltesta. Geraltowi udało się go wyczuć i pokrzyżować jego zamach.

Wiedźmin 4 - w grze chciałbym lepiej poznać wiedźminów [OPINIA]

Patrząc ogólnie na drugą część trylogii - do Letho nie mam zastrzeżeń, jego przeszłość i dalekosiężne zamiary poznaliśmy bardzo dobrze. Inaczej wyglądała sytuacja przy Eganie i Serricie, rodzeństwie, a zarazem wspólnikach wyżej wymienionego mutanta, których potencjał nie został wykorzystany przez warszawskie studio. Pierwszy z nich ginie podczas pierwszego spotkania (można zauważyć, że odchodzi podobnie, jak jego, najprawdopodobniej przyjaciel, podczas pierwszego zamachu na Foltesta), a drugi ucieka. Po pierwszym przejściu drugiej odsłony serii, zastanawiałem się, dlaczego nie poznaliśmy ich bliżej? W końcu obaj byli w przeszłości przyjaciółmi Geralta - pomogli mu m.in. w tropieniu Dzikiego Gonu, który zabrał Yennefer. Niby Serrit o tym wspomina podczas ostatniej rozmowy z Białym Wilkiem, ale to nie było to, na co liczyłem. „Redzi” zrobili to klimatycznie, ale sądzę, że lepiej sytuacja wyglądałaby, gdyby pokusili się o stworzenie więcej retrospekcji przypominających o momentach, które cała czwórka w przeszłości przeżyła.

Z kolei w Wiedźminie 3 CD Projekt RED przygotował oddzielny wątek w Novigradzie skupiający się na Lambercie, chcącym dorwać Bertrama Taulera, wojowniku należącym do Szkoły Wilka i mającym na dłoniach krew Aidena, przyjaciela Lamberta ze szlaku. Szkoda, że Polacy, słynący z humorystycznych misji, nie postanowili stworzyć podobnej pobocznej historii skupiającej się na Eskelu. Wiedźmin miał słabość do sukkubów, więc może w ramach odpoczynku od ciężkich przepraw związanych z najmłodszym mutantem ze Szkoły Wilka, poznalibyśmy chwytającą za serce historię o Eskelu i rogatej kobiecie, od której ucieka przez okno? W dalszej fazie gry trafiamy do Kaer Morhen, gdzie odbywa się niepokojąca Próba Traw, a także kultowa impreza wiedźmińska, w której w końcu możemy bliżej poznać naszych „braci”. Po libacji alkoholowej do Kaer Morhen trafiają wojownicy Dzikiego Gonu i odbywa się pamiętna, smutna bitwa, po której każdy idzie w swoją stronę, nie patrząc na towarzyszy, z którymi spędzili wiele wspaniałych chwil. Ich mentor, Vesemir, nie żyje. Kompletnie nie rozumiem braku chęci zemsty ze strony Lamberta i Eskela na dowódcach orszaku upiorów - obaj mogli odegrać pod koniec fabuły znaczącą rolę, a tak to słuch o nich zaginął. 

Wiedźmin 4 - w grze chciałbym lepiej poznać wiedźminów [OPINIA]

Podczas spotkań z wyżej wymienionymi wiedźminami pojawiał mi się uśmiech na twarzy. Jestem tego typu graczem, który uwielbia spędzać jak najwięcej czasu ze swoimi kompanami, poznawać ich przeszłość, rozmawiać na temat bieżącej sytuacji, a także wypytywać o dalsze plany. Osobiście bardzo chciałbym, abyśmy w Wiedźminie 4 spotkali wielu starych, jak i tych nowych, wymyślonych na potrzeby gry, łowców potworów, z którymi przyjdzie nam bliżej się zapoznać podczas podróży na szlaku. Przede wszystkim liczę tutaj na ruch w kwestii Lamberta i Eskela, którzy, mam nadzieję, nie zapadną się pod ziemię ani nie zostaną w głupi sposób uśmierceni. Furtek na potencjalną historię, w której odegraliby główną rolę, jest masa. 

Źródło: własne
Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper