Tu miała być recenzja Pathologic 2 na PS4, ale przegrałem nierówną walkę

Tu miała być recenzja Pathologic 2 na PS4, ale przegrałem nierówną walkę

Roger Żochowski | 28.04.2020, 21:00

Pathologic 2 to produkcja, na którą czekałem od momentu zapowiedzi. Remake jednego z ciekawszych horrorów psychologicznych, którego nigdy niestety nie miałem okazji sprawdzić, z miejsca kupił mnie unikalnym klimatem. Przy trzecim podejściu powiedziałem jednak pass.

Porażka, zwątpienie, bezsilność, depresja, derealizacja - to słowa, które idealnie opisują klimat panujący w Pathologic 2, remake'u oryginalnego Pathologic łączącego elementy przygodówki i survival horroru. Tytuł bardzo specyficzny, których jednych odrzuci innych zachwyci. Ja przez chwilę byłem w tym drugim gronie. Surrealistyczny klimat wzbudzający ciągły niepokój, historia i postacie, które wciągają w intrygę i pełne tajemnic miasto to najmocniejsze elementy gry. Jedynie survival wymuszający powtarzanie pewnych czynności jest w tej układance nużący i w sumie zbędny. Klimat miasta ogarniętego zarazą wpisywał się dodatkowo w rzeczywistość i pandemię koronawirusa na świecie. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Od samego początku gry atmosferę psuły mi jednak bugi. Tytuł potrafił się całkowicie wywalić do menu konsoli, nie doczytywały się tekstury, animacja spadała momentami przeokrutnie, dogrywanie się lokacji co chwila to dramat w kilku aktach, a scenki przerywnikowe na silniku gry można porównać do pokazu slajdów. A grałem na PS4 Pro, więc nawet nie chcę spekulować, co dzieje się z niektórymi ułomnościami na zwykłej Plejce. Odinstalowałem grę i zainstalowałem ponownie, ale niewiele to pomogło. Łatki coś tam poprawiały, ale gra momentami i tak wyglądała tak, jakby wciąż była w wersji beta. Drzwi, które powinny być otwarte, by kontynuować questy nie dały się otworzyć i momentami pchanie naprawdę udanej fabuły było drogą przez mękę. Technicznie to potworek, a ładowanie zapisów by ominąć bugi to strzał w kolano.

Do trzech razy sztuka

Tu miała być recenzja Pathologic 2 na PS4, ale przegrałem nierówną walkę

Gdy po raz pierwszy padł mi save po około dwóch godzinach gry zagryzłem zęby. Ja naprawdę chciałem poznać ten świat i dobrnąć z fabułą do końca, bo trafiła ona idealnie w mój gust. Miałem nawet na brudno zrobione notatki do recenzji. Gdy padł mi save po raz drugi patrząc na progres przebijałem się przez trzeci akt. Nie sposób opisać jak poirytowany i zrezygnowany byłem, gdy próby wczytania save'a kończyły się fiaskiem. 

Zacząłem szperać po Sieci. Okazało się, że nie tylko mnie spotkał ten problem. Radzono, by usunąć dane z dysku, zainstalować je ponownie, a potem załadować zepsuty zapis. Niektórym to pomagało. Mnie niekoniecznie. Próbowałem nawet sztuczki z przytrzymaniem przycisku i uruchamianiem PS4 w trybie awaryjnym. Doszło do mnie jednak, że zamiast grać i oceniać produkt, za który ludzie płacą pieniądze, staram się naprawić błąd, którego w takim produkcie dostępnym w ogólnej sprzedaży w ogóle nie powinno być. Ja rozumiem, że to nie jest gra AAA, że mniejsze studia mają mniejsze możliwości, ale mimo wszystko...

Prawie jak Batman

Tu miała być recenzja Pathologic 2 na PS4, ale przegrałem nierówną walkę

Jakiś czas temu konkurencyjna redakcja oceniając Batman: Arkham Origins wystawiła grze ocenę 1/10, gdyż przez buga recenzent nie był w stanie gry ukończyć. Nie jestem zwolennikiem takich praktyk. Skoro gry nie udało się przejść ciężko ją w takim wypadku ocenić, sprawdzić wszystkie opcje, lokacje, w końcu sam scenariusz. Tak, bugów i glitchy nie powinno być w finalnej wersji, ale jednak nad tytułem przez wiele miesięcy pracowało wielu artystów, grafików, programistów. Zazwyczaj siedzących po nocach i crunchujących. Czy ich praca warta jest 1/10 w przypadku, gdy nie można jej tak naprawdę do końca sprawdzić? Zazwyczaj też terminy wydania narzuca wydawca, więc nawet jeśli deweloper chciałby produkt dopracować, musi to robić już po premierze przygotowując odpowiednie patche. Oczywiście klient - czyli gracz - płaci i wymaga. I ma do tego jak najbardziej prawo. 

Bug w Batman: Arkham Origins, na który trafił redaktor naszego konkurenta, nie przytrafił się każdemu. Wielu graczy bez problemu ukończyło grę i wylało swoją frustrację związaną z recenzją, która ich zdaniem była krzywdząca. Zdaję sobie też sprawę z tego, że pewnie część graczy ukończyło Pathologic 2 na PS4 bez problemów z zapisem. I trochę im zazdroszczę, bo to naprawdę klimatyczna produkcja, która gdyby nie problemy techniczne (pomijam tu zepsute save'y) pewnie dostałaby u mnie mocne 7.

Jednak wizja trzeciego podejścia, utracenia kolejnego zapisu i poczucia zmarnowanego czasu póki co skutecznie zniechęca mnie do gry. Wrócę tu na pewno, za jakiś czas, może na innej platformie. I wtedy podzielę się swoją ostateczną opinią, ale teraz mówię pass. Uważam jednak, że robienie recenzji i wystawianie noty grze, której nawet nie ukończyłem, byłoby niewłaściwe. Paradoksalnie -  mimo ogromnym problemów uważam, że fani pokręconych horrorów powinni tytuł sprawdzić. Mimo mojej frustracji i gniewu gra potrafi zauroczyć specyficznym klimatem niczym Twin Peaks Lyncha. Tym bardziej jest mi żal, że póki co pokonał mnie...  techniczny babol.  

Źródło: własne
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper