Homeland, sezon 8 – recenzja serialu. Więźniowie wojny

Homeland, sezon 8 – recenzja serialu. Więźniowie wojny

Jędrzej Dudkiewicz | 27.04.2020, 21:00

Wszystko musi mieć swój koniec, także seriale. Tym razem przyszedł czas na pożegnanie się z (byłą) agentką CIA, Carrie Mathison, która i tak – w związku z tym, że nie wszystkie sezony prezentowały wysoki poziom – wytrzymała zaskakująco długo. Innymi słowy przyglądamy się ostatnim dwunastu odcinkom Homeland.

Po pobycie w rosyjskim więzieniu, Carrie dochodzi do siebie w szpitalu w stolicy Niemiec. Nie dane jej będzie jednak dokończyć terapii, ponieważ Saul Berenson potrzebuje jej zdolności oraz kontaktów w Afganistanie, gdzie właśnie trwają rozmowy pokojowe, których celem jest zakończenie trwającej niemal dwie dekady wojny i tym samym powrót amerykańskich żołnierzy do domu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Homeland – u progu wojny

Homeland, serial będący przekształceniem na amerykańskie warunki izraelskiej produkcji, miał swoje wzloty i upadki. Pierwszy sezon był rewelacyjny i do dziś uważam, że gdyby skończył się inaczej (wielkim wybuchem) już wtedy automatycznie stałby się legendą. Drugi wciąż był dobry, w trzecim powoli zaczęło się psuć, poziom czwartego był na tyle słaby, że zupełnie nie pamiętam, co się w nim działo. Tym większym zaskoczeniem był piąty sezon, który przywrócił solidny poziom, utrzymywany, a nawet zwiększany w kolejnych odcinkach. Szósty sezon pokazywał zagrożenie wewnętrzne, niektórzy nazwaliby to „deep state”, mające nie dopuścić do zaprzysiężenia nowej pani prezydent, siódmy świetnie przybliżał sposób działania rosyjskich służb, których modus operandi polega na wbijaniu klina i wykorzystywaniu istniejących różnic w społeczeństwach (spokojnie można to było odnieść także do wydarzeń w Polsce).

Homeland, sezon 8 – recenzja serialu. Więźniowie wojny

Ósmy i ostatni sezon skupił się zaś na kilku różnych rzeczach. Przede wszystkim jest to spora krytyka polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych, która zdecydowanie zbyt często opiera się na wojnie i sile. Tym bardziej, że najczęściej jest to wynik decyzji lub rad i opinii osób, którym tylko wydaje się, że są kompetentne, a tak naprawdę nie mają pojęcia o tym, jak wygląda sytuacja. Homeland świetnie pokazuje, jak niesamowicie skomplikowane są różnorakie kwestie kulturowe, językowe, religijne, jak wiele różnych interesów spotykać się może w tym samym miejscu i jak trudno jest między nimi skutecznie lawirować. A także, jak niewiele potrzeba do tego, żeby coś, co przed chwilą miało być ogromnym sukcesem, szybko zamieniło się w potencjalny koszmar. W ósmym sezonie wyraźnie też widać, do czego może dojść, jeśli na czele tak potężnego – przynajmniej militarnie – państwa znajdzie się osoba niedoświadczona, nie umiejąca samodzielnie podjąć decyzji i nie wiedząca w związku z tym, czyich opinii słuchać. Ostatnie dwanaście odcinków, a w sumie w jakimś stopniu również i cały serial, są poza wszystkim bardzo smutną opowieścią o tym, że wszelakie agencje i służby wywiadowcze w większości przypadków nie rozwiązują żadnych problemów, tylko tworzą chaos, a do tego to, co muszą robić agenci jest często po prostu paskudne i odpychające. Przygnębiające jest to, że nasz gatunek jest tak bardzo podzielony i nie potrafi się po prostu dogadać. Nie ma jednak, co mieć złudzeń – w żaden sposób się to nigdy nie zmieni.

Wszystko to opowiedziane jest w sposób niesamowicie angażujący i wciągający. Od szóstego sezonu (a i piąty miał świetne momenty) twórcy Homeland zdecydowanie przypomnieli sobie, jak budować napięcie, w jaki sposób przygotowywać i dostarczać widzom zwroty akcji. Warte docenienia jest również to, że potrafią oni podejmować trudne decyzje i nie boją się eliminować – gdy trzeba – bohaterów. Oczywiście nie znaczy to, że wszystko jest tu idealne. Wręcz przeciwnie, spokojnie można się doszukać choćby wątków, które albo są zbędne, albo zbyt długo ciągnięte. W ósmym sezonie najlepszym tego przykładem jest postać Samiry Noori. Do pewnego momentu jest ona ważna o tyle, że sprawia, iż Carrie odnawia kontakt z rosyjskim szpiegiem, Jewgienijem Gromovem. I na tym jej rola powinna się skończyć. Zamiast tego Carrie musi jeszcze pomóc jej uciec z rąk talibów, po czym nie ma to żadnych konsekwencji i bohaterka wyparowuje. Sporym – wciąż, bo to element obecny w zasadzie we wszystkich sezonach – jest to, że Carrie zdecydowanie zbyt dużo uchodzi na sucho, może pozwolić sobie na wszystko i także wszystko jej wychodzi. A gdy ktoś zauważa, że coś, co zrobiła nie powinno być możliwe – jak totalnie bezproblemowe wejście do bazy lotniczej USA, podczas gdy jest poszukiwana, a do tego sytuacja jest tak napięta, że tym bardziej ochronna powinna być zwiększona – serial nie daje żadnego wyjaśnienia, dlaczego tak się sprawy potoczyły. Można by też narzekać na to, że część wątków z poprzednich sezonów, na czele z córką Carrie, zostały całkowicie zignorowane. Ale akurat to, że nie było tu miejsca dla Franny może być częścią kolejnego przekazu mówiącego, że kiedy człowiek zajmuje się taką robotą, jak Carrie, to liczy się już tylko ona i nie da się od niej uwolnić. Tak czy siak, mimo różnych mankamentów ósmy sezon Homeland ogląda się naprawdę bardzo dobrze i często nie można się oderwać od ekranu.

Homeland – oj, Carrie, Carrie

Tym, co zawsze stało w Homeland na wysokim poziomie było aktorstwo. I tak jest nadal. Co prawda kiedyś grająca Carrie Claire Danes mocno mnie irytowała, po pewnym czasie przyzwyczaiłem się jednak do jej metody i zacząłem ją doceniać. Odpowiednio portretuje ona swoją bohaterkę, która w sumie wcale nie jest pozytywna i kibicuje się jej głównie dlatego, że działa po stronie tych, z którymi wolałbym trzymać sztamę. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to osoba całkowicie przekonana o własnej wyjątkowości i o tym, że ma rację, a w związku z tym gotowa na wszystko, także jeśli chodzi o usprawiedliwianie własnych działań. Te zaś są często paskudne i straszne, co tylko pokazuje to, o czym pisałem wcześniej – że wszelacy agenci muszą robić rzeczy okropne, a wcale nie ma pewności, że słuszne. Zresztą na sam koniec swoich przygód twórcy zmuszają Carrie do zrobienia naprawdę złych rzeczy. W ósmym sezonie widać to tym bardziej, że niekiedy możemy to obserwować oczami niedoświadczonej i naiwnej agentki CIA, Jenny Bragg, która z czasem coraz bardziej traci wcześniejsze złudzenia, które miała w związku z tą pracą. W ósmym sezonie całkiem nieźle poprowadzone są też dwie relacje Carrie. Ta z agentem rosyjskiego GRU, Jewgienijem Gromovem, który jednak w siódmym sezonie było nieprównanie ciekawszą i bardziej intrygującą postacią oraz ta, którą śledzimy od dawna, czyli z Saulem Berensonem, wieloletnim przełożonym, patronem i przyjacielem głównej bohaterki. Obie te znajomości są bardzo ważne i odpowiednio emocjonalnie rozegrane (może tylko samo zakończenie, czyli dosłownie ostatnie sceny, pozostawia nieco do życzenia). W ostatnim sezonie dobrą rolę zaliczył też Mohammad Bakri jako Abdul Qadir G’ulom, bardzo wpływowy pakistański generał.

Ostatecznie zatem Homeland kończy się w sposób generalnie zadowalający, sprawiający, że będę wspominać tę produkcję z sympatią. Mimo wszystkich wad i kilku słabszych sezonów, było w tym serialu naprawdę dużo jakości, świetnych, trzymających w napięciu i niesamowicie wciągających momentów oraz dużo okazji do przemyślenia najróżniejszych kwestii związanych ze stosunkami międzynarodowymi, czy po prostu bezpieczeństwem. A to zawsze warto pochwalić.

Atuty

  • Niesamowicie wciągająca historia, często zmuszająca do nieprzyjemnych przemyśleń;
  • Bardzo dobre aktorstwo;
  • Zwroty akcji i umiejętne budowanie napięcia

Wady

  • Nie wszystkie wątki są potrzebne;
  • Tu i ówdzie zdarzają się absurdy czy brak logiki

Ostatni sezon Homeland nie jest może arcydziełem, ale serial ten kończy się w godny sposób.

8,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper