Final Fantasy VII Remake - wrażenia z dema. To naprawdę może się udać!

Final Fantasy VII Remake - wrażenia z dema. To naprawdę może się udać!

Roger Żochowski | 05.03.2020, 16:02

Ciężko było mi uwierzyć w to, że obecne Square Enix zdolne jest do stworzenia remake'u jednej z najbardziej bliskim mojemu sercu gier - Final Fantasy VII. Dostępne na PS Store demo skutecznie rozwiało jednak te obawy. Choć nie wszystkie. 

Był rok bodajże 1998. Razem z bratem ubrani w kożuchy, bo ciotka nie kupiła węgla i zimą nie było czym palić, siedzieliśmy przy szarym pudełku odpalając grę, która miała stać się dla nas mesjaszem. Problem polegał na tym, że nie mieliśmy karty pamięci, a Final Fantasy VII to przecież gra na wiele godzin. Kilkanaście razy przechodziliśmy więc początek, walkę ze skorpionem, fragment w slumsach, przebieranki w domu publicznym, wspinaczkę po piętrach budynku Shinry i walki z piechurami zmieniając się przy konsoli, gdy jeden miał już dość albo chciał się zdrzemnąć. W międzyczasie piliśmy wodę z cytryną i jedliśmy kanapki z cebulą, bo szkoda było czasu na bieganie do oddalonego o kilka kilometrów sklepu. Raz padł prąd pozbawiając nas całego progresu. Innym razem, gdy w końcu udało się opuścić miasto Midgar, ktoś wpadł na pomysł, by dogonić cień poruszającego się po pustyni węża. Nikt wtedy nie przypuszczał, że będzie to okoliczny madafaka, który po chwili walki wywoła ekran Game Over. "No to zaczynamy od początku". W takich okolicznościach rodziła się moja miłość do przygód Clouda i spółki i całego gatunku jRPG. Miłość, która ponownie odżyła, gdy zagrałem w pierwszy rozdział remake'u dostępny na PS Store. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Jak to wygląda!

Final Fantasy VII Remake - wrażenia z dema. To naprawdę może się udać!

Final Fantasy VII Remake - wrażenia z dema. To naprawdę może się udać!

W moich najśmielszych snach nie sądziłem, że remake siódemki będzie wyglądał tak dobrze, a jednocześnie stylistycznie utrzyma ducha pierwowzoru. Fakt, modele postaci przypominają momentami dość mocno wizerunki bohaterów wykreowane na potrzeby filmu Advent Children, ale steampunkowa otoczka i ogromne przywiązanie do detali zachwyca. Nie mówiąc o easter eggach jak choćby ten z plakatem "Banora White Apple Juice", co jest nawiązaniem do miasta, które pojawiło się w Crisis Core: Final Fantasy VII, prequelu serii wydanym na PSP. To może oznaczać, że gra zostanie jakoś dopakowana o wątki z Crisis Core. A czy reklamy wody z lodami umieszczone na stacji nie nawiązują czasem do wioski Icicle Inn? Widzieliście materie wepchnięte w sloty broni? A czy niszcząc skrzynki z logo Shinra (kolejna nowość) poza odłamkami uzdrawiającymi HP i MP trafiliście na medale Mooglesów, maskotek serii? A zauważyliście, że podczas niektórych ataków Cloud trzyma miecz tak jak Zack? Kim jest Zack? Tutaj urwę ten wątek, by nie wchodzić za bardzo w spoilery. Wracając jednak do tematu postaci nie chodzi tylko o znakomite odrestaurowanie Clouda czy Barreta. Drugie życie dostały postacie drugo, a nawet trzecioplanowe, które w pierwowzorze odgrywały epizodyczne role. Jessie, Wedge i Biggs to teraz postacie z krwi i kości, które z miejsca wzbudzają ogromną sympatię. Swoje robi też genialna, nagrana na nowo ścieżka dźwiękowa oraz głosy postaci. Obawiałem się, że słysząc Clouda czy Barreta moje wyobrażenia o tych postaciach zostaną zdeptane - ale jest wręcz przeciwnie. Aż ciężko uwierzyć, że w pierwowzorze ci bohaterowie byli niemi. 

Gra wygląda znacznie lepiej niż Final Fantasy XV, choć trzeba pamiętać, że póki co pokazano lokacje mocno ograniczone, korytarzowe i nie mieliśmy do czynienia z otwartym światem. I nie będziemy, bo gra została podzielona i pierwsza obejmie tylko wydarzenia w Midgar. Drugiej raczej na obecnej generacji konsol już nie zobaczymy i kto wie, czy nie zaważyły na tym kwestie techniczne, bo jednak bardziej otwarty świat i lokacje znane z mapy świata łatwiej będzie zaprojektować na next-genach. Final Fantasy XV na otwartych terenach potrafiło się mocno zadławić. Mimo wszystko - w demie możemy podziwiać cudowne efekty świetlne, wysokiej jakości tekstury, modele wrogów i bogate otoczenie - jedyne, do czego można się przyczepić, to w większości przypadków mało zniszczalne otoczenie. Ale to czepianie się na siłę. remake wygląda naprawdę przepięknie i nie mogę się już doczekać zwiedzania kolejnych ulic miasta Midgar, które zostanie znacznie rozbudowane względem pierwowzoru.

Z tradycją w nowoczesność

Final Fantasy VII Remake - wrażenia z dema. To naprawdę może się udać!

Final Fantasy VII Remake - wrażenia z dema. To naprawdę może się udać!

System walki to rozwinięcie pomysłów z Final Fantasy XV, jednak zaimplementowano w nim elementy, które idealnie przeniesiono ze starego FF VII. Nie mamy więc klasycznego podziału na tury, nie przenosimy się na oddzielne pole walki, ale na bieżąco szlachtujemy wrogów, blokujemy ciosy i robimy uniki niczym w grach RPG akcji. Tyle, że mamy tu kilka niezwykle ciekawych mechanik, które wprowadzają do starć elementy taktyczne. Powrócił pasek ATB (Active Time Battle), który po napełnieniu pozwala korzystać z ataków specjalnych, przedmiotów czy magii, za którą tak jak w starym Fajnalu odpowiadają punkty MP. Wrogowie mają też słabe strony, więc Thunder ponownie świetnie działa na wszelkie maszyny. Gdy otoczy nas kilku przeciwników, a kamera zacznie szaleć z pomocą wskakuje aktywna pauza, podczas której możemy wybrać na spokojnie komendy. W trakcie starć wydajemy też rozkazy postaciom z drużyny, bądź w ogóle zmieniamy się z Clouda na Barreta. O ile ten pierwszy przede wszystkim sieka wrogów na plasterki swoim mieczem, tak Barret to postać, która lepiej sprawdza się w atakach dystansowych, zdejmując serią z karabinu oddalonych lub unoszących się w powietrzu wrogów. Dochodzi do tego system Stagger znany z Final Fantasy XIII - jeśli będziemy regularnie atakować danego wroga doprowadzimy do przełamania jego obrony, mogąc zadawać znacznie większe obrażenia. A co powiecie na chowanie się za osłonami  czy możliwość przypisania pod skróty klawiszowe każdej niemal czynności i akcji?

Wracają też mocarne Limit Breaki, lewelowanie postaci czy możliwość ekwipowania broni i akcesoriów. A przecież dostaniemy też system materii, którymi będziemy mogli wzmacniać bronie i zdobywać nowe ataki oraz zdolności pasywne. Cloud może też dla przykładu zmienić styl walki na bardziej ofensywny, wtedy jego ataki są wolniejsze, ale zadają większe obrażenia. I prawdopodobnie każda postać będzie miała podobną alternatywę na miarę swoich zdolności i profesji. Walki z wrogami z jednej strony przypominają stare FF VII, bo projekty postaci bazują na ich wyglądzie, z drugiej pojedynki z takim Mono Drivem potrafią napsuć krwi, gdy sterujemy Cloudem i dopiero przełączenie się na Barreta pomaga w szybszym pozbyciu się latającego tatałajstwa. Shock Trooperzy z kolei są bardzo szybcy i bardzo szybko odbierają nam zdrowie, ale wystarczy ich przełamać (Stragger), by błyskawicznie posłać do piachu. Walki z bossami to jeszcze inna bajka - pojedynek ze słynnym skorpionem ma teraz kilka faz i wymaga obrania odpowiedniej taktyki czy krycia się za osłonami. Ne mogę się wprost doczekać w jaki sposób udoskonalono i rozbudowano starcia z kolejnymi "szefami".

Fabuła - tak samo, ale jednak inaczej

Final Fantasy VII Remake - wrażenia z dema. To naprawdę może się udać!

Final Fantasy VII Remake - wrażenia z dema. To naprawdę może się udać!

Wspomniałem już, że fabuła zostanie znacznie dopakowana względem oryginału, a postacie mniej znaczące dostaną teraz swoje pięć minut. Z racji tego, że fragment związany z pierwszą częścią gry zostanie rozbudowany względem oryginału, możemy się też spodziewać zupełnie nowych subquestów, dialogów i wątków. I tutaj mam pewne obawy. Nie chodzi nawet o zbyt wiele zapychaczy, bo z tym trzeba się pogodzić biorąc pod uwagę fakt, że ukończenie gry ma nam zająć 40 godzin. Final Fantasy VII było na swój sposób bezkompromisowe w 1997 roku i chociaż już w tamtych czasach otarło się o cenzurę, w remake'u możemy doczekać się jeszcze większej liczby cięć. Zapowiada to po części demo - Cloud to w dalszym ciągu najemnik pracujący dla grupy terrorystycznej Avalanche, aby zarobić hajs, co świetnie pokazano w demie w relacjach z idealistycznie nastawionym Barretem. Oryginalne FFVII w pierwszym rozdziale gry pokazywało jak owa komórka realizuje plan wysadzenia reaktora Mako. Akt terroru i związane z tym konsekwencje moralne zostały w remake'u złagodzone - reaktor ostatecznie wysadza bowiem sama Shinra, czyli firma czerpiąca drogocenną energię z planety, aby opinia publiczna zwróciła się przeciwko członkom Avalanche. Czy takich znaczących zmian w remake'u będzie więcej? 

Final Fantasy VII Remake to jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie produkcji tego roku i cały czas ciężko uwierzyć w to, że już za nieco ponad miesiąc zagramy w pierwszą część. No właśnie - wciąż nie wiemy ile będziemy czekać na drugą a znając tempo prac w Square Enix szybko to nie nastąpi. Całą historię dostaniemy więc pewnie za kilka dobrych lat, co nie każdemu może się podobać. Po tym jednak co zobaczyłem wiem jedno - 10 kwietnia nie ma mnie dla świata. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Final Fantasy VII Remake.

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper