Oscary 2020. Relacja z gali - porażka Irlandczyka, Joker uśmiecha się bardzo szeroko

Oscary 2020. Relacja z gali - porażka Irlandczyka, Joker uśmiecha się bardzo szeroko

Roger Żochowski | 10.02.2020, 05:45

Trzeba przyznać, że w tym roku obrodziło nam w naprawdę wspaniałe filmy i wybór nie był łatwy. Tarantino, Pitt, Scorsese, Di Caprio, Pacino, Johansson, Theron, Phoenix, Pesci - to była gala pełna gwiazd największego kalibru.

Dzięki uprzejmości Canal + mogliśmy obejrzeć całą galę na żywo wraz z innymi dziennikarzami i aktorami trzymając kciuki za to, aby "Boże Ciało" zdobyło statuetkę. Wraz z Piotrkiem Kamińskim śledziliśmy imprezę od początku do ostatniego Oscara i przygotowaliśmy małe podsumowanie tego, co zdarzyło się w tym roku na czerwonym dywanie. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Oscary 2020. Relacja z gali - porażka Irlandczyka, Joker uśmiecha się bardzo szeroko

Podsumowanie Rogera

Tegoroczna gala była nieco krótsza niż poprzednie, co jest zapewne jednym z elementów walki ze spadkiem oglądalności. Pomiędzy kolejnymi kategoriami nie zabrakło oczywiście suchych żartów i występów artystycznych (pojawił się nawet Eminem, który w 2003 roku gdy zdobywał Oscara za "8 milę" olał imprezę), ale ogólnie mało było niespodzianek. 

Od początku kibicowałem dwóm tytułom – "Parasite", bo to kino azjatyckie, które kocham i do tego genialny film oraz "Jokerowi", bo to niebanalna produkcja wykorzystująca superbohatera (a raczej łotra) w filmie, który supebohaterski nie jest w ogóle. Chciałbym zobaczyć kolejne produkcje o podobnej narracji skupiające się na genezie innych złoczyńców z Gotham. Ale wracając do tematu - zaskoczyła mnie duża liczba nominacji dla "Jokera", bo jednak Akademia Filmowa nie jest tak liberalna jak Złote Globy, a film został obsmarowany w zachodnich mediach za gloryfikację przemocy, co odbiło się na jego średniej ocen. Tyle, że była to tak głośna i doceniana na wielu festiwalach produkcja, że nie można było jej zepchnąć na drugi plan i w rezultacie zebrała najwięcej, bo aż 11 nominacji. Filmem roku Joker nie został, ale Oscar dla Joaquina Phoenixa, który wcielając się w arcywroga Batmana zagrał swoją życiówkę, to była tylko formalność. Podobnie jak Oscar dla Renee Zellweger w "Judy", choć osobiście kibicowałem Scarlett Johansson, która mogła zgarnąć nagrody zarówno jako aktorka jak i aktorka drugoplanowa. Chyba nikomu się to jeszcze nie udało. 

Oscary 2020. Relacja z gali - porażka Irlandczyka, Joker uśmiecha się bardzo szeroko

Od początku było też wiadomo, że „Boże ciało” Oscara raczej nie dostanie. Podobnie oceniali to bukmacherzy, którzy w kategorii „najlepszy film międzynarodowy” dawali polskiej produkcji najmniejsze szanse. Trzeba było cudu, ale cud się nie zdarzył. Tyle tylko, że tu nie chodzi nawet to, iż Polacy tego Oscara nie zdobyli. Trzeci rok z rzędu nasza rodzima produkcja zdobyła nominację pokazując się na czerwonym dywanie. To daje do myślenia. Nasze kino co roku dostarcza filmy, z którymi liczy się cały świat. I za to należą się ogromne brawa. Oscara zgarnął "Parasite" zarówno jako film międzynarodowy jak i film roku. Nokaut. I bądźmy szczerzy - w pełni zasłużenie. Bong Joon Ho nie dał też szans w kategorii najlepszy reżyser pokonując Tarantino i Scorsese.

Oscary 2020. Relacja z gali - porażka Irlandczyka, Joker uśmiecha się bardzo szeroko

Główna część imprezy rozpoczęła się od fenomenalnego występu.... Show jaki urządziła wokalistka pasowałby do jakiegoś epokowego filmu jazzowego, gdzie mógłby zostać pokazany w zasadniczo tej samej formie, co tu na żywo. Po prostu wow. Dalej na scenę weszli Chris Rock wraz z Deanem Martinem. Rzucili kilkoma zabawnymi żartami i kilkoma takimi przy których na bank widownia musiała dostać sygnał do bicia braw. Pierwszą kategorią wieczoru była męska rola drugoplanowa. Całym sercem kibicowałem Bradowi Pittowi, który moim zdaniem ukradł dla siebie ostatnio film Tarantino i ten Oskar mu się zwyczajnie należał. Na szczęście nie tylko ja tak myślałem, bo mimo srogiej konkurencji, statuetka powędrowała właśnie w jego ręce. Druga statuetka przyznana została najlepszemu filmowi animowanemu. Nie było mowy żeby nie wygrało Toy Story 4 (w końcu to Pixar), chociaż ja sam kibicowałem Klausowi. Dobrze, że nie obstawiałem zwycięzców u bukmacherów. Następną nagrodę zgarnęła krótkometrażowa animacja Hair Love, od nominowanych po raz pierwszy w swojej karierze Matthew Cherry, Everett Downing Jr. i Bruce Smith.

Po pierwszych trzech statuetkach przyszła pora na przerwę i występ muzyczny Idiny Menzel, która wykonała na żywo Into The Unknown z Krainy Lodu 2. Może się nie znam, ale wolałem Let It Go. Miłym akcentem było sprowadzenie na imprezę wokalistek wykonujących utwór w innych językach (była i nasza Kasia Łaska). Jest mi bardzo przykro. Mocno liczyłem na Oskara dla naszego Bożego Ciała i choć wiem, że Parasite był absolutnym faworytem i nasze szanse bliskie były zeru, mimo wszystko chciałem wierzyć, że nam się uda... I, że zgarnę 4500 od Bukmachera. No nic. 

Oscary 2020. Relacja z gali - porażka Irlandczyka, Joker uśmiecha się bardzo szeroko

Cesarzowi należy oddać co cesarskie toteż przyznaję, że mimo braku prowadzącego, impreza była w większości żywa i zabawna. Zniszczyło mnie suche poczucie humoru Mai Rudolph i Kristen Wigg, rozbawił dystans Rebel Wilson i Jamesa Cordena, którzy wyszli na scenę w kostiumach z Kotów i z kamienną twarzą stwierdzili, że jak nikt wiedzą jak ważne są dobre efekty specjalne. Ale gdybym musiał wybrać jeden, najlepszy moment całej gali, prawdopodobnie postawiłbym na występ Eminema. Nie dlatego, że tak bardzo kocham Lose Yourself - a uważam, że to generalnie bardzo fajna nuta - ale ponieważ nikt, żaden występ, żadne przemówienie nie ruszyło tak publicznością jak ten znajomy bit. Ci poważni, wystrojeni w grube tysiące dolarów, znani ludzie bawili się jak gówniarze na koncercie. I zajebiste to było. 

Parę razy organizatorzy pokusili się o tanie chwyty pod publiczkę, jak choćby Billie Eilish i jej wykonanie Yesterday pod które podłożono zdjęcia i filmy znanych zmarłych. Niby piękny gest, a jakoś wydał mi się sztuczny i nieszczery. Więcej niż raz miało się wrażenie, że ogląda się mocno przeciągniętą w czasie reklamę - a to coś o muzeum Akademii, a to coś o samym budynku. Widać na pierwszy rzut oka, że bardzo ważnym motywem całej imprezy była poprawiająca się z roku na rok pozycja kobiet w Hollywood. Ładnych kilka przemów zasadzało się na tym fakcie, muzyczne nominacje zostały odegrane na żywo pod batutą kobiety dyrygenta. Nie zrozum mnie źle - cieszę się, że Fabryka Snów staje się bardziej otwarta, tak na piękną płeć, jak i bardziej międzynarodowe kino, ale odnoszę wrażenie, że tak mocne zaznaczanie tego faktu przy każdej okazji umniejsza samemu osiągnięciu - spłyca je. 

Jest już po piątej rano. Jestem zmęczony jak cholera, ale i szczęśliwy. Tegoroczne Oskary dostarczyły widzom masę rozrywki na naprawdę wysokim poziomie - choć nie obyło się i bez kilku potknięć - wyróżniono aktorów i twórców, którzy faktycznie na to wyróżnienie zasłużyli, a Joaquin Phoenix, jak na siebie, całkiem zgrabnie podziękował za diabelnie prawidłowo przyznanego Oskara za swoją kreację w Jokerze. 

Źródło: własne
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper