Wataha sezon 3 - recenzja serialu. Jeden z najlepszych polskich seriali w historii

Wataha sezon 3 - recenzja serialu. Jeden z najlepszych polskich seriali w historii

Roger Żochowski | 14.01.2020, 13:12

Nawet najlepszy serial ciągnięty przez producentów zbyt długo z czasem traci na atrakcyjności zjadając swój własny ogon. Całe szczęście Wataha rozkręca się z sezonu na sezon a trzeci podsumowuje wszystkie wątki i jest najlepszych finałem jaki moglibyśmy sobie życzyć. 

Pomiędzy produkcją 2 i 3 sezonu minęło dokładnie dwa lata i właśnie o tyle przeskakuje czas w serialu, co trzeba przyznać jest bardzo ciekawym zabiegiem narracyjnym. W ciągu tych dwóch lat życie części bohaterów trochę się zmieniło, ale często dowiadujemy się tego nie bezpośrednio, a z kontekstu scen i dialogów. Scenarzyści traktują widza z szacunkiem, pewnych rzeczy pozwalają się domyślić samemu, ale to nie jedyny atut trzeciego sezonu Watahy. To dopiero początek wyliczanki.

Dalsza część tekstu pod wideo

Aktorska ekstraklasa

Wataha sezon 3 - recenzja serialu. Jeden z najlepszych polskich seriali w historii

Wataha od pierwszego sezonu błyszczy w kwestii gry aktorskiej i tu nic się nie zmieniło. Mam wręcz wrażenie, że aktorzy coraz lepiej czują się w swoich rolach. Wiktor Rebrow (świetny Leszek Lichota) wrócił na dobre do służby w straży granicznej, ale wciąż działa na własną rękę nie mogąc pogodzić się z wydarzeniami z poprzednich sezonów. Wracają stare demony, pojawiają się nowe, na posterunku pracuje też nowy kapitan, który z Rebrowem nie zawsze ma po drodze. Do układanki dochodzi nowe śledztwo związane z kolejnym, brutalnym zabójstwem, które jak się szybko okazuje, ma bardzo głębokie dno i może prowadzić do rozwiązania wielu niewyjaśnionych zagadek. Na ekranie pojawia się oczywiście prokurator Iga Dobosz (Aleksandra Popławska), która w finale poprzedniego śledztwa złapała tylko płotki i choć dziewczyna próbuje się ustatkować w Warszawie, Bieszczady przyciągają ją jak magnes. Lichota i Popławska aktorsko zachwycają w niemalże każdej scenie, są naturalni, wiarygodni, potrafią ukazać skrajne emocje, ale również pozostała część obsady spisuje się na medal. Andrzej Zieliński jako komendant Markowski budzi wciąż respekt i ogromną sympatię, Jacek Lenartowicz jako Łuczak rozbawia do łez swoimi niewyszukanymi porównaniami i zamiłowaniem do alkoholu, Jarosław Boberek w roli policjanta Świtalskiego w końcu dostaje więcej czasu antenowego a Piotr Żurawski aka Wiśniak to jedno z największych odkryć tego sezonu. 

Musicie bowiem wiedzieć, że wiele postaci, które w poprzednich sezonach stały na uboczu, teraz poznajemy lepiej. Bohaterowie drugiego i trzeciego planu zmieniają się nie do poznania, a zwroty akcji, które widzimy na ekranie, nadają nowy ciężar historii i prowadzą do dramatycznych scen, w których postacie stają przed trudnymi wyborami. Wataha to serial, w którym praktycznie każda osoba musiała się jakoś ubrudzić, a fabuła nie skupia się już tylko na Rebrowie i Dobosz - jest wielowątkowa, a przy tym poprowadzona w taki sposób, że nie czujemy przeładowania. Wszytko jest spójne a intryga wchodzi na kolejny level. Śmierć czai się za rogiem na bohaterów i nawet postacie, które miały plot-armor, nie mogą czuć się bezpiecznie. Poruszających scen również więc nie zabrakło, choć nigdy nie ociekają one taniością i patosem.  

Magia Bieszczad

Wataha sezon 3 - recenzja serialu. Jeden z najlepszych polskich seriali w historii

Bardzo dobrze do scenariusza wkomponowano też nowym bohaterów. Trochę bałem się tego, czy Borys Szyc będzie pasował do koncepcji Watahy, ale niepotrzebnie. Jego postać nie jest jednowymiarowa - po pierwszych odcinkach ciężko ocenić, po której stronie barykady stoi i jakie tajemnice skrywa, ale w roli zimnego służbisty, pułkownika, który wszystko lubi mieć dopięte na ostatni guzik, sprawdza się znakomicie. Pochwały należą się też Barkovej, czyli nowemu czarnemu charakterowi. Jej postać gra Evgenia Akhremenko, ukraińska aktorka, która od pierwszych minut budzi z jednej strony szacunek, a z drugiej strach. Ale i ona ma swoje rozterki i scenarzyści doskonale potrafią ukazać fakt, że jest tylko człowiekiem. Pisząc wprost - obsada Watahy to jeden z jej najmocniejszych elementów i niemalże w każdej minucie czuć tutaj chemię między postaciami. Można przyczepić się do tego, że młodsi aktorzy ciut odstają aktorsko od starej gwardii, ale w ogólnym rozrachunku ciężko znaleźć na polskim rynku serial, który można postawić w jednym rzędzie obok Watahy. 

Wciąż zachwyca też realizacja. Przepiękne, tajemnicze i dzikie plenery Bieszczad kręcone dronami  budują aurę grozy i tajemniczości, co potęguje rewelacyjna muzyka. Montaż Watahy stoi na światowym poziomie i choć w pierwszych czterech odcinkach trzeciego sezonu akcji nie ma za wiele, to trzeba docenić rozmach z jakim kręcone są sceny. Chwała też scenarzystom za to, jak dobierali plan zdjęciowy. Zwłaszcza miejscówki na Ukrainie, które przypominają Polskę z lat 80. i robią wiele dobrego dla atmosfery. Widzimy tu doskonale przepaść jaka dzieli biedotę zamieszkującą ukraińskie wsie i miasta od oligarchów, którzy zamykają się w wystawnych pałacach. Egzotyka, ale jakże bliska naszemu starszemu pokoleniu. A sceny pokroju tej, w której widzimy bohaterów przedzierających się przez kolejne przedziały zdezelowanego, ukraińskiego pociągu ociekają klimatem nie do podrobienia. 

Polska wizytówka

Czy jest w trzecim sezonie coś co nie zagrało? Nie bardzo, choć można się przyczepić do tego, że niektóre intrygi ciągnące się od trzech sezonów i powracające ponownie zaczynały lekko męczyć. Ale tylko do czasu, bo ostatnie odcinki wywracają wszystko do góry nogami. Wracamy do początków historii by poznać jej koniec. Wielowątkowa fabuła jest spójna, trzyma cały czas w napięciu, a gęsty, mroczny klimat udziela się widzowi. Nawet jeśli jeden z finałowych wątków wydaje się lekko naciągany widać, że producenci od początku mieli zarys całej opowieści. Poruszanie problemów społecznych jak ciężki los uchodźców, handel ludźmi, polityka, praca na czarno czy proza życia strażników granicznych dodają tylko temu wszystkiemu kolorytu. 

Uważam, że Wataha to jeden z najlepszych i najbardziej emocjonujących polskich seriali w historii. Ze znakomitymi dialogami i grą aktorską. Producenci cały czas podnosili i tak wysoko postawioną poprzeczkę. Przecierali szlaki na polskim rynku i naprawdę ciężko będzie dobić konkurencyjnym produkcjom do tego poziomu. Nie bez powodu serial doskonale przyjął się też na innych rynkach, a jego kolejne sezony są wyczekiwane nie tylko przez polskich fanów. Tak - to serial, którym możemy się chwalić za granicą. Serial kończy się słodko-gorzką pigułką i pozostawia niedosyt. Jest to jednak niedosyt wywołany przez świadomość, że to nasze ostatnie spotkanie z bohaterami. Ale trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść. Wataha robi to w momencie, w którym jest na samym szczycie.

Atuty

  • Klimatyczne krajobrazy Bieszczad
  • Świetnie wykreowane postacie
  • Zaskakujące zwroty akcji
  • Ukraińska egzotyka
  • Aura tajemniczości
  • Realizacja na światowym poziomie

Wady

  • Jeden finałowy wątek trochę naciągany

Trzeci sezon Watahy to produkcja na światowym poziomie, tak pod kątem gry aktorskiej, scenariusza jak i realizacji.

9,0
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper