What/If, sezon 1 – recenzja serialu. Definicja guilty pleasure

What/If, sezon 1 – recenzja serialu. Definicja guilty pleasure

Jędrzej Dudkiewicz | 26.05.2019, 21:15

Jak wiele zależy od podejścia! Są bowiem takie produkcje, które nie mają w zasadzie ani jednego dobrego elementu. A jednak jednocześnie jest w nich coś absolutnie wciągającego i nie można się od nich oderwać. Idealnym tego przykładem jest nowy serial Netflixa What/If, który można uznać za dzieło fascynująco złe.

Lisa i Sean są bardzo szczęśliwym małżeństwem. On jest ratownikiem medycznym, ona bardzo stara się o pozyskanie sponsorów. Znalazła bowiem sposób na innowacyjne leczenie schorzenia, które pozbawia życia wiele osób. Wkrótce oboje dostaną propozycję od niejakiej Anne Montgomery – bardzo bogatej, ale i bezwzględnej businesswoman.

Dalsza część tekstu pod wideo

What If Netflix recenzja 1

What If Netflix recenzja 2

What/If – mnóstwo tematów, mnóstwo absurdów

W zamian za pomoc finansową zażąda ona jednej nocy sam na sam z Seanem. Tak, zaczyna się to wszystko więc jak Niemoralna propozycja, który to film zostaje nawet przywołany w rozmowie między zastanawiającymi się co zrobić Lisą i Seanem. Ale to tylko pierwszy odcinek, później twórcy poruszają takie spektrum tematów, że aż trudno wszystkie zliczyć. Przeszłość, od której nie da się uciec. Szczerość, która powinna być kluczem każdej międzyludzkiej relacji. Konflikt między wiarą w przeznaczenie, względnie przypadek, a wolną wolą, podejmowaniem wyborów i radzeniem sobie z konsekwencjami. Dynamika władzy w kontekście płci. Czy wszyscy ludzie są w głębi duszy potworami? Jak działa i do czego zdolny jest przemysł farmaceutyczny? Problemy w amerykańskim systemie prawnym. I tak dalej, i tak dalej. Serio, w tych dziesięciu odcinkach znalazło się miejsce dla tylu wątków, że na pewno o czymś zapomniałem.

Wygląda ciekawie, nie? No to tutaj zaczynają się schody. What/If jest bowiem serialem, który najbardziej kojarzył mi się z Plotkarą na sterydach. Tak samo jak człowiek jednocześnie miał świadomość, że opowieść o uprzywilejowanej młodzieży z Nowego Jorku jest straszliwą szmirą i nie mógł się od niej oderwać, tak też jest w przypadku produkcji Netflixa. What/If jest niesamowicie pretensjonalne, pełne obserwacji i (zwłaszcza!) dialogów, które mają taką głębię, że nie powstydziłby się ich Paulo Coelho. Cała fabuła nie ma absolutnie żadnego sensu, pełna jest idiotyzmów, niezrozumiałych zachowań bohaterów. Brak tu elementarnej logiki i jakiejkolwiek wiarygodności psychologicznej. Jest za to sporo twistów fabularnych, które tylko dlatego są nieprzewidywalne, że każdy kolejny jest jeszcze bardziej absurdalny od poprzedniego. Serio, niektóre rozwiązania spokojnie mogłyby się znaleźć nawet i w Modzie na sukces.

What/If – wciąż jest to wciągające

Nieprzypadkowo przywołuję Modę na sukces, bo What/If jest tak nakręcone, że z tym dziełem też może się kojarzyć. Chodzi mi zarówno o kręcenie kluczowych momentów tak, jakby zaraz w związku z tym miał kończyć się świat, a widz umrzeć na zawał serca z wrażenia, jak i wyraźne braki budżetowe. Aż dziw bierze, że jedną z głównych ról zagrała tu Renee Zellweger. Ona jedna jest w stanie wykrzesać z siebie jakiekolwiek umiejętności aktorskie. Cała reszta pojawiających się na ekranie wykonawców jest niezwykle wprost drewniana. Trudno jednak stwierdzić, czy to ich wina, czy też faktu, że każda postać jest tu tak niesamowicie karykaturalna, że głowa boli, do tego twórcy wszystkim każą wypowiadać okropne dialogi (o czym już wspomniałem).

Pozostaje kwestia tego, czy What/If nakręcili ludzie niekompetentni, czy też wręcz przeciwnie, dobrze wiedzieli, co robią. Gdzieś wyczytałem, że zapowiadali właśnie, iż ich produkcja będzie pełna campu i pastiszu. Jeśli rzeczywiście tak planowali, to czapki z głów, bo wyszło im wspaniale. What/If to produkcja, która jest zła w dobrym guście. Innymi słowy to fantastyczne guilty pleasure, czyli wstydliwa przyjemność, od której nie sposób się oderwać. Trzeba tyko mieć odpowiedni nastrój i zaakceptować taką, a nie inną konwencję.

What If Netflix recenzja 3

PS Tego typu produkcje są straszliwie ciężkie do oceny. Z jednej strony jest to niesamowita szmira. Z drugiej właśnie z tego powodu oglądanie jej dostarczyło mi mnóstwo przyjemności – jednego dnia obejrzałem aż osiem odcinków! Sami zdecydujcie, co sądzisz o What/If.

Atuty

  • Dziwna przyjemność z oglądania szmiry

Wady

  • W sumie cała reszta

What/If to typowy przykład produkcji tak złej, że aż dobrej i dzięki temu sprawiającej frajdę.

4,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper