Hyde Park. Wasze ulubione postacie z gier

Hyde Park. Wasze ulubione postacie z gier

Enkidou | 06.04.2019, 09:00

Krótka piłka w tym tygodniu. Jakie są Wasze ulubione postacie z gier (z tego bądź innego powodu)? Jasna strona mocy, ciemna strona mocy, postacie grywalne, niegrywalne – wszystko jedno.

Enkidou: Cieszę się, że wreszcie udało mi się ukończyć Ogre Battle 64: Person of Lordly Caliber. Grę kupiłem w eShopie jakoś wiosną 2017 roku, a przeszedłem w sumie nie tak dawno po kilku dłuższych przerwach.

Dalsza część tekstu pod wideo

Bardzo lubię Ogre Battle, a Person of Lordly Caliber było ciekawym przypadkiem – kolejną częścią cenionej serii, przy której produkcji nie uczestniczył jej twórca, tzn. Yasumi Matsuno. Ciekawym, bo pokazuje, jak inny zespół, i to zasłużony (dawny Quest), poradził sobie z próbą dorównania grze (Tactics Ogre: Let Us Cling Together) uznawanej gdzieniegdzie za jedną z najlepszych w historii.

Ogre Battle 64 w kwestii fabuły sporo czerpie właśnie z Tactics Ogre, nie wliczając gameplayu. Tactics Ogre w swym epickim rozmachu starało się pokazać losy całego kraju (Valerii) i tego, jak wojna sprowadzona przez obce mocarstwo odbija się na życiu jego mieszkańców. OB64 podobnie, z tym że jest to inny region.

Ale na tym narracyjne podobieństwa w większości się kończą. Główną różnicę stanowi operowanie słowem, które znacznie lepiej opanował Matsuno. W obu grach występuje mnóstwo postaci, które niekoniecznie otrzymują wiele czasu na ekranie, ale to przez językową nijakość (pomijając już nawet mniej profesjonalne tłumaczenie) trudno zapamiętać kogokolwiek z OB64. Bohaterowie nierzadko wypowiadają strzeliste kwestie, zmagają się z rozmaitymi ważkimi dylematami, jednak w ich wypowiedziach mało jest treści, więc trudno, żeby coś rezonowało. Rzeczy się dzieją, choć niespecjalnie ma je co nieść.

Rozgrywka pomimo pozytywnych zmian typu quality of life względem SNES-owego Ogre Battle: March of the Black Queen (np. lepszy interfejs czy brak konieczności wycelowania co do milimetra, aby wybrać jednostkę na mapie) także trochę niedomaga, zbytnio spłaszczając stopień trudności. MotBQ jechało często po bandzie, próbując możliwie jak najbardziej uprzykrzyć życie, OB64 można natomiast przejść w zasadzie dwoma oddziałami – jednym atakującym i drugim broniącym bazy. Gdy dotrze do nas, że nie warto zaprzątać sobie głowy rozwijaniem większej liczby jednostek i zdobędziemy lepszy sprzęt przeczesując mapy, całość zamienia się w spacerek.

Mimo to nie jest to gra zła. Raczej po prostu przyzwoita. Ciekawy kawałek historii medium demonstrujący, na czym polega różnica między solidnym rzemiosłem a czymś więcej. Z tego choćby tylko względu warto było ją ukończyć.

Pytanie tygodnia: Byłoby ich sporo, więc wymienię kilka. Sydney Losstarot (Vagrant Story): Posiadający moc wymykającą się ludzkiemu poznaniu, ale tak naprawdę zagubiony młody człowiek. Delita Heiral (Final Fantasy Tactics): Lustrzane odbicie Ramzy. Obaj startują z podobnych pozycji, ale po nawale katastrof Delita wybiera zupełnie inną drogę. Bardzo dobra jest scena, gdy obaj próbują sobie przypomnieć dzieciństwo, gwiżdżąc przy użyciu źdźbła trawy w świetle zachodzącego słońca. Powrót do prostszych czasów nie będzie im już jednak dany. Adol Christin (Ys) i Raidou Kuzunoha (Shin Megami Tensei: Devil Summoner): Nie przepadam za bohaterami-niemowami, ale to są akurat wyjątki. Pokazują oni bowiem, jak można nadać takiej postaci charakteru i wzbudzić do niej sympatię, używając prostych środków.


Person: No i przeprowadzka w toku. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że na ten moment nie mam jeszcze tam założonego Internetu, więc będę przez jakiś czas używał połączenia przez telefon i zapewne będzie to oznaczać, że nie pogram za bardzo w Elita, ani też nie pobiorę nic większego na konsolę. W dalszej przyszłości, jak będę miał lepiej płatna pracę i zmodernizuję mojego pieca, być może stworze sobie VR room. Mam niewielki pokój, być może będzie wystarczający, choć na ten moment są to marzenia, które mogą nigdy nie wyjść ze względu na nieprzewidziane koszty w międzyczasie (nie wspominając o zakupie różnych innych sprzętów do użytku codziennego, które będę chciał mieć chociażby, takich jak przyzwoite kino domowe czy inne domowe duperele).

Pytanie tygodnia: Nigdy nie upodobałem konkretnej postaci z jakiejkolwiek gry, lecz jeśli miałbym wybierać, to byłby to Aleksiej Stiukow ze Stracrafta.


Rayos: Hej,

Tydzień minął jak z bicza trzasnął i wydawać by się mogło, że dopiero co Tomasz siedział nade mną z batem i kazał pisać wpis do HP, a tu już kolejny raz piszę wpis. Czas naprawdę leci coraz szybciej i wiecie co? Trochę mnie to przeraża, bo mam wrażenie, że życie mi zaczyna dosłownie przeciekać przez palce. Ani się obejrzę i stuknę trzydziestki, i pół biedy jak wtedy będę miał już jakoś życie ogarnięte. Ale co, jeśli nie? Co jeśli dalej nie będę miał własnego mieszkania, żony, dzieciaka? Czy dam radę jeszcze to wszystko zrobić? Czy będę miał jeszcze siłę, ochotę, a przede wszystkim CZAS? Cholera wie. Póki co, wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Skończyłem ostatnio drugi tom cyklu Wojny Grzechu w uniwersum Diablo. Ot, kiedyś sobie na promocji kupiłem ebooka na kindla i w sumie: wkręciłem się. Przygody Uldyzjana Ul-Diomeda potrafią być krwawe, brutalne, mroczne, ale z drugiej strony naiwne, głupie i po prostu bezsensowne: zupełnie jak sama faktyczna gra w Diablo. Nie jest to może seria najwyższych lotów, ale dla fanów Sanktuarium: serdecznie polecam. Trzeci tom już czeka na Kindlu do przeczytania.

Tradycyjny akapit o pogodzie: No ciepło jest, wiosna nadeszła w pełni. Wkurza mnie tym bardziej, że już faktycznie wszystko kwitnie, wszędzie kwiatki, wszędzie pyłki. Ludzie kichają, smarkają, ja kicham i smarkam, oczy mi łzawią... A na domiar złego, teraz muszę dojeżdżać do nowej roboty tramwajem, który ZAWSZE jest wypełniony po brzegi ludźmi. Ciepło + tramwaj + ludzie... Chyba nie muszę pisać czym to się kończy? Żeby było gorzej: to nie tylko rano tak mam, ale i podczas powrotu z roboty. Eh, zaraza, chyba pora zainwestować w rower. Tylko boję się, że mi znowu ukradną :/ Może wrócę do jazdy rowerami miejskimi... W sumie, to jest myśl. Dam znać za tydzień, czy coś z tego wyszło.

Ogólnie jakoś bardzo mało grałem w tym tygodniu. W sumie nie z braku czasu, bo ten nawet po pracy miałem, ale jakoś tak. Nie chciało mi się. Co prawda wczoraj odpaliłem Bloodborne na 2h ponad, a przy okazji grałem w gierkę do recenzji (ale tego nie liczę do czasu grania w gry, traktuję to jako część pracy), ale poza tym? Brak ochoty. Mam nadzieję, że to nie kolejne wypalenie, a po prostu jakaś reakcja na stres związany ze zmianą otoczenia. Zobaczymy co przyniesie kolejny tydzień, w weekend na pewno nie pogram, bo zachciało mi się jechać do Warszawy na integrację ze znajomymi. Po cholerę komu znajomi w ogóle?

Pytanie tygodnia: Rayman. Kocham tę postać od czasów Rayman'a 1, pierwszy człon mojego nicka wywodzi się od tej postaci, kocham każdą jedną główną grę z pociesznym bezkończynowym bohaterem. Czekam ciągle na nowego Raymana, pewnie nigdy się nie doczekam, ale hej, wierzę w Ubisoft i Michaela Ancela. A czemu kocham Raymana? Tradycyjnie: nie wiem! Może to przez to, że pierwsza gra mi się strasznie spodobała swoją piękną, kolorową grafiką i świetnymi animacjami, może dlatego, że trójka wbiła mi się głęboko w umysł, a może po prostu dlatego, że Rayman to spoko ziomek? Nigdy się nad tym w sumie nie zastanawiałem, a przecież, w pewnym sensie, wykreował mnie takiego, jakim obecnie jestem... No i powiedzmy sobie szczerze, kocham jeszcze Zeldę, tego elfa w zielonym kubraczku :)


Jeśli bylibyście zainteresowani wzięciem udziału w kolejnych odcinkach Hyde Parku, piszcie na adres [email protected].

Źródło: własne
Enkidou Strona autora
cropper