Hyde Park. Netflix dla gier - czy jesteście zainteresowani taką usługą?

Hyde Park. Netflix dla gier - czy jesteście zainteresowani taką usługą?

Enkidou | 16.03.2019, 09:00

Mamy już Game Pass Microsoftu i PS Now Sony, ale firm, które zamierzają ruszyć z serwisem naśladującym model Netflixa jest więcej (Google, Amazon, Verizon, nVidia). Jak się na to zapatrujecie? Bylibyście skłonni opłacać miesięczny abonament za dostęp do biblioteki gier? Już to robicie? A może obstajecie przy kupowaniu konkretnych tytułów?

Enkidou: W tym tygodniu skrobnę może parę słów o Shenmue, bo bardzo ucieszyły mnie materiały z "trójki" jakie pojawiły się w ostatnich dniach - i ten nowy zwiastun z MAGIC 2019, który moim zdaniem prezentuje się naprawdę przyzwoicie (trzeba pamiętać, że mamy przecież do czynienia z de facto grą indie), i nowe informacje ujawnione przez Yu Suzukiego.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nie będę tu robił z siebie jakiegoś weterana serii. W Shenmue grałem jeszcze na Dreamcaście, ale nie byłem w stanie przejść całości, bo konsola nie była wówczas moja. Udało mi się dopiero na PS4 dzięki remasterom.

Ujęła mnie z marszu tożsamość tych gier. Shenmue z dzisiejszej perspektywy przedstawiane jest jako jakiś protoplasta współczesnych tytułów open world i sandboksów w stylu GTA (począwszy od trzeciej części), i można oczywiście znaleźć wspólne mianowniki, jeśli bardzo chcemy, choć według mnie ze świecą trzeba by szukać w dzisiejszej branży czegoś podobnego. Najbardziej uderzyło mnie (pomimo tylu lat od premiery), jak bardzo są to -- z braku lepszego słowa -- bezkompromisowe gry. Nie chodzi nawet o ich wykonanie, które w swoim czasie robiło niemałe wrażenie (co powszechnie wiadomo), i przywiązanie do szczegółów, ale o te wszystkie niezwykłe momenty typu długi spacer z Shenhuą pod koniec "dwójki" (kto dziś, w dobie natychmiastowej gratyfikacji rządzącej game designem, odważyłby się coś takiego zrobić w grze z nieco choćby większym budżetem?), rozmach scenariusza (od perypetii w japońskim mieście średniej wielkości po Indianę Jonesa) czy minigiry w rodzaju noszenia książek (muzyka!) lub łapania liści. One potrafiły zirytować, lecz jednocześnie idealnie oddawały sytuację Ryo, który cierpliwości i opanowania uczył się wraz z grającym.

Obawiałem się wcześniej, że Suzuki zacznie rozwadniać istotę serii, zwłaszcza że nie miał już zaplecza w postaci Segi, a budżet Shenmue III jak na dzisiejsze standardy nie powalał na kolana i nie zachęcał do eksperymentowania. Na razie jednak z jego obozu dochodzą pozytywne wieści: system walki w stylu Virtua Fighter, liczne minigry, setki NPC-ów z własnym życiem, nowe patenty etc. Zastanawiałem się nawet początkowo, czy gra nie będzie zbyt skromna, ale teraz nie wiem, czy nie nazbyt się rozrosła!

Nie oczekuję, że Shenmue III rozbije skalę na Metacritic albo podbije listy sprzedaży. Zbyt wiele czasu upłynęło, czego innego dziś oczekuje się od gier. Liczę na godny powrót i mam wrażenie, że poczyniono kilka właściwych kroczków w tym kierunku.

Pytanie tygodnia: Jestem zainteresowany modelem abonamentowym, choć sceptycznie podchodzę do serwisów opartych na streamingu.


mashi: Wraca Formuła 1! Wraca Robert Kubica! Coś, co dla wielu było niewykonalne właśnie stało się faktem. F1 oglądam i śledzę od ponad dwudziestu lat. Co zaskakuje, to fakt, że ten sport motorowy nieprzerwanie wywołuje ogromne emocje. Technologiczna walka największych ekip o setne, a nawet tysięczne części sekundy. Budżety sięgające (nieoficjalnie) miliarda dolarów, kierowcy traktowani jak bogowie i GP Monaco - uliczny wyścig, który - mimo że rozgrywany na najnudniejszym torze w całym kalendarzu - jest dla kibiców, tym czym dla futbolu finał Mistrzostw Świata. Bogactwo, splendor, sławni ludzie i jachty warte więcej niż gospodarka połowy Europy - to wszystko tworzy tą specyficzną otoczkę. Jasne - nadal chodzi o wyścigi, ale doskonale wiemy, co w tym wszystkim jest najważniejsze.

Wracając do samego Roberta i jego walki o powrót do królowej sportów motorowych - facet pokazał niezwykle silną wolę. W czasie kiedy większość w niego zwątpiła, zostawili go kolejni menadżerowie, przepadł kontrakt z Ferrari, który niemal na pewno dałby mu upragnione mistrzostwo świata - słowem - posypało mu się całe życie, on wstał z kolan i dopiął swego. Po drodze - zaliczając kolejne rajdy - zdobywając mistrzostwo WRC2, pokonując innych w pełni sprawnych kierowców, dał światu sygnał że ma coś do udowodnienia. Teraz - osiem lat po koszmarnym wypadku - Robert stanie na linii startowej do GP Australii. Wbrew całemu światu. I nie przyćmi tego nawet fatalny bolid Williamsa, czy smuta wieść o śmierci wieloletniego dyrektora wyścigowego Formuły 1 - Charliego Whitinga.

Legenda, dla mnie osobiście wzór do naśladowania w kwestii siły woli, uporu i wytrwałości w dążeniu do celu. Prawdziwa inspiracja dla każdego, komu w życiu jest akurat ciężko i nie widzi wyjścia z sytuacji. Polecam Wam książkę - "Niezniszczalny. Niesamowita historia Roberta Kubicy". Jej lektura diametralnie zmieni Wasze podejście do świata, ludzi, otoczenia, życia. Dzięki Robert za lekcję - trzymam kciuki za Ciebie. Dasz radę!

Pytanie tygodnia: Doceniam to, co Microsoft zrobił w przypadku Game Passa. Taka forma usługi jest dla mnie jak najbardziej do przyjęcia, choć pod pewnymi warunkami, z czego najistotniejszym jest dostęp do jak największej liczby tytułów. Jasne - to olbrzymia biblioteka gier i zapewne nie byłbym w stanie ograć nawet 30% całego zasobu, ale dobrze jest mieć świadomość, że płaci się za całość. Gdyby tak właśnie było - miesięczna opłata za wszystkie gry dostępne na dany sprzęt - byłbym w stanie całkowicie przejść na dystrybucję cyfrową. To jedyna i sensowna alternatywa dla niefizycznych kopii dostępnych w sklepach Microsoftu i Sony. Nigdy nie uśmiechało mi się płacić ponad 250 zł za "kawałek" kodu, którego - w przypadku nerwów, czy zdobytej platyny - nawet nie mógłbym złamać (a bywało różnie).
Sony niby tworzy jakąś alternatywę - PS Now, ale nie jestem przekonany, czy ich infrastruktura technologiczna jest gotowa na takie coś. To olbrzymie przedsięwzięcie, gdzie margines błędu jest naprawdę niewielki, a każda awaria niezwykle kosztowna. Nawet dziś - kiedy prawidłowe działanie PSN, czy Xbox Live nie jest wymagane do gry - gracze z byle problemu i brakiem łączności robią aferę na połowę Układu Słonecznego. Pomyślcie co by było gdyby taka usterka uniemożliwiłaby im odpalenie gry single player?
Każdy z wielkich ma zapewne swoje plany i jakieś tabelki na podstawie których wyciąga wnioski i maluje swoją przyszłość. Czas pokaże, kto obrał właściwą drogę, którą będziemy zmuszeni iść, bo niestety nasz głos nie ma w tym wszystkim zbyt wielkiego znaczenia. Powiedzenie - "psy szczekają, karawana idzie dalej" ma - akurat w tym przypadku - bardzo wymowne odzwierciedlenie w rzeczywistości.


Rayos: Kupiłem sobie New 2DS XL. Jednak pękłem i wiecie co? Ani trochę nie żałuję. Wyrwałem za grosze, a maszynka jest fantastyczna. W końcu zacząłem konsolę przenośną używać zgodnie z jej przeznaczeniem: noszę w kieszeni, gram kiedy mnie najdzie ochota, czy to w tramwaju czy autobusie czy na stołówce robocie na przerwie obiadowej. I to jest super. Switcha sobie tak nie wezmę niestety. Strasznie żałuję, że pozbyłem się New 3DS, według mnie była to najlepsza wersja konsol rodziny 3DS, ale ten N2DSXL jest również bardzo spoko, szkoda tylko, że ekran jest dość luźny, tj. lata sobie między blokadami.

AC Origins ciąg dalszy, masakrycznie się w grę wciągnąłem, do tego stopnia, że zdążyłem już wbić calaki w podstawce i pierwszym dodatku, a przy okazji czyszcząc całkowicie mapy obu ze wszystkich znaczników. Teraz ogarniam powolutku drugi dodatek i cóż mogę powiedzieć? O ile pierwszy był stosunkowo krótki i ubogi w zawartość tak drugi nadrabia z nawiązką contentem, co tam się wyrabia to masakra jakaś. Cholernie szanuję Ubisoft za zmianę podejścia do Asasynów, Origins jest po prostu znakomitą grą i wprost nie mogę się doczekać aż odpalę Odyssey. Ale to najpewniej kilka miesięcy po skończeniu przygód Bayeka, żeby przesytu nie mieć. Przy okazji, kupiłem sobie na Switcha cyfrową wersję Starlinka i cóż, tu również Ubi konkretnie dostarczyło. Bardzo przyjemnie się lata po kosmosie. Więcej opowiem jak więcej pogram, ale pierwsze wrażenia bardzo, bardzo pozytywne!

Nie byłby to mój wpis do HP bez kilku uwag o pogodzie, więc, proszę bardzo: irytuje mnie już ta pogoda. W ciągu tygodnia zdążyłem przeżyć jakieś huragany, opady śniegu z płatkami wielkości połowy mojej dłoni (nie żartuję! Nigdy w życiu tak dużych płatków śniegu nie widziałem), deszcze, ciepłe dni. Ja rozumiem, „W marcu jak w garncu” no ale do cholery bez przesady! Chciałem dziś się wybrać w góry jakieś niższe, żeby troszkę odpocząć od cywilizacji i co? I  za przeproszeniem gówno, bo pogoda niedomaga. Tragedia… A wiecie co najgorsze? Za miesiąc, dwa, zaczną się znowu cieplejsze dni i będę marudził, że jest za ciepło i pocę się jak świnia...

W niedzielę, jeśli dobrze pójdzie, przyjdzie mi po raz pierwszy w życiu złożyć jakiś mebel z IKEA. Co prawda tylko 2 regały + drzwi do jednego Billy’ego, ale zawsze coś. Nie powiem, jaram się troszeczkę, zawsze lubiłem tego typu zabawy, kiedyś składałem już meble z innego miejsca i była z tym kupa zabawy. Ogólnie lubię widzieć jak moja praca przynosi zauważalne efekty, zawsze to jakoś motywuje do roboty.

Pytanie tygodnia: Growy Netflix? Jestem na tak, jak najbardziej. I tak ostatnio zdecydowanie częściej kupuję cyfrę, subskrybuję Xbox Game Pass, pudełka coraz rzadziej, a jeśli już to tylko po to by ograć i puścić dalej. Marzy mi się taki Xbox Game Pass ale z dostępem do wszystkich najważniejszych premier day one. I liczę na to, że kiedyś tak właśnie będzie. Ale liczę również na to, że pudełka również całkowicie nie wymrą, dobrze jest jak ludzie mimo wszystko mają wybór: czy iść w coś takiego, czy kupować dalej fizyczne wydania gier.

Źródło: własne
Enkidou Strona autora
cropper