Hyde Park. Najlepsza/najważniejsza gra twojego dzieciństwa?

Hyde Park. Najlepsza/najważniejsza gra twojego dzieciństwa?

Paweł Musiolik | 12.01.2019, 09:00

Wielu z czytelników (jeśli nie wszyscy) z grami mają do czynienia od wczesnego dzieciństwa. Dlatego dzisiaj pytamy was o najlepszą/najważniejszą grę waszego dzieciństwa.

Musiol: Od kilku dni sypie śnieg, co mnie wyjątkowo cieszy. Nie cierpię zim gdy piździ i nie ma śniegu. Wszędzie jest wtedy ogromny syf, potęgowany przez ludzi nie sprzątających za swoimi psami. Przywiązywałbym ich do dzików i prowadził odstrzał. Może w końcu ktoś by się nauczył prostej zasady - pies nasrał? Posprzątaj.

Dalsza część tekstu pod wideo

No a skoro przy psach jesteśmy i pogodzie. Z aktualnego stanu oczywiście najbardziej cieszy się mój psiak (narzeczona wkurzona na stan dróg i zamarzające zamki), który w tej swojej radości prawie zmiażdżył mi palec. Idealny przykład, że miłość (nawet do zwierząt) boli.

Pytanie tygodnia: Jako pierwsze do głowy przychodzi mi prawdziwe retro - Flimbo's Quest. Gra z C64, którą uwielbiałem. Na kaseciaku grałem w sporo pozycji (R-Type, Tusker, Bubble Bobble), ale to właśnie gra System 3 mnie zachwycała, głównie muzyką. Z okresu późniejszego, dodałbym Spyro the Dragon, bo to moja pierwsza gra na PSX-ie (na którego przesiadłem się z C64), a także Heroes of Might & Magic w którego pogrywałem u sąsiada, bo ja na swojego PC-ta musiałem poczekać aż do gimnazjum...


Perez:

„Blacklist” się uwziął i nie chce puścić – dawno takiej wkrętki w serial nie miałem – aktualnie już 4. sezon i tylko przeklinam pod nosem, że każdy ma ponad dwadzieścia 40-minutowych odcinków, bo wciąż jeszcze sporo przede mną (co z jednej strony cieszy, bo fajnie się ogląda, z drugiej zaś wkurza, bo by wolny czas chciało się przeznaczyć na coś innego, no ale kończy się na serialu).

W redakcji tydzień... ankiet. Wyniki Debeściaków podliczone – raczej bez wielkich sensacji. Tradycyjnie portalowe typowania będziecie mogli sprawdzić najpierw w PSX Extreme (lutowy numer od 30 stycznia), a potem opublikujemy je na PPE. Swoje gry roku wybrała również redakcja magazynu – tu w przeciwieństwie do typowań czytelników jedna niespodzianka (zaskoczenie?) na pewno będzie. A na deser PPE Awards – swoje typy zgłaszacie jeszcze tylko przez weekend – w poniedziałek zamykamy nominacje i na ich bazie powstanie ankieta. Już mogę zdradzić, że w tym roku najpewniej będzie można głosować na trzy pozycje w danej kategorii, bo w niektórych jest nawet po 25-30 nominacji i może być trudno przydzielić tylko jeden punkt.

Ponadto początek roku to tradycyjnie porządki. Z komórki wyciągnąłem... bieżnię – sprzęt śmiga, ale jednak warunków za bardzo nie mam, aby go trzymać (w sensie używać, wiadomo! ;)), więc pewnie niebawem trafi na sprzedaż. Podobnie jak bezprzewodowy głośnik Samsunga i sterta książek (jeśli ktoś interesuje się dziennikarstwem śledczym to zapraszam – mam kilka pozycji o tej tematyce :)).

Pytanie tygodnia: Bardzo miło wspominam „ruskie jajka” i wszelkie wynalazki tego typu – ośmiornica, kucharz itp. Ale tak najbardziej z dzieciństwa kojarzę słynny „samolocik”. Dopiero po latach dowiedziałem się, że ów coś ma nazwę, a mianowicie chodziło o River Raid, w które zagrywałem się w wieku bodaj 8 lat (czyli jakiś 1992 rok), katując komunijny prezent w postaci Rambo. Chociaż w tym samym czasie u kumpla wjechało C64 i Sim City – do dziś mam zajawkę na wszelkie gry z gatunku tycoonów. 


mashi: Siedzi mi w głowie pewna reklama instytucji finansowej, która "unaocznia" widzom, jak bardzo dzisiejszy świat nastawiony jest na konsumpcjonizm. Chęć posiadania czegokolwiek - nawet rzeczy teoretycznie niepotrzebnych - wyzwala w ludziach niezdrowe wręcz emocje. Wielki slogan, baner, czy reklama na pół strony internetowej informująca o "promocji -50%" potrafi być dla człowieka - niejednokrotnie - ważniejsza, niż obecność kogoś bliskiego z boku. Brzmi nieprawdopodobnie? Cofnijcie się w swoich myślach i zastanówcie, czy ów sytuacja - lub jej podobna - nie miała miejsca u Was w domu. Okey - fajnie jest mieć "więcej", super być "obkupionym" i ogólnie zrobić coś, zainwestować w siebie, ale warto się czasami wylogować z sieci, wyjść na spacer, czy zwyczajnie odsunąć wirtualny świat gdzieś w cholerę i o nim na chwilę zapomnieć. Człowiek - on jest ważny. Kontakt bezpośredni, szczera rozmowa w cztery oczy (kiedy Wam się taka przytrafiła?) - po prostu docenienie tego, co możemy mieć za darmo, czyli obecność drugiej, bliskiej osoby. Do tego nie potrzeba przeceny, promocji, czy wyprzedaży - wystarczy przestać "miziać palcem po ekranie telefonu" i otworzyć usta. Proste? Chyba tylko z pozoru - tak przynajmniej wnioskuje oglądając reklamy w telewizji. Świetnie pokazał to Empik w swoim świątecznym spocie. Mała dziewczynka opowiada swoim - mało zainteresowanym - rodzicom historię Czerwonego Kapturka, z którym inne bajkowe postacie nie mają czasu się bawić, ponieważ są pochłonięci "życiem na ekranie" telefonu/komputera. Obraz tak autentyczny, tak życiowy, że mimo iż jest piękny, to autentycznie przeraża jeżeli dłużej się nad nim zastanowić. Tak właśnie wygląda nasz świat - na razie (uff) tylko w mediach, bo oczywiście nie da się zmierzyć wszystkich jedną miarą i wrzucić do tego samego worka. Została nam jeszcze własna świadomość, o którą musimy dbać i (niestety coraz częściej) walczyć. "Żeby Cię lepiej widzieć" wzrusza, "Posiadajmy" zmusza do refleksji - mam nadzieję, że nie tylko chwilowej. Log out...

Pytanie tygodnia: Piłka nożna. Nie, nie chodzi mi o ISS'a, FIFE, czy inne konsolowe kopanki. Zwykła, prosta gała na dworze z kumplami kiedyś zajmowała mi większą część dnia - zwłaszcza w wakacje. Hańbą było wyjście z domu bez piłki pod pachą, jeśli się takową posiadało. Pamiętam doskonale, że zawsze "rządził" ten, kto właśnie miał piłkę. On ustalał zasady gry. Gramy na jedną bramkę, trzy rogi i karny, pierwszy wszystko, kapitan - miałeś jajco i byłeś królem podwórka, a jak dodatkowo jeszcze była to jakaś oryginalna futbolówka, to zyskiwałeś szacunek nawet od kosmitów (czytaj: chłopaków z innego osiedla). Trzymam te wspomnienia mocno, bo to fantastyczny okres i za każdym razem, kiedy po nie sięgam czuję się po prostu lepiej. Miłego weekendu - cześć!

 

Źródło: własne
Paweł Musiolik Strona autora
cropper