HP: Podaj nazwy crapów, które z jakiś względów udało ci się skończyć?

HP: Podaj nazwy crapów, które z jakiś względów udało ci się skończyć?

Roger Żochowski | 09.02.2014, 13:25

Człowiek w swojej karierze gracza miał do czynienia zarówno z tytułami z najwyższej półki, jak i z tymi, które nazywa się potocznie crapami. O ile ukończenie tych pierwszych to czysta przyjemność, tak zobaczenie napisów końcowych w grach słabych jest czasami nie lada wyzwaniem. Pytanie do Was - jakie crapy ukończyliście i dlaczego?

Pytanie tygodnia: Pytanie: Podaj nazwy crapów, które z jakiś względów udało ci się skończyć?
 
Dalsza część tekstu pod wideo

 

Roger

 

Gdy piszę te słowa jest niedziela 12:52. Wczoraj mieliśmy okazję spotkać się w gronie redakcyjnym na corocznym zebraniu, z którego relację na pewno zdamy w jednym z nadchodzących numerów PSX Extreme..A działo się sporo - pograliśmy trochę w piłkę na parkingu samochodowym, Kali pojeździł na traktorze, trafiliśmy też na turecką dyskotekę z pustym parkietem i sziszą na środku, że o smarowaniu sosem pomidorowym osób, które zasnęły jako pierwsze nie wspomnę. Niby ma człowiek na karku te 30 lat, a nic nie mądrzeje :) 
 





 

 

 

Moja narzeczona scalakowała drugi tytuł w swojej karierze. Po Okami HD udało jej się zgarnąć platynę w Tearaway. Teraz zabrała się za Rayman Origins, choć tutaj poziom trudności jest nieco wyższy. Ja tymczasem wróciłem do... Red Dead Redemption. Jestem jednym z tych osobników, które do gry podchodziły już dwa razy i za każdym razem kończyły po godzinie. Tym razem jednak zamierzam ukończyć przygody Marstona. 

 

Pytanie tygodnia: Tytułów, które musiałem kończyć dla recenzji nie liczę, więc do głowy przychodzą mi dwie produkcje. Spawn na PSX-a (skończyłem tego crapa, bo uwielbiam to uniwersum), oraz Twisted Metal 3 (jako fan serii nie mogłem odpuścić).  Acha - przypomniałem sobie jeszcze o Ice Age na PS3. Nie pytajcie dlaczego. 
 

 

 

Zax
 
Zawsze uwielbiałem jazdę jednośladami, ale takimi ryczącymi silnikami w ramie. Ale od zeszłego roku złapałem na serio rowerowego bakcyla (wcześniej tylko sporadycznie jeździłem bicyklem). I jest super. Nie mogę doczekać się wiosny. Mam nadzieję, że uda mi się w tym roku przejechać w jeden dzień 150 km. To byłoby już coś. Wcześniej osiągnąłem 100 km, ale przyznam, że byłem już mocno zmęczony. Kupiłem już typowo szosowe opony (slicki), zobaczymy ile to pomaga w uzyskiwaniu wyższych prędkości przelotowych.
 
Rowerową zajawkę podsyca u mnie odkryte tydzień temu anime "Yowamushi Pedal". Po 4 odcinkach mogę powiedzieć, że to najlepsza sportowa serii anime, jaką widziałem. Naprawdę temat rowerowy pokazany z pasją. Pewnie napiszę niedługo krótką recenzję na temat tej produkcji na swoim blogu.
 
 
W tym tygodniu wziąłem się za przechodzenie Bravely Default od bardzo utalentowanego studia Silicon. Naprawdę świetne RPG. Każdy kto ma 3DS-a warto by zagrał w ten tytuł.
 
Pytanie tygodnia: Crapy, które mimo wszystko udało mi się skończyć? Sporo tego było; bo w końcu nie wybieram sobie sam gier do recenzji! Ale w ostatnich latach to na pewno Time and Eternity. Okropny badziew.


SoQ
 

Początek roku upłynął mi na platynowaniu gier, które kiedyś zostawiłem z różnych powodów i tak w ciągu dwóch tygodni wpadło mi więcej najcenniejszych pucharów niż miałem dotychczas. Wcześniej na uwagę zasługiwała zaledwie ta z Uncharted, bo dwie pozostałe (Wonderbook: Księga Czarów i pierwszy sezon The Walking Dead to pucharki, które wpadają za samo przejście gry). Teraz doszły  do tego Tearaway (w sumie prościzna, oprócz jednego czy dwóch trofików), PlayStation All Stars Battle Royale (też łatwa, tylko czasochłonna, bo trzeba przejść grę każdą postacią), Jak & Daxter (męcząca i frustrująca, ale ze względu na ciężko rozmieszone checkpointy i ogólną trudność) oraz Rayman Origins (dużo grania, dużo maksowania i szukania - wisienka na torcie). Teraz w planach jest Resogun, a potem będę szukał kolejnych gier wartych wymaksowania. Przejrzałem nawet z ciekawości internetowe listy łatwych platyn i choć niektóre gry miałbym od kogo pożyczyć (np. pozycje dla dzieciaków, których kilka ma posiadający syna kolega, np. Kung-Fu Panda 2), to jednak nie jestem aż takim maniakiem, żeby zmuszać się do grania w coś tylko dla trofików.
 
Przeżyłem ostatnio najbardziej emocjonujące kilkanaście minut swojego życia. W Salzburgu miałem okazję przelecieć się, z pilotem oczywiście, samolotem biorącym udział w zawodach Red Bull Air Race. Przed lotem byłem pełen optymizmu, który stopniał nieco gdy zasiadłem w malutkiej, niewygodnej kabinie. Potem był normalny start, więc miałem banana na ryju, który zmienił się w przerażenie, gdy zaczęliśmy latać bokiem, kręcić beczki, obracać się wokół własnej osi i latać do góry nogami... Gdy wyszedłem na stały grunt powiedziałem sobie, że nigdy więcej bym się na coś takiego nie pisał. Parę godzin później jednak, gdy już ochłonąłem, byłem z kolei pewien, że jeszcze bym się na taki lot skusił. Tylko pewnie okazji już za bardzo nie będzie. Gdy piszę te słowa, lada moment wystartuje otwarcie zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi. Zupełnie mnie nie grzejących należy dodać, bo po prostu 3/4 sportów zimowych działa mi na nerwy (saneczkarstwo, bobsleje - whateva, kogo to obchodzi?) i po prostu cierpię w pracy wtedy niesamowicie, muszą się tym wszystkim zajmować. Ale już za kilkanaście godzin z kolei kolejne zebranie redakcyjne. Będzie się pewnie działo, dlatego dziś krótko, bo trzeba się przygotować - psychicznie, fizycznie i zaopatrzeniowo. Do przeczytania, o ile przeżyjemy to wszystko.  





 
Pytanie tygodnia: W sumie grzebię w pamięci i grzebię i jakoś zupełnie nie przypominam sobie crapa, którego udało mi się zaliczyć od początku do końca. Kiedyś pewnie by coś takiego się znalazło, ale teraz gier jest tyle i tyle jest wartościowych, że nawet na nie wszystkie nie ma czasu.

 

 

Wojciech
 

Kiedy piszę te słowa jest po spotkaniu redakcyjnym, a ja spóźniłem się z tym HP jakieś XX godzin, ale Roger wybaczy...? Tak to miło było spotkać w końcu ekipę i w spokoju pogadać o "wszystkim". Teraz pora zbierać się do domu - 311km - i czekać na kolejne spotkanie ze zgRedami. Pewnie więcej szczegółów poznacie już w kolejnym numerze PSX Extreme - a uwierzcie mi jest o czym pisać! :D
 
W piątek debiutuje trzecia odsłona trzynastki i ciągle zastanawiam się "czy to będzie to" - niby są tam zmiany, ale mam wrażenie, że zbyt dużo tutaj niewiadomych. Jasne liczę na powrót serii na właściwy tor, ale ostatnie lata pokazują mi, że niektóre firmy się po prostu "wypaliły" i chociaż starają się i czarują, to jednak nie są to czarny, na które ja liczę. 
 
Co do pytania - mam taką zasadę, że jak gra mi nie podejdzie, to po prostu się nie męczę. Życie jest zbyt krótkie, a gier wychodzi za dużo, aby kończyć tytuły, które są bardzo słabe. Jeszcze tutaj należy pamiętać o trudnym zdefiniowaniem słowa crap - bo to dla wielu graczy różne tytuł, ale... Dobra za bardzo filozofuje... :D 

 

 

Loganek
 

Najkrótszy miesiąc w roku trwa w najlepsze, więc czasu na działanie jest niewiele.
 
W przerwie, od kiedy czytaliśmy się ostatni raz, udałem się na Cybertron z dzielnymi robotami. Tak, Fall of Cybertron to tytuł warty ukończenia przez fanów zabawek Hasbro. Oby tylko nadchodzący film zdołał dorównać dziełu High Moon Studios. Zdołałem również ukończyć WRC 3. Może nie jest to najlepsza gra traktująca o rajdach w historii, ale miło spędziłem czas na odcinkach specjalnych rozsianych po całym świecie. Teraz czekam na stosowną obniżkę czwartej części - najchętniej na Vitę. Zmierzyłem się również z Resident Evil 6 i po ukończeniu wszystkich scenariuszy, muszę przyznać, że...zmiana kierunku przypadła mi do gustu. Oczywiście, zagrałbym również w wersję bliższą pierwszym odsłonom, ale zadowolenie towarzyszyło mi przez całą przygodę. A aktualnie, minąłem znacznik 50% ukończenia Call of Duty: Modern Warfare 3. Dobra gra, ale czuję już przesyt takimi FPS'ami i dziesiątki skryptów nie wywołują u mnie żadnego skoku ciśnienia. Wolę Borderlands 2...trójeczko, gdzie jesteś. Przeczytałem także książkę Japoński Wachlarz - powroty. Dużo informacji o Kraju Kwitnącej Wiśni, ale zabrakło mi ładunku emocjonalnego autorki. Wizja Marcina Bruczkowskiego w Bezsenności w Tokio, podobała mi się znacznie bardziej.
 
W ramach oderwania się od świata fabularnego, obejrzałem dwa filmy dokumentalne. Pierwszy to Missrepresentation, opowiadający o tym jak obraz kobiet jest zniekształcany przez współczesne media i jaki ma to wpływ na młodych ludzi. Drugim dziełem był film Vikrama (tak jak wyimaginowany przyjaciel Phoebe z Przyjaciół) Gandhiego. Ten film z kolei pokazuje jak młody człowiek pragnie udowodnić ludziom, że wszelcy guru to po prostu oszuści i każdy może pomóc sobie sam. Wydaje się, że będzie to standardowa opowieść, ale w pewnym momencie w bohaterze zachodzi głęboka zmiana. Polecam obydwa. A we wtorek dowiecie się co myślę o filmie Robocop José Padilha. Legenda powraca, ale czy spełnia wymagania współczesnego widza. Zobaczymy.
 
Pytanie tygodnia: Właściwie to pamiętam tylko jeden, czyli Call of Juarez: The Cartel. Trzy kampanie, ale zdołałem przebrnąć jedynie przez jedną.
Źródło: własne
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper