Hyde Park. Największe pozytywne zaskoczenie growe tej generacji?

Hyde Park. Największe pozytywne zaskoczenie growe tej generacji?

Paweł Musiolik | 08.12.2018, 09:00

Malutkimi kroczkami zbliżamy się do nieuniknionego końca generacji konsol. PS4 i Xbox One dały nam sporo świetnych gier multiplatformowych oraz tych na wyłączność (choć tutaj głównie PS4). Niektóre produkcje okazało się zaskakująco udane. Która gra według was zasługuje na miano największego zaskoczenia?

Musiol: No to zaczynamy przygodę zwaną "Prowadzący Hyde Park". Rozbo przekazał mi pałeczkę, adresy mailowe do ludzi i poprosił o godne kontynuowanie jego pracy. Będę się starał. Wy w cyklu zobaczycie te same twarze, ale nie ukrywam, że z biegiem czasu będę chciał wpuścić trochę świeżego powietrza i ugościć nowe osoby. Postaram się namówić któregoś z moich współpracowników, którzy przyszli ze mną z Sajta [ostatecznie namówiłem z powodu słabej frekwencji...]. Przychylnym wzrokiem spojrzę też na aktywniejszych i piszących z sensem czytelników, o ile ci będą chcieli.

Dalsza część tekstu pod wideo

Co poza światem? Wydaję się, że giganci branży w swojej pewności podejścia "i tak to kupią" zaczynają się potykać. Battlefield 5? Fajnie się strzela (w opinii tych co grają), cała reszta to festiwal wpadek. Gdy EA zapowiadało rezygnację z Premium i darmowe DLC, niektórzy z radości klaskali uszami. Ale stało się to, czego się spodziewałem - darmowym DLC zrobiono zawartość, której nie zdążono zrobić na czas. Ale temu poświęcę jeszcze osobny tekst. Dalej mamy Blizzard z Diablo, który został zjechany jak nigdy. Niektórzy wreszcie zauważyli, że dzisiejszy Blizz niewiele ma wspólnego z firmą, która dała nam Diablo 2 i Warcrafta 3. O Bethesdzie i premierze Fallouta 76 powoli można chyba pisać książkę. Ale o tym więcej napiszę w osobnym tekście.

Pytanie tygodnia: NiOh. Po pierwsze - nie spodziewałem się, że ta gra w ogóle kiedykolwiek wyjdzie. Po drugie - w najśmielszych snach nie podejrzewałem, że dostaniemy tak świetną grę. A jednak!


Daaku: Tak mi się w pracy na Święta posypało, że cały aktualny tydzień spędziłem (i spędzę) na nocnych zmianach. Z tego powodu wszelkie doniesienia z tegorocznego The Game Awards musiałem sprawdzać sobie już po fakcie, następnego ranka - i pozostaje tylko pluć sobie w brodę, ile dobroci mnie ominęło! Już pal licho clou całej imprezy, czyli rozdawanie nagród w różnych kategoriach (bo ze RDR2 i God of War zgarną większość statuetek, to było w zasadzie pewne), bo zapowiedzi niektórych tytułów naprawdę mnie zaskoczyły. Daruję tu sobie wymienianie gier z gatunku "to była tylko kwestia czasu" jak nowy Dragon Age, kolejna odsłona Mortal Kombat czy recykling Far Cry, i zamiast tego podam swoje Top 3 najlepszych według mnie wieści:

3. Marvel Ultimate Alliance 3 - seria była jednym z najlepszych przykładów na to, że kanapowy co-op wiecznie żywy, i brak jej reprezentanta na aktualnej, stawiajacej na zabawę sieciową generacji, trochę dołował. Jako właściciel Switcha mocno liczę na nową jakość i konkretny roster bohaterów.
2. Crash Team Racing Nitro Fueled - kolejna perełka ery PSXa zawita na dyski twarde naszych konsol! Jeśli developer zadba tylko o odpowiednio stabilny kod sieciowy, to Mario Kart w końcu doczeka się poważnego konkurenta. Doktorze N. Gin, grzej silnik!
1. Outer Worlds - Obsidian niespodziewanie dostarczyło prawdziwą atomówkę, prezentując nam nie-Fallouta, który już na wstępie bije na głowę wszystkie Fallouty wydane na przestrzeni lat przez Bethesdę. Patrząc przez kontrast F76 śmiem twierdzić, że przepaść jakościowa będzie niezwykle szeroka. Rozgorączkowany czekam na kolejne materiały!

Jak takie TGA'owe Top 3 wyglądałoby u Was? Dajcie mi znać w komentarzach!

Pytanie tygodnia: Tu niestety odpowiedź nie będzie specjalnie wiążąca, ponieważ na konsolach obecnej generacji nie ograłem zbyt wielu mocarnych tytułów. Jeżeli jednak miałbym wskazać jakiś tytuł, w który wszedłem "w ciemno", bez większych oczekiwań, a który przyjemnie zaskoczył mnie jakimś elementem, to byłby to xboksowy ReCore. Niby niespecjalnie okazały ani ładny, ale w strukturze lokacji, sekretnych pokojach czy leżących odłogiem po całym świecie znajdźkach było coś tak rozkosznie staroszkolnego, nostalgicznego, że Joule i jej mechanicznym kompanom towarzyszyłem aż do napisów końcowych. To jedna z tych gier, do których chętnie bym wrócił z wyczyszczonym sejwem i bawił się od nowa.


Laughter: Mój pierwszy występ w hyde parku, więc wypadałoby się przedstawić... *Bzzzzzt* Co? Nikogo to nie interesuje? Och... ufff, w sumie może to i dobrze, bo mogę przejść od razu do sedna, jakim jest temat tego wpisu. Co?! Nie ma tematu?! Dobra, to już nieco komplikuję sprawę, ekhm... Pierwszy raz od czasu gimnazjum zostałem  zaatakowany przez obcą formę życia w postaci bakterii silnie antagonistycznie nastawionych do ludzkości. Skończyło się na zasłużonym l4, a jak wiadomo - daje to sposobność na to, co gracze lubią najbardziej! Marnowanie ulotnych chwil życia na najprawdopodobniej najmocniej nieproduktywną formę trwonienia i tak mocno ograniczonego czasu! Lekarstwo w postaci whisky daje niezłego kopa i pozwala nie rezygnować z VR. Sikam więc ze śmiechu biorąc udział w kolejnych przygodach Ricka i Morty'ego, a samą chorobę staram się wypocić poprzez maratony z PRZEGENIALNYM Beat Saber - serio, jeśli kochacie gry wideo i nie posiadacie VR, to robicie coś wyjątkowo cholernie źle.

Nadrabiam też serialowe zaległości w postaci kolejnych odcinków Serii Niefortunnych Zdarzeń i Czarnego Lustra. Jako osoba bezsprzecznie zakochana w sci-fi oraz estetyce i muzyce z lat 80./90. zostałem po prostu rozgromiony przez odcinek San Junipero, który już od paru dni nie potrafi wyjść z mojej głowy - cały serial jest zresztą niesamowicie refleksyjny. Jest to niewiarygodne pod tym względem, ze sztuczki scenarzystów są... bardzo proste, a i tak się na nie łapię niczym ostatni lamus. Jako przykład podam inny odcinek, gdzie przez cały czas współczujemy głównemu bohaterowi, aby na sam koniec dostać w ryj JEDNYM zdaniem, które CAŁKOWICIE zmienia kontekst i nasze nastawienie do tej postaci, a pierwsze sceny (wcześniej totalnie niepozorne) nabierają wręcz okropnego wydźwięku. Można się tego często domyślić przedwcześnie, ale i tak mnie to rusza, jestem po prostu za głupi. Polecę Wam jeszcze film Mandy, bo jest zajebisty. Może nawet najbardziej zaj[...] z tego roku! Ważny zwrot w karierze Nicholasa Cage'a, a przynajmniej na to liczę, bo "klatka" zniszczył mi i tak już nieliczne zwoje mózgowe! Dobra, wracam do bujania się po Nowym Yorku i jarania przygodami pająka, które również mocno siadły dostarczając tony frajdy z bezcelowego bujania po mieście. Od czasów drugiego (przegenialnego!) Gravity Rush żadna gra z otwartym światem nie dostarczyła mi tyle czystej i nieskrępowanej radochy, co Spider-Man od Insomniac. Elo melo ludzie!

Pytanie tygodnia: Największym zaskoczeniem tej generacji jest dla mnie nie tyle gra, co sam fakt zapowiedzenia NieR: Automata. Square Enix powaliło mnie na ziemię  waląc ciężki sierpowy prosto w mój pusty czerep. Ogłoszenie kontynuacji najważniejszego tytułu w moim życiu, który przy kadencji poprzednich konsol generalnie #Nikogo - och... to było zbyt wiele. Firma rzuciła mną o glebę i zostawiła w konwulsjach patrząc jak telepię się we własnej ślinie. Do tego za produkcję zabrało się jedno z moich ulubionych studiów, wiec darcia ryja z euforii naprawdę nie było końca. Zwłaszcza, że z perspektywy czasu mogę z radością przyznać, że efekt końcowy Yoko Taro jak najbardziej sprostał moim wyśrubowanym oczekiwaniom.


Zandorath: Jakiś czas temu na pewnym portalu ze śmiesznymi obrazkami (#pdk), pojawił się wątek, w którym porównywano aktualny stan rynku gier do katastrofy z lat osiemdziesiątych. Czy jak to podaje polska Wikipedia – „Zapaści rynku gier wideo 1983 roku”. O ile dyskusja zeszła w końcu na poziom szamba, tak sam jej początek sprawił, że co jakiś czas dostrzegam pewne zmiany. O żadnym krachu raczej nie ma mowy (chociaż ciekawe jak nadchodzący kryzys ekonomiczny wpłynie na branżę gier wideo), ale mizerna jakość ostatnich tytułów może wpłynąć na najbliższe lata. Mam wrażenie, że rynek w końcu się obudził. Pewne siebie Electronic Arts powiedziało graczom, żeby nie kupowali ich gry, a Ci… naprawdę tego nie zrobili. Bethesda po raz kolejny chciała wepchnąć graczom zabugowany tytuł, ale Ci ponownie – nie kupili go. Blizzard postanowił na płatnym wydarzeniu zaprezentować Diablo Immortal i… wszyscy wiemy, jak to się skończyło dla firmy. Czy w końcu gracze zrozumieli, jak duży wpływ mogą mieć na wydawców? Czy ma to związek ze spadającymi wartościami akcji gigantów branży na giełdzie? Jest mnóstwo pytań, na które ciężko mi odpowiedzieć, ale wiemy jedno – COŚ się zmieniło.

Pytanie tygodnia: Największym zaskoczeniem tej generacji są dla mnie gry skradankowe. Mam tu głównie na myśli produkcje, które łączą akcje z cichym przemykaniem pomiędzy wrogami. Wszystko to w widoku FPP. Gdyby ktoś podczas ery PlayStation 3 i Xboksa 360 powiedział mi czy chce zagrać w tego typu produkcję, to bez wahania odmówiłbym. Co z tego, że Thief i Dishonored były również na poprzedniej generacji. Dopiero teraz one, w definitywnych edycjach, ładniejsze oraz załatane sprawiły, że postanowiłem dać im szansę. O matko, jak ja się dobrze bawię w tych grach. Mimo tego, że Thief jest uznawany za bardzo przeciętny tytuł to i tak spędziłem w nim kilka miłych godzin. Liczne uproszczenia pozwoliły mi łatwo wejść w ten gatunek. Następne było Dishonored, w którym już się kompletnie zakochałem. Nie wiedziałem, że ciche przemykanie może być takie fajne! Niedawno miałem okazję zagrać w kilka gier, które mnie kompletnie odrzuciły i zaczęły na nowo rodzić brak ochoty na granie. Na szczęście, odpaliłem Dishonored 2 i znowu padłem z zachwytu. Dobrze, że przede mną jeszcze spin-off Death of the Outsider. A, i nie – Prey nie jest fajny. To jakiś wyjątek, który mnie usypia.


Źródło: własne
Paweł Musiolik Strona autora
cropper