Hyde Park. Ulubiony bohater komiksowy z dzieciństwa

Hyde Park. Ulubiony bohater komiksowy z dzieciństwa

Rozbo | 17.11.2018, 09:00

Kiedy dotarła do nas smutna wieść o odejściu Stana Lee, zaczęliśmy sobie przypominać bohaterów naszego dzieciństwa, komiksowe postaci, które towarzyszą nam czasem do dziś. Większość z nas ma swoich faworytów i to nie koniecznie ze świata komiksu amerykańskiego. Ciekawi nas, którzy z nich odcisnęli na Was największe piętno. Dajcie znać w komentarzach, tymczasem my życzymy Wam udanego weekendu.

Rozbo: Falllout 76 to dziwna anomalia - do takiego wniosku dochodzę po kilku (albo nawet kilkunastu) solidnych godzinach spędzonych w Appallachach. Z jednej strony to bethesdowy Fallout pełną gębą, ale jakby w okrojonej wersji, z drugiej gra mutliplayerowa, nastawiona na kooperację, która (póki co) do tej kooperacji wcale specjalnie gracza nie zachęca. Chodzę, zabijam zmutowane robale i zbieram lepszy sprzęt, ale jakoś czuję się przy tym strasznie nieswojo. Jakby mnie ktoś kijem bejsbolowym po nerach pojechał w trakcie, gdy spałem. I choć teraz się obudziłem cały i zdrowy, to czuje jak mnie coś w boku nieprzyjemnie rwie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Niewątpliwą zaletą F76 jest na pewno rozległa i zapełniona ciekawymi miejscami mapa, dlatego też jej eksploracja zajmie nie jeden, ani nawet nie dwa kolejne wieczory. To również powód, dla którego nie widzicie jeszcze recenzji gry na naszym portalu. Z uwagi na multiplayerowy charakter 76-tki oraz wymóg "always online" recenzenci dostali kod dopiero w dniu premiery i mierzą się z niebezpieczeństwami Zachodniej Wirginii razem z innymi graczami. Na początku następnego tygodnia możecie się więc spodziewać naszego ostatecznego werdyktu tego dziwacznego wynalazku Bethesdy. Póki co, idę dalej szukać butelek z Nuka-Colą.

Pytanie tygodnia: Z klasycznych amerykańskich komiksów wymienię przede wszystkim Spider-Mana. Bardzo się swego czasu utożsamiałem z Peterem Parkerem i zawsze chciałem mieć takie moce jak on. Nie zapomnę pierwszego amerykańskiego komiksu, jaki dostałem w łapki. To właśnie Spider-Man i numer, w którym walczył z przerażającym i ogromnym Juggernautem (dopiero potem dowiedziałem się, że u Pająka zaliczył gościnny występ). Miłość do Batmana i X-Menów przyszła ciut później, ale obecnie wymieniłbym tych superbohaterów razem w jednym rzędzie. Natomiast nie samymi Marvelami i DC komiks stoi. Dla mnie późne dzieciństwo i wczesna młodość to również Asteriks i Obeliks - bez tych dwóch bohaterów i rewelacyjnych komiksów z ich udziałem nie byłoby mojej miłości do historii obrazkowych.


LadyDiesel: Kolejny tydzień listopada za nami, a ja na kolejnym L4… Nie wiem czy to wina tej pięknej pogody, czy to wiek przypomina, że należy się już ciepło ubierać, wysypiać i wreszcie zacząć jeść regularnie. Mniejsza z tym – oprócz ślubów milczenia (krtań) i wora lekarstw są przecież i plusy całej zaistniałej sytuacji – więcej czasu na granie. Ale wracając do kwestii zdrowotnej. Po ciężkim dniu pracy i 7h produkowania się w klasie stwierdziłam, że albo będę twarda i pokażę na co mnie stać, albo pójdę na łatwiznę i odwiedzę swojego rodzinnego lekarza. Wybór był prosty :-) Starsza pani przywitała mnie w drzwiach swojego gabinetu szerokim uśmiechem – mam wrażenie, że była świadkiem narodzin obojga moich rodziców – serio jest aż tak wiekową osobą.  Mnie w sumie prowadzi też od samego początku – brat czasem opowiada, że kiedy przyszłam na świat, to właśnie ona stwierdziła, że jestem najsłabsza z miotu i kazała mnie zrzucić z klifu… Tak, aż tak dawno temu to było.

Wracając do tematu. Po opisaniu wszystkich objawów chorobowych padł wyrok – krtań. Żaliłam się nawet, że gardło dokucza mi do tego stopnia, że aplikacja w spray’u  łagodzącego ból sprawia, że łzy napływają mi do oczu. Jakie było moje zdziwienie, gdy w domu sprawdziłam zawartość paczuszki z apteki. Inhalator dla astmatyków… okeeej… sprawdzam dalej. Syrop na zapalenie oskrzeli – robi się coraz ciekawiej i na koniec – tabletki dla alergików na katar sienny i łzawienie oczu. Miło :-) Brakło tam chyba tylko maści na lumbago i kremu do protez…

Wszystkie leki z powrotem włożyłam do opakowań i wrzuciłam do szafki, zrobiłam sobie gorącej herbaty z miodem i odpaliłam konsolę. Nawet nie liczę ile tam w tej szafce zalega wykupionych niepotrzebnie lekarstw. Mam nauczkę na przyszłość, żeby pytać w aptece, co tam na tych receptach jest naskrobane. 

Pytanie tygodnia: Dzieciństwo!!! Dla mnie to był naprawdę udany okres mojego życia. Dzięki starszemu bratu nigdy się nie nudziłam i zawsze mogłam spędzić czas w ciekawy sposób. Zamiast zabawy lalkami i konikami Pony – budowaliśmy statki kosmiczne, robiliśmy szałasy w lesie, to dzięki niemu w wieku 8 lat dowiedziałam się, że nie wolno dotykać świecy w motorynce w pewnych sytuacjach, a jak się trochę pokombinuje to nasz Sim w grze może na plecach mieć napisane niecenzuralne słowo. Ale to było nieco później. Jeśli chodzi o filmy, książki czy gry – brat miał na mnie duży wpływ – nazwałabym to raczej monopolem :-) Grało się wtedy w to, co do domu przyniósł brat, w sumie jeśli chodzi o filmy i książki – było dokładnie tak samo. Pamiętam kilka komiksów z dzieciństwa, to był w sumie jedyny okres mojego życia, kiedy je czytałam. Nie trudno się domyślić, kto je wtedy przyniósł i podłożył mi pod nos. Mowa oczywiście o takich pozycjach jak „Kajko i Kokosz” i „Tytus, Romek i A’Tomek”. Pamiętam jeszcze „Thorgala” (pozdrowienia dla Mano)  i dwa komiksy, które nawet chyba gdzieś jeszcze u rodziców na strychu leżą: „Bunt olbrzymów” i „Walka o planetę”, ale chyba były nieco zbyt ciężkie jak na dziewczynkę w tym wieku. Podsumowując – moim ulubionym bohaterem z komiksów był i w sumie jest do dziś – Tytus, chociaż cała trójka była bardzo sympatyczna (badzejo – czekam na Twój komentarz, jesteś największym fanem komiksów jakiego znam). 


Alexy: Wywiadówka. W sumie już trzecia w moim życiu. Dobrze pamiętam, kiedy sam w domu pełen obaw czekałem aż mama bądź tata z wywiadówki wrócą. Teraz tego efektu już nie ma, gdyż kompletny dziennik dziecka mam w telefonie, gdzie oceny, uwagi i inne uzupełniane są na bieżąco - bądź w środku nocy, gdy nauczycielka wzięła się za sprawdzanie prac. Wszystko obecnie jest dygitalizowane i zastanawia mnie, kiedy nastąpi moment, gdzie dzieci na tabletach za 500 zł będą miały całą swoją „szkołę” - od książek i ćwiczeń, po zeszyty. Na ręku oczywiście zegarek z GPS, no i nieodzowna komórka, która już w pierwszych klasach podstawówki potrafi życie niejednego małolata zdominować. Jako rodzic się jeszcze bronię i zamierzam to czynić jak najdłużej, ale coraz więcej dzieci drugoklasistów biega ze smartfonami. Ciekawe czasy, praktycznie co dziesięć lat jakiś przełom, postęp. Za kilkanaście lat zostanie wycofana gotówka (a jestem tego wielkim przeciwnikiem) i już całkiem każdy z nas będzie miał swoją wirtualną osobowość, gdzie znajdzie się o nas wszystko - łącznie ze stanem zdrowia, nawykami, dietą, podróżami czy hobby. Każdy sam sobie odpowie na pytanie, czy tego chce - zalet jest wiele, tutaj nie zamierzam niczego negować - obawy jednak uważam za mocno uzasadnione. Gorzej, że nie mamy wyboru, a przyszłość w takiej postaci nas nie ominie - sami w sumie się do takiej rzeczywistości garniemy - niejednokrotnie bezmyślnie. Czasem warto byłoby się zatrzymać i zastanowić, o co w tym wszystkim chodzi. Zachęcam. Wnioski mogą być ciekawe. 

Pytanie tygodnia: Miałem różnych ulubionych bohaterów z dzieciństwa - Pajęczak na pewno był faworyzowany, jednak Rosomak i jego historie dzięki większej dramaturgii bardziej mi odpowiadały. Najpierw poznałem go w czasach, gdy już walczy w grupie X-Manów, potem poznawałem jego rewelacyjną jak dla mnie w owych czasach - genezę. W tamtych latach mniej komiksowo - ale jako dziecko bardzo imponowali mi „Rycerze Jedi” i niejednokrotnie analizowałem w głowie, jak ktoś o mocach Luke’a poradziłby sobie z takim, czy innym superbohaterem/antagonistą, aranżując w wyobraźni walki. Magneto także mi imponował - bardziej nawet niż Profesor X. Collosus był super, ale faworytem nigdy nie został. Nightcrawler ze swoją teleportacją i wielu innych.  Muszę wspomnieć o Batmanie, którego z TM-Semic prenumerowałem - a który niejednokrotnie mi imponował w tamtych czasach. Co by jednak nie mówić - brak nadludzkich cech czasem był zaletą w odbiorze, a czasem wręcz przeciwnie. Gdybym miał wybrać jedną, jedyną postać to postawiłbym na Wolverine'a i jego historię - nawet teraz sięgnąłbym po komiksy z jego udziałem, a taki Weapon X to mógłbym mieć na półce, zaraz obok komiksu z genezą Daredevila, który już mam. Hmm.. może poszukam?


Person:Ostatnio mam pewną myśl, która meczy nie od jakiegoś czasu czy ja kiedyś się na kogoś uwziąłem, aby go kolokwialnie ujmując udupić albo zrobić koło pióra, niezależnie czy na portalu, czy też w pracy. I po długich namysłach jest taka osoba, która szczerze gardzę ze względu na to co robiła w kierunku koleżanki z pracy nie wspominając o tak częstych kłamstwach oraz takim strasznym wywyższaniu się na zasadzie jaki to on nie jest. Nie chce pisać kim ta postać jest, powiem tyle, że nie jest związana z portalem.(Grzegorzu wiesz kogo mam namyśli)  ale to był jedyny przypadek ja na ten moment. Ogólnie mówiąc nie jestem osobą mściwa tak aby komuś zaszkodzić. Owszem w poprzedniej pracy czasami “mściłem” się na kimś, ale zawsze była to forma żartu i nigdy nie miałem złej intencji oczywiście był wyjątek, o którym pisałem wyżej. Jestem tego wręcz pewny, że znajdą się osoby, które nie uwierzą w to co napisałem, ale nie zamierzam się tym przejmować i nic udowadniać.

Pytanie tygodnia: Powiedziawszy szczerze, nigdy nie miałem jakoś specjalnie ulubionej postaci, którą bym wielbił za dawnych lat. Na ten moment, jakbym miał wybrać, to byłby to Deadpool. 


mashi: Sony zaskoczyło wszystkich swoją decyzją o tym, że w 2019 roku na targach E3 nie zaprezentuje swojej konferencji. Zdania są oczywiście podzielone. Dla jednych - z marketingowego punktu widzenia - to strzał w stopę, dla drugich - pokerowa zagrywka dzięki której można wiele ugrać. Ktokolwiek jednak z nich nie miałby racji, to możemy być pewni, że w tym momencie oczy całego growego świata będą zwrócone właśnie na japońską korporacje. Logicznym wydaje się być fakt, że nic tutaj nie jest dziełem przypadku, aczkolwiek ryzyko jest ogromne. Baza niemal 90 milionów użytkowników robi swoje i nie można zostawić ich bez jakiejkolwiek informacji co dalej. Sony nie raz już popełniało błędy i podobnie jak w 7 generacji - kiedy firma zachłysnęła się sukcesem PlayStation 2 i do tematu jej następczyni podeszła nonszalancko - mogą czuć się zbyt pewnie, a to zazwyczaj prowadzi do zguby. Cieszy w tym wszystkim postawa Microsoftu, który wyciąga wnioski ze swoich nie najlepszych decyzji i próbuje wrócić do GRY. Tak, "gry" przez duże "G", bo o tym nieco zapomnieli, jednak na szczęście w porę - późną, bo późną, ale jednak - się ocknęli. Liczę, że na tym wszystkim zyskamy tylko my - Gracze.

Pytanie tygodnia: Nie jestem fanem komiksów, dlatego pytanie nie jest skierowane do mnie. Nigdy jakoś szczególnie nie przepadałem za taką formą rozrywki - piłka nożna pochłaniała całe moje dzieciństwo. Hmm - Rozbo - a może tak pytanie ulubionego piłkarza z lat młodości? :D


Daaku: Niedawno, podczas takich wczesnych przedświątecznych porządków, znalazłem w nieotwieranej od minimum dekady komodzie... zegarek Casio. Nie taki komunijny z kalkulatorem, tylko zwyczajny, ze wskazówkami i szkiełkiem, który przeszedł w stan spoczynku, kiedy ze starych Nokii przerzuciłem się na smartfony. Nostalgia poszła w ruch i w odruchu samolubnej gnuśności zapragnąłem sobie ten relikt przeszłości doprowadzić do stanu używalności - przecież to tylko kwestia wymiany baterii, prawda? No, nie do końca - zanosząc zegarek do zegarmistrza pod pierwszym dotykiem pękła szlufka do przytrzymywania paska. Zegarmistrz na miejscu nie wymieni, bo to tylko oficjalny serwis Grupy ZIBI i takie tam. Miałem na oku jeden w pobliskiej galerii handlowej, gdzie serwisant zaśpiewał sobie... 40 złotych za cały pasek, "bo samych szlufek nie zamawiamy". No okej, szlufka na Allegro chodzi po kilka zeta, bateria już wymieniona, wskazówki ustawione, problem z głowy.

Mija parę dni, listonosz doręcza mi szlufkę, którą mocuję na pasku i z nowym-starym zegarkiem idę "w miasto", a konkretnie do tej samej galerii handlowej, gdzie mieści się serwis. To trochę jak z raną kłutą w szpitalu, ponieważ po niecałej półgodzinie... pęka mi pasek na nadgarstku i dopiero wtedy dochodzi do mnie termin "zmęczenie materiału". W serwisie ZIBI pasek oczywiście zamówią, ale czas oczekiwania na dostawę to... cztery tygodnie, "bo mało kto jeszcze takie modele wspiera". I skońćzy się na tym, że coś, co chciałem sobie tylko odświeżyć, będzie niejako moim prezentem mikołajkowym, bo tyle kosztowało mnie zachodu. 

Tak właśnie, na naszych oczach, w dobie galopującej do przodu technologii i coraz nowocześniejszych rozwiązań, tworzy się "vintage". I weź w takiej sytuacji nie czuj się staro...

A jak wyglądają w moim życiu kwestie growe? Dwa tygodnie oraz ~60 godzin spędzonych z The Legend of Zelda: Breath of the Wild powoli dają o sobie znać - mając na klacie 15 serduszek, +70 zaliczonych świątyń i wykupione-ulepszone najlepsze pancerze człowiek przestaje się czegokolwiek bać: Hinoxów, Lyneli, nawet Guardianów... Najwyższy więc czas wziąć los w swoje ręce i pójść dalej z fabułą, czyli wyzwolić po kolei każdą z czterech Boskich Bestii. Potem pewnie jeszcze odnalezienie Master Sworda, spotkanie ksieżniczki i wypad do zamku naklepać Ganonowi. Formuła niby oklepana, jednak BOTW podchodzi do tematu na tyle odmiennie, że nie wyczuwa się tego wieloletniego nawarstwienia archetypów. Aż nie jestem sobie w stanie wyobrazić, jak daleko musiałaby zajść kolejna odsłona serii, aby przebić w jakiś sposób Dech Dziczy...

Pytanie tygodnia: Moim ulubionym komiksowym bohaterem dzieciństwa jest zdecydowanie Spider-Man, teraz i zawsze i na wieki wieków. Los chciał, że pierwszy komiksowy zeszyt od TM-Semic, jaki wpadł mi w ręce w wieku lat 6, konfrontował czerwono-niebieskiego z Venomem - do tego gościa sentyment także mam olbrzymi. Tylko odrobinę mniej cenię sobie zbiorczą grupę Transformersów, które to najpewniej ukierunkowały moją późniejszą miłość do wielkich robotów.

Źródło: własne
cropper