Ślepnąc od świateł – recenzja serialu. Warszawa, jakiej (chyba) nie znacie

Ślepnąc od świateł – recenzja serialu. Warszawa, jakiej (chyba) nie znacie

Jędrzej Dudkiewicz | 09.11.2018, 13:44

Dawno chyba nie było tak szeroko komentowanego serialu, jak przygotowane przez HBO Ślepnąc od świateł. Produkcja ta mocno podzieliła odbiorców, bo wcale nie jest tak, że wszyscy są nią zachwyceni. Osobiście, chociaż mam trochę uwag, wciągnąłem się w tę historię i wszystkim polecam się z nią zapoznać.

Życie Kuby jest bardzo poukładane. Przez większość czasu jeździ po Warszawie, dostarczając najróżniejszym klientom – od posłów po celebrytów – zamówione przez nich narkotyki. Wszystko zmieni się, gdy na wolność wyjdzie Dario, gangster starej daty. Szybko okaże się, że zaplanowany wyjazd na urlop do Argentyny może nie dojść do skutku.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ślepnąc od świateł

Ślepnąc od świateł

Nie czytałem książki Jakuba Żulczyka, na podstawie której nakręcono Ślepnąc od świateł, ale słyszałem, że jest to bardzo wierna ekranizacja (sam autor pomagał zresztą przy pisaniu scenariusza). Reżyserię wszystkich odcinków powierzono zaś mało doświadczonemu Krzysztofowi Skoniecznemu, którego Hardkor Disko sprzed czterech lat mocno mi się nie podobało. W tym przypadku jestem jednak w stanie uznać, że warto dawać Skoniecznemu dalej szansę. Ślepnąc od świateł jest bowiem zrealizowane bardzo konsekwentnie, momentami wręcz brawurowo. Niektóre sekwencje to dość ryzykowne pomysły, na czele z polaryzującą odbiorców sceną, w której leci Nienawiść Myslovitz. Jest tu sporo teledyskowości, łączenia ze sobą oniryzmu, marzeń sennych, pewnej bajkowości z brudem, realizmem, przemocą i wulgarnością. Ostatecznie wszystko to jednak trzyma się przysłowiowej kupy i pracuje na rzecz specyficznego, ale wciągającego klimatu. Tak samo jest zresztą ze wszystkim odwołaniami do kina, których jest tu wręcz zatrzęsienie. Skonieczny najbardziej chyba wzoruje się (niektórzy powiedzą, że wręcz kopiuje) na Paulu Thomasie Andersonie – jest tu wiele odwołań do jego wybitnej Magnolii – oraz Nicolasie Windingu Refnie. Wydaje mi się, że koniec końców tworzy jednak coś swojego, a na pewno wyróżniającego się na tle innych polskich produkcji telewizyjnych. Zwłaszcza, że opakowane jest to w rewelacyjną warstwę wizualno-dźwiękową. Zdjęcia są majstersztykiem – od zmieniających się kolorów, wśród których dominuje jednak czerń i granat po ciekawie pokazane najróżniejsze miejsca Warszawy, do tych znanych, po znacznie ciemniejsze zakamarki. Muzyka zaś jest wręcz fenomenalna, z doskonale dobranymi utworami: dawno nie oglądałem takiej synergii obrazu i piosenek.

Zanim przejdziemy do bohaterów ludzkich, warto jeszcze powiedzieć słów kilka o bohaterze, jakim jest tu Stolica. Osobiście Warszawę uwielbiam, uważam, że to świetne miasto, które w ostatnich latach pod wieloma względami bardzo się rozwinęło (chociaż oczywiście mnóstwo jest jeszcze do zrobienia). Znam to miasto od strony społecznikowskiej, uważam za przyjazne i bezpieczne. Ślepnąc od świateł pokazuje Warszawę w sposób zupełnie inny, mi całkowicie niedostępny: jako siedlisko pędzących do przodu, głęboko smutnych ludzi, którzy chcą chociaż na chwilę zapomnieć o szarej rzeczywistości, więc sięgają po różnorakie używki. To miejsce wiecznej zabawy, klubów, przypadkowego i szybkiego seksu, narkotyków, przemocy i porażającej samotności. Przyznam, że takie spojrzenie na Warszawę – mimo że wydaje mi się niesprawiedliwe, choć z drugiej strony w jakimś stopniu zapewne jest ono też prawdziwe – było dla mnie na swój sposób po prostu fascynujące (i przerażające, ma się rozumieć).

Tak naprawdę to, co napisałem w dwóch poprzednich akapitach stanowi główną siłę serialu HBO. Bo historia, chociaż ciekawa i wciągająca, jest też w sumie dość prosta i pozbawiona wielkich zaskoczeń. Pełna jest za to intrygujących postaci. Głównym bohaterem jest Kuba, który enigmą jest w zasadzie nie tylko dla ludzi, z którymi się styka, ale i dla widza. Trudno jednoznacznie powiedzieć, co go motywuje, by robić to, co robi. Łatwy i duży pieniądz? Może tak, ale jednocześnie żyje w dość spartańskich warunkach i – poza samochodem – nie bardzo tak naprawdę korzysta ze swojego bogactwa. Chęć wybicia się i bycia kimś? Niewykluczone. Tyle, że jak się okaże, nie jest to takie proste. Władza, nietykalność i inne zalety zajmowania się gangsterką są też bardzo ulotne i niepewne. Do tego Kuba jest w zasadzie pozbawiony empatii, często zachowuje się i wygląda jak robot. Stąd też wiele osób uznaje, że grający go debiutant Kamil Nożyński jest strasznym drewnem. Owszem, recytuje swoje kwestie chyba gorzej niż jakby czytał je z kartki i nie bardzo pokazuje jakąkolwiek mimikę. Śmiem jednak twierdzić, że dokładnie taki był zamysł i trzeba się do tego po prostu przyzwyczaić. Mi to zajęło krótką chwilę i nie wpłynęło na odbiór głównego bohatera, którego historia była dla mnie rzeczywiście ciekawa. Do tego są tu inne, znakomite role, którymi można się zachwycać. Rewelacyjny jest Robert Więckiewicz, jako Jacek, poszerzający swoje wpływy gangster. Ma on kilka fenomenalnych (i momentami bardzo zabawnych) monologów. Równie dobry jest Janusz Chabior, ale prawdziwie genialny występ daje Jan Frycz w roli Dario. To wcielenie czystego zła, człowiek niemal nieśmiertelny, bardziej w sumie personifikacja fatum niż rzeczywista ludzka osoba. A do tego bardzo inteligentny gość. Frycz jest po prostu elektryzujący i przerażający, za każdym razem gdy pojawia się na ekranie, tętno będzie Wam przyspieszać. Szkoda tylko, że obok tak świetnych ról (warto tu jeszcze zwrócić uwagę na dobry występ Cezarego Pazury) znalazło się miejsce dla tych o wiele gorszych. Słaby jest Krzysztof Zarzecki jako Maluch, a szczególnie fatalna wydaje mi się Marzena Pokrzywińska w roli Pauliny: co widzi w niej Kuba, pozostaje dla mnie zagadką.

Ślepnąc od świateł

Długo można by jeszcze pisać i dyskutować o tym serialu (już samo to stanowi jego dużą zaletę). Ślepnąc od świateł to zatem dzieło, które po prostu trzeba znać. Chociażby po to, by samemu wyrobić sobie o nim opinię. Różne rzeczy można mu bowiem zarzucić i z pewnością nie jest to arcydzieło. Tym niemniej uważam, że zdecydowanie warto było poświęcić osiem godzin, by zapoznać się z tą produkcją HBO.

Atuty

  • Większość wykonawców;
  • Wciągająca, ciekawa historia;
  • Inne spojrzenie na Warszawę;
  • Świetna strona wizualno-dźwiękowa

Wady

  • Niektórzy aktorzy to drewna;
  • Sporo drętwych dialogów;
  • Kilka ryzykownych pomysłów wizualnych

Ślepnąc od świateł od HBO to serial, który nie wszystkim przypadnie do gustu. Ale na pewno warto go obejrzeć i samemu wyrobić sobie opinię.

8,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper