Hyde Park. Gra, która podobała się Wam wbrew opinii recenzentów i innych graczy

Hyde Park. Gra, która podobała się Wam wbrew opinii recenzentów i innych graczy

Rozbo | 03.11.2018, 09:00

Jak wiadomo, oceny numeryczne na rynku gier wideo rządzą niepodzielnie, wynosząc niektóre gry na piedestał, a inne miażdżąc. Czasem te drugie, to wbrew pozorom ciekawe gry z wadami i można się w nich zakochać wbrew wszystkiemu i wszystkim. Czy macie takie gry? Nienawidzone przez wszystkich, a przez Was uwielbiane? Dajcie znać w komentarzach, zaś my tradycyjnie życzymy udanego weekendu.  

Rozbo: Dwa tygodnie temu byłem z całą rodzinką w cyrku i powiem Wam, że wrażenia z występu wciąż nie mogą mi wyjść z głowy. Cyrk.... kto dziś chodzi do cyrku ? - myślałem sobie, gdy kupowałem bilety skuszony namowami najmłodszego syna. Chciał zobaczyć "prawdziwego dinozaura", który był reklamowany jako główna atrakcja widowiska. Tymczasem ów (mechatroniczny, jak miało się okazać) gad był w sumie najmniej efektowną z szeregu niesamowitych atrakcji, a ja z kolei miałem się przekonać, że czasem warto wyjść z domu, zostawić Netfliksa, gry i zakosztować rozrywek, jakie kiedyś były o wiele popularniejsze, a jakie wciąż dają frajdę całej rodzinie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Cyrk Zalewski - bo o nim tu mowa - uraczył widzów naprawdę niesamowicie różnorodnymi i - co najważniejsze - efektownymi popisami. Od genialnego, nieszablonowego klauna (bez czerwonego nosa), poprzez superanckie sztuczki psiaków (nie było lwów - i bardzo dobrze), po finał przepełniony spalinami przeskakujących niemal nad naszymi głowami motocykli. To było naprawdę świetne uczucie, jak za dzieciaka, kiedy częściej chodziło się do takich przybytków. Razem z synami i żoną z zaciekawieniem oglądaliśmy przecinanie kobiety przez prestidigitatora, starając się dostrzec sposób, w jakim oszukuje publikę. Śmialiśmy się, gdy klaun wywoływał na scenę widzów i kazał im grać na różnych, absurdalnych instrumentach. Wreszcie - autentycznie wstrzymaliśmy oddech, kiedy dwóch facetów bez zabezpieczenia skakało i tańczyło na linie. Naprawdę fajne przeżycia - polecam i starym wygom, i tym młodszym, którzy kojarzą cyrk już tylko poprzez YouTube'a.

PS. Krótko o giereczkach. Soul Calibur VI to zawód pod względem zawartości, ale za to radość z widowiskowości i tego, że system walki wraca do formy z czasów SC II. Gram jak wariat!

Pytanie tygodnia: Dwie gry poprzedniej generacji utkwiły w mojej pamięci szczególnie. Gry, które moim zdaniem nie zasłużyły na tak ostrą krytykę, jakiej doświadczyły. Lost Planet 3 okazał się najciekawszą fabularnie i klimatycznie częścią serii, jednak został zmiażdżony przez recenzentów. Ja tymczasem bawiłem się świetnie ,eksplorując świat spowity ekstremalnymi warunkami atmosferycznymi. Druga gra to The Bureau: X-com Declassified. Gra stała się ofiarą zmian koncepcyjnych, rotacji personalnych oraz wydawniczych nacisków. Powstał twór schizofreniczny, jakby poskładany z kilku elementów, ale jednocześnie z genialnym klimatem filmów grozy z lat 60. oraz jednym z najciekawszych twistów fabularnych w historii gier. Szkoda że losy obu produkcji były marne, bo dla mnie to były naprawdę fajne szpile.


Musiol: Świat zwariował na punkcie Red Dead Redemption 2. Z każdej strony lecą "dyszki", wiadrami wylewane są pochwały, a włodarze Rockstar pewno nadal leczą kaca po tym, jak zachlali pałę po sukcesie gry. Gdzieś w tej rzeczywistości starają się funkcjonować ci, którym gra mniej lub bardziej się podoba, ale nie podzielają orgazmów zachwycających się RDR 2. Ja sam, trochę  "Nie chcem, ale muszem", jeżdżę po Dzikim Zachodzie, pisząc w międzyczasie z Rogerem poradnik (który niektórzy mistrzowie uważają za coś zbędnego, podobnie jak kody od Rozba, nie wnikam w ich tok myślenia). Schodzi mi na to mnóstwo czasu i im więcej gram w RDR 2, tym mniej mi się chce. W przypadku tej gry obsesyjne przywiązanie do detali i bombardowanie nas nimi z każdej strony robi więcej złego niż dobrego. Ale wiem, że będę w swojej opinii odosobniony, bo - jak powszechnie wiadomo - Rockstara gry się tylko chwali. Krytykuje ewentualnie parę lat po premierze, gdy ryzykuje się znacznie mniej. 

A, przy okazji (jeśli tego nie skasuje mi Rozbo :P), to zdradzę wam, że na PPE się szykują nowości i jakieś tam zmiany. Od razu też dobiję niektórych - nie, z pisania o sprzęcie, filmach, smartfonach i ogólnie o technologii nie zrezygnujemy.

Pytanie tygodnia: Nie chcę tutaj robić gargantuicznej listy, więc napiszę to, co przyszło mi od razu do głowy. Anarchy Reigns oraz Lightning Returns: Final Fantasy XIII. 


drPain: Niemal dwa tygodnie urlopu brata minęło błyskawicznie. ,,Troszkę’’ się przez ten czas pobawiliśmy. Nieprzytomny finał na ulicy, zrobienie z mojego pokoju meliny, w której puste butelki walały się dosłownie wszędzie, kilka sesyjek przy konsoli... Oj było pięknie. Niestety nie na wszystko starczyło nam czasu. Nie udało się na przykład wrócić do salonu arcade w celu zaliczenia Time Crisisa. No trudno, może za rok będzie okazja. Spędzony z braciszkiem czas wymęczył mnie okrutnie. Mało snu, dużo alkoholu i jeszcze więcej śmieciowego żarełka. W pracy działałem jak maszyna, a w domu odpływałem, w wolnych chwilach, w ciągu paru sekund. Teraz trzeba wrócić do codzienności. 

Codzienności, która miała mi być umilana przez drugie Red Dead Redemption. Jedna z bardziej wyczekiwanych przeze mnie gier okazała się jednym z większych rozczarowań ostatnich lat. Dawno nie było mi aż tak żal wydanych pieniążków. Kilka godzin i gra trafiła na półkę. Powiedzmy, że jestem w stanie zrozumieć zachwyty nad tym tytułem, no ale ja się zawiodłem potężnie. Powiedziałbym, że swój żal wyleję w jakimś blogu, lecz tak się nie stanie. 13 listopada czas zamknąć pewien rozdział. Mam nadzieję, że inne giereczki, na które liczę nie zawiodą. Switchowe Pokemony i Smash Bros. Końcówka roku zapowiada się bardzo sympatycznie. A potem? Resident Evil 2! Po zamówieniu edycji kolekcjonerskiej z figurką Leona zacząłem srogo się tematem jarać. Wcześniej trochę kręciłem noskiem i nawet myślałem, czy nie odpuścić, ale teraz... DAWAĆ MI TO NATYCHMIAST! 

Pytanie tygodnia: Trochę takich tytułów się znajdzie. Pierwszym, który przychodzi mi do głowy, jest czwarty FlatOut. Przez średnio optymistyczne recenzje i opinie odpuściłem zakup premierowy. Później tego żałowałem. Spędziłem z giereczką sporo czasu i bawiłem się przednio. Resident Evil 6 również jest pozycją, którą, w przeciwieństwie do wielu graczy, uwielbiam. Stawiam go cholernie wysoko. Jest to dla mnie trzeci najlepszy Resident. Jedynka, trójka i właśnie szóstka - moje top 3 serii. 


Daaku: No to sobie w tym roku "poświętowaliśmy"... Z wizytami na cmentarz mieliśmy wybierać się już w środę, ale niebotyczne wręcz korki i wzmożony ruch szybko wybiły nam ten pomysł z głowy. Postanowiliśmy więc zebrać się w drogę w czwartek, wczesnym rankiem. Pogoda miła, widoczność dobra, innych aut jak na lekarstwo - warunki do jazdy bajka. Ale najwidoczniej musiało zadziałać prawo Murphy'ego, bo gdzieś w połowie drogi nasz Renault Espace zadygotał, zakrztusił się i doczłapał tylko do pobocza przed zgaśnięciem. Pierwsza diagnoza - zabrakło paliwa, ale choć jechaliśmy "na rezerwie", to na kolejnych 70-80 km spokojnie by wystarczyło. Złapanie stopa na pobliską stację benzynową, napełnienie kanistra, powrót i w ciągu pół godziny problem, wydawałoby się, uznamy za niebyły. Błąd! Po kilkukrotnej próbie włączenia silnika... siada akumulator i nic nie daje rozruch za pomocą kabli. Pozostaje już tylko wezwanie lawety, bo Espace, z racji automatycznej skrzyni biegów, zablokował koła i uniemożliwił holowanie na neutralu. Święta, ludzie mają wolne, warsztaty pozamykane i do poniedziałku jedyne, co zdołamy zrobić, to kupić nowy akumulator. Choć to i tak nie koniec problemów, bo pierwszy ogląd przez siedzącego w temacie mechanika wskazał, że poza akumulatorem (którego wymiana swoją drogą wiązać się będzie z koniecznością demontażu chyba całej lewej przedniej kwarty samochodu - francuskie auta podobno tak mają [niestety nie tylko francuskie :-/ - Rozbo]) do serwisu kwalifikuje się także mechanizm wtrysku paliwa. Jak się zapewne domyślacie - za wiele miejsca na zadumę od tamtej pory nie mieliśmy... Aż człowiek ma w tej chwili ochotę odkurzyć zalegający na balkonie rower. Choć w tym przypadku doprowadzenie go do stanu używalności na zimę to jeszcze więcej czyszczenia, wymiany niektórych elementów oraz czyszczenia - a na to po przygodzie z Espacem po prostu nie mam już humoru...

Pozostaje w takim razie liczyć, że chociaż Wy nie mieliście podczas Wszystkich Świętych żadnych problemów na drogach - bo liczba kolizji w ciągu tych dwóch dni ma być podobno rekordowa. 

Pytanie tygodnia: Może jest ze mną coś nie tak, ale z wiekiem przestałem się sugerować opiniami i recenzjami innych ludzi, sięgając po to, co mnie z jakiegoś powodu ciekawi, a nie z powodu wystawianych ocen czy średniej na meta. Jako porównanie albo spojrzenie z innej perspektywy - spoko, ale nigdy jako punkt odniesienia decydujący o zakupie. Jeśli więc miałbym odnieść się do rodzimego poletka (znaczy PPE), to podobały mi się - i zapewniły wiele godzin niezgorszej zabawy - takie tytuły jak Shadow of the Beast (srogi klimat!), Digimon World: Next Order (tutaj pomogła też nostalgia za PSXowym oryginałem) czy Carmageddon: Max Damage (zaliczone wszystkie wyścigi kampanii, i to ciurkiem!). Wszystko rozbija się tutaj o kwestię nastawienia: jeżeli gra pomimo jakichś braków albo felerów w jakiś sposób zachęca mnie do spędzania przy niej czasu, to czemu nie dać jej kredytu zaufania? Już częściej przejeżdżałem się na tytułach hajpowanych i wysoko ocenianych w recenzjach, które po zakupie okazywały się być "nie tym, co trzeba"...

Źródło: własne
cropper