Czy warto zagrać w Bless Online? Graliśmy dwa dni przed premierą

Czy warto zagrać w Bless Online? Graliśmy dwa dni przed premierą

Tomasz Alicki | 31.05.2018, 15:30

Kolejne koreańskie MMORPG wkracza na zachodni rynek. Tym razem chodzi o Bless Online, którego premiera jeszcze we wczesnym dostępie miała miejsce wczoraj. Dwa dni przewagi dla posiadaczy specjalnych edycji gry dały sporo myślenia odnośnie tego, czy warto wydawać pieniądze na nowe MMO.

Zanim przejdziemy do tego, co działo się przez ostatnie dwa dni, warto cały temat przedstawić osobom, które mogły o tej grze nic wcześniej nie słyszeć. Bless Online jest zbudowane niczym typowe MMORPG – mamy więc tanka, wojownika, maga, łucznika i healera, względnie standardowy proces zdobywania poziomów doświadczenia, dungeony pomiędzy zadaniami fabularnymi i wreszcie end game – połączenie PvE i PvP. Na pierwszy rzut oka poza typowe normy MMO wykraczają tylko dwie rzeczy – fakt, że możemy schwytać praktycznie każdego potwora, oraz ogromne walki PvP 100v100.

Dalsza część tekstu pod wideo

Bless Online #1

Oficjalnie Bless Online wyszło już w trzech różnych regionach – Korei, Rosji oraz Japonii – gdzie nie odniosło praktycznie żadnych sukcesów. Wielu graczy narzekało na optymalizację, a gwoździem do trumny miały być fatalny system walki oraz nieudolne połączenie zwykłego tab targetu (czyli wybierania przeciwnika, w którego następnie automatycznie lecą nasze ataki), znanego chociażby z World of Warcraft, z dynamicznymi mechanikami pokroju Black Desert Online.

Kiedy jednak pojawiły się pierwsze informacje o wejściu Bless Online  na zachodni rynek, wydawało się, że twórcy podeszli do tego pomysłu dosyć racjonalnie. Zostały obiecane zmiany, zarówno do systemu walki, jak i samej optymalizacji, a sam deweloper regularnie wypowiadał się na temat modelu Pay-to-Win, najczęstszego powodu porażek koreańskich MMO na Zachodzie. Jedynym wyjątkiem od tej zasady jest Black Desert Online, który z roku na rok zbiera coraz więcej użytkowników wyczekujących premiery kolejnego dodatku do World of Warcraft.

Bless Online #2

Bless jednak miało oferować wyłącznie system opcjonalnej subskrypcji gwarantujący jedynie zmiany ułatwiające graczom życie, a nie dające bezpośrednią przewagę nad resztą. Wreszcie przyszedł czas premiery. 28 maja, dwa dni przed premierą, grę oddano osobom, które kupiły droższe edycje, czyli te od 40 dolarów w górę. Dzisiaj Bless Online oficjalnie wchodzi w wczesnego dostępu w cenie 30 dolarów.

28 maja, godzina 20:00 – Bless Online wreszcie rozpoczyna sprzedaż edycji dla fundatorów, pozwalając na ściągnięcie gry i rozpoczęcie swojej przygody w nowym MMO. Reddit wybucha informacjami o starcie, na Twitchu kolejni twórcy włączają transmisje. Po czterech godzinach okazuje się, że 70 tysięcy ludzi ogląda, jak Sodapoppin, były streamer World of Warcraft i jedna z większych osób na Twitchu, stoi w kolejce na serwer po przebrnięciu przez zbugowany proces logowania. Potem nadchodzi pierwsza przerwa techniczna, tablica dewelopera na Twitterze zapełnia się kolejnymi problemami, a europejscy fani powoli muszą zbierać się do spania.

Bless Online #3

Bardziej doświadczeni w gatunku gracze wiedzą jednak, że takie sytuacje to po prostu typowy start każdego głośnego MMO. Porównując start Blessa do niedawnego Warlords of Draenor czy ArcheAge, nie ma praktycznie na co narzekać. Problem w przypadku tej gry pojawia się nie wtedy, kiedy próbujemy ją włączyć, tylko gdy zaczniemy wbijać kolejne poziomy i próbować doświadczyć nowego tytułu tak, jak każdej innej gry z tego gatunku.

Mówiąc konkretnie, optymalizacja to jeden wielki dowcip, dialogi zostały przetłumaczone w Google Translate, a na każdym kroku z przeciwników wypadają przedmioty przeznaczone dla klasy, która nie jest jeszcze dostępna na Zachodzie. Co gorsza, pierwsi gracze osiągnęli już wyższe poziomy i odkryli, że zawartość zapowiadana wcześniej jako ta end game’owa teraz zwyczajnie nie istnieje. Lista kolejnych aspektów gry brakujących w zachodnim kliencie rośnie, a deweloperzy wciąż są na etapie walczenia z błędami uniemożliwiającymi niektórym nawet włączenie gry.

Bless Online #4

Osobiście, po walce z ładowaniem oraz niedziałającymi serwerami, dotarłem do 30. poziomu. Samo levelowanie jest w miarę standardowe, chociaż jesteśmy okazjonalnie blokowani konkretnymi wymaganiami, żeby kontynuować główne zadania fabularne, a system walki faktycznie wygląda inaczej niż nagrania z wersji koreańskiej. Wspomniane wcześniej połączenie WoW-a z BDO pozostaje dziwne, tab target działa dosyć losowo, a gra poza dungeonami chodzi w średnio 15 FPS-ach, ale kiedy wszystko wygląda faktycznie tak, jak powinno, w powietrzu czuć potencjał na interesującą poczekalnię dla „Battle of Azeroth”.

Wiele rzeczy można póki co przypisać obecności we wczesnym dostępie. Sama premiera teoretycznie jeszcze nie nastąpiła, więc dotychczasowe problemy wyciągnęliśmy wyłącznie z niedokończonej wersji. Bardzo dużo będzie więc zależeć od tego, co często w koreańskich MMO okazuje się jednym z większych problemów – interakcji dewelopera ze społecznością oraz łatania wspomnianych problemów.

Bless Online #5

Odpowiadając na pytanie postawione w tytule, wszystko zależy od poziomu Waszej desperacji. Osoby poszukujące nowego MMO będą stać w kolejkach, odświeżać informacje o przerwach technicznych oraz zaciskać zęby w obliczu problemów z optymalizacją, żeby doświadczyć czegoś nowego i odkryć drzemiący w Bless Online potencjał. Możliwość zagrania przed premierą pokazuje, że gatunek nie jest martwy, a ludzie wciąż są spragnieni czegoś, co będzie w stanie konkurować poziomem ekscytacji z kolejnymi zmianami w World of Warcraft. Niepewnym osobom, które znajdą sobie lepszą rozrywkę na spędzenie wolnego czasu, polecam wstrzymanie się z zakupem. Kolejne tygodnie będą dla Bless Online decydujące i pokażą, czy jest to tytuł warty inwestowania Waszych pieniędzy.

Tomasz Alicki Strona autora
cropper