End of Fucking World - recenzja serialu

End of Fucking World - recenzja serialu

Tomasz Alicki | 18.01.2018, 00:29

Dobra passa Netfliksa, przerwana na chwilę przez Bright, trwa w najlepsze. Tym razem zostaliśmy poczęstowani niemałą niespodzianką. Niedawno na platformie pojawił się brytyjski serial End of the F***ing World.

Historia zaczyna się dosyć wybuchowo. Chłopak poznaje dziewczynę. On od jakiegoś czasu uważa się za socjopatę i chciałby przekonać się, czy poczuje jakieś emocje mordując człowieka. Ona z kolei, agresywna i pochopna w swoich decyzjach, przychodzi chłopakowi pod sam nos. W bardzo specyficzny sposób rozpoczyna się przygoda Jamesa i Alyssy, którzy niczym Bonnie i Clyde pakują się w same tarapaty.

Dalsza część tekstu pod wideo

End of Fucking World #1

Sukces End of the F***cking World tkwi w niskich oczekiwaniach większości widzów. Jeżeli ktoś słyszał coś więcej o tej premierze, pewnie po prostu zapoznał się ze zwiastunem. Kilkuminutowa zapowiedź sugerowała czarną komedię. Ona szuka przygód, namawia go do coraz to odważniejszych decyzji, a on po nocy czai się na nią z nożem. Niespodzianka polegała jednak na tym, że ten humor to tylko jeden z aspektów czyniących nowy serial Netfliksa bardzo satysfakcjonującym seansem.

Pierwsze kilkadziesiąt minut jest dziwne, momentami trochę niepokojące i ciężko w ogóle domyślić się, do czego może zmierzać. Na szczęście bohaterowie szybko znajdują sobie cel. Czarna komedia ma teraz elementy kina drogi, a dwójce postaci przyświeca konkretny plan. Serial zyskuje klimat filmów grozy, kiedy dzieje się coś złego, by chwilę później, po pozornym rozwiązaniu problemów, zaświeciło słońce.

End of Fucking World #2

Podobny kontrast widać pomiędzy początkiem a końcem End of the F***ing World. Mimo że ten ośmioodcinkowy serial trwa łącznie niecałe trzy godziny, jego bohaterowie przechodzą bardzo długą drogę. Ich związek nabiera coraz więcej charakteru, James i Alyssa zdają sobie sprawę z więzi, jaka ich łączy, a uczucia pomiędzy nimi ewoluują z odcinka na odcinek. W tym krótkim czasie twórcy znaleźli sporo czasu, żeby porozmawiać również o przeszłości bohaterów i zadbać o ich wiarygodność.

To, jak wyraźnie widać następujące zmiany, w dużym stopniu zawdzięczamy aktorom. Najlepiej widać to po postaci Aleksa Lawthera, który po trzech godzinach jest praktycznie inną osobą. Aktor z Jessicą Barden zgrywa się naprawdę dobrze. Czuć między nimi chemię będącą główną przyczyną sukcesu w serialach opartych głównie na dialogach.

End of Fucking World #3

Wbrew pozorom niewiele się tutaj dzieje. Oprócz kilku najistotniejszych dla całości wydarzeń, reszta to głównie słowa. Z początku Alyssa nie przestaje mówić, a James jej liczne komentarze zbywa skinieniami głowy czy wymownym milczeniem. Później jednak dialogi stają się jednym ze sposobów ukazywania zmian w bohaterach, tego, jak dojrzewają. Słuchamy ich rozmów, a kiedy z różnych przyczyn zostają od siebie oddzieleni, znamy ich myśli.

End of the F***ing World sprawdza się na niemal każdej płaszczyźnie, o którą zahacza. Mimo dziwnego początku i kilku uproszczeń, do których zmuszeni byli twórcy ze względu na taką długość całej produkcji, serialowi udaje się zbudować przekonujące postaci, oryginalną relację między nimi i pokazać, jak przedstawiona historia ewoluuje w bohaterach. W przypadku tego serialu ryzykujecie jednym wieczorem. Rozsiądźcie się wygodnie, potraktujcie to jak dłuższy film i dajcie szansę czemuś nowemu.

Tomasz Alicki Strona autora
cropper