Najlepsze gry na PS VR - część 2

Najlepsze gry na PS VR - część 2

Jaszczomb | 23.04.2017, 12:44

Mamy dla Was kolejną porcję gier na PlayStation VR, które udowadniają, że gogle wirtualnej rzeczywistości mają czym się pochwalić po ponad półrocznej obecności na rynku.

Robinson: The Journey

Dalsza część tekstu pod wideo

Bliżej Parku Jurajskiego w wirtualnej rzeczywistości nie będziecie. Chłopiec imieniem Robin ucieka ze zniszczonego statku kosmicznego i ewakuacja ta zakończyła się na zielonej planecie z bogatą roślinnością i dinozaurami. Czasami jest sielankowo, innym razem twórcy utrzymują nas w niepokojącej atmosferze strachu, ale zawsze wypada to efektownie.

Odpowiedzialne za serię Crysis studio Crytek postanowiło pokazać, że VR-owe gry mogą wyglądać pięknie. Nie dostaliśmy strzelanki, a przygodową eksplorację i to był dobry pomysł, bo jakby ładnie to nie wyglądało, niektórzy gracze mieli problem z błędnikiem. Tak czy inaczej, z odpowiednimi ustawieniami ruchu kamery, Robinson: The Journey wizualnie robi niemałe wrażenie, a poznawanie nowego świata wiele zyskuje, gdy na głowie ma się gogle Sony.

Until Dawn: Rush of Blood

Until Dawn jako horror klasy B kreowany przez nasze decyzje zdobyło swoje grono fanów, ale VR-owy spin-off skupia się na zupełnie oddzielnej przygodzie, choć wiele tu wspólnych elementów. Tak, wciąż jest kiczowato, a do tego straszenie przebiega tu jeszcze bardziej oklepany sposób, gdy mimowolnie podskakujemy przez bezczelne jumpscare’y. Jakimś jednak cudem wszystko to świetnie sprawdza się na PlayStation VR.

Opuszczone i przerażające wesołe miasteczko nie ogranicza się do zakrwawionych klaunów. Mamy pająki, demony i inne stresogenne potwory, które mogą stać się bohaterami późniejszych koszmarów. Gatunek horrorów idealnie wpisuje się w założenia wirtualnej rzeczywistości i twórcy Until Dawn: Rush of Blood doskonale to rozumieją.

Tethered

Są gatunki gier, które wydają się być wręcz stworzonymi dla wirtualnej rzeczywistości. Ale żeby strategia? Tethered pokazuje, że jak się odpowiednio skroi rozgrywkę, to i RTS w goglach może sporo zyskać. Bo co by nie mówić – kiedy zarządza się grupką stworków i przesuwa ręką chmurkę z promieniem słonecznym, pomagającym nowemu ludkowi wykluć się z jaja, można poczuć się jak ich stwórca i opiekun.

Naszym zadaniem jest tworzenie społeczności małych stworzeń, które muszą poradzić sobie ze zbieraniem surowców i stawianiem budynków za dnia oraz obroną przed wrogimi ślimakami po zmroku. I w przeciwieństwie do podobnych VR-owych gier, tutaj plansz jest sporo i poziom trudności szybko rośnie. Da się grać bez gogli na głowie, lecz poczucie bycia „bogiem” zdecydowanie duża dodaje do zabawy. Żaden eksperyment, a pełnoprawna gra na długie godziny.

 

Thumper

Jazda bez trzymanki, która dokładnie przetestuje Wasze umiejętności wyniesione z gier rytmicznych. Pozornie jest to VR-owa przygoda z oryginalną oprawą graficzną, w co wchodzą piękne efekty świetlne, ale niech Was nie zwiedzie spokojna ścieżka dźwiękowa – brak tu litości dla osób, które nie dadzą z siebie wszystkiego.

Thumper może wyglądać jak zwykle doświadczenie w wirtualnej rzeczywistości, lecz w swoim gatunku sprawdza się wyśmienicie, oferując dobre 8-10 godzin. Kto by pomyślał, że jazda żukiem po wyznaczonej trasie i omijanie przeszkód mogą tak wciągnąć! Stopniowo rosnący poziom trudności z czasem wybacza coraz mniej i chociaż finałowa plansza to wyraz czystego sadyzmu ze strony dewelopera, udało się stworzyć coś wyjątkowego.

Dirt Rally VR

Studio Codemasters dostarczyło w ubiegłym roku rewelacyjną grę wyścigową, która sama w sobie jest dobrym powodem do zakupu porządnej kierownicy. O wersję dla wirtualnej rzeczywistości można było się bać, patrząc na przesadnie okrojone Driveclub VR. Na szczęście tutejsze VR-owe rozszerzenie wykonano z równie wielką miłością co podstawkę, dostarczając immersji na najwyższym poziomie.

Oczywiście oprawa graficzna jest nieco pogorszona względem standardowej wersji, ale to jedyne, co można zarzucić Dirt Rally VR. Mając całe stanowisko z fotelem, możliwość rozejrzenia się po samochodzie i obserwowania w ten sposób trasy jest niezapomnianym przeżyciem. Na deser kooperacja, w której drugi gracz ląduje na miejscu pasażera i pomaga kierować gracza w goglach.

 

Hustle Kings VR

Któż odmówiłby partyjki w bilarda? Oczywiście nie każdy może sobie pozwolić na posiadanie stołu bilardowego w domu, a grając na ekranie telewizora, tracimy całą frajdę z chodzenia wokół stołu i nachylania się, by ocenić, czy będziemy w stanie wbić daną bilę. Tutaj z pomocą przychodzi PlayStation VR!

Duże pole widzenia w goglach i możliwość swobodnego rozglądania się robią ogromną różnicę. Niezależnie od tego, czy gracie na stojąco czy siedząc w fotelu – Hustle Kings VR przygotowano tak, by każdy mógł poczuć, że rzeczywiście gra w bilard. Spróbujcie tego sposobu zabawy, a nie będziecie chcieli wrócić do standardowego Hustle’a.

Tumble VR

Tumble przerabialiśmy już, gdy na rynek weszły kontrolery PlayStation Move za czasów PS3. Gra pokazywała, jak precyzyjne „pałki” stworzyło Sony, pozwalając bawić się fizyką obiektów. Mylił się ktoś, kto zlekceważył grę, wrzucając ją do worka z napisem „dema technologiczne”. Produkcja była dość złożona i zawierała masę plansz. A teraz podobną atrakcję dostało PS VR.

Ustawianie mało stabilnej wieży, detonowanie min w wybranych miejscach gotowych konstrukcji czy inne zabawy z wykorzystaniem fizyki są znacznie atrakcyjniejsze, gdy znajdujemy się całym sobą w wirtualnym świecie. Ale to nie wszystko, bo upchnięto także tryb dla dwóch graczy, przy czym druga osoba widzi akcję na ekranie telewizora, przeszkadzając temu w goglach. Może i nie ma tu fabuły czy przepięknych lokacji, ale najważniejsza jest rozgrywka, a tutaj wszystko działa doskonale.

EVE: Valkyrie

Nie zniechęcajcie się kiepskim demem gry w PS Store, bo EVE: Valkyrie to znacznie bogatsza i głębsza produkcja! Kosmiczny shooter z widokiem z kokpitu – to właśnie z myślą o grach m. in. tego gatunku stworzono sprzęt wirtualnej rzeczywistości. Sterowanie statkiem przyprawia o nudności, a celowanie poprzez ruchy głową sprawdza się wyśmienicie. Kosmiczna immersja najwyższej klasy.

Jakość tej produkcji potwierdza zresztą zainteresowanie graczy – to chyba jedyna VR-owa gra, której tryb sieciowy działa bez problemu i da się znaleźć chętnych do starć. A gdyby się nie znaleźli, z pomocą przychodzi sztuczna inteligencja oraz krótki tryb dla jednego gracza. EVE: Valkyrie pokazuje, jak solidnie można obudować grę wokół koncepcji wirtualnej rzeczywistości.

Jaszczomb Strona autora
cropper