Gry niezależne na które warto czekać w 2017 roku

Gry niezależne na które warto czekać w 2017 roku

Jaszczomb | 22.01.2017, 14:43

2017 rok to nie tylko wysokobudżetowe tytuły. Coraz więcej na konsoli Sony pojawia się gier niezależnych na które warto mieć oko jeśli szukamy nieszablonowej rozgrywki. Wybraliśmy dla was 10 indyków na które warto mieć oko w tym roku.

Sundered

Dalsza część tekstu pod wideo

Po pięknym, lecz dość nudnym Jotunie, studio Thunder Lotus Games zabrało się za kolejną przygodę dla jednego gracza, raz jeszcze korzystając z ręcznie rysowanej oprawy wizualnej. Zamiast wikingów i mitologii nordyckiej, tym razem dostaniemy zniszczony świat i zniszczonego bohatera, a naszym jedynym zadaniem będzie przetrwać… i zachować zdrowie psychiczne.

W Sundered wcielamy się w podróżnika o imieniu Eshe. Przemierza on mroczne jaskinie w poszukiwaniu wyjścia, lecz znajduje tylko kolejne przeszkody i gigantyczne maszkary. Bohater natyka się również na relikty polepszające jego ataki, lecz z każdym kolejnym reliktem traci on część swojego człowieczeństwa. To zaś ma wpływ na zakończenie gry, gdyż przewidziano kilka endingów, a za każdym podejściem rozkład korytarzy zostanie wygenerowany losowo, więc nie ma mowy o zmęczeniu materiałem. To gatunkowe połączenie roguelike’a z metroidvanią zdecydowanie zapowiada się na interesujący kawał „indyka”.

Hellblade

Ninja Theory, twórcy takich gier jak Heavenly Sword czy DmC: Devil May Cry, planują stworzyć coś znacznie mroczniejszego niż ich dotychczasowe produkcje. Trudno zresztą byłoby podejść w lekki sposób do tematu celtyckiej wojowniczki, która zmaga się z poważnymi zaburzeniami psychiki.

Senua jest zaprawiona w boju, lecz walka z wrogimi plemionami to jedno, a niedający spokoju chaos w głowie to zupełnie inna para kaloszy. Twórcy przygotowują tutaj całą paletę dolegliwości popadającego w obłęd człowieka – przerażające wizję, głosy, koszmary… to ma być mocne doświadczenie. Gatunkowo mamy do czynienia z trzecioosobowym slasherem, gdzie zamiast zapamiętywania długich kombosów, gracz będzie musiał skupić się na otoczeniu – ilu jest przeciwników, jaki rodzaj zagrożenia przedstawiają i jak płynnie możemy przechodzić od jednego do drugiego i kolejnego.

Rime

Najpierw zapowiedziane w 2013 roku jako tytuł na wyłączność dla PlayStation 4, Rime straciło pomoc finansową od Sony, gdy deweloper nie był w stanie przedstawić jakichkolwiek postępów w produkcji. Niedawno gra powróciła jako multiplatforma i na nowo oczarowała nas malowniczą wyspą pełną pięknych widoków.

Rime to gra logiczna z otwartym światem-wyspą, gdzie uwięziony jest młody chłopak. Bohater stara się zdjąć z siebie klątwę i opuścić to miejsce, jednak zanim to zrobi, czeka go porządna eksploracja wyspy i wytężanie szarych komórek. Narracja ma być wyrażana poprzez otoczenie, więc nie należy spodziewać się choćby cienia dialogów, a naszemu bieganiu po lokacjach towarzyszyć mają płynnie zmieniające się pory dnia. Trzecioosobowe The Witness? Coś w tym stylu.

 

Pyre

Wśród najlepszych gier niezależnych tej generacji swoje miejsca mają rewelacyjne Bastion i Transistor. Twórcy tych gier, studio Supergiant Games, szykują nowy projekt – coś w rodzaju piłki nożnej w świecie fantasty. Taki quidditch, tyle że bez mioteł i obręczy, a z brutalną walką o magiczną kulę.

Zasady są nietypowe, ale wyglądają na proste. Naprzeciw sobie stają dwie drużyny, po trzy postacie każda. Cała trójka różni się szybkością chodzenia, siłą oraz umiejętnościami, a my, kontrolując jednego zawodnika naraz, próbujemy przejąć kulę i donieść ją do bazy przeciwnika. Tu jest jednak haczyk – kontrolując zwinnego podopiecznego zrobimy to najszybciej, lecz jego „gol” będzie mniej warty niż punkty zdobyte przez powolnego tanka. Starcia mają być urozmaicone odmiennymi mapami i jest to przede wszystkim zabawa dla jednego gracza (z całą kampanią fabularną), lecz dostaniemy także lokalny tryb wieloosobowy, gdzie naprzeciw siebie stanie dwójka graczy.

Perception

Perception to oryginalna produkcja od osób, które w przeszłości pracowały nad serią BioShock i pierwszym Dead Space. Tym razem zapomnijcie jednak o podwodnym Rapture czy osadzonej wysoko w chmurach Columbii, bo znajdziemy się w zwykłym świecie. Jest jednak haczyk – akcję obserwujemy oczami… niewidomej bohaterki.

Bohaterką przygodówki jest Cassie. Dziewczyna straciła wzrok, lecz tworzy sobie obraz otoczenia za pomocą pozostałych zmysłów. Na ekranie telewizora zobaczymy tego efekty w wyjątkowym stylu graficznym. Umiejętność orientacji w otoczeniu jest niezbędna, gdyż bohaterka próbuje zbadać tajemnicę domu, który objawił jej się w snach. Mistyczna zagadka, oryginalny pomysł na rozgrywkę i elementu horroru – właśnie takiej świeżości szukamy w produkcjach niezależnych!

Outlast 2

Wizyta w niepokojącym zakładzie psychiatrycznym z pierwszego Outlast zachwyciła (i wystraszyła) masę graczy, a rozszerzenie „Whistleblower” tylko urozmaiciło historię, rzucając na nią nowe światło. W drugiej części twórcy zostawili wykorzystany do granic psychiatryk i przeniosą nowego bohatera w inne klimaty. Szykujcie się na groźnych członków sekty.

Sprawdzony survivalowo-horrorowy pomysł na niemal bezbronnego bohatera i unikanie zagrożenia powinien sprawdzić się i tym razem. W przypadku ciemniejszych lokacji, będziemy dysponować kamerą z trybem noktowizyjnym (i ograniczoną baterią), a przed wrogami ukryjemy się po szafkach, wśród rosnącej kukurydzy lub pod wodą. Niestety, twórcy nie przewidują wsparcia dla gogli wirtualnej rzeczywistości PlayStation VR.

Prey for the Gods

Szukaliście gry, która byłaby inspirowana kultowym Shadow of the Colossus? Znaleźliście jej klona. Co wcale nie musi być niczym złym! Pokryta grubym śniegiem kraina jest bowiem domem dla ogromnych potworów, po których nasza niewielka bohaterka będzie musiała się wspiąć, by ich pokonać.

Walki z bossami to nie jedyne zagrożenie w Prey for the Gods. Gra przedstawia swoją survivalową stronę podczas przemierzania świata – musimy uważać na głód, wyziębienie i wytrzymałość naszej postaci. Zaniedbanie którejś z tych potrzeb prowadzi do osłabienia, a w końcu i śmierci bohaterki. Trzeba jednak spróbować stawić czoła temu wszystkiemu, bo tylko tak mamy szansę odnaleźć źródło nadejścia niekończącej się zimy i je zniszczyć. Miejscami inspiracja dziełem Team ICO wydaje się zbyt duża, ale deweloper ma pomysły na własne urozmaicenia. Zresztą – kto by nie chciał nowego Shadow of the Colossus?

 

Death’s Gambit

„Zostań agentem Śmierci i pozbądź się nieśmiertelnych jednostek z tego świata” – takie wezwanie do broni przeczytamy na oficjalnej stronie Death’s Gambit, czyli dwuwymiarowego RPG-a akcji, gdzie zawalczymy z bossami w ciężkich, często nierównych pojedynkach. Poświęcicie wszystko dla tej misji?

Gra przeniesie nas na obcą planetę inspirowaną okresem średniowiecza, gdzie znajdziemy doświadczonych wojowników, ogromne bestie i potwory z najgorszych koszmarów. Wszystkich łączy jedna cecha – są nieśmiertelni, a to nie podoba się naszemu zwierzchnikowi. By ich pokonać, będziemy musieli opanować system walki (ograniczony paskiem wytrzymałości bohatera), ale też deweloper wymaga od nas nieszablonowego myślenia – w końcu w normalnych warunkach nasi przeciwnicy nie umierają. Z kolei nasz bohater… no, pewnie umrze nie raz. Soulsy 2D w arcyciekawym wydaniu.

Eitr

Diablo korzystające z mitologii nordyckiej? Debiutancka produkcja studia Eneme Entertainment wydaje się spełnieniem marzeń fanów gatunku hack’n’slash, chociaż wydaje się, że deweloper jest zbyt ambitny na zwykłą siekankę, bo system walki jest nieco bardziej złożony niż w blizzardowskim dziele.

Eitr to RPG akcji, które przedstawia wydarzenia w rzucie izometrycznym. Nasza bohaterka jest nordycką wojowniczką mającą na pieńku z samym Loki. Przez niego wieczne drzewo Yggdrasil pogrążyło się w mroku i tylko my możemy je uratować, podróżując przez jego dziewięć światów. W kwestii samej rozgrywki dostajemy błądzenie po lochach i losowo generowany loot, lecz walka jest bardziej skomplikowana niż w Diablo – niczym w Soulsach należy tu rozważnie blokować i unikać wrogich ataków, szukając swojej szansy na atak. Mashowanie przycisków zaprowadzi nas donikąd.

Manifold Garden

Skoro mowa o indykach, nie mogło zabraknąć dziwniejszego tytułu, w całości opierającego się na eksploracji oryginalnych i artystycznie przyciągających miejscówek. Tym razem jest to miejsce, gdzie znane nam prawa fizyki nie do końca obowiązują.

Manifold Garden to gra logiczna polegająca na przemierzeniu ogromnego wszechświata z masą miejsc odznaczających się własnymi prawami. Posiadając umiejętność manipulowania grawitacją, spróbujemy rozwiązać zagadki poupychane w tych dziwacznych światach. Zapomnijcie o wszystkim, co wydawało się dla Was do tej pory za normalne. Jedynie nieszablonowe podejście i zrozumienie danej planszy pozwoli pokonać stawiane przez deweloper wyzwania. Ale czego innego można się spodziewać, gdy za projekt odpowiedzialny jest prawdziwy artysta, prowadzący na co dzień wystawy swoich dzieł w galeriach sztuki?

Jaszczomb Strona autora
cropper