Star Wars Battlefront rok później. Czy warto w to grać?

Star Wars Battlefront rok później. Czy warto w to grać?

Paweł Musiolik | 22.01.2017, 12:56

Star Wars Battlefront pojawiło się na rynku ponad rok temu, po kilkuletniej przerwie spowodowanej zawirowaniami w produkcji skasowanego już Star Wars Battlefront 3. Po tym, jak Disney kupiło cała markę Gwiezdnych wojen, grową licencję zgarnęło EA, zaklepując sobie kilka gier spod szyldu Mocy. Oczekiwania wobec Star Wars Battlefront były ogromne i gra w dniu premiery im nie sprostała. Jak jest teraz?

Początkowo planowałem kupić Star Wars Battlefront w dniu premiery. Miałem za sobą przegrane dziesiątki godzin w Battlefield 3 i mimo że czwórka mnie wtedy zawiodła, to jednak liczyłem, że Disney bardzo mocno będzie pilnowało, by pierwsza gra stworzona na licencji reprezentowała najwyższy poziom. Zapowiedzi były obiecujące, a zwiastuny na tyle dobrze montowane, że były momenty, w których czułem dosyć konkretna zajawkę. Nie ostudziła go za bardzo nawet beta gry, która dobitnie uświadomiła mi, że rozgrywka zostanie uproszczona, by każdy, nawet absolutny nowicjusz, mógł sobie poradzić w grze. No nie ukrywajmy - Star Wars Battlefront od początku miało być grą przede wszystkim do niedzielnych graczy, jarających się powrotem Gwiezdnych wojen do kin.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ale jak wspomniałem - nie to było problemem, który ostatecznie spowodował kompletne zignorowanie gry w okolicach dnia jej wydania. Mając na uwadze to, że wydawcy gier AAA od kilku lat robią wszystko, bym nie kupował gier na premierę, czekałem na pierwsze opinie ludzi na temat gry. Większość z nich była podobna do siebie - gra jest bardzo ładna, grafika robi niesamowite wrażenie, a dźwięk jest jeszcze lepszy (co sam zresztą sprawdziłem w becie przed premierą). Kuleje niestety zawartość, której po prostu poskąpiono. Dostajemy tylko tryby sieciowe bez kampanii dla jednego gracza (zamiast tego jakieś wybrakowany tryb z botami, który zajmuje z godzinę). Wtedy zrozumiałem - Star Wars Battlefront wyląduje w mojej kolekcji dopiero, gdy EA wyda wszystkie dodatki i wrzuci je w formie kompletnej do pudełka z grą.Poczekałem więc, po drodze oglądając kolejne materiały z zapowiadanych dodatków i często stukając się po głowie, gdy widziałem, których bohaterów DICE (EA? A może Disney?) pcha do gry.

Jak sobie założyłem, tak zrobiłem i po kilkunastu miesiącach od premiery gra w wydaniu kompletnym trafiła w moje ręce. Przez ostatni miesiąc grałem głównie w Star Wars Battlefront, chcąc sprawdzić, czy po takim czasie od premiery serwery są na tyle zapełnione, by nie mieć do czynienia z martwą grą. Miło się zaskoczyłem, bo wyszukiwanie chętnych do starć graczy zajmowało raptem kilka sekund, niezależnie od trybu gry. Oczywiście mówimy o mapach z podstawki, bo w przypadku kolejnych dodatków nie jest tak różowo. Wydawać by się mogło, że wydanie kompletnej edycji jest dobrym momentem do nadrobienia dodatków, ale niestety - tak różowo nie jest. O ile w godzinach szczytu większych problemów nie ma w kwestii dodatkowych map, tak później, po 1 w nocy, znalezienie pełnej gry często jest niemożliwe i to nawet w najnowszym rozszerzeniu - Łotr 1: Scarif. Tu niestety wychodzi zły model dystrybucji dodatków, który DICE obrało i kontynuuje, mimo że ani w Battlefield 3, ani w Battlefield 4 mapy z rozszerzeń nie były chętnie wybierane i królowały plansze z podstawki. Podobną decyzję podjęto przy Battlefield 1 i spodziewam się tego samego obrotu sprawy. Te problemy sprawiły, że zacząłem zadawać sobie pytania o zasadność czekania na wersje kompletną, skoro i tak najczęściej grałem na podstawowych mapach. Bo co to za frajda w Ataku na AT-AT grać po 10 osób w drużynie...?

Z drugiej jednak strony to, co wydawało mi się największą wadą, czyli uproszczona rozgrywka, sprawiło, że na wejściu nie odbiłem się od gry jak od ściany. Pamiętam, gdy po dwuletniej przerwie wracałem do gry Battlefield 4 i tam było trudno bez znajomości map i ogranej broni. Tutaj niezależnie od tego, czy na mapie grałem pierwszy czy dziesiąty raz, nie miałem większych problemów ze sprawnym wykonywaniem zadań i plasowaniem się w czołówce rankingów. W okolicach premiery zbyłbym to obecnością graczy niedzielnych, którzy masowo kupowali Battlefronta, ale po takim czasie zostali tylko najwierniejsi. To pokazuje, że dopóki ktoś w to gra, to nie jest za późno, by zabrać się za zabawę. A Star Wars Battlefront jest wyjątkowo przyjazne dla osób grających po raz pierwszy.

Przed pisaniem tego tekstu zerknąłem sobie na naszą recenzję, by sprawdzić, na co narzekano podczas premiery. Uboga zawartość? Po czterech rozszerzeniach dla wielu graczy jest już jej wystarczająco. Z drugiej strony - singlowe tryby nadal są biedne i dodana w lipcu opcja gry z botami nijak ma się do kampanii z wcześniejszych Battlefrontów robionych przez Pandemic. Spłycenie rozgrywki - o tym pisałem wyżej i z perspektywy czasu to był dobry ruch dla kogoś, kto do gry wchodzi kilkanaście miesięcy po premierze. No i tryby gry. Z nimi jest tak jak z gustem do kobiet - każdy ma swój. Rzuciłem okiem na statystyki z oficjalnej strony gry - przez ostatnie trzy tygodnie rozegrałem łącznie 100 rund, na co poświęciłem prawie 18 godzin. Czy były jakieś tryby, których wyjątkowo unikałem? W sumie jeden - Łowy na bohaterów, w których jest niesamowicie ciężko zacząć sensownie grać. Całą resztą rotowałem, by wycisnąć z nich jak najwięcej. Bardzo spodobało mi się latanie w grze, więc i Eskadra mi się spodobała. Podobnie jak Stacja Bojowa czy Infiltracja z najnowszego dodatku. Widać, że prace przy Battlefroncie i Battlefield 1 przenikały się pomysłami, a wielostrukturowe tryby gry wzajemnie wyciągały wnioski z prac poszczególnych ekip wewnątrz DICE. Bo o ile zaraz po premierze tryb Atak na AT-AT mógł wreszcie kogoś znudzić, tak teraz jest dużo większy wybór, a i różnorodność zadań w poszczególnych dodatkach dobrze radzi sobie z monotonią.

Jeśli więc w Waszej głowie padało najczęściej pytanie, czy ktoś jeszcze gra w Star Wars Battlefront, odpowiadam, że gra. Jeśli chodzi Wam po głowie kupno wersji kompletnej i jesteście nawet umiarkowanymi fanami Gwiezdnych wojen, to powiem, że wreszcie zakup Star Wars Battlefront nie jest bez sensu. To niezbyt skomplikowana, prosta w opanowaniu strzelanka FPS/TPS z bardzo ładną oprawą audiowizualną. Wielka szkoda, że nie dorzucono wsparcia dla PS4 Pro i gra nie działa w 1080p, bo gdy oglądam materiały z PC-towego wydania z wymaksowaną grafiką, to trochę zżera mnie zazdrość.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper