Felieton: PS4 Pro, 4K i HDR, czyli jak nie zapowiadać konsoli

Felieton: PS4 Pro, 4K i HDR, czyli jak nie zapowiadać konsoli

Paweł Musiolik | 18.09.2016, 16:20

Minęło kilka dni po PlayStation Meeting 2016 i Sony nadal ma ogromny problem z odpowiednią komunikacją oraz sprzedaniem niezdecydowanym PlayStation 4 Pro. Sprawy nie ułatwia to, że do reklamowania wybrano coś, czym nie da się przekonać kogokolwiek w Internecie do nowej konsoli. Mowa o 4K i HDR.

Zacznijmy może od tego, że konferencja, którą mieliśmy okazję zobaczyć na początku tego miesiąca, była chyba najgorszą konferencją Sony od kilku, jeśli nie kilkunastu lat. Nie chodzi tutaj o to, jakie gry wybrano, by pokazać PS4 Pro, ale o całokształt. Sony dobrze wiedziało, że pierwsze wrażenie wywarte przez nową konsolę jest kluczowe. Zaczęto więc od… PS4 Slim, o którym wszyscy wiedzieli, i potem skupiono się na Pro. Zagranie dobre, tylko wykonanie było takie sobie. Miałem wrażenie, że Sony nie za bardzo wiedziało, jak ugryźć ten temat. Firma bała się jakichś konkretnych deklaracji i jedynie Mark Cerny, czyli gość od spraw technicznych, a nie PR-u czy miłych słówek, sypał konkretnymi informacjami. Poza nim, czuć było strach u włodarzy Sony. Strach, który sprawił, że tempo prezentacji, błędy i to, co nam mówiono, powodowały u mnie wrażenie czegoś, czego nawet producent nie jest pewny. Gdy zapowiadano PS4 w 2013 roku, było totalnie inaczej. Radość z nowego sprzętu, pewność tego, co się pokazuje, bardzo długa konferencja z masą konkretów. Wszystko, czego zabrakło teraz (no, może poza obietnicami).

Dalsza część tekstu pod wideo

Najgorsze jest jednak to, że wybrano na marketingowe hasła rzeczy, które mogło zobaczyć tylko te kilkaset dziennikarzy zaproszonych do Nowego Jorku. 4K i HDR to rzeczy totalnie niszowe, nie do zobaczenia poza światem realnym. Obecni na miejscu ludzie mogli się zachwycać, jakie to 4K jest niesamowite, jak wielką różnicę robi HDR (chociaż wziąłbym poprawkę na dziennikarzy z serwisów i blogów technologicznych, bo dla nich wszystko, co nowe, jest ósmym cudem świata i rewolucją), ale te setki tysięcy śledzących transmisję na żywo nie zobaczyły niczego. Ani jakości 4K (bo oglądali to na swoich TV obsługujących Full HD na streamie w 1080p), ani HDR, którego nie da się zobaczyć na sprzęcie bez tej technologii. Sony musiało sobie dobrze zdawać sprawę z tego, że ludzie będą sceptycznie nastawieni do pomysłu mocniejszej konsoli w tej samej generacji, że będą zdezorientowani, w czym oczywiście nie pomogą ludzie wypisujący w Internecie różnorakie bzdury. Wybrano jednak coś, co może i ładnie wygląda w nagłówkach wielkich serwisów niezwiązanych z grami, ale nie ma jak tego zweryfikować, a tym bardziej – przekonać tych niezdecydowanych.

Co powinno zrobić Sony? 4K i HDR uczynić dodatkową wartością konsoli, reklamowaną w okolicach premiery, gdy sprzęt będzie można wystawić w markecie lub na jakichś imprezach. A w momencie ujawnienia pokazać gry w 1080p, ale w znacznie lepszej grafice, z płynnością podbitą do 60 klatek na sekundę. Nawet jeśli ktoś nie zauważyłby wszystkich detali w trakcie transmisji, to spokojnie odpowiednie pliki można udostępnić prasie i całej reszcie chętnych do pobrania i odpalenia na TV lub PC-cie. PS4 Pro jest ponad dwa razy mocniejsze od PS4, więc Naughty Dog spokojnie jest w stanie wyciągnąć z jeszcze więcej technicznej magii. Opcji było niesamowicie dużo, ale z nich nie skorzystano. Dlaczego? Podejrzewam, że ktoś nie do końca przemyślał sprawę i podszedł do prezentacji PS4 Pro jak do kolejnego gadżetu, który musi mieć przyklejone do siebie jakieś nowe hasełko. PS4 miało 1080p/60, więc wymyślono sobie, że PS4 Pro będzie miało 4K i HDR. Szkoda, że w 2013 roku te pierwsze można było sprawdzić bez większych problemów i wydatków, a aktualnego marketingowego hasła nie da się zweryfikować.

Ciężko nie wyzbyć się wrażenia, że Sony w ciągu tej i poprzedniej generacji odzwyczaiło się od roli firmy-pioniera, którą kiedyś byli. Tak, wiem, kosztowało ich to gigantyczną kasę, gdy na każdej konsoli PS3 tracili prawie 200 dolarów. Ale zaczęli grać bezpiecznie. Mam wrażenie, że dzisiaj są wręcz zbyt ostrożni. Nawet jeśli zdecydowaliby się jako pierwsi wstrząsnąć tym, jak rynek konsol wygląda teraz, to zrobiliby to będąc niepewnymi swoich ruchów, bez przeświadczenia, że robią kawał dobrego sprzętu, który warto kupić. A jeśli producent jest niepewny tego, co chce sprzedać, to nikogo nie powinno dziwić, że i konsument podchodzi do pomysłu jak pies do jeża.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper