Playtest: Prey (PS4)

Playtest: Prey (PS4)

Paweł Musiolik | 25.08.2016, 15:13

Prey z 2006 roku był kawałem ciekawej produkcji, który wywodziła się pomysłem jeszcze ze złotej ery FPS-ów (lata 90.). Human Head Studios pracowało nad kontynuacją, ale ta została zbombardowana przez Bethesdę, która uznała, że wszystko powinno iść do kosza. Prace ruszyły na nowo, tym razem w oddziale studia Arkane w Austin.

Wpływ filozofii ekipy Arkane widać było od samego początku pokazu (od razu zaznaczę, że nie, jak w przypadku wielu innych gier, nie miałem okazji zagrać). Podobnie jak w , celem studia tworzącego jest swoboda przechodzenia gry. Deweloperzy nie chcą nam narzucać jakichkolwiek rozwiązań, licząc na naszą kreatywność w wykorzystywaniu dostępnych narzędzi. Oczywiście nie znaczy to, że dostaniemy gigantyczną piaskownicę i będziemy mogli robić, co nam się żywnie podoba. Gra jednak ma ograniczać skrypty do absolutnego minimum potrzebnego do pchania fabuły przed siebie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Historia zapowiada się interesująco. Jeśli jeszcze nie wiecie, przyjdzie nam kierować Morganem Yu, czyli testowym obiektem eksperymentów polegających na stworzeniu lepszego człowieka. W grę wchodzą wszczepy, mutacje i zabawa z technologią kosmitów. Ci ostatni właśnie atakują będące miejscem akcji Talos I w 2032 roku, robiąc mówiąc krótko – ogromny burdel. Zostajemy uwolnieni i naszprycowani ...sam nie wiem czym, po czym musimy zaprowadzić porządek. Czyli tak, jak to bywa w tego typu opowieściach. Trochę sztampa, ale gra będzie nadrabiała klimatem i oprawą graficzną. To, co możecie zobaczyć na materiałach wideo publikowanych przez wydawcę, to mniej więcej 75% tego, jak gra wygląda na żywo, bez youtube’owej kompresji. Grafika jak na razie to absolutny szczyt tej generacji konsol. Nie przesadzam ani trochę – Prey wygląda olśniewająco. Design przypomina mi zmiksowanego Bioshocka z System Shockiem, do którego dołożono niektóre rzeczy z Half-Life’a 2, zwłaszcza jeśli chodzi o projekty obcych. A nie mamy do czynienia ze zwykłym obrazem kosmity. Atakują nas cienie o wybranych kształtach, z zachowaniem fizyki i właściwości cienia lub dymu, zależy jak na to spojrzymy. Mniejsze, pajakopodobne stwory przypominały mi headcraby, większe – stwora z Another World.

Jak ma wyglądać rozgrywka? Generalnie będziemy mieli do czynienia z FPS-em, do którego dorzucono elementy RPG-a. Ulepszenia, czyli tutejsze implanty, będziemy sobie montować w oko. Brutalne, ale w linii z tym, co pokazał nam pierwszy zwiastun. Takich usprawnień, jak na lepszego człowieka, będziemy mieli sporo. Jednym z najciekawszych, jakie nam pokazano jest mimik, pozwalający na przemienianie się w dowolną rzecz znajdującą się w danej lokacji. Na pokazie, by przejść przez wąskie okienko, bohater zamienił się w kubek na kawę i przeturlał się na druga stronę. Jeśli to tak faktycznie będzie działało z absolutnie każdym przedmiotem i częściej niż raz na kilka godzin, to możemy dostać mocarny aspekt rozgrywki, który wyróżni Preya na tle konkurencji. W grze znajdą się też różne rodzaje broni palnej i gadżetów. Przykładowo dostaniemy zamrażający lub zaklejający (sam nie wiem do końca, co to jest) gnat, który pozwoli nam rozwalić przeciwników w kawałeczki. Do tego maszyna tworząca potrzebne przedmioty, jeśli mamy wymagane materiały. Deweloper obiecuje, że nie będziemy narzekać na nudę w trakcie gry.

Pokazano także spacer w kosmosie, trochę przypominające  połączone z , co miało uspokoić nas, że będziemy krążyć w innych miejscach, a nie tylko zwiedzając kolejne korytarze stacji i znajdujące się tam pomieszczenia. Mam nadzieję, że gra będzie oferować zróżnicowane lokacje i dosyć długą rozgrywkę, a całość otrzyma odpowiednie tempo rozkładania przed nami historii. Fani Preya z 2006 roku mogą poczuć się trochę zawiedzeni i stwierdzić, że Bethesda żeruje na marce, ale gra się broni. Nie jest to doklejenie tytułu znanej serii do średniaka, licząc, że marka zrobi swoje. Tutaj Arkane Austin faktycznie stworzyło coś własnego. Coś, co jest w stanie obronić się bez marketingu pełnego kombinowania. Może i Human Head zrobiłoby Preya 2 jako coś innego. Klimat kosmicznego kowboja to coś, co wielu by chętnie sprawdziło. Sądzę jednak, że propozycja Bethesdy na 2017 rok jest równie interesująca.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper