Versus: Najlepsi i najgorsi romantycy wśród bohaterów gier wideo

Versus: Najlepsi i najgorsi romantycy wśród bohaterów gier wideo

Jaszczomb | 14.02.2015, 15:22
Dziś walentynki, a więc święto zamieniające ludzi w uczuciowych romantyków. Jednym wychodzi to lepiej, innym – gorzej. Sprawdzamy, z których bohaterów gier możecie wziąć przykład, a których zachowanie powinno być dla Was przestrogą.

Assassin’s Creed Unity (PS4) vs EA Sports UFC (PS4)

Dalsza część tekstu pod wideo

Francuski Asasyn miał swoje grzechy (a niektóre z nich ma do dzisiaj), lecz nie można odmówić uroku jego parze bohaterów i ich historii. Wielka miłość przetestowana przez dłuższy czas rozłąki, zakazane uczucie między przedstawicielem bractwa asasynów i członkinią zakonu templariuszy. I zupełnie nieistotny jest fakt, iż są rodzeństwem.

No, przybranym rodzeństwem. Po śmierci ojca, młody Arno został adoptowany przez rodzinę Elise, więc urocza parka tak naprawdę zawsze była razem. Nawet gdy dziewczyna wyjechała studiować – serce naszego bohatera zawsze było w całości przeznaczone jej. Brak zgody w wielu kwestiach tylko zaostrzał uczucie, a to przeniosło się na najbardziej realistyczny pocałunek w grach wideo (jeśli tylko nie wyskoczy Wam błąd usuwający twarz Arno…):

Skoro jesteśmy przy pocałunkach i figlach, to pamiętajcie - trzeba mieć wyczucie. Spotkać się z partnerem, zdjąć ubrania, spleść swoje ciała w jedno i zacząć baraszkowanie. Niektórzy wolą spokojne, namiętne ruchy, inni – ostrą jazdę. Ale we wszystkim musi być uczucie, trzeba włożyć w to serce.

Postaci w EA Sports UFC zwyczajnie słabo radzą sobie z takimi akcjami. Niby wszystko podręcznikowo, według powyższej instrukcji, a jednak nie ma w ich ruchach za grosz delikatności. Cała namiętność zbliżenia zamienia się w parodię, która porównać jedynie można to jakieś brutalnej walki na ringu. Co prawda próbują oni różnych pozycji przytulasków czy czasami zbyt ostre ruchy starają się wynagrodzić całowaniem erogennych miejsc jak szyja czy podbrzusze:

... ale bądźmy szczerzy – żadna osoba nie chciałaby w taki sposób skończyć randki. Niektórzy jednak wzorują się właśnie na tych "romantykach" i potem są problemy:

 

Mass Effect (seria) vs The Sims 3 (PS3)

BioWare słynie z urozmaicania swoich gier możliwością romansowania z członkami swojej drużyny. I choć Internet do dziś nie może zdzierżyć „stuprocentowego geja” Doriana, my prawdziwych wrażliwców doszukujemy się w serii Mass Effect. Obce rasy, nieznajomość ludzkich zwyczajów, a jednak nasi kompani koślawo próbują zarwać do komandor Shepard(a). I właśnie ta różnica obyczajowa daje im szczerość w uczuciach.

Stąd mamy nieśmiałą Liarę o błękitnej skórze i nieustannie skrytą za maską Tali. Aż żal przy takiej ekipie wybrać człowieka - Mirandę, chociaż powody ku temu są – to w końcu „kobieta idealna”, produkt inżynierii generycznej. Tytuł największego romantyka wędruje jednak do Garrusa – być może nie jest zbyt pewny siebie i czasem palnie jakąś głupotę, ale należy mu się to za wyczyny w DLC Citadel:

Z drugiej strony mamy symulator życia ludzkiego (no, powiedzmy), gdzie takie flirty i miłostki to główne danie. Żadnej wielkiej wojny w tle, żadnej potrzeby odsapnięcia od ciągłej walki – tutaj romantyczną kolację można przygotować na spokojnie. Tyle że… nie ma po co.

Podczas gdy w Mass Effect przelewamy wspólnie krew i ratujemy sobie nawzajem życie, co zbliża do siebie bohaterów, w The Sims wystarczy upatrzyć sobie jakiegoś ludzika przechodzącego przed naszym domem i zaatakować kombinacją „rozmawiaj > rozmawiaj > flirtuj > przytul > pocałuj > bara-bara”. Oczywiście każdy sposób dobry, by zaciągnąć upatrzoną osobę do łóżka, ale c’mon, jak na symulator życia to nie najlepsze wykonanie. W południe spotykam w parku, wieczorem jesteśmy małżeństwem i dziecko w drodze. Pomijając już odrzucanie zaręczyn, bo nasza druga połówka jest śpiąca lub ma pełny pęcherz. Nice.

 

Prince of Persia (PS3) vs BRAID (PS3)

Stare gry, ale do omówienia zawartych w nich relacji odwołać muszę się do zakończeń, więc jeśli nie chcecie spoilerów…

Reboot serii Prince of Persia z 2008 roku był produkcja nietypową i nie chodzi tu tylko o komiksową oprawę. Jasne, znowu książę, znów pomagała nam księżniczka, ale dopiero tutaj czuć było między nimi prawdziwe uczucie oraz współzależność. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od szukania zagubionego osła…

Bohater biega po świecie razem z Eliką, wspólnie wspinają się, pokonują przeszkody, walczą z przeciwnikami. Kiedy tylko coś nam nie wyjdzie i spadamy w przepaść, to ręka Eliki ratuje nasze życie, nie żaden checkpoint. I kiedy ta poświęca swoje życie, by uratować świat, książę poświęca świat, by uratować księżniczkę. Bo ona jest dla niego całym światem.

Z drugiej strony mamy BRAID – również historię ratowania księżniczki, lecz w nieco innej formie. Nasz bohater Tim próbuje wyrwać ją z rąk wrogiego rycerza i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że… w rzeczywistości to my jesteśmy tym złym, rycerz ratuje księżniczkę, a iluzja bohaterstwa wynika z tego, iż wydarzenia z gry poznajemy od tyłu. Trochę taki psychopata z tego Tima.

Sytuację zmienia trochę fakt, że cała akcja dzieje się w umyśle naszego bohatera, który stworzył bombę atomową i nie może poradzić sobie ze świadomością zniszczeń, jakie jego dzieło dokonało w Hiroshimie i Nagasaki w 1945 roku. Księżniczka jest zaledwie postacią, jaką przyjęła w jego podświadomości owa bomba i Tim łudzi się, że będzie w stanie ją powstrzymać. Pozorny heroiczny wybawiciel damy w opresji jest w rzeczywistości ogarniętym obsesją wrakiem człowieka, desperacko szukającym sposobu na naprawę nieodwracalnej zbrodni w swoich fantazjach. Nie polecamy podobnej postawy na walentynki.

...

A jacy bohaterowie Wam przypadli do gustu? Może wykorzystaliście jakieś teksty na podryw z gry? Dajcie znać w komentarzach.

Jaszczomb Strona autora
cropper