10 najładniejszych okładek 2013 roku

10 najładniejszych okładek 2013 roku

[email protected] | 27.12.2013, 14:16

Gdy rok temu wybieraliśmy najlepsze okładki z gier, które debiutowały w 2012 roku, mieliśmy problem bogactwa. Na jedno miejscy było przynajmniej dwóch chętnych. W tym roku także mamy problem, ale nieurodzaju. Bo mimo tego, że same gry nie zawodziły, to okładki, które przyszło oglądać nam w sklepach – już tak. Problemem było wybrać faktycznie 10, które zapierają dech w piersiach. Część znalazło się na liście „z braku laku” i trochę na zachętę i tylko mała grupa faktycznie określona może zostać mianem „fenomenalnej”.

Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że możecie mieć inny gust, więc zachęcamy do podzielenia się waszymi faworytami w komentarzach. A zanim zaprosimy was dalej zaznaczamy – kolejność na liście nie ma znaczenia.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ni no Kuni: Wrath of the White Witch

Jeszcze generację konsol wstecz, minimalistyczne okładki na których oglądać mogliśmy logo Yoshitaki Amano były wizytówką serii Final Fantasy. Trzynasta odsłona serii postanowiła odejść od tego schematu, fundując nam brzydką okładkę z Lightning. Na szczęście znalazł się kontynuator trendu minimalistycznego frontu z subtelnym logotypem gry i jej tytułem. Level-5 nie tylko stworzył świetnego jRPG-a, ale także zafundował nam jedną z ładniejszych okładek w 2013 roku.

 

Final Fantasy XIV: A Realm Reborn – Edycja Kolekcjonerska

Jedyny wyjątek w zestawieniu. Wcześniej wspomnieliśmy o braku Yoshitaki Amano na okładkach Square, ale na szczęście pozwolono mu powrócić i zaprojektować okładkę edycji kolekcjonerskiej odrodzonej „czternastki”. I tak jak gra – kolekcjonerka może być dumna z tego czym się prezentuje. Dla niektórych może wydawać się zbyt „ciężka” w zawartość, ale jednocześnie trzyma ją duch starszych odsłon, za którymi przecież wszyscy tak bardzo tęsknią.

 

Dragon's Dogma: Dark Arisen

Kończąc już wyróżnienia dla gier RPG, ciężko nie zwrócić uwagi na ponowne wydanie gry Capcomu. Dark Arisen oferuje jeszcze mroczniejszy klimat i jeszcze bardziej męczącego nasze postaci bossa, którego wizerunek widnieje na okładce. Nie wiemy dlaczego akurat oprócz niego jest mnóstwo ognia skoro ostatnia lokacja raczej go unika, ale przynajmniej jest grupa śmiałków – czyli to na czym opiera się ta produkcja. Kolorystycznie – majstersztyk.

 

The Bureau: XCOM Declassified

Gra do której idealnie pasuje pojęcie średniaka w którego zagrać gdy odpowiednio stanieje. Pomysł bardzo dobry, z realizacją gorzej. Okładka za to poszczycić może się ciekawym pomysłem wplecenia jej w charakterystykę produkcji studia 2K Marin. Czarne pasy będące nakładką sugerującą zamazane ślady kosmitów przez cenzurę idealnie wpisują się w główną oś fabularną. Szkoda, że inni wydawcy nie starają się nas czymś zaskoczyć w czymś tak trywialnym jak okładka.

 

God of War: Wstąpienie

Kolejna gra do której można przyczepić łatkę „zawód roku”, z czym zapewne nie zgodzi się redaktor naczelny, któremu taka odmiana w opowiadaniu historii Kratosa przypadła do gustu. Większej finezji w tym przypadku brak, ot klęczący i skuty łańcuchami spartiata, który wtedy jeszcze był człowiekiem i zmagał się z rosnącą nienawiścią w stronę Aresa. Warto także wspomnieć o pudełku edycji specjalnej na którym znajdziemy złotą omegę na czarnym tle. Prostotę się ceni.

 

Resident Evil: Revelations

Jeden z tych tytułów, który umieszczony przez nas został tutaj trochę z braku większego wyboru. Nie to, że okładka sama w sobie jest zła, bo kolorystycznie trzyma fason, a i sugeruje czego spodziewać się po tej produkcji, ale mówiąc potocznie – szału nie robi. Odbita dłoń na szybie, która sugerować ma, że za drzwiami dzieje się coś złego jest już tak oklepanym motywem w filmie i grach, że ciężko nad nim cmokać.

 

Puppeteer

Zaliczamy błyskawiczną zmianę klimatu. Ze strasznego statku przenosimy się wprost na deski teatru, który jest miejscem rozgrywania się historii Kutaro. Produkcja Sony Japan Studios mimo że świetna, to jednak mocno niedoceniona i przeszła bez większego echa. Może gdyby trafiła na PS4 jako tytuł startowy zamiast Knacka? Kto wie. A tak, wyróżnia się nie tylko stylistyką, ale także przyjemną dla oka okładką. Bohaterska marionetka z boskimi nożycami? Jasne.

 

The Last of Us

Jeśli spojrzymy na okładkę produkcji Naughty Dog, nie znajdziemy w niej nic oszałamiającego. Dlaczego więc postawiliśmy na nią? Chodzi o pewną sprawę, którą przybliżyli pracownicy studia. Otóż dział marketingu za nic w świecie nie chciał wizerunku Ellie na okładce argumentując to dosyć pokrętnie – z dziewczyną na okładce gra by sprzedawała się znacznie gorzej niż planowano. Na szczęście ktoś zachował piątą klepkę i postawił na swoim. Dlatego na froncie nie zabrakło głównej bohaterki wokół której kręci się cała historia. Szkoda, że odwagi zabrakło Kenowi Levine gdy uginał się pod żądaniami wydawcy i wrzucił na przód pudełka Bookera z obrzynem.

 

Tearaway

Jedyny przedstawiciel przenośnej konsolki Sony. Postać Ioty i otaczający go papierowy świat bardziej pasuje do konsol Nintendo aniżeli do brutalnego rynku przesyconego mięśniakami ze spluwami. Tutaj nie kombinowano z agresją (bo szczerze – skąd by ją wziąć?) i przedstawiono grę taką jaka jest faktycznie – przyjemną, śliczną i uroczą.

 

Killzone: Shadow Fall

Produkcja Guerrilla Games odbierana jest różnorako. Większość ludzi zgodzi się jednak, że dobry tryb dla wielu graczy wraz z grafiką doprawiono średnim singlem z niewykorzystanym potencjałem. Jednak okładka jest zaskakująco dobra jak na zwykłego FPS-a bez namiętnej historii. O ile sam design w grze to rzecz o którą można sprzeczać się w nieskończoność, tak nad okładką można się lekko zachwycić. Oczywiście gdyby wywalić wizerunek Lucasa z frontu byłoby lepiej, ale nie oczekujmy fajerwerków po holenderskim studiu.

Źródło: własne
cropper