Publicystyka: Sony przed gigantyczną szansą powrotu na tron

Publicystyka: Sony przed gigantyczną szansą powrotu na tron

Paweł Musiolik | 22.05.2013, 14:00

Obserwując to co od kilku lat dzieje się na rynku gier, ciągle zastanawiam się w jakim kierunku to wszystko zmierza, kiedy wreszcie wszystko się rozsypie i ci, którzy to przetrwają zaczną z pojedynczych klocków składać wszystko na nowo. Nowa generacja konsol miała przynieść choćby częściową odpowiedź na nurtujące mnie zagadnienie. Jako pierwsze przed szereg wyszło Sony i w trakcie PlayStation Meeting 2013 przedstawiło swoje plany i swoją wizję jaką ma zamiar forsować razem z PlayStation 4.

Na ruch konkurencji przyszło czekać trzy miesiące i po wczorajszym wydarzeniu, na którym pokazano pierwszy raz Xbox One wszystko co krążyło po głowie się wykrystalizowało. Microsoft już nie udaje, że zależy mu na graczach – pokazuje wprost, że chodzi o wszystkie inne grupy forsując od początku funkcje multimedialne i telewizję. Tutaj rodzi się gigantyczna szansa powrotu na tron firmy, której szefuje dobrze nam znany Kazuo Hirai.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jednak by w pełni zrozumieć mój pogląd, warto cofnąć się w czasie do konferencji Sony w trakcie E3 2006. Po dziś dzień określana jest jako jedna z najgorszych konferencji Sony z której powstało dziesiątki ponadczasowych memów. Giant Enemy Crab, Ridge Racer, dodatkowa praca by kupić PS3, 599 US dollars to tylko nieliczne z tych, które ciągle są wypominane. Wtedy Sony było pełne pychy, zadufane w sobie i podchodziło do całego świata gier jako firma, która wypuściła fenomenalne PS2 i której wszyscy muszą czyścić buty. Patrząc na Xboksa i Gamecuba nikt nie mógł przypuszczać, że pierwsze dwa lata będą katastrofalne dla Sony. Konsola ze skomplikowaną architekturą, której wytłumaczenie za każdym razem było podobne „leniwi deweloperzy nie potrafią robić gier” (co po części jest prawdziwe). Microsoft wykorzystał tak słabe podejście Sony i skutecznie zepchnął PlayStation 3 na skraj przepaści. Za Nintendo i Wii nie było już co gonić – konsola poza zasięgiem.

Microsoft na start robił wszystko by pokazać innym swoje podejście „to my będziemy dyktować warunki na rynku”. W ruch poszły miliony dolarów na umowy o wyłączność, czasową wyłączność lub wyłączność w postaci dodatków do GTA IV. Wszystko to robiło niesamowite wrażenie na masowym odbiorcy. Na mnie jednak zrobiła zapowiedź kilku gier jRPG, które faktycznie spowodowały zainteresowanie konsolą Microsoftu. Z perspektywy czasu dziękuję bogu, że po prostu nie było mnie stać na drugą konsolę, bo bym został oszukany. Im dłużej trwała ta generacja, tym bardziej Microsoft pokazywał, że odchodzi od tak zwanych graczy core'owych. Kinect, usługi, coraz mniej konkretnych gier dostępnych tylko na ich konsoli. Jeśli komuś starczało Halo, Forza i Gears of War to nie mógł narzekać. Pozostali kręcili nosami coraz to bardziej. Z drugiej strony było Sony, które po odsunięciu Kena Kutaragiego zaczęło powoli sprzątać burdel wśród swoich. Kolejne produkcje, które zapierały dech w piersiach (pamiętacie pokaz Uncharted 2 na E3 2009?), gry, które dawały nadzieję na coś więcej (a teraz są nieobecne jak mityczny The Last Guardian). Owszem, promocja kontrolera PS Move by nadgonić uciekający rynek casuali, który za czasów PS2 był u Sony to w moim odczuciu głupio zrobiony ruch, ale patrząc już na Wonderbooka, to widać w tym potencjał przyciągający najmłodszych (i widzę to naocznie po reakcji siostry mojej dziewczyny). Dlaczego to wspominam? Bo po wczoraj role się odwróciły. Teraz Microsoft osiadł na laurach, pokazał, że nie interesują go gracze tylko casuale. Ale nie ci skaczący w pontonie, tylko casuale oglądający telewizję, miliony amerykanów spędzających przed pudełkiem z NFL dziesiątki godzin miesięcznie.

Starając się choć na chwilę spojrzeć na to z perspektywy zwykłego Amerykanina, nie-gracza to jest to ruch z pozoru dobry. Wszystkie „graty” w jednym pudełku, dla ludzi leniwych – wyjście idealne. Będąc jednak Polakiem, mieszkańcem Europy oferowana przez Microsoft oferta jest bezsensowna, bo wiadomo już, że to co pokazano na start będzie tylko w USA. Dodatki w postaci Skype'a, lepszego Kinecta, partnerstwa z NFL nie sposób komentować pozytywnie, bo dla gracza nie ma to kompletnie żadnego znaczenia. Patrząc jednak na opinię głównie „blogerów technologicznych”, to i takie rozwiązanie u nas ma fanów. Ci blogerzy wydają się być niesamowicie podnieceni pudełkiem bez gier (na ten moment). Ich nie interesują gry, czasami udają, że się na nich znają – ale takie kłamstewka szybko wychodzą na jaw. Z pozoru gracze, ale ci znudzeni grami, cieszący się z produkcji coraz to krótszych i prostszych – także są w tej mniejszości zadowolonej z wczorajszego pokazu. Wieszczenie rychłej śmierci „hardkorowych” gier bawi mnie niezmiernie. Dlaczego? Ktoś zapomina o tym, że to jest jedyna, stała baza klientów. Nie osoby zmienne jak chorągiewka na wietrze, które kupują to, co jest trendy. Opieranie na nich biznesu to jak budowanie domu na piasku.

Oferta Sony jest zgoła inna. „Najważniejsze są gry, gracze i deweloperzy”. Jak na razie dużo jest słów, ale niektóre z nich znalazły potwierdzenie w czynach. Oddanie tego, jaka będzie konsola Markowi Cernemu i zespołom deweloperskim jest tak bardzo różne od zakrawającego na omamy wizjonerstwa „późnego” Kutaragiego, który chciał zrobić sprzęt fenomenalny, który mógł utopić Sony. Japońska firma także udowodniła, że słowa o otwartości na twórców to nie mrzonki. Uproszczono proces certyfikacji, który często odpychał mniejszych deweloperów. Porzucono opłaty licencyjne dla niezależnych, uruchomiono program wsparcia dla tych samych ludzi, umożliwiając im nieodpłatne użyczenie dev-kitu PS Vity. Czyny Sony spotykają się z uznaniem wielu niezależnych deweloperów, którzy coraz śmielej deklarują szeroką współpracę z japońską korporacją. Gracze także się odwdzięczają, co widać po fenomenalnych wynikach sprzedaży o których nie raz wspominał twórca Retro City Rampage.

box

Oczywiście nie możemy ślepo założyć, że Sony wygrało następną generację. Pojedynek na gry odbędzie się już za niecałe 3 tygodnie w trakcie targów E3 2013 gdzie każda z firm wytoczy działa w postaci największych produkcji na PS4 i Xbox One. Nie możemy zapominać także, że Microsoft i Sony to korporacje, które chcą zarobić. Jednak na razie wiemy tyle, że Microsoft ograniczy do minimum używane gry, będzie wymagać połączenia z siecią raz na 24 godziny w celu weryfikacji konsoli (gier? konta?). Na ten moment postawa Sony jest prosta – brak blokady używanych gier, brak wymogu weryfikacji przez sieć, obojętnie czy stała czy co jakiś czas. Nie twierdzę, że to się nie zmieni. Bo wydawcy 3rd party mogą naciskać na japońską firmę, która przecież wprowadziła przepustki sieciowe w tej generacji. Nikt nie jest idealny i nikt nie kieruje się pobudkami altruistycznymi w biznesie. Ale teraz jest idealny moment by Sony pokazało, że potrafi przekuć słowa w czyny i powrócić na miejsce w którym było generację wcześniej. Narzędzia do tego ma – konsola nastawiona na gry, łatwiejsza w programowaniu (jeśli aktualnie krążące informacje się potwierdzą), mająca tak świetną usługę PlayStation Plus, która jest wartością tylko dodatnią.

online pass

Decydować będziemy my – gracze. Wiem, że brzmi to dla wielu po prostu śmiesznie w erze dobrowolnego dojenia naszych kabz poprzez niezliczone DLC, wkraczający model Freemium czy inne wynalazki w postaci różnych odmian mikrotransakcji. Po E3 dowiemy się, czy słowa Sony są prawdziwe i faktycznie chcą wrócić do korzeni w których liczą się gry, a usługi są dodatkiem, nie odwrotnie. Jeśli tak będzie, to jest jeszcze szansa dla tej branży. Jeśli jednak usługi, ba – wszystko poza grami – weźmie górę nad rozrywką płynącą z gier, to będzie już tylko gorzej. Bo dla mnie to co wczoraj pokazano jest ucieleśnieniem wszystkiego co najgorsze w tej branży od kilku lat. Dlatego Sony ma wszystko w swoich rękach. Sytuacja z pozoru idealna, ale teraz wszyscy patrzą im na ręce, bo jeśli to schrzanią – powinni ze wstydu odejść na zawsze. Oczywiście nie musicie się ze mną zgadzać, ale w taki sposób widzę to co się dzieje. Prywatnie nazywam generację mości panującą – generacją zmarnowanych nadziei – oby następna nie była jej pozbawiona kompletnie.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper