Ghul – recenzja miniserialu. Doby pomysł na horror, gorsze wykonanie

Ghul – recenzja miniserialu. Doby pomysł na horror, gorsze wykonanie

Jędrzej Dudkiewicz | 29.08.2018, 13:00

Przystępując do oglądania indyjskiego miniserialu Ghul, cieszyłem się, że ma on tylko trzy odcinki: można skończyć w jeden wieczór, powinno być emocjonująco myślałem. Okazało się jednak, że to jeden z bardzo nielicznych przypadków, kiedy uważam, że większa liczba epizodów dobrze by zrobiła jakiejś produkcji.

Indie przyszłości. Władzę przejęło wojsko, tworzone są tajne więzienia, w których przesłuchuje się (a także torturuje) przeciwników systemu. Nida Rahim jest wierną służbistką panującej ideologii. W końcu zostaje przeniesiona do jednego z takich więzień, gdzie wkrótce trafia sam Ali Saeed, przywódca bojowników o lepsze jutro, nazywanych oczywiście terrorystami. Szybko okaże się, że rozmowa z nim nie będzie w żaden sposób przypominać typowego przesłuchania.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ghula można oceniać przez pryzmat dwóch głównych elementów. Po pierwsze, jest to produkcja pokazująca de facto totalitarną władzę, w której ludzie potrafią bez większych problemów donieść nawet na członka rodziny (zrobiła to chociażby sama Nida). Całkiem nieźle pokazane jest też to, że nie ma w takim systemie ludzi, którzy byliby poza podejrzeniem. Nieważne, jak bardzo jest się lojalnym, co się poświęciło dla kraju, w mgnieniu oka można wylądować po drugiej stronie barykady. Realia systemu są zatem pokazane całkiem nieźle, tyle że nie jest to nic nowego, każdy z nas widział to już wielokrotnie. Dlatego też twórcy wpadli na całkiem ciekawy pomysł: postanowili osadzić fabułę w konwencji horroru.

I to jest właśnie drugi główny element serialu, o którym warto napisać coś więcej. Bardzo doceniam to, co chcieli osiągnąć ludzie odpowiedzialni za Ghula. Szkoda tylko, że wyszło im to znacznie gorzej niż można by oczekiwać. Całość grozy bierze się z arabskich legend o tytułowej istocie, którą można wezwać przy pomocy własnej krwi, oddając też jej duszę. W zamian będzie ona ścigać tych, którzy są winni różnych strasznych czynów i wykorzystywać tę winę przeciwko nim. Brzmi intrygująco, prawda? Niestety tylko momentami udaje się tu zbudować odpowiedni klimat i napięcie. Ani potencjalna klaustrofobia (zamknięte i wcale nie tak duże więzienie), ani fakt, że ghul potrafi przybierać ludzką postać, więc nigdy nie wiadomo, kto nim w danym momencie jest, nie zostają odpowiednio wygrane. Właśnie dlatego uważam, że przydałoby się drugie tyle (czyli sześć, bo Ghul liczy trzy) epizodów. Można by wtedy zbudować atmosferę, a także pobawić się i z postaciami i z widzem w kotka i myszkę. A jeśli już ma się trzy odcinki, to o ile akceptuję, że pierwszy trzeba poświęcić na zarysowanie bohaterów oraz pozwolenie odbiorcy na zrozumienie, co się właściwie dzieje, o tyle dwa kolejne powinny być już piekielnie intensywne i emocjonujące od początku do końca. A tak jest tylko co jakiś czas.

Są tu za to całkiem niezłe postacie, które mimo małej ilości czasu oraz faktu, że niekiedy są definiowane w zasadzie przez jedną rzecz/cechę/postawę, sprawiają, że da się w to wszystko zaangażować. Najważniejsza jest oczywiście Nida, która wpierw gorąco wierzy w system, by z czasem zrozumieć, jak wielu spraw nie rozumiała, na czele z tym, co naprawdę stało się z jej ojcem. To ona też jako pierwsza przyjmuje do wiadomości, co się dzieje i akceptuje, że ghul niekoniecznie musi być tylko legendą. Ciekawy jest też porucznik Sunil Dacunha. Może trochę za dużo pije, może ma na sumieniu wiele strasznych rzeczy, ale jednak nie jest całkowicie pozbawiony ludzkich odruchów, do tego to po prostu całkiem rozsądnie i logicznie myślący człowiek. Wcielający się w nich Radhika Apte oraz Manav Kaul, podobnie zresztą jak Mahesh Balraj w roli Saeeda, wywiązują się ze swoich obowiązków bez zarzutu.

Mimo wszystko Ghul jest produkcją, z którą warto się zapoznać, tym bardziej, że trwa tyle, co długi film. Koniec końców plusów jest nieco więcej niż minusów, jednak nie umiem pozbyć się myśli, że ten miniserial miał o wiele większy potencjał. I z niego nie skorzystał.

Ghula można obejrzeć w serwisie Netflix.

Źródło: własne

Atuty

  • Ciekawy pomysł na fabułę
  • Niezłe aktorstwo
  • Momentami jest klimat i napięcie

Wady

  • Serial miał o wiele większy potencjał
  • W tym przypadku nie zaszkodziłaby chyba nieco większa liczba odcinków

Ghul to przykład nie do końca wykorzystanego potencjału i rzadkiego przypadku, gdy można uznać, że serial ma za mało, a nie za dużo odcinków.

6,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper