Dying Light Bad Blood – graliśmy w Battle Royale od Techlandu

Dying Light Bad Blood – graliśmy w Battle Royale od Techlandu

Wojciech Gruszczyk | 23.08.2018, 19:29

To wyjątkowo intensywny i ekscytujący gamescom dla twórców Dying Light. Studio prezentuje dwie duże produkcje, a na dobry początek postanowiłem sprawdzić sieciową zabawę, która choć ucieka od ostatnich trendów, to powinna zainteresować szerokie grono odbiorców.

Bad Blood to samodzielna produkcja nastawiona na sieciową rozgrywkę, która ponownie wrzuca śmiałków do Harran. Gracze tym razem walczą nie tylko z toczącymi się po alejkach szwędaczami, ale muszą rywalizować ze sobą. W prezentowanym trybie 12 graczy trafia do lokacji i musi szukać uzbrojenia oraz próbek – te drugie zwiększają poziom bohatera, który jednocześnie zyskuje większą sprawność oraz powiększa się jego pasek zdrowia. Dopiero po zebraniu odpowiedniej liczby surowca nadleci helikopter, który zabierze na swój pokład zaledwie jedną osobę.

Dalsza część tekstu pod wideo

Techland jeszcze do niedawna prezentował grę jako swoją propozycję w gatunku Battle Royale, jednak pewnie ze względu na przesyt podobnymi tytułami, obecnie gra jest reklamowana jako „Brutal Royale” i w sumie to stwierdzenie znacznie lepiej pasuje do produkcji. Zmagania są intensywne, przepełnione walką, wciąż musimy biegać w poszukiwaniu sprzętu, staramy się zebrać wspomniane próbki, a jeszcze trzeba pamiętać o podwójnym zagrożeniu – SI czyha na naszą najmniejszą wpadkę, a gracze chętnie skrócą nas o głowę, by poprawić możliwości swojej postaci.

Gameplay nie różni się od tego znanego z Dying Light – wciąż biegamy, skaczemy po dachach, korzystamy ze wszystkich możliwości parkoura i w sumie nie jest to przypadek, bo gra oczywiście działa na znanym, choć odrobinę usprawnionym silniku. Deweloperzy w ciekawy sposób urozmaicili typowy Battle Royale, ponieważ zombiaki są groźne, a pod koniec rozgrywki musimy nawet zmierzyć się z większymi bydlakami. Jednocześnie wciąż w głowie musimy pamiętać o graczach, którzy mogą wyczekiwać na dachu i zaatakować w najmniej odpowiednim momencie.

Na pokazie miałem okazję obserwować walkę dwóch Niemców, którzy w tym samym momencie próbowali za wszelką cenę zdobyć duże gniazdo zawierające wiele próbek, jednak zawsze takie lokacje są strzeżone przez większą grupę potworów. Gracze atakowali siebie, jednocześnie ubijali zombie, a w ostateczności do akcji wtrącił się zmutowany i dopiero mój shotgun zażegnał batalię – niestety nie mogłem się za długo cieszyć efektowną akcją, bo na zakręcie czyhał kolejny zainteresowany, który poczęstował mnie maczetą.

Innym razem przechadzając się uliczką natrafiłem na trzech rabusiów (SI), którzy strzegli zrzutu. Akurat miałem jeszcze sporo HP, więc rozpocząłem walkę, ale rywale nie odpuszczali. Pojedynek wymęczył mojego bohatera, ale po zwycięstwie otworzyłem wielkie pudło, założyłem potężniejszy topór i… Przytuliłem się do mołotowa rzuconego przez innego gracza. Był to sam początek meczu, więc pozostałą część spotkania oglądałem już w roli obserwatora – na szczęście mój zabójca cieszył się z prowadzenia, czekał już na helikopter, ale zgarnął kilka ciosów z wielkiego młota i zakończył mecz na drugim miejscu. Najgorszym.

To właśnie takie akcje napędzają rozgrywkę i mogą stanowić o wielkim atucie Bad Blood. Techland wpadł na ciekawą koncepcję, która oczywiście dopiero otwiera worek pomysłów – gra otrzyma kolejne tryby, twórcy planują przygotowanie następnych map, a projekt będzie w intensywny sposób rozwijany w kolejnych miesiącach. We wrześniu wystartuje Wczesny Dostęp na komputerach osobistych, do którego gracze mogą nabyć dostęp (Pakiet Fundatora), ale w kolejnym kroku gra wskoczy również na konsole i będzie dostępna w modelu biznesowym free-2-play. Kiedy to będzie? Trudno tak naprawdę powiedzieć, ale aktualnie deweloperzy skupiają się na dopieszczeniu pierwszej wersji. Wiele w wypadku Bad Blood zależy od samego rozwoju (liczby map, trybów, elementów do personalizacji), ale akurat Techland w tym wypadku nie zawodzi i potrafi dbać o społeczność – nawet Dying Light wciąż dostaje bezpłatne dodatki.

Ostatnie tygodnie spędziłem na serwerach H1Z1, wcześniej strzelałem w PUBG-a i Fortnite, ale projekt Techlandu bardzo przypadł mi do gustu ze względu na intensywność pojedynków (nie ma minuty na oddech) i zachowanie własnego „ja” – tutaj od początku czuć ducha Dying Light, deweloperzy nie chcieli na siłę zmieniać swojego IP i korzystać z rozwiązań konkurencji. Choć pewnie na początku plan był inny, to jednak projektanci zdecydowali się na zmiany, dzięki którym w ostatecznym rozrachunku Bad Blood nie jest kolejnym klonem wielkiego hitu Brendana Greene’a. To może się udać… I będzie to świetny sposób na przetrwanie do premiery Dying Light 2!

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper