Hyde Park. Najlepsza - Twoim zdaniem - opowieść w grze wideo?

Hyde Park. Najlepsza - Twoim zdaniem - opowieść w grze wideo?

Rozbo | 14.07.2018, 09:00

Scenariusze w grach wideo często pozostawiają wiele do życzenia. Często, ale nie zawsze, a obecnie już coraz częściej przykłada się do tego coraz większą wagę. Ciekawi nas, jakie opowieści poruszyły Was w grach najbardziej i dlaczego. Nie musi być to nawet główny wątek, a jakaś historia poboczna, na którą natknęliście się w trakcie przygód. Dajcie znać w komentarzach, a my życzymy Wam udanego weekendu.

Rozbo: Warframe to naprawdę niesamowita gra. Po dłuższej nieobecności, zachęcony namową kumpla (hi Woljun!) i Hiva, który chciał wypróbować, jak się w to gra, znowu odpaliłem produkcję Digital Extremes i wsiąkłem bez reszty. Naprawdę trudno w dwóch zdaniach stwierdzić, na czym polega magia tego tytułu, ale najlepszą rekomendacją niech będzie fakt, że ani pod względem stylistyki, ani gameplayu, ani uniwersum nie można Warframe porównać z niczym innym.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ostatnio oglądałem arcyciekawy dokument na YT autorstwa znanego, wybitnego (moim zdaniem) dziennikarza Danny'ego O'Dwyera, wiele lat związanego z serwisem Gamespot, a teraz prowadzącego własny kanał o nazwie Noclip. Danny w ramach swego cyklu opowiada historie różnych studiów developerskich, przy okazji je odwiedzając i przeprowadzając wywiady z kluczowymi osobami. W dwuczęściowym dokumencie skupił się na Digital Extremes i ich opus magnum - Warframe właśnie. Świetny materiał, przy okazji pokazujący jak zespół mający udział w stworzeniu serii Unreal, stojąc na skraju bankructwa, postawił wszystko na jedną kartę, na swoją własną, autorską wizję i osiągnął niesamowity sukces. To również historia dowodząca, że nie wszystko jeszcze w naszej branży jest do szpiku złe, że można zrobić grę przeczącą wszelkim prawom rynkowym, jednocześnie unikalną, szanującą inteligencję gracza (Warframe jest niezwykle skomplikowany i rozbudowany). Produkcję darmową, a jednocześnie o jakości gier AAA. Opierającą się na mikrotransakcjach, ale uczciwą. I co najważniejsze - taką, która w ten sposób może zapewnić sukces, która przyciąga graczy, ze względu na świetne community oraz wspaniały kontakt z devsami. 

Każdemu polecam ten dokument - bardzo fajna, budująca rzecz i pewien wskaźnik dla największych wydawców na rynku, a może bardziej - na będących na ich garnuszku teamów developerskich. Warframe to przykład takiej gry free-to-play, w której chcesz wydać pieniądze nie dlatego, że jesteś do tego zmuszany, tylko dlatego, że chcesz podziękować twórcom za efekty ich pracy.

Pytanie tygodnia: Mógłbym tu oczywiście wymienić te najbardziej oczywiste przykłady, jak The Last of Us, Bioshock Infinite czy nowy God of War. Zamiast tego wspomnę o Ace Combat 4 - grze, w której w unikalny sposób połączono dwie narracje, żeby w ciekawy i poruszający sposób ukazać w sumie prostą historię. Napiszę właśnie o Warframe, które - pomimo bycia sieciowym loot-shooterem i grą nastawioną na farmę - posiada doskonałą fabułę i szokujące twisty fabularne. Zakończę Suikodenem II, który w cukierkowej oprawie kryje poruszającą historię o przyjaźni, wojnie i przedwczesnej utracie dzieciństwa. No i jeszcze o całej trylogii Mass Effect, o Transistor, które... stop. Jest tego zaskakująco dużo :-) To dobrze świadczy o naszym medium.


Mashi: Ostatnie dni to istny pogrom mojego wolnego czasu, a także energii niezbędnej do funkcjonowania. Goniąc za pracą i - nie będę ukrywał - pieniądzem, gdzieś zatraciła się granica między tym co jest naprawdę istotne w życiu, a tym czym myślimy, co nam się tylko wydaje, że jest ważne. W tym całym zamieszaniu rykoszetem zawsze obrywają osoby niczemu winne. Staram się to zmienić, choć wiem, że ten proces nie będzie taki prosty, ponieważ działają tutaj pewne mechanizmy, których nie da się ot tak przestawić, przeprogramować. W każdym razie kilka istotnych decyzji zostało podjętych i w niedalekiej przyszłości pewne rotacje będą konieczne. Reset, wstrząs, rewolucja - zwał, jak zwał - jest to potrzebne, żeby uniknąć wypalenia, rutyny i uczucia znużenia. Zmiany w życiu są ważne, bo pozwalają nam nabrać świeżości, chęci do tego, by rano wstać i podjąć rękawicę, a koniec końców odzyskać ten błysk w oku, który każdy z nas kiedyś posiadał, a który z biegiem czasu, gdzieś tam wyraźnie przygasł. Cóż - przynajmniej ja tak mam/miałem i zamierzam do tego wrócić...

Zostawiając jednak sprawy "życiowe" na boku i skupiając się na tym co dzieje się "tutaj", to wydaje mi się, że wyraźnie da się odczuć na PPE wakacyjny klimat. Jest jakby spokojniej, mniej tłoczno i gwarno. Wszystko dzieje się w "zwolnionym tempie" - choć nie zawsze. Mimo to, wchodząc na panel administracyjny zawsze jest coś do zrobienia/zatwierdzenia/weryfikacji, jednak nie są to "grubsze akcje". Zajęcie idealne pod kubek gorącej kawy, więc fajnie jakby taki stan utrzymał się przynajmniej do końca wakacji... i to nie jest prośba - If you know what I mean ;)

Pytanie tygodnia: Wyznaje zasadę, że to co najlepsze jest jeszcze przede mną, także cały czas czekam na najlepszą historię/opowieść w grze :) Jasne - za mną wiele kapitalnych tytułów - począwszy od hitów z PSX, PS2, wszelkiej maści Xboxów (1, 360, ONE), konsol Nintendo, czy Segi. Nie podejmę się w tej chwili oceny - zresztą ta jest zawsze subiektywna i zależy od kilku czynników, jednak mleko się rozlało i Rozbo już zadał to pytanie (i grozi, że brak odpowiedzi będzie karalny!), więc odpowiem krótko i bez namysłu - "Moja kariera w Gran Turismo 1" na PlayStation. Te emocje, przy wyborze pierwszego auta, wygrana za kierownicą Mazdy Demio, czy spocone ręce w walce o setne części sekundy do uzyskania licencji... Łacina leciała na lewo, prawo, w górę i w dół - było ciężko, ale warto! Kojima - amatorze! - ucz się :P


Alexy: U mnie nic nowego. Dzieciary wróciły z wypoczynku w górach, teraz niestety znów przejęły kontrolę w domu. Ja zaś pracuję całkiem sporo pod niemałą presją - przynajmniej lubię to, co robię, choć dochodzę do etapu, że odpoczynek będzie nieodzowny. Byle do sierpnia. Pogoda zrobiła się w kratkę więc trudno coś zaplanować, mistrzostwa się kończą i żałuję, że Belgia odpadła - bo nie kibicowałem Francji od samego początku. Jaki będzie finał, pisząc te słowa? - nie wiem, bo drugi półfinał dopiero dziś wieczorem. Ale jest mi to prawie obojętne - niech wygra lepszy, by Francja musiała się wicemistrzostwem nacieszyć, niczym więcej. I tak to u mnie leci - od weekendu, do weekendu. Nie narzekam, bo nie mam na co - na szczęście są gry. Obecnie na tapecie Elite, który powrócił do łask, jak na blogu wspomniałem, ale i zaskakująco fajne FFXV, któremu w ten weekend chcę nieco czasu poświęcić. Co by człowiek bez tych gier zrobił. No bo przecież nie poszedłby na siłownię, czy tenisa, prawda? Jeszcze by się tylko bardziej zmęczył. 

Pytanie tygodnia: Pierwsze, co mi przyszło do głowy, kiedy zobaczyłem pytanie o najlepszą opowieść w grach wideo, było wspomnienie przygód w Star Wars: Knights of the old Republic. Przygoda na tyle ciekawa, że z przyjemnością ją 3 razy ukończyłem, a przy trzecim podejściu popełniłem nawet na PPE recenzję w 2015 roku. https://www.ppe.pl/recenzje/1691/recenzja-gry-star-wars-knights-of-the-old-republic.html - gdyby ktoś, a wątpię - nie wiedział, co mam na myśli. Zwrot akcji, który w czasie kiedy grę ogrywałem pierwszy raz (2003 rok na Xboksie) całkowicie mnie zaskoczył. Spokojnie ktoś wprawny mógłby z opowieści owej zrobić zarówno świetny film, jak i napisać książkę. Drugą ciekawą dla mnie historią związaną z grami, jest opowieść pewnego pilota galaktyki, który od zera przebijał się przez kolejne przeciwności i w końcu osiągnął to, czego pożądał na początku, mianowicie komfortu decyzji i wyboru rodzaju zabawy z oferty Elite Dangerous. Tak - Elite powoduje, że mało znaczący w galaktyce pojedynczy pilot, ale jednak - sam tworzy swoją historię w kosmosie, niemalże alternatywną rzeczywistość dla gracza. Wspomnę jedynie, że zrobiłem z tej, wciąż zresztą trwającej, przygody - ponad 5000 zdjęć. Oglądając je, widać prawie całą historię z ponad półtora tysiąca godzin spędzonych przed ekranem. Czasem tak robię i chwyta mnie nostalgia „tamtych” czasów, jak zaczynałem. Ciekawa sprawa, ciekawe doświadczenie nieporównywalne z innymi. Własna narracja i własne wykonanie - względnie niewiele gier daje taką możliwość. Na trzecim miejscu znalazłby się pewnie Wiedźmin trzeci. Choć historia zbyt oryginalna nie była (znajdź dziewuchę i pokonaj bosa), to cała otoczka, misje poboczne i świetne dodatki także tworzyły historię, której sam Sapkowski sądzę, że lepiej by nie opisał. Brawa dla RED’ów. Na podobnie dobrą przygodę liczę w Cyberpunku i kto wie, może jak Rozbo za 3 lata to samo pytanie zada, to pozycje 1-3 ulegną zmianie. Czego sobie i Wam życzę.  


LadyDiesel: Stało się… Przeglądnęłam listę gier, które zalegają w bibliotece, biedne, samotne, nietknięte. Nie mogę się powstrzymać od kupowania cyfrówek, które albo nie wyszły w pudle (które tak bardzo kocham) albo były w takich cenach, że grzechem było przejść obok nich obojętnie. Nie wszystkie zakupy okazały się udane, a ja nie mogę przepatrzeć na te wszystkie pozycje, których procent ukończenia oscyluje w okolicy… zera :-) Ostatnio Andromeda w cenie 33zł tak bardzo kusiła, że mimo złych opinii zdecydowałam się przyjąć ją pod swój dach. 2h gry za mną i muszę przyznać, że mimika twarzy głównych bohaterów pozostawia wiele do życzenia, dialogi są drętwe i ogólnie nie mogę na razie dobrze wkręcić się w grę. Podobno później będzie lepiej. Oby… bo kolejny porzucony tytuł zalegnie w bibliotece, czekając na swoją kolej albo więcej czasu na granie (emeryturo przybywaj!).

Devil’s Daughter prawie nietknięte, Back to the Future porzucone w połowie, Alien Isolation odpalone raz na 20 min… Długo mogłabym wypisywać tytuły, które zaraz po zakupie po prostu wylądowały w bibliotece. Samo życie. Ale trafiłam dziś na perełkę, której nie przepuszczę i pewnie zaraz się za nią zabiorę. Cudowny plastelinowy świat Neverhooda bawił mnie w czasach młodości, dwa lata temu zapodałam sobie tę radochę jeszcze raz, tyle, że na PC, teraz przyszła pora na Armikroga, ale na konsoli. Do dziś pamiętam melodyjkę, która towarzyszyła głównemu bohaterowi podczas jego przygód. Gdzieś tam u rodziców na strychu zalega jeszcze mój notatnik z kodami do różnych gier, gdzie skrzętnie rozrysowywane  „obrazki” z plastelinowego świata Neverhooda miały ułatwić mi rozgrywkę. Oj wyczuwam dobrą zabawę i powrót do korzeni…

Pytanie tygodnia: Nie byłabym sobą, gdybym nie stwierdziła, że najlepszą opowieścią w grze wideo uraczył mnie CD Project Red w Wiedźminie III. Nie tylko sama ścieżka fabularna była fantastycznie rozbudowana i ciekawa. W tej grze nawet questy poboczne były na tyle ciekawe, że przedstawiały osobne historie, które pamiętam do dziś. Aktualnie biegam Geraltem po raz drugi i muszę przyznać, że rok przerwy od ostatniego ogrania to stosunkowo za krótko. Gra tak bardzo zapadła mi w pamięć, że widząc z daleka miejsce docelowe już wiem, kogo tam spotkam, o co mnie poprosi i jaki będzie efekt finalny. Ale muszę przyznać, że nawet przy drugim podejściu do tematu, nie potrafię być miła dla Yennefer i to będzie jedyna sytuacja, gdzie i tym razem pokieruję dialogami identycznie, jak przy pierwszym przejściu. Sorki Yen, zasłużyłaś… Na drugiej pozycji uplasowały się gry filmowe i epizodyczne, takie jak „The Order 1886”, „Tales from the Borderlands”, „Heavy Rain”, „Beyond two souls” czy „Detroit” gdzie właśnie opowieść grała pierwsze skrzypce. QTE mi nie przeszkadza, najważniejsze to zasiąść z padem w ręce przed TV, przywdziać szlafrok, nanieść na sofę zapasów z lodówy i czerpać przyjemność z historii, którą zaprezentuje nam gra. 


drPain: I udało mi się dopełzać do końca tygodnia. Ostatnie kilka dni wymęczyło mnie potężnie. ,,Malutkie’’ problemy ze snem, ogarnianie spraw prywatnych i stanowczo zbyt duża ilość stresowych sytuacji w pracy. Były też te bardziej przyjemne wydarzenia, lecz o nich za chwilę. 

Różne akcje już się działy w sklepie, w którym pracuję, lecz minione dni były dla mnie sporym sprawdzianem cierpliwości. Paru typowych januszków, banda dzieciaków uderzających w gabloty z grami i dwie troszkę większe awantury, z czego jedna z udziałem policjanta. I to są te momenty, w których mam ochotę opuścić teren centrum handlowego i nigdy nie wrócić. Ludzie potrafią w ciągu chwili obrzydzić lubiane zajęcie. Na szczęście jest to tylko jakiś malutki odsetek wszystkich klientów. Wystarczy jedna osoba, która podziękuje, czy też doceni wykonywaną pracę i na nowo ma się siłę do dalszego działania. W chwili gdy to czytacie, trwa u mnie szkolenie nowego pracownika. Przekazywanie całej zdobytej wiedzy z zakresu obsługiwania systemu oraz oczywiście klientów z pewnością będzie zajęciem ciekawym. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy. 

Nasiliły się ostatnio moje problemy ze snem. Dobre cztery godziny potrafię przewracać się w łóżku z boku na bok. Niby jestem zmęczony, ale jak już się kładę to mimo wszystko zasnąć nie potrafię. Już kiedyś sobie z tym poradziłem, więc mam nadzieję, że i tym razem będzie podobnie. Troszkę cierpi przez to utrzymywanie znajomości na zadowalającym poziomie, ale liczę, iż wszystko się ustabilizuje. Dobra, koniec tego użalania się nad sobą. Lecimy dalej. 

O otrzymanej od brata paczuszce już można znaleźć odpowiedni wpis w tutejszej blogosferze, więc odpuszczę sobie ponowne zachwycanie się otrzymanymi fantami. Najlepszym co spotkało mnie w tym tygodniu było malutkie spotkanie z Muminem. Wszystko wyszło mega spontanicznie. Kilka dni wcześniej ustaliliśmy termin, a kiedy nadszedł ten dzień, wsiadłem do pociągu i pojechałem do Katowic. Sympatyczny burgerek był tylko początkiem przedniej zabawy. Planowaliśmy kulturalne wypicie kilku kielonów, a skończyło się na wydaniu przeze mnie całej zawartości portfela (a do wypłaty daleko), pogubieniu się   w ilości opróżnionych kieliszków oraz mojej tułaczce w poszukiwaniu odpowiedniego pociągu powrotnego. Tutaj wielkie podziękowania dla pewnej randomowej parki i znanego z portalu Draco za pokierowanie mnie na odpowiedni peron. Przez chwilę nie bardzo ogarniałem co się wokół mnie dzieje. Draco otrzymał ode mnie mms’a z fotką rozkładu, gdyż sam nie mogłem go rozczytać. W pociągu usnąłem na jakieś 30 minut i po chwili byłem już niemal w pełni dawnych sił, więc spokojnie wróciłem do domku. Wyjazd się udał. Mumin jesteś luj! 

Pytanie tygodnia: Cholera... Ciężkie pytanie. Niby mógłbym napisać, że Detroit, lecz ogromne emocje, jakich mi dostarczył zawdzięczam wielu czynnikom, a nie tylko przedstawionej historii. Próbując wymyślić coś na szybko, mój wybór pada na dwie pierwsze części Mass Effecta. To w niego wsiąknąłem chwilę po odpaleniu stając się jego częścią. Prawdziwe przywiązanie się do jednej z postaci i realny ból po jej śmierci. Całym sobą przeżywałem kształtowaną przeze mnie –panią komandor Shepard- historię. Praktycznie wszystko mi tu pasowało. Pewnie znalazłbym jakąś produkcję z lepszą opowieścią, lecz to właśnie ME przychodzi mi do głowy za każdym razem gdy myślę o dobrej fabule.


Rayos: Wielkie planowanie wakacji czas zacząć! Pierwszy raz będziemy próbować wycieczki objazdowej, więc może być ciekawie, zarówno pod względem logistycznym jak i finansowo-czasowym. Niby 2 tygodnie to dużo, ale do zobaczenia będzie równie wiele. Zobaczymy jak nam to wyjdzie. Póki co trzeba i tak siedzieć w robocie, niestety. Trochę tęsknie za wakacjami, człowiek dopiero je docenia kiedy faktycznie je utracił i jedyne na co teraz może liczyć to parę tygodniu urlopu na rok...

Zauważyłem, że przez moje zminimalizowanie kolekcji gier dużo chętniej patrzę w stronę cyfrowych kopii. Nie dość, że dzięki temu jest porządek w szafkach i regałach, to jeszcze znacznie szybszy dostęp do wybranych pozycji bo nie trzeba żonglować nośnikami. Na ten moment zostały mi dosłownie po jednej fizycznej grze na Switcha i X1 oraz kilka na PS4, a finalnie i tak planuje całą resztę sprzedać. Na Switcha kiedyś sprzedałem fizycznego Splatoona 2 i kupiłem jakiś czas temu cyfrową wersję i co? Gram znacznie częściej. Podobnie zrobię z Mario Kart 8 Deluxe, sprzedam boxa i kupię cyfrę. Bo zwyczajnie wygodniej nie nosić cartridge'ów ze sobą i je przekładać. A na Xbox One jakoś tak po prostu wyszło z tymi cyframi. Dobrobyt w postaci EA Access, Games with Gold oraz Xbox Game Pass sprawił, że na tej konsoli praktycznie nie potrzebuję mieć fizycznych gier. A pomyśleć, że kiedyś gardziłem wirtualnymi kopiami gier i byłem dumny z mojej fizycznej kolekcji...

W imię zadbania o swój stan fizyczny postanowiłem zapisać się na zajęcia z kalisteniki. I o mój boże, przekonałem się jak bardzo podupadłem fizycznie, ale dodatkowo odkryłem jak ważną rolę odgrywa rozciąganie się we własnym zakresie po ćwiczeniach. Tak miałem mięśnie spięte, takie zakwasy, że dosłownie nie mogłem rak unieść i ledwo nimi ruszałem. Ale satysfakcja z ćwiczeń jest, podoba mi się i niedawno pierwszy raz w życiu stanąłem na głowie! Ciekawe doświadczenie. 

Pytanie tygodnia: Eh Rozbo, jak Ty coś wymyślisz... Ogólnie, jakoś bardziej lubię takie staroszkolne gry zręcznościowe, w których fabuła nie odgrywa specjalnie istotnej roli. Chcę fajnej historii to oglądam film albo czytam książkę. No ale, skoro już muszę coś wybrać to powiedzmy, że 999: Nine Hours, Nine Persons, Nine Doors. Moja pierwsza styczność z Visual Novelką i wsiąkłem na amen. Fantastyczna fabuła, o której najlepiej nic nie czytać w sieci i samemu doświadczyć :).


Person: Nadal jestem na kancelarii, siedzę i rejestruje, czyli bez zmian. Powoli zbieram się na rozmowę z panią sekretarz, czy mam jakąś szanse na etatowa prace, było by super jakby się udało, ale to się okaże zapewne w najbliższym czasie. W zeszłam tygodniu w piątek złożyłem moje wypociny to znaczy pracę inżynierską do szkoły. Na ten moment pozostaje mi nauka zagadnień na obronę. Niewykluczone, iż bronić będę się 10 sierpnia, ale czekam na oficjalna informację. Skoczyłem swoją skrzynkę do Elite'a, jedynie muszę niewielkie poprawki zrobić (nie wszystkie klawisze się licują), stworzyć opisy albo grafikę oraz obkleić folią winylową carbon look. Dorwałem się do nowego statku czyli  Krait - lata się nim całkiem przyjemnie, w planach jest zrobienie z niego pojazdu bojowego - jestem już w trakcie ulepszania jego podzespołów. Zrobiłem już parę walk razem z wspierającym mnie myśliwcem, który mam na pokładzie i przyznam, że szło całkiem nieźle.  

Pytanie tygodnia: Moim zdaniem bardzo ciekawą historię przedstawiał tytuł Life is Strange. Najbardziej chwycił mnie klimat oraz sposób, w jaki ta historia została opowiedziana. 


Daaku: 6 tygodni odbijania piłeczki, prawie 45 stron wypełnionych ponad tysiącem komentarzy, nawet 35 unikalnych nicków obserwujących wątek w tym samym momencie... Kto przez ostatnich kilka dni śledził pewien "gorący" temat na forum PSX Extreme (nie mylić z naszym Forum PPE), wie pewnie, o co chodzi, a jeżeli nie wie, to ogólnikowo wprowadzę w temat. Pod tematem dotyczącym najnowszego, 249. numeru PSX Extreme wywiązała się dość emocjonująca wymiana zdań między dawnym redaktorem PE, Shivą, a dzisiejszymi władzami PE/PPE w osobach Rogera i Rozba. Nie będę w tym miejscu wykładał, o co dokładnie poszło, ale kolejne następujące po sobie wydarzenia pokazały, że w internecie nic nie ginie: wydłużająca się lista oskarżeń, coraz więcej zamieszanych w nie osób, kolejni współpracownicy wykorzystujący okazję do powiedzenia swoich trzech groszy, wyciągane na światło dzienne brudy często kompletnie niezwiązanych z tematem ludzi... A całe przedstawienie nakręcający stali bywalcy forum, których posty niejednokrotnie przekraczały wszelkie dopuszczalne normy - z obrazowym wyzywaniem redaktorów, grożeniem odpowiedzialnością karną czy śmieszkowaniem z osób zmarłych na czele. Zabrakło jeszcze jakiejś bomby albo dwóch na papieża JP2 i stężenie "złota" w powietrzu doprowadziłoby do zatrucia wszystkich obecnych, a wrzucany masowo w emotce spocony Obama nie nadążałby z wycieraniem czoła... 

W międzyczasie temat został już wydzielony, a zaognione wcześniej konflikty przygasły, ale efekt końcowy - na poły niesmak, na poły "beka" - pozostał. Dowiedzieliśmy się paru niepokojących faktów zza kulis powstawania magazynu, niektórym puściły nerwy i dali się poznać z tej mniej medialnej strony, a temat - mam nadzieję - znajdzie w swoim czasie odniesienie na łamach miesięcznika, mimo że już za kompletnie innej zg(Red.)akcji. Szkoda mimo wszystko, że osoby dramatu zabrały się do tego w ten sposób, bo na pewno można było załatwić to w bardziej cywilizowany sposób, bez udziału w większości nieprzychylnych osób trzecich...

Pytanie tygodnia: Najlepsza historia w grze wideo? Nie będę nawet próbował odpowiedzieć jednoznacznie na coś takiego, bo w każdej generacji, na każdej konsoli i w każdym gatunku znajdzie się tytuł, który mógłby pretendować do tego miana. Jeśli miałbym wymienić kilka z nich, które wpadły mi do głowy jako pierwsze, to byłyby to Brothers: A Tale of Two Sons, Journey, Danganronpa oraz The World Ends With You - choć akurat w tym ostatnim przypadku musielibyśmy wycisnąć z gry absolutne 100%.

cropper