10 najlepszych seriali czerwca 2018

10 najlepszych seriali czerwca 2018

Kira Leśków | 12.07.2018, 13:11

Po majowych „upfrontach” przyszła pora na czas, kiedy niewiele nowych tytułów debiutuje na antenach stacji telewizyjnych. Mimo to redakcja portalu Serialomaniak.pl zdołała wybrać 10 czerwcowych seriali, które są godne polecenia każdemu – nomen omen – serialomaniakowi.

10. „The Expanse”, sezon trzeci

Dalsza część tekstu pod wideo

The Expanse” po raz kolejny zabrał widzów w mroki kosmosu, w których czai się tajemnicza Protomolekuła. Wieczna ucieczka oraz ciągły strach o własne życie kieruje załogę Rocinante na zupełnie nową ścieżkę. Zmęczeni nieustającym ratowaniem ludzkości, postanawiają zmienić strategię i w ostatnim desperackim akcie chcą za wszelką cenę pomóc Praxowi w odzyskaniu córki. Problem w tym, że tam, gdzie się udadzą, jak cień podąża za nimi piętno wydarzeń z poprzednich sezonów.

Schemat trzeciego sezonu pozwolił na podzielenie fabuły na dwie osobne części, dzięki czemu „The Expanse” otrzymał aż dwa finały. W pierwszym na spokojnie zostają zamknięte wszystkie dotychczasowe wątki dotyczące tajemniczych eksperymentów Mao, człowieka odpowiedzialnego za całe zamieszanie w układzie od pierwszego odcinka serialu. W drugim natomiast twórcy równie spokojnie i powoli mogli skupić się na wszystkim, co dotyczy Protomolekuły i tego, co do tej pory działo się za jej sprawą na powierzchni Wenus. Tajemnicza konstrukcja zostaje umiejscowiona za orbitą Urana i prawdopodobnie jest bramą do gwiazd. Ludzie, jako wyjątkowo ciekawski gatunek, nie mogą się powstrzymać i wysyłają flotę badawczą na drugą stronę. Świetnie to pokazuje, jak krótkowzroczni jesteśmy i że tak naprawdę nie myślimy o konsekwencjach swoich czynów. Lot przez Bramę okazuje się być fatalną decyzją – to, co kryje się po jej drugiej stronie, wywołuje szok nie tylko wśród postaci z serialu, ale także widzów. Rewelacyjny sezon; jesteśmy szalenie ciekawi, jak „The Expanse” poradzi sobie pod szyldem Amazonu, który przejął produkcję po kasacji przez stację Syfy.

9. „The Fosters”, finał serialu

Czerwiec przyniósł nam zakończenie dramatu rodzinnego od stacji Freeform, skupiającego się na Stef i Lenie, dwóch lesbijkach wspólnie wychowujących biologicznego syna tej pierwszej i kilkoro adoptowanych dzieci. W produkcji skupiano się nie tylko na losach familii Adams-Foster, ale poruszano również wiele aktualnych zagadnień z zakresu polityki czy obyczajowości. W piątym, ostatnim sezonie jednym z czołowych wątków były przeżycia latynoskiej rodziny, której dalszy pobyt w USA stanął pod znakiem zapytania. Trzeba jednak przyznać, że „The Fosters” nigdy nie prowadziło nachalnej kampanii społecznej – to miał być przede wszystkim manifest tolerancji, równości i otwartości na drugiego człowieka. W czerwcu Freeform wyemitowało trzy odcinki specjalne, ostatecznie zamykające wszystkie wątki oraz zapowiadające spin-off, zatytułowany „Good Trouble”, koncentrujący się na studiujących już Callie i Marianie.

Odcinki specjalne, mimo budzącego pewne wątpliwości montażu czy też przesadnego odwoływania się do starych wątków, nie tylko nie znudziły, ale też zapewniły serialowi godne pożegnanie. Utalentowana obsada (m.in. Teri Polo, Sherri Saum, Maia Mitchell, Cierra Ramirez, Noah Centineo) ponownie sprawiła, że bohaterowie byli pełnokrwiści i wywoływali autentyczne emocje. W zakończeniu zostało skumulowane wszystko to, co sprawia, że ta produkcja zdecydowanie wyróżnia się na tle innych ze swojego gatunku: dopracowane, piękne zdjęcia, sentymentalna i zawsze świetnie dopasowana muzyka oraz odpowiednio wyważone dialogi, bez przesadnej ekspresji, co powodowałoby sztuczność. Pięć dobrych sezonów zwieńczono dobrym zakończeniem – obecnie nie zdarza się to zbyt często.

8. „GLOW”, sezon drugi

GLOW” ma pecha od samego początku, głównie przez bardzo ograniczoną kampanię reklamową. Szkoda, bo po dwóch sezonach okazuje się być jednym z najlepszych projektów Netflixa. Opowieść o grupce kobiet, które są życiowymi nieudaczniczkami i łapią się ostatniej deski ratunku, aby pozostać w świecie show biznesu, tylko na pozór jest historią o wrestlingu. To, co czyni ten serial wyjątkowym, zostało ukryte na drugim planie – historia pokazująca, że w momencie, w którym mamy niewiele do stracenia, jesteśmy w stanie poświęcić jeszcze więcej, byle tylko odnieść upragniony sukces. Zbieranina skrajnie różnych charakterów jest mieszanką wybuchową, którą doskonale się ogląda.

GLOW” jest kolejnym przykładem tego, jak świetnie sprzedaje się melancholia, ubarwiona krzykliwymi kolorami, dobrą ścieżką dźwiękową, ale przede wszystkim świetną fabułą. W drugim sezonie możemy wreszcie zobaczyć upragniony sukces, na który zapracowały sobie wszystkie bohaterki. Serial dysponuje tak wieloma wątkami do rozwinięcia, że godnym podziwu jest, jak świetnie da się je poukładać, zwłaszcza przy tak licznej obsadzie. Widz w żaden sposób nie gubi się w tym fabularnym labiryncie. Mało tego: brnie w niego pełen emocji. „GLOW” pokazało, że da się zrobić naprawdę dobry serial, w którym każdy będzie mógł się utożsamiać z którąś z postaci. Wyczyn wart zauważenia

7. „The Bold Type”, sezon drugi

The Bold Type” uznajemy nie tylko za jedną z najlepszych produkcji minionego miesiąca, ale także za perełkę wśród seriali produkowanych dla stacji Freeform, która słynie z lekkich, niezobowiązujących tytułów, skierowanych głównie dla młodzieży.

Co prawda, „The Bold Type” zachowało tę rozrywkową formułę – dużo tam humoru, może też odrobina naiwności, dzięki której całość jest tak lekkostrawna – jednak nie da się ukryć, że poruszone zostają w nim tak aktualne i ważne tematy, że to chyba właśnie owa aktualność najbardziej przyciąga kolejnych widzów przed ekrany. Trudno o inny serial, który z taką mocą (ale bez nachalności) manifestowałby prawdziwą „girl power”.

Bohaterkami są trzy przyjaciółki: Jane (Katie Stevens, znana z „Faking It”), Kat (Aisha Dee) i Sutton (Meghann Fahy). Wszystkie trzy pracują w tym samym magazynie, „Scarlet”. Jane szuka swojego indywidualnego głosu jako dziennikarka, Kat jest specjalistką od social mediów, z kolei Sutton żyje modą i potrafiłaby ubrać każdego na każdą okazję. Dziewczyny zmagają się nie tylko z problemami pracy, ale także w życiu osobistym. Co najlepsze, bohaterki naprawdę dają się lubić, nie są irytującymi wersjami Mary Sue, których mnóstwo we współczesnych serialach, szczególnie takich z młodą obsadą.

Drugi sezon rozpoczął się zmaganiami Jane w pracy w innej gazecie, „Incite”, Sutton musiała się zmierzyć ze zjawiskiem tzw. slutshamingu, z kolei Kat zaczęła zgłębiać swoją tożsamość kulturową. Po zaledwie czterech wyemitowanych w czerwcu odcinkach wiadomo już, że ta seria okaże się takim samym sukcesem jak pierwsza. Postacie kreowane są z wdziękiem i urokiem, fabuła nie pozwala oderwać oczu od ekranu, a mnogość przewijających się w serialu wątków sprawia, że widzowie (szczególnie płci pięknej) z pewnością będą mogli się utożsamić z bohaterkami. Przedstawiane w „The Bold Type” problemy są naprawdę bliskie naszej codzienności – i właśnie to stanowi siłę tej produkcji.

6. „Legion”, sezon drugi

Pierwszy sezon „Legionu” był w świecie serialowym dużym wydarzeniem. Znany z „Fargo” Noah Hawley stworzył superbohaterską historię, jakiej jeszcze nie widzieliśmy. Trudno tę produkcję wrzucić do jednego worka z jakimkolwiek innym serialem na podstawie komiksów Marvela. Jeśli mielibyśmy wskazać jakikolwiek tytuł podobny pod względem stopnia skomplikowania czy grania warstwą wizualną, to byłby to... ostatni sezon kultowego „Twin Peaks”.

Trudno przeskoczyć tak wysoko ustawioną poprzeczkę. Pierwszy sezon „Legionu” był doskonały pod względem aktorstwa, fabuły, klimatu i wspomnianej wcześniej warstwy wizualnej. „Legion” utrzymał wysoki poziom, a nawet więcej – relacja między Davidem a Faroukiem jest jeszcze bardziej skomplikowana, mniej jednoznaczna niż poprzednio. W serialu pojawiają się nowe warstwy znaczeniowe, symbole, a widz – wraz z bohaterami – błądzi w labiryncie zagadek. Głównym motywem drugiego sezonu jest różnica między normalnością i szaleństwem, a także próby zdefiniowania głównego bohatera.

Niestety, wątek Davida jest chyba najgorzej poprowadzoną częścią historii opowiedzianej w sezonie drugim. Trudno oprzeć się wrażeniu, że twórcy poświęcili jednak zbyt mało czasu, by przemiana, którą bohater przeszedł w ostatnim odcinku, wyszła wiarygodnie. Finałowy epizod nieco psuje całość, jednak to wcale nie odbiera „Legionowi” słusznej pozycji na liście najlepszych seriali nie tylko czerwca, ale także ostatnich miesięcy.

Legion” nadal zachwyca i wyróżnia się na tle innych, emitowanych obecnie seriali. Motyw urojenia, które zaczyna się jak każdy inny pomysł, wykluwa się w ludzkim umyśle i rośnie – to koncept bardzo fascynujący. Dodatkowo twórcy zgłębiają temat choroby psychicznej i pytają (w kontekście Davida), jaka właściwie jest różnica między supermocą a chorobą. Czy możliwe, by David był jednocześnie panującym nad umysłami mutantem oraz schizofrenikiem, który niezależnie od swoich mocy wymaga leczenia?

Drugi sezon „Legionu” niewątpliwie dostarcza nam wielu fascynujących pytań i niestety mało odpowiedzi. Niemniej jednak nie sposób nie docenić pracy twórców i aktorów. Wszystko w tym serialu jest na naprawdę najwyższym poziomie.

5. „Westworld”, sezon drugi

HBO zdążyło przyzwyczaić widzów do seriali, które nie są oczywiste, a ich odbiór jest bardzo różny. Operowanie takim schematem wiąże się z dużą odpowiedzialnością, ale tworząc „Westworld”, stacja najprawdopodobniej strzeliła w dziesiątkę. Zbudowanie całej fabuły na zasadzie niekończących się zagadek zaowocowało prawdziwym fenomenem. Fani rozpoczęli wyszukiwanie małych wskazówek, które zostały poukrywane w serialu przez twórców, a które ułożone w odpowiedni sposób dawały upragnioną odpowiedź na pytanie: co dalej? Pierwszy sezon był wyjątkowy, zachęcił masę ludzi do zabawy w małego detektywa o sokolim wzroku. Drugi nieco z tego elementu zrezygnował, ale pod względem realizatorskim to nadal rewelacyjny i dopracowany w najmniejszym szczególe serial.

W nowej serii wskazówek jest znacznie mniej, ponadto są o wiele bardziej wyraziste w swoim przekazie. Dolores brnie w krucjatę przeciwko gatunkowi ludzkiemu i z każdym epizodem możemy poznać coraz więcej powodów jej determinacji. Historia w drugim sezonie „Westworld” jest prostsza i przedstawia mniejszą liczbę wątków, trudno jednak dziwić się twórcom, którzy na dobrą sprawę nie mają już zbyt wiele tajemnic do zachowania. Cała prawda o parku zostaje szybko ujawniona i z ogromną prędkością zmierza w stronę swojego filmowego pierwowzoru, który opierał się na niczym innym, jak na krwawym polowaniu na ludzi.

Na rozdrożu tych morderczych uciech stoi Bernard, który jest zbyt zajęty poszukiwaniem swojego własnego „ja”. Mężczyzna stara się sprostać niełatwemu zadaniu poukładania w logiczną całość „wspomnień”, nie jest w stanie powiedzieć, które pochodzą z przyszłości, które z przeszłości, a które z teraźniejszości. Zagubiony we własnym umyśle zostaje wysłany na front serialowej opowieści z zadaniem poprowadzenia narracji całego serialu. To jego nieuporządkowane wspomnienia i myśli poznajemy od pierwszych minut drugiego sezonu, i to w tym dziwnym układzie ciągnie się cała opowieść. Mimo kilku rozczarowujących punktów „Westworld” nadal należy do naszych ulubieńców – i z niecierpliwością będziemy wyczekiwać sezonu trzeciego.

4. „Life Sentence”, sezon pierwszy

Kiedy pojawiły się pierwsze zapowiedzi, wydawało się, że „Life Sentence” ma w sobie wszystko, co decyduje o sukcesie serialu: emisja w jednej z najpopularniejszych amerykańskich stacji publicznych (The CW), gwiazda w obsadzie, czyli Lucy Hale (znaną już widzom z roli Arii w „Pretty Little Liars”) i przede wszystkim lekki, wpadający w komediodramat pomysł na fabułę, w której oczywiście nie zabrakło wątku miłosnego (a nawet kilku), co przecież doskonale się sprawdza u ogromnej liczby odbiorców, w szczególności tych nastoletnich.

Mimo to „Life Sentence” zaliczyło bardzo słabą oglądalność już podczas emisji odcinka pilotażowego, a wyniki stopniowo się pogarszały. The CW zdecydowało się zatem nie przedłużać serialu na drugi sezon – co, w naszej opinii, nie było najlepszą decyzją.

Produkcja skupia się na Stelli, dwudziestokilkuletniej dziewczynie, która większość czasu przeznacza na kolejne wizyty w szpitalu i nieustanne próby leczenia – wszystko dlatego, że w dzieciństwie wykryto u niej nowotwór. Kiedy dawano jej już zaledwie kilka miesięcy życia, młoda kobieta postanowiła zrobić wszystko, żeby pożegnać się ze światem z uczuciem spełnienia. Stella oddawała się zatem szaleństwom, nie przejmując się konsekwencjami swoich decyzji – włączając w to zaręczyny z poznanym zaledwie kilka dni wcześniej mężczyzną, co skończyło się ślubem. Tymczasem podczas jednej z kontrolnych wizyt okazuje się, że eksperymentalna terapia przyniosła oczekiwane rezultaty i dziewczyna wyzdrowiała. Co za tym idzie: musiała zmierzyć się ze światem nieograniczonym chorobą.

Mimo pewnej naiwności i przewidywalności „Life Sentence” nie bez powodu zajmuje tak wysokie miejsce w naszym rankingu. Ładne zdjęcia i dopracowana scenografia sprawiały, że kolejne odcinki oglądało się przyjemnie, nie najgorsze aktorstwo również umiliło seans. Serial w całkiem dobry sposób pokazał, jak cenne i istotne dla naszego życia są relacje w rodzinie. Finał okazał się całkiem satysfakcjonujący, jednak nie możemy oprzeć się wrażeniu, że „Life Sentence” miało do zaoferowania znacznie więcej niż zaledwie jeden, 13-odcinkowy sezon.

3. „Marvel’s Cloak & Dagger”, sezon pierwszy

Akcja „Marvel’s Cloak & Dagger” rozwija się dość wolno, mimo to produkcja nie nuży dzięki ciężkiemu i mrocznemu klimatowi oraz postaciom, z którymi chcemy sympatyzować. Relacja granych przez Olivię Holt i Aubreya Josepha bohaterów poprowadzona jest realistycznie i w sposób przemyślany, nie dostajemy oklepanych już banałów o byciu sobie przeznaczonym. Między Tandy i Tyronem od początku dochodzi do zgrzytów – pochodzą z zupełnie różnych środowisk i mają inne doświadczenia, co widać, kiedy chcą się w jakiejś kwestii dogadać. To, co ich łączy, traktują jako przeszkodę, nie marzą o tym, żeby spędzać ze sobą czas, ani zrozumieć to, co między nimi się dzieje. Mimo że „Cloak & Dagger” pochodzi od stacji Freeform, to jego klimat przypomina bardziej mrocznego i ciężkiego Marvela od Netflixa niż lekką młodzieżówkę od rodzinnej stacji. Jesteśmy dopiero w połowie przygody z tym serialem, ale przy dotychczasowej tendencji zwyżkowej możemy się spodziewać naprawdę dobrego pierwszego sezonu.

2. „Patrick Melrose”, miniserial

O tej produkcji było głośno jeszcze przed premierą. Na serialową ekranizację książek Edwarda St Aubyna czekało naprawdę wiele osób, a atmosferę dodatkowo podkręcał fakt, że w tytułową rolę miał wcielić się Benedict Cumberbatch („Sherlock”, „Doctor Strange”). Autor powieści, opierając się m.in. na własnych doświadczeniach, opisał mężczyznę, który w dzieciństwie przeżył ogromną traumę, a dorosłe życie okazało się dla niego zbyt trudne, by mógł je znieść bez alkoholu i narkotyków. W czerwcu zobaczyliśmy dwa z pięciu blisko godzinnych odcinków miniserialu (w Polsce jest on dostępny na platformie HBO GO).

Musimy przyznać, że jesteśmy pod dużym wrażeniem tej produkcji. Z całą pewnością wielbiciele szybkiej, dynamicznej akcji się z nią nie polubią – ale ci cierpliwsi docenią zachwycające, dopracowane zdjęcia (scenografia robi ogromne wrażenie). Nawet najpiękniejsze tło nie było jednak w stanie przyćmić znakomitej obsady, która w „Patricku Melrose’ie” dała najwyższy popis swoich umiejętności. Benedict Cumberbatch znakomicie wciela się w główną rolę – rolę bardzo wymagającą, należy dodać. Aktor pracował całym ciałem, tutaj każdy gest czy mina miały duże znaczenie dla kreacji tej postaci. Dzięki temu dostaliśmy znakomity portret mężczyzny złamanego przez życie, skrzywdzonego do tego stopnia, że trzeźwa rzeczywistość była dla niego nie do zniesienia. Gdybyśmy jednak powiedzieli, że ten serial to teatr jednego aktora, bylibyśmy niesprawiedliwi wobec Hugo Weavinga („Władca pierścieni”) i Jennifer Jason Leigh („Nienawistna ósemka”), wcielających się w rodziców tytułowego bohatera. Ich występy również były znakomite. „Patrick Melrose” to przede wszystkim produkcja bardzo przemyślana, wzbudzająca naprawdę skrajne emocje. Zdecydowanie nie warto jej przegapić, tym bardziej, że jest solidnym kandydatem do tytułu najlepszego serialu tego roku.

1. „Sense8”, finał serialu

Wiadomość o anulowaniu serialu „Sense8” była ciosem dla wielu fanów produkcji Netflixa. Zwłaszcza po finale drugiego sezonu, który pozostawił więcej pytań niż odpowiedzi i niepewny los jednego z bohaterów. Dzięki zaangażowaniu widzów oraz twórców udało się wywalczyć zakończenie serialu w formie ponaddwugodzinnego odcinka, zamykającego większość wątków. Powodem kasacji były przede wszystkim finanse, ponieważ jeden odcinek kosztował stację blisko dziewięć milionów, co stawia go na równi z produkcją nowego sezonu „Game of Thrones”. Te koszta nie powinny być zadziwiające, biorąc pod uwagę walory wizualne serialu i to, że w każdym odcinku kilkakrotnie zmieniana jest lokalizacja: od USA po ciekawsze zakątki Europy i Azji.

W finale dostajemy dokładnie to, czego mogliśmy się spodziewać. Ostatni odcinek łączy wszystkie uwielbiane przez fanów elementy serialu, nie kombinuje z niczym nowym, a całość przybrała bardzo bajkowy charakter. Żal spowodowany świadomością ostatniego spotkania z tymi postaciami kojony jest przez rozczulające, czasami kiczowate sceny pełne wzajemnej miłości i wsparcia między bohaterami. Nadal jest pięknie wizualnie, większość ujęć zapiera dech w piersi, a sceny walki nie nużą i wciąż robią wrażenie. Twórcy podarowali nam zadowalające zakończenie serialu, ale jednocześnie zostawili uchyloną furtkę na nasze spekulacje i możliwość dopisania własnej kontynuacji.

(Redakcja portalu Serialomaniak.pl pod uwagę brała zarówno debiuty, jak i seriale, które w minionym miesiącu się skończyły).

Kira Leśków Strona autora
cropper