Temat Tygodnia - czy Destiny 2 powróci?

Temat Tygodnia - czy Destiny 2 powróci?

Rozbo | 09.06.2018, 13:00

Kolejny tydzień w którym nie brakowało ciekawych tematów, zwłaszcza że tuż przed E3 natężenie przecieków rosło w postępie geometrycznym. Postanowiłem jednak skupić się na zapowiedzi nowego wielkiego dodatku do Destiny 2, o którym informacje prześlizgnęły się pomiędzy grubszymi tematami. I nie dlatego, że jestem psychofanem serii, tylko dlatego, że wbrew pozorom to ważna informacja.

Jesienna premiera wielkiego rozszerzenia do gry Bungia ma ogromne znaczenie nie tylko dla samego, legendarnego przecież studia. Destiny 2: Porzuceni (Forsaken) może tak naprawdę na dobre przypieczętować przyszłość tego typu gier.

Dalsza część tekstu pod wideo

Warto przeczytać:

Destiny 2 z nowymi przygodami. Bungie prezentuje zawartość na 2. rok

Destiny 2: Porzuceni. Data premiery, zawartość i szczegóły wielkiego dodatku

Pamiętam, jak w czasach tuż sprzed premiery pierwszej części Destiny dużo mówiło się o dziele Bungie, jako o początku nowego gatunku, który odniesie wielki sukces. Konstruowany jako usługa, a nie zamknięta gra i będący hybrydą shootera oraz erpega. Do dziś nie wymyślono dla niego satysfakcjonującej nazwy, mimo że przez chwilę wydawało się (za czasów wielkiego rozszerzenia The Taken King), iż czeka nas długotrwały trend. Destiny doskonale radziło sobie na Twitchu oraz na YouTubie i choć nie było na topie, to na tyle mocno zaznaczało swoją obecność, że branża oraz gracze patrzyli na ten kierunek rozwoju z prawdziwą uwagą. To właśnie na tej fali wznoszącej zadebiutowało Tom Clancy's: The Division, rozkwitł Warframe i zapowiedziany został Anthem. Ale w tym samym czasie przyszedł Overwatch, a jeszcze potem PUBG i Fortnite i wszystko się zmieniło...

Szczególnym punktem zwrotnym były też wydarzenia, które rozegrały się niedługo po premierze naznaczonego mocnym hype'em Destiny 2. Twórcy gry totalnie chybili, jeśli chodzi o grupę docelową. Postawili na casualowych graczy, kosztem największych fanów "jedynki", którzy de facto wywindowali pierwszą część serii w internecie i byli współtwórcami jej sukcesu. W efekcie - pomimo doskonałej, premierowej sprzedaży - D2 bardzo szybko zostało porzucone przez niedzielnych graczy, zalane hejtem stałych fanów i zakopane w internecie. Tutaj mógłbym opowiedzieć jeszcze o fatalnym kontakcie ze społecznością, porażką pierwszego DLC o nazwie Klątwa Ozyrysa (Curse of Osiris), nieuczciwymi praktykami Bungie czy o rozlicznych problemach z implementacją zmian,ze względu na poziom skomplikowania silnika. To jest jednak opowieść na inną okazję, zresztą już na łamach PPE o tym pisałem.

Dość powiedzieć, że wizerunkowa porażka Destiny 2 zbiegła się z przesunięciem uwagi niemal całej branży w stronę battle royale oraz doniesieniami o problemach z Anthem przygotowywanym przez BioWare. W efekcie temat gier Destiny-like (z braku laku...) mocno przycichł. 

Krok naprzód i krok w tył

Obecnie wszyscy ochoczo kopiują formułę wyniesioną na piedestał przez PUBG-a, tymczasem na polu gier w stylu Destiny pozostali tylko trzej gracze - samo Bungie, Ubisoft z sequelem The Division oraz EA z Anthem. Jest też oczywiście Warframe, ale ma inny model biznesowy i na tle konkurentów wydaje się trudniejszy do zaszufladkowania. E3 zdradzi nam trochę więcej w kwestii przyszłości tych produkcji.

Mimo to najważniejsze w tym wszystkim jest - moim zdaniem - Destiny 2 oraz szykowane na jesień rozszerzenie Porzuceni. Zawiedzeni grą ludzie oczekiwali czegoś na miarę The Taken King z jedynki i wszystko wskazuje na to, że właśnie coś takiego dostaną. Oglądając live stream, jako fan D1 czułem ciarki. Po raz pierwszy w przypadku sequela. Powodów było kilka - nowy Najazd (Raid), nowe supery naszych Strażników, całkowita swoboda w kwestii doboru broni do trzech dostępnych slotów, nowy ciekawy tryb PvPvE. To tylko kilka rzeczy, które sprawiały, że znowu chcę grać w D2 i z niecierpliwością czekam na wrzesień.

Jestem daleki od żądania czegoś za darmo, ale po dotychczasowych wpadkach naturalnym krokiem byłby jakiś prokonsumencki ruch, który pokazałby skruchę oraz szacunek dla społeczności

Stale obserwuję też kilka grup (mniejszych lub większych) społeczności fanów na social mediach. Do tej pory dominował tam hejt na Bungie i ogólnie rzecz biorąc pewna rezygnacja. Teraz jest odwrotnie, ludzie (w większości) wprost pieją z zachwytu. Nie da się ukryć, że Bungie prezentacją Porzuconych wreszcie, dla odmiany, odniosło mały sukces. Nie zobaczycie tego na naszej stronie, podobnie jak raczej nie zobaczycie tego na innych, mainstreamowych portalach growych. Ogólne zainteresowanie graczy jest raczej niskie, ale da się zauważyć przebudzenie wśród hardkorowych fanów Destiny. To ważne, bo to właśnie oni dźwignęli i utrzymali przez lata na powierzchni "jedynkę". Twórcy serii chyba wreszcie zdali sobie z tego sprawę.

Ale wśród wspomnianej bazy fanów nie zniknął, mimo wszystko, sceptycyzm. Wszystko przez zaproponowany model sprzedaży Porzuconych oraz plany na przyszłość. Cena samego rozszerzenia to 169 zł - to jest jeszcze do zaakceptowania. Każdy, kto zna The Taken King, powie Wam, że zawartością przebijał niejedną pełnoprawną grę za większą cenę, więc jeśli Porzuceni utrzymają ten sam poziom, nie będę miał z tym problemu. Niestety - na tym się jednak nie kończy.

Bungie poinformowało również o tzw. Przepustce Rocznej, która zaoferuje dostęp do trzech rozszerzeń, jakie pojawią się w drugim roku życia gry. Problemy są dwa: po pierwsze 3 planowane DLC nie będą dodatkami z tradycyjną kampanią fabularną. Twórcy skupią się na nowej zawartości (trybach, aktywnościach, nowym sprzęcie). Po drugie, trudno będzie przekonać się do zakupu Przepustki Rocznej ludziom, którzy po Sezonowej zakupionej przy premierze D2 mocno zawiedli się dwoma DLC oferowanymi w jej ramach. I na koniec - nie odpalimy Porzuconych, jeśli nie zakupiliśmy wspomnianych dwóch wcześniejszych dodatków - Klątwy Ozyrysa i StrategOS-a.   

Nawet jeśli Porzuceni swą jakością przebiją wszystko co było wcześniej, to będzie to za mało, bowiem zabraknie jednego - gestu dobrej woli ze strony Bungie

Jestem daleki od żądania czegoś za darmo - trzeba pamiętać, że tego typu zawartość to zawsze praca wielu ludzi. Mimo wszystko po dotychczasowych wpadkach Bungie naturalnym krokiem byłby jakiś prokonsumencki ruch, który pokazałby skruchę oraz szacunek dla społeczności. Mogłoby to być cokolwiek - niższa cena Forsaken dla posiadaczy obu dodatków, jeden z pakietów wchodzących w skład Przepustki Rocznej za darmo czy wreszcie odstąpienie od konieczności posiadania dwóch pierwszych DLC przed zakupem jesiennego rozszerzenia. Niestety - póki co, nic takiego się nie stało.

Być albo nie być

Podsumowując - uważam, że Destiny 2 dzięki Porzuconym ma realne szanse na powrót do gry na rynku. Nie będzie to być może powrót w takim stylu jak w przypadku The Taken King do "jedyki", ale przynajmniej taki, by utrzymać grę na powierzchni i by marka znowu liczyła się w świadomości graczy. Z drugiej strony może się okazać, że nawet mimo iż Porzuceni swą jakością przebiją wszystko co dotychczas widzieliśmy (nawet przywoływane przeze mnie do znudzenia TTK), to będzie to za mało, bowiem zabraknie jednego - gestu dobrej woli ze strony producenta, czyli zaoferowania czegoś z wymienionych rzeczy za darmo.

Tak czy inaczej w rękach tego jesiennego dodatku leży nie tylko przyszłość Destiny 2, ale i przyszłość całego wymyślonego przez Bungie gatunku. Duży wpływ będzie miał oczywiście zarówno Anthem, jak i Division, jednak wypadnięcie z obiegu takiego studia, jak twórcy Halo, może doprowadzić do jego powolnego wymarcia. Nie zapominajmy, że tworzenie gier w stylu Destiny, gdzie wiele różnych systemów ze sobą musi współgrać, jest o wiele trudniejsze w utrzymaniu (finansowym) niż taki Fortnite. Wydawcy mogą po prostu dojść do wniosku, że jest to dla nich nieopłacalne. Nie chciałbym doczekać takiego scenariusza.

cropper