Hyde Park. Czego nauczyły Cię gry?

Hyde Park. Czego nauczyły Cię gry?

Rozbo | 02.06.2018, 09:00

Gry wideo to nasza pasja - wiadomo. Ale oprócz naturalnego czynnika rozrywkowego granie niesie ze sobą również szereg innych ciekawych korzyści. Czy gry nauczyły Was czegoś więcej niż tylko strzelania do wirtualnych ludków? Języka, jakiegoś zagadnienia, a może po prostu wrażliwości? Dajcie znać w komentarzach, tymczasem my tradycyjnie życzymy Wam udanego weekendu.

Perez: Wróciłem do Shadow Tactics – świetna gra dla fanów gatunku. Może nie do końca moje realia z tą Japonią, ale cała ta otoczka znana choćby z serii Commandos czy Desperados jest obecna. Planowanie, kombinowanie, dziesiątki różnych dróg do sukcesu. Mankament? Niesamowity pożeracz czasu – ledwie przysiadłem na chwilę, aby dokończyć misję, a tu moment – 3 godziny z głowy i 2 rano na zegarze. Najgorsze jednak jest to, gdy misję zrobię i widzę te różne rangi do zdobycia: nie zabij nikogo, nie korzystaj z tego, skończ misję w 20 minut (gdzie czasami w godzinę się ledwo wyrobię) – hardkor. Podziwiam osoby, które platynują gry – czasami jak widzę listy trofeów, to od razu mam przed oczami dziesiątki godzin, aby to wszystko ogarnąć. Szacuneczek!

Dalsza część tekstu pod wideo

W środę ukazał się 250. numer PSX Extreme – obok tej niesamowicie zacnej liczby (uwierzcie, ogarnianie w dzisiejszych czasach papierowego magazynu to spore wyzwanie) jest też druga, znacznie mniejsza, ale jakże dla mnie symboliczna – minęło dokładnie 7 lat, 84 numery, od kiedy dane mi było dołączyć do ekipy zgRedów. Niby niewiele w kontekście całej historii, ale z drugiej strony to już 1/3 istnienia pisma (już lada moment we wrześniu 21 lat). Mnóstwo poznanych ludzi, tysiące rozmów online, ale też dużo nowej wiedzy i spojrzenia na różne sprawy pod różnym kątem, a to często dzięki Waszym opiniom – czytelników PSX Extreme i PPE. Dzięki!

Moja żona niespecjalnie popiera to, że czasami 6-letnia córka doprasza się o granie (póki co głównie na telefonie czy tablecie). No i pojawiło się Nintendo Labo. Sam początkowo zastanawiałem się, co też ci Japończycy tworzą, ale im dłużej nad tym myślę i obserwuję, to wydaje mi się, że chcieli przekonać takie żony jak moja :D. Córka akurat uwielbia wycinanie, składanie, klejenie, więc zabawa kartonami wydaje się do tego stworzona, a że przy okazji dostarczy to fajnych opcji interaktywnych, to akurat tak przy okazji ;). A że w ogóle Dzień Dziecka teraz, to chyba sobie kupię, znaczy tfu, tfu, dziecku kupię zestaw Labo. 

Pytanie tygodnia: Kurczę, pytanie z cyklu „praca magisterska”, no ale Rozbo wymyślał, czego się spodziewać, sam pewnie napisze, że „trudno powiedzieć” ;). Z tą nauką płynącą od gier jest różnie – z jednej strony mam wrażenie, że lata grania naprawdę wpłynęły na motorykę, jakieś zdolności manualne. Z drugiej strony – tolerancja i szacunek. Wiem, może dziwnie brzmi, ale to właśnie częste rozmowy o grach z fanami różnych gatunków nauczyły mnie, że każdy ma swoje zainteresowania, każdy może lubić co innego, grać, jak mu się podoba, że bezsensowne jest narzucanie swojego poglądu, bo jak ja gram w sportówki, to każdy musi je lubić – no nie musi. Dodatkowo z racji preferencji gatunkowych (wszelkie managery, tycoony) mam wrażenie, że przez lata rozwinąłem w sobie m.in. umiejętności zarządzania czasem czy kasą. Na pewno bliżej mi do wyznawcy teorii, że gry sensownie użytkowane naprawdę potrafią na nas pozytywnie wpłynąć. 


Rozbo: No i masz! Destiny 2 znowu mnie wciągnęło! Wiem, jestem nudny cały czas o tym gadając, ale co zrobić, jeśli znów co wieczór zasiada się z kumplem, by siekać Strike'i oraz rozgrywać mecze w trybie PvP. To wciąż nie to samo niestety. Klan praktycznie już nie gra, o Raidach nie ma mowy (nawet mi się - szczerze mówiąc - nie chce), ale mimo wszystko wciąż D2 to niesamowity pożeracz czasu. Z rozrzewnieniem wspominam czasy "jedynki", ale dobrze, że i przy sequelu wreszcie powoli zabawa zaczyna być fajna.

Ostatni tydzień z dzieciakami upłynął mi ostatnio na bardzo pozytywnych wrażeniach. Dla moich dwóch synów do niedawna absolutnym guru była mama, tym razem jednak przypuściłem kontratak ;-) Okazało się, że jestem dla nich niekwestionowaym guru, jeśli chodzi o komiksowych bohaterów. Siedzę i godzinami opowiadam im historie, bawię się z nimi Lego Marvelami i odpowiadam na historie w stylu "tata, a czemu Hulk ma fioletowe spodnie"? Fajnie :-)

Jeszcze na koniec najważniejsze - Gomlin, członek naszej wspaniałej społeczności blogerów, zmaga się obecnie z ciężką chorobą, dlatego chciałbym mu tu, na forum HP, życzyć szybkiego powrotu do zdrowia. Gomlin, trzymamy wszyscy za ciebie kciuki i czekamy na kolejne odsłony Twoich wspaniałych blogów. Będzie dobrze, chłopaku!

Pytanie tygodniaNajważniejszą rzeczą, jaką nauczyły mnie gry, to język angielski. Choć latami uczyłem się go w różnych szkołach i na różnych kursach, to właśnie w grach wideo i filmach przyswoiłem go najlepiej. Mimowolnie uczyłem się słówek, całych związków frazeologicznych oraz pewnej takiej swobody i płynności, którą później wykorzystywałem w praktyce. To nieoceniona lekcja, która przydała mi się w życiu zawodowym. Oprócz tego Jin Kazama stosujący elementy tradycyjnego karate w Tekkenie 4 zainspirował mnie do trenowania tej sztuki walki. Trwało to niestety tylko rok (musiałem przerwać treningi ze względu na kontuzję kolana), ale był to fantastyczny czas i nauczyłem się wielu rzeczy. Wszystko dzięki Tekkenowi ;-)


Rayos: O dziwo szukanie nowego lokum na najbliższy rok wcale nie zajęło tyle czasu ile myślałem, że zajmie. Raz dwa i mieszkanko wybrane. Większe, lepsze, no trochę się nim jaram, w końcu będę mógł grać w nocy na TV bez przeszkadzania partnerce. Co prawda osiedle troche oddzielone od komunikacji miejskiej, no ale zawsze można się przejść kawałek. 

Do szału mnie już doprowadza ta pogoda, niecierpię późnej wiosny/lata bo takie temperatury są dla mnie zabójcze. 30 stopni w maju? No bez przesady. Do tego alergia. Teraz niby łykam te leki na alergie i astmę i jest sto razy lepiej, ale i tak mi przeszkadza temperatura. 
Ostatnio znowu jakiś rozdrażniony chodzę i warczę na wszystkich, źle sypiam i generalnie jakiś taki niechętny do życia jestem. Pewnie przez pogodę. Czy wspominałem, że niecierpię takich temperatur? 

Kickstarter uzależnia - tak ostrzegł mnie znajomy kiedy pochwaliłem mu się moim pierwszym wspartym projektem. Wyśmiałem go mówiąc, że to jednorazowy wybryk, a teraz, parę miesięcy później patrzę na listę wspartych projektów i już suwaczek z boku do przewijania się pojawił :O Ale głównie same gry planszowe. Jest coś fajnego w pomaganiu ziścić czyjegoś marzenia, stworzenia nowego projektu. Ciekawie się obserwuje rosnący licznik zebranych pieniędzy, adrenalinka skacze jak się odblokowują nowe Stretch Goale... Muszę trochę ogarnąć ten wątek bo zdecydowanie za dużo pieniędzy na to przeznaczam - z jednego uzależnienia do drugiego? Oby nie. 

W tym tygodniu pozbyłem się ostatniej konsolki na sprzedaż - New 3DSa. Zostałem już tylko z trzema głównymi stacjonarkami: PS4 PRO, Xbox One X oraz Nintendo Switch oraz z łącznie 16 fizycznymi grami. Czy mi z tym dobrze, czy mi źle? Na ogół całkiem dobrze, choć nie ukrywam, że czasem żal mi niektórych sprzedanych sprzętów/gier. Ale czuję też, że uwolniłem się z ciągle rosnącej kupki wstydu i całkiem na spokojnie teraz ogrywam posiadane tytuły. W sumei to polecam spróbować każdemu sprzedać jakiś nieużywany od dawna sprzęt bądź grę. Na początku jest ciężko, ale potem człowiek jakoś zaczyna całkiem inaczej patrzeć na takie sprawy. 

Znów wróciłem do zabawy w gamedev. Po uratowaniu laptopa (ledwo chodzący sprzęt otrzymał czystą instalację i SSD) ogarnąłem lubianego przeze mnie GameMakera (zdecydowanie bardziej go lubię do robienia gier 2D niż Unity) i zacząłem się bawić, prototypować i nawet delikatnie bawić się tilesety. Czy coś mi z tego wyjdzie, czy to będzie kolejny rozpoczęty, nigdy nie ukończony projekt - zobaczymy. Póki co na odświeżonym sprzęcie pracuje mi się wybornie i mam duże chęci na grzebanie w kodzie w wolnym czasie w mieszkaniu. To dobrze rokuje na przyszłość. 

Pytanie tygodnia: Zacznę od banału, coś co pewnie każdy grający w latach 90. powie - język angielski. Zanim zacząłem się faktycznie angielskiego uczyć w szkole, znałem już sporo słów, zwrotów z gier właśnie. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy w XX wieku nie siedział ze słownikiem w ręku, grając w jakiegoś JRPGa. Może nie tyle co mnie nauczyły, ale z pewnością gry wyrobiły mi lepszy refleks i większą spostrzegawczość. Nauczyły mnie też tego, że starsi ludzie niechętnie sięgają po nowe media, ciężko jest im przetrawić fakt, że gracz to nie tylko dziecko w wieku 7-17 lat, ale też dorosła osoba. Sami też nie potrafią zrozumieć, że grający potrafi spędzić kilka godzin naraz przed TV wciągnięty w rozgrywkę, podczas gdy nie widzą nic złego w bezmyślnym oglądaniu słabych seriali na Polsacie czy innym TVN-ie... Także, tak - gry nauczyły mnie, że istnieje coś takiego jak bariera pokoleniowa ;-) 


LadyDiesel: Czy jestem uzależniona od grania? Środa, godzina 14:00, już po pracy, dziecko śpi, mama odrabia kamienie milowe z Destiny 2 [oj, znam to z autopsji ;-) - Rozbo]. Nagle wpadają moi rodzice, korzystając z otwartych drzwi balkonowych, bez pukania wchodzą do środka. Patrząc z politowaniem na córkę, zalewają mnie falą pytań w stylu: co robię, czy nie uważam, że granie jest tylko dla dzieci, czy obiad jest zrobiony… Chyba nigdy nie uda mi się wytłumaczyć otoczeniu jaką radość niesie za sobą granie. I oprócz tego, że jest to dosyć czasochłonne zajęcie, reszta to prawie same plusy. Po godzinnej wizycie (a raczej wizytacji) wrócili do domu oglądać Klan :-). O ironio…

Wracając do uzależnienia… Odpowiedź na moje pytanie jest prosta. Dzień dobry, mam na imię Aneta i jestem uzależniona od grania na PS4 (w tle słychać głosy „Witaj Aneto”). Czy w przyszłości się to zmieni? Mam nadzieję, że tak, z tym, że zmieni się tylko generacja mojego sprzętu. Każdy chyba musi mieć w życiu „coś swojego” na punkcie czego może się zafiksować. Więc póki nie jestem w wieku głównego targetu ojca dyrektora (bo wtedy cała kasa pójdzie na radio), będę oddawać się tej swojej pasji ile wlezie nie przejmując się opinią publiczną. Bo zawsze to lepsze niż śledzenie losów pana Knorra, który co rano pod krawatem, używając noża i widelca spożywa na śniadanie ten jeden plasterek pomidora, który idealnie zalega na środku porcelanowego talerzyka (tak, teraz piję do moich kochanych staruszków :-)).

Pytanie tygodnia: Temat wałkowany od lat. Czego nauczyły mnie gry? Na pewno nie cierpliwości. Nie lubię ginąć i przechodzić jakiegoś etapu kilkanaście razy, ale to jest kwestia porywczego charakteru i tego już pewnie nie zmienię. Za to mogę przyznać, że dzięki grom zrozumiałam dokładnie znaczenie hasła „w kupie siła”. Pamiętam te traumatyczne przeżycia ze szkoły, kiedy dobierali uczniów w grupy i kazali im robić jakiś projekt. Każda koleżanka miała inny pomysł na realizację, czas upływał im szybko na kłótniach i sporach, a cała robota i tak spadała na jedna osobę. Życie nauczyło mnie, że lepiej samemu zakasać rękawy i zrobić coś po swojemu nie czekając na innych. Gry pokazały mi, że kooperacja może być całkiem przyjemna, a nightfall zrobiony (wymęczony) we dwoje przynosi radość doskonałą (pozdro dla REALa). Kolejną rzeczą, którą mogłabym tu wymienić jest moje obecne motto życiowe „nic na siłę”. Jak mówi słynne rosyjskie powiedzenie „Całej wódki nie wypijesz, wszystkich dziewczyn nie… przytulisz, ale starać się trzeba”. Pogodziłam się już z myślą, że nie ogram wszystkich interesujących mnie pozycji z PS4 przed nadejściem nowej generacji, nie wspominając już o PS3. Trudno… będą inne, lepsze. Jeśli czuję, że gra nie przynosi mi satysfakcji, wylatuje z dysku. Tak i w życiu – w myśl zasady „prosić i dawać to o jedną rzecz za dużo” przestałam od jakiegoś czasu uszczęśliwiać bliskich na siłę. Widzicie? Gry uczą i wychowują :-) A piszę to ja, pani pedagog, podpisuję się pod tym rękami i nogami, chociaż trochę prawdy musi w tym być. A Ci, którzy twierdzą, że gry wywołują agresję, mają na myśli Minecrafta od TellTale – sama zrobiłabym komuś krzywdę, gdybym musiała wbić platynę w tej grze…


drPain: Cztery wolne dni. Kończący się właśnie tydzień zaczął się dla mnie piękną chwilą odpoczynku po ostatnim maratonie w pracy. Przez ten czas udało mi się skończyć mesjasza gamingu, czyli Detroit’a (właściwie to on skończył ze mną), zaliczyć No More Heroes, przemęczyć Spider-Man’a: Edge of Time oraz chwilę pocisnąć drugiego Crysisa. Zarwana nocka za zarwaną nocką. Cudowne chwile. W ogóle czerwiec zapowiada mi się na nieprzyzwoicie luźny miesiąc. Cieszy mnie to ogromnie, gdyż w końcu będę mógł przysiąść do jakiegoś RPG’a. Prawdopodobnie wybór padnie na pierwsze Kingdom Hearts. Wcześniej kompletnie się tą serią nie interesowałem, lecz ostatnio zostałem do niej zachęcony przez jedną osobę. No zobaczymy. Jak coś to wiem do kogo kierować będę swoje pretensje :)

Ktoś mi ostatnio mówił, że w dzisiejszych czasach kanapowe multi jest bezsensowne, ponieważ ludzie nie mają już czasu na takie rzeczy. Serio? W tym miesiącu czekają mnie minimum dwa spotkania. I tak, są to osoby, które na co dzień normalnie pracują. Wystarczy tylko odrobina chęci i nagle bez problemu można znaleźć trochę wolnego czasu. Nie zawsze jest to proste, aczkolwiek zawsze opłacalne. Emocji podczas takiego grania nie da się zastąpić. Szykuje mi się srogie katowanie PES’a, FIFY, ostatniego Dragon Ball’a, czy może w końcu pegasusowych sztosików. Kanapowe granie nie umrze nigdy.

Otrzymany ostatnio zwrot podatku pozwolił mi zachować psychiczną równowagę do czasu wypłaty. Co prawda zniknął on równie szybko co się pojawił, ale mniejsza z tym. Figurka Eredina, a także mała kupeczka gier. Miał to być mój koniec majowych zakupów, ale oczywiście los chciał inaczej. Do tego doszła koszulka z Horizon’a, pierwszy Xbox wraz z kierownicą oraz gadająca figurka kucyka. Nie wiem co bardziej mnie cieszy. Konsola, dzięki której w końcu sprawdzę kilka gier z mojej półki (nie wszystko jestem w stanie ograć poprzez wsteczną kompatybilność na X360, a klasyczny klocuszek, którego do tej pory posiadam był kupowany w regionie NTSC), czy Księżniczka Celestia mówiąca w naszym ojczystym języku. Wiem, jestem chory. Nie mogłem jednak przejść obojętnie obok kuca nazywającego mnie swoją najlepszą przyjaciółką :P

Pytanie tygodnia: Długo mógłbym odpowiadać na to pytanie. Szczerze mówiąc, od jakiegoś czasu planuję popełnić bloga na ten temat. Nie wiem, kiedy to się stanie (i czy w ogóle), ale ograniczę się teraz do krótkiej odpowiedzi, aby później nie powtarzać swoich słów. Czego nauczyły mnie gry? Języka angielskiego, przeżywania wszystkiego ,,bardziej’’, porządkowania swoich rzeczy (growa kolekcja musi być ładnie wystawiona)... Mógłbym wymieniać jeszcze przez długi czas. Grom zawdzięczam wiele. Czasami myślę, że nawet zbyt wiele.


Person: Nadal siedzę na kancelarii. Nie jest źle, bezproblemowo obrabiam wszystko na bieżąco. Bywają bardziej intensywne dni i zapewne takim dniem będzie nadchodzący poniedziałek, głównie z uwagi na to, iż w piątek urząd był nieczynny. W środę musiałem się na moment zwolnić z pracy, bo dostałem upomnienie od urzędu skarbowego o dopłacenie podatku. Związane było to z zeznaniem podatkowym i nie zaksięgowana korektą pit-u. Na całe szczęście bez problemu udało się załatwić sprawę, nie obyło się oczywiście bez małego stresu. Udało mi się ostatnio usiąść od Elite'a i zrobić community goal na poziomie top 25%, co dało mi jakieś 11 mln cr. Dotarł też do mnie enkoder, który zamówiłem ponad miesiąc temu i robiłem pierwsze testy na "krótko" spinając dwa kabelki ze sobą. Ustawiłem dwie funkcje, mianowicie supercruise oraz hyperspace jump. Testy przebiegły pomyślnie i działa bez zarzutu. Mam rozrysowany kształt skrzynki. Materiał tez mam przygotowany i pewnie w najbliższym czasie wytnę i przygotuje do złożenia. Do konstrukcji pudełeczka chce użyć sklejki, jeszcze nie wiem czy po prostu pomaluję na czarno, ewentualnie okleina carbon look. Misterny plan, jaki miałem, aby dojechać do lasu kabackiego, niestety spalił na panewce ze względu na problemy techniczne. Któryś z elementów napędu zaczął strasznie rzęzić. Muszę oddać rower do serwisu, tak czy inaczej musiał bym to zrobić, aby utrzymać gwarancje, więc po drodze i to naprawią. Niewykluczone, że to drobnostka - tylko paproch ziarno piachu, ale jak na ten moment nie chce rzucać się, aby rozbierać nowy rower na gwarancji.  

Pytanie tygodnia: Czego mogły mnie nauczyć gry? Hmm... cierpliwości i opanowania, tego na pewno, ale poza tym też tak trywialnej czynności jak cofanie samochodem z przyczepką :-) (tak, Euro Truck ). 


Daaku: Od dzisiaj mówcie mi Don Daakleone! Do mafiosa jest mi co prawda równie daleko jak stąd na Arktykę, ale staję się ojcem chrzestnym, a to już jakiś początek! Mój bratanek, Kuba, to 14-miesięczny wulkan sprytu i nieugiętości, którego w swoim poznawaniu świata nie kierują żadne hamulce, dostępna gościnnie w jego domu trzecia para moich rąk nie zawsze wystarcza, by utrzymać go w ryzach. Lada dzień jednak stanę się oficjalnie jego opiekunem, autorytetem i drogowskazem moralnym, co z jednej strony wiąże się ze sporą odpowiedzialnością, z drugiej jednak będę mógł na każdym kroku uświadamiać go, ile na tym świecie jest zajefajnych rzeczy. Zresztą jego ojciec dobrze wie, czego się po mnie spodziewać (zrylce z nas obu konkretne), więc tylko czekamy, aż młody zacznie nawijać i pewniej trzymać w ręku różne przedmioty, aby wprowadzić go w świat gier video. Przystanek pierwszy - NES Mini! Tylko czy bratowej uda się utrzymać nas w ryzach? Czas pokaże ;) W chwili pisania tego tekstu siedzę w pracy i mimo wszystko mocno się spinam, bo odetchnąć od tych emocji będę mógł bodaj dopiero... w poniedziałek, znowu w pracy. W sumie nie jest źle, trudno bowiem o bardziej otrzeźwiający powrót do normalności niż skrobanie w formularzach z krawatem wokół szyi. W każdym razie - trzymajcie za mnie kciuki!

Pytanie tygodnia: Oho, widzę materiał na złoto w komentarzach! Gdybym miał odpowiadać dosłownie, to gry wideo nauczyły mnie koordynacji ręka-oko, działania w locie, rozwiązywania problemów, itd. itp. Bardziej szczerą odpowiedzią byłaby jednak taka, że gry nauczyły mnie geografii oraz historii. Najlepszym nauczycielem jest tu seria Assassin's Creed, dzięki której pokręciłem się m.in. po Wenecji i Rzymie, przeniosłem się w czasy kolonizacji Ameryki czy poznałem z bliska realia ówczesnej żeglugi morskiej. Oczywiście dobroczynny wpływ gier nie kończy się na czasach minionych, bo dzięki Far Cry 4 poznałem bliżej Tybet, w Ghost Recon Wildlands zwiedziłem Boliwię, a Forza Horizon 2 przerzuciła mnie przez Włochy. Już nawet pal sześć, jak wiernie developerzy zdecydowali się odtworzyć te miejsca, ale sama możliwość przyjrzenia im się z bliska (choćby wirtualnie) to duży atut tej gałęzi rozrywki.


Alexy: Konsole górą! Tak, stało się - wkurzyłem się na PeCeta. Do tego akurat na Playstation wyszedł God of War oraz Detroit w niedługim odstępie i …. piecyk jest już od dłuższego czasu wygaszony. Ale sam się prosił. Miałem masę radochy z F1 2017, oczywiście z Elite Dangerous podobnie, jak i ze świetnej dla mnie pozycji zwanej Subnautica, gdzie… właśnie podczas grania w ostatnią z wymienionych gier pojawiła się niespodzianka - pierwszy raz od czasów premiery Wiedźmina drugiego (!), ale jednak - pojawił się niebieski ekran. Wówczas sądziłem, że to Subnautica winna, w końcu nie byłby to jej pierwszy bug - choć pierwszy, który miałby znaczący wpływ na rozgrywkę. Pechowo nie miałem zapisanego stanu z intensywnych 3h spędzonych na budowaniu podwodnej bazy, zbieraniu masy rzadkich materiałów, bo akurat znalazłem fajne miejsce w głębinach i …. wszystko straciłem. Do gry nie wróciłem, będąc mocno sfrustrowanym, bo minęły już czasy, gdzie chce mi się 2 razy robić to samo, powtarzając się krok w krok. Czas jest zbyt cenny. Znalazłem „winnego” (niedopracowany kod gry) i radośnie od tego czasu zacząłem uruchamiać inne z wymienionych pozycji. No i stało się. Podczas jednego z wyścigów w moim F1 Renault niebieski ekran znów mnie zaszczycił swoją obecnością. Potem jeszcze raz i jeszcze raz. Nawet w Elite nie byłem stanie wylądować na planecie. Poddałem się. Przeinstalowałem sterowniki NVidia, gdzie F1 po tej podmianie na nowsze straciło parę klatek (brawo NVidia), sprawdziłem rejestr, dyski, kombinowałem z trybem awaryjnym, pytałem wujka google’a (często nie rozumiejąc nawet treści podpowiedzi) i … mam dosyć PC. Przynajmniej do czasu, jak go nie naprawię, a nie mam ochoty poświęcać na to całej pięknej soboty - przynajmniej teraz. Obecnie gram w Detroit i jestem zafascynowany zabawą, która jednak niebawem się skończy, bo gra do długich nie należy, a potem … no właśnie - może sprawdzę te kości RAM, bo choć opcji jest dużo, to one wydają mi się najbardziej podejrzane. Jedni to lubią, a inni - tak ja ja - zdecydowanie nie [witaj w klubie - Rozbo]. Sprzęt jest po to, by działał, a nie by tracić czas na jego serwisowanie. Bywa. Dobrze, że są konsole.

Pytanie tygodnia: Zastanawiając się nad pytaniem tygodnia nie jestem w stanie dać jednoznacznej odpowiedzi. W latach młodości sprawdzałem w słowniku znaczenie słów tekstów np. zadań do misji w Syndicate, więc odrobinę angielskiego na pewno mnie nauczyły. Potem gry singiel… raczej niewiele. Poznałem nieco lepiej otaczający nas kosmos, wspaniałe układy i zainteresowałem się mgławicami i zasadami tego jakie siły rządzą się w naszej galaktyce - a to dzięki naturalnie Elite Dangerous - choć czasem nie bezpośrednio z gry, a z zainteresowania jakie we mnie wzbudziła, a które przeniosło się na sprawdzanie innych źródeł informacji w internecie. Gry multiplayer pokazały mi, że są lepsi. I to zawsze, że wiele zależy od predyspozycji danego dnia - czasem człowiek nawet nie wie, że nie jest w formie, albo że forma dawno minęła - inni gracze dobitnie potrafią to pokazać czy to w strzelankach (teraz mniej), czy w wyścigach (mike81 - pozdrawiam!). Generalnie wręcz mam w podświadomości, by z gier za wiele się jednak nie uczyć. Zbyt często naginają one rzeczywistość (by nie powiedzieć, że za każdym raziem) - czy to względem fizyki zabawy, czy całego otoczenia fabularno-historycznego. Gry to relaks, nie nauka, a jeśli ktoś chce się uczyć z gier, to lepiej niech robi to bardzo ostrożnie, dokładnie porównując informacje z gry z innymi źródłami. 


Mashi: Upał, ale tak musi być - w końcu za chwilę lato, więc trzeba się hartować. W Polsce mamy taki klimat, że zimą jest -30, a latem +35 i zwyczajnie nie da się nie marudzić :) Nie wiem jak u Was, ale mi przy takich temperaturach, a zwłaszcza duchocie jaka aktualnie panuje, ciężko skupić się na grach. Jasne - wieczorem, jest już dużo przyjemniej, jednak czas letni warto wykorzystać na zupełnie inne przyjemności niż wirtualna rozrywka. Ja na ten przykład wybieram się na przejażdżki rowerem, ewentualnie - kiedy nie siedzę w ogrodzie - biegam po zmroku. Naprawdę fajne i orzeźwiające doświadczenie, a przy okazji aktualnych, panujących w tym okresie trendów "grillowych", pomaga zrzucić to, co wcześniej wrzuciliśmy na przysłowiowy ruszt.

Jednak żeby nie było - gram też, choć zdecydowanie mniej - i wreszcie czuje, że za chwilę ukończę dłużący się u mnie niemiłosiernie FarCry 5. To raz. Dwa - udało mi się skończyć na jednym posiedzeniu dodatek, a właściwie kampanię, jaką ów dodatek zawierał do Destiny 2 o podtytule Warmind. Jak to w grze Bungie bywa - ten nie odkrywa koła na nowo, a właściwie kręci się ciągle wokół znanych patentów i rozwiązań. Jest oczywiście przyjemnie (a jak - to przecież Bungie), ale czy warto wydawać te kilkadziesiąt złotych, dla dwóch godzin zabawy? Cóż...myślę, że tak :) Jeśli macie podstawkę i traficie kiedyś na promocję na PSStore, lub MSStore (czy jak to się tam nazywa na Xboxie :P ), to warto żebyście się z tym rozszerzeniem zapoznali.

Pytanie tygodnia: Na pewno nie języka :P. Jestem w tym temacie noga jak sku...syn i cholernie się tego wstydzę, choć co roku sobie powtarzam: "wznowię kurs, wznowię kurs". Powiem więc na przekór - za młodego nauczyły mnie kombinować, jak zdobyć na nie pieniądze, a tym samym szanować to, na co tak ciężko się pracowało. Dzisiaj niestety wszystko przychodzi nam zbyt łatwo i często nie ma dla nas takiej wartości, jaką mieć powinno. Tak więc podsumowując - dzięki grom nauczyłem się - w pewnym sensie - szanować pieniądz jaki nań wydałem, a także czas, bo tego na wirtualną rozrywkę zmarnowałem zbyt dużo... aczkolwiek wcale tego nie żałuję :) Miłego weekndu!

Źródło: własne
cropper