God of War. Historia boskiej nienawiści

God of War. Historia boskiej nienawiści

Igor Chrzanowski | 15.04.2018, 18:00

God of War jest bez wątpienia jedną z największych growych marek na świecie, co podkreślała swoimi dokonaniami już nie jeden raz. Teraz z okazji nadchodzącej premiery nowej odsłony przygód Kratosa, postanowiliśmy przyjrzeć się jej początkom.

Gdy w 2001 roku Capcom wypuścił na rynek produkcję Devil May Cry, stworzył tym samym zupełnie nowy gatunek gier akcji nazwany „Stylish Slasher”. Była to nowinka na tyle spora, że od razu wielu innych deweloperów zaczęło adaptować ten styl rozgrywki do swoich przyszłych produkcji.

Dalsza część tekstu pod wideo

Tak oto ekipa Santa Monica Studio rozpoczęła już w 2002 roku pracę nad projektem własnego slashera, na którego czele stanąć miał znany już w branży z cyklu Twisted Metal i gry Kinetica, David Scott Jaffe.

Jako główny reżyser gry Jaffe był odpowiedzialny za odnalezienie dla gry odpowiedniego motywu, który byłby na tyle unikalny, aby nie powielać często poruszanych już tematów, a na tyle znany, aby przyciągnąć uwagę graczy. Tak oto Amerykanin stwierdził, że tytuł po prostu musi zostać wkręcony w grecką mitologię. W grach akcji motyw ten był dosyć słabo rozpowszechniony, więc deweloperzy mieli tu wielkie pole do popisu.

Żądny krwi

Skoro ustalono już takie podstawy, wzięto się do pisania scenariusza, za który odpowiedzialna była bardzo młoda i relatywnie niedoświadczona w tych kwestiach Marianne Krawczyk – jej kariera obejmowała wcześniej jedynie pisanie dialogów dla gry Area 51. Odważne podejście do tematu okazało się jednak dla Santa Monica bardzo dobrym pomysłem, albowiem zespół stanowiący pieczę nad fabułą wykonało kawał solidnej roboty!

Głównym bohaterem, a tak właściwie „antybohaterem”, opowieści stał się niejaki Kratos. Jego imię wybrano nie bez powodu, albowiem słowo to oznacza po grecku „rządzić” - pewnie pamiętacie z lekcji historii genezę słowa demokracja, które to rozłożone na czynniki pierwsze daje nam formułkę „demos-kratos”, czyli „rządy ludu”. Bardzo ciekawe jest także to, że jednym z zaleceń dla projektanta postaci było to, aby zabierał się do pracy wściekły i przelewał te emocje w swoje dzieła.

Odpalając pierwszą odsłonę serii mieliśmy okazję poznać bardzo smutnego, niemogącego znaleźć sobie miejsca w świecie greckiego wojownika, który pragnął tylko jednego. Zemsty na Bogu Wojny. Aby przeżyć pewną bardzo sromotną porażkę na polu bitwy, Kratos musiał związać swój los z Aresem i wykonywać każde jego życzenie – nawet te najgorsze. W wyniku tego Grek zabił swoją żonę i córkę, co następnie dręczyło go aż do końca sagi God of War.

Jeśli zaś chodzi o rozgrywkę tutaj David Jaffe miał bardzo dobry pomysł na to, aby połączyć typową nawalankę znaną chociażby z DMC z zagadkami logicznymi i elementami platformowymi przygodówek. W rezultacie otrzymaliśmy naprawdę unikalne jak na ten 2005 rok doświadczenie umiejętnie mieszające adrenalinę z wysilaniem szarych komórek.

Magiczna mitologia

Oczywiście wszystko to zostało wprost kapitalnie oparte na dokonaniach greckiej historii oraz mitologii. Sam reżyser powiedział w jednym z materiałów zakulisowych, że już w opowieściach składających się na starogreckie wierzenia zostały zawarte tak ciekawe rozwiązania, że aż prosiły się o przekonwertowanie ich na grę wideo.

W pierwszym God of War mieliśmy zatem do dyspozycji moce piorunów Zeusa, magię Posejdona, czar zamieniania w kamień meduzy od Afrodyty oraz władzę nad zmarłymi od Hadesa. Dalej było już tylko lepiej, więcej i mocniej. Na swojej drodze Kratos spotykał takie tuzy śródziemnomorskich zapisków jak Hermes, Helios, Herkules, Dedal, Ikar, Kronos, Atlas, Gaja, Atena, czy nawet Pandora.

Jednakże God of War imponował nie tylko swoją historią i mechanikami, lecz także osiągnięciami technologicznymi. Z racji tego, że GoW wyszedł na PS2 dosyć późno, bo w 2005 roku, jego deweloperzy mieli czas na to, aby wycisnąć z niepozornego sprzętu taką moc, o jakiej nam się nawet nie śniło. W czasach gdy oszczędzało się na praktycznie wszystkim, Santa Monica Studio poszło o krok dalej i pokazało nam bardzo rzadko spotykaną na tym sprzęcie skalę.

Tu mogliśmy zwiedzać zaatakowane przez ogromnego Aresa i jego armię Ateny, by później wskoczyć do znajdującej się na plecach Kronosa świątyni skrywającej Puszkę Pandory – to w niej właśnie ukryto moc zabijania Bogów. Ale w porównaniu z tym, co pokazało nam God of War II, to jeszcze nic!

Sequel przygód Boga Wojny miał przed sobą niesamowicie trudne zadanie. Była to bowiem ostatnia duża gra z prawdziwego zdarzenia, jaka wyszła na PlayStation 2 i było to w dodatku w czasach, w których na rynku osadziły się już mocno PS3 i Xbox 360. Mimo wszystko SMS dało radę i poczciwa „czarnula” otrzymała hit, którego pozazdrościć jej mógł każdy. Osoby jakie porzuciły już sprzęt musiały go bardzo ładnie przeprosić, odkurzyć i wcisnąć do napędu najlepszą grę 2007 roku.

Tak, tytuł z poprzedniej generacji konsol rozbił na łopatki absolutnie wszystkich konkurentów. A co jeszcze bardziej imponujące, wyglądał znacznie lepiej niż wiele produkcji na nowsze sprzęty. Odpalony nawet dziś, God of War II prezentuje się bardzo dobrze, a swoim rozmachem dorównuje nowej odsłonie. Niezapomniana bitwa z Kolosem z Rodos, wycieczka po świątyni Rumaków Czasu, czy także walka z Zeusem, wciąż potrafią zaprzeć dech w piersiach.

Olimp w kieszeni

Jednakże przyszła po tym pora na małą przerwę i rozpoczęcie długich prac na God of War III. Aby jednak nie zostawić nas bez Kratosa, Sony zatrudniło do prac nad spin-offami ekipę Ready at Dawn – autorzy znanego Wam dziś The Order: 1886, poradzili sobie z tym zadaniem idealnie. Zarówno GoW: Chains of Olympus jak i wydany później w 2010 roku Duch Sparty, były tytułami wzorowo pasującymi do boskiej sagi, świetnie rozwijając wątki poboczne. Pierwsze ich dzieło było prequelem całej sagi i pozwalało nam poznać nieco bardziej córkę Kratosa, Calliope.

Druga zaś produkcja osadzona była po wydarzeniach z God of War, ale przed „dwójką”. Tutaj deweloperzy pokazali nam dzieciństwo Kratosa i jego podróż ku ocaleniu brata, Deimosa. Oba tytuły były świetne, choć sporą wadą Łańcuchów Olimpu była długość – zaledwie 4 godzinki i historia pękała.

Lecz i tak ich blask wydawał się być niczym, przy wychodzącym również w 2010 roku God of War III. Jedna z najbardziej wyczekiwanych gier na PS3 i hit, dla którego mnóstwo osób zakupiło ten sprzęt. Zwieńczenie opowieści o zemście Kratosa sprawiło, że wielu posiadaczom Xbox 360 i fanatykom pecetów opadały szczeny. Dość wspomnieć, że sam Bóg Wojny złożony był z aż 20 tysięcy trójkątów – lepszy był tylko Nathan Drake 35 tysięcy, zaś Marcus z Gears of War 2 miał tylko 12 tysięcy.

Kratos na komórce!

W 2007 roku Sony postanowiło wykorzystać popularność God of War, więc zatrudniło małe studio, by to stworzyło malutki spin-off serii na bazie technologii Java. Tak zatem posiadacze komórek mogli zagrać w God of War: Betrayal.

Santa Monica Studio przyłożyło się do pracy rewelacyjnie i oddało w nasze ręce najbardziej krwawą i brutalną grę tamtego okresu, której to niektóre sceny potrafiły (i wciąż potrafią) wywołać ciary na plecach. Urwanie głowy Heliosowi, rozbicie czaszki Posejdona o skałę i wybicie mu oczu, czy dosłowne zmasakrowanie twarzy Zeusa, są widokami, których nie da się zapomnieć. Kratos zyskał tu także nieco ludzkiej strony, dzięki temu jak bardzo chciał zadbać o Pandorę i uratować jej życie. Zakończenie gry było również bardzo mocne. Upadek Olimpu stał się także upadkiem Kratosa.

Kończ Waść, wstydu oszczędź

Pod koniec żywota poprzedniej generacji sprzętu, wydawcy chcieli nieco jeszcze wycisnąć ze swoich najlepszych marek, aby przygotować swoje budżety na nową erę gier wideo. Tak oto Microsoft wydał Gears of War: Judgement, 2K Borderlands: Pre-Sequel, Codemasters Grid: Autosport, a Sony God of War: Wstąpienie, czyli opowieść rzucającą nam nieco światła na to, jak Kratos zaczął buntować się przeciwko Aresowi.

Spotkała go za to kara więzienia i tortur ze strony Sióstr Furii, lecz jak wiadomo, nasz łysy zabijaka skopał im paskudne zadki tak mocno, że nigdy więcej już nikogo nie skrzywdziły. Santa Monica podjęło przy okazji całkiem ciekawy eksperyment z wrzuceniem do GoW-a trybu multiplayer. Zasady były proste. My jako więzień Furii wybieramy sobie jednego z Bogów, w imię którego chcemy toczyć bój o swoją wolność i przychylność Olimpu.

Rozgrywka była całkiem ciekawa, a kod sieciowy, mimo że daleki od ideału dawał radę – niestety serwery stosunkowo szybko opustoszały. Sony zrażone porażką, zdecydowało się nie pchać do God of War na PS4 takich dodatków.

Jeśli zaś chodzi o inne media, Kratos zagościł na łamach oficjalnej serii komiksów wydanej przez Dark Horse Comics, a także w trzech książkach – dwóch opisujących wydarzenia z obu gier na PS2, a także jednej zatytułowanej „Rise of the Warrior”, która była wstępem do Wstąpienia.

Po premierze obecnej odsłony cyklu przekonamy się, jakie dalsze losy czekają naszego niepokonanego zabijakę. Osiądzie na stałe w mroźnej Północy, a może ruszy ponaparzać się z bogami Egipcjan bądź Majów?

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper