Razer Wolverine Tournament Edition – recenzja sprzętu. Mniej nie znaczy lepiej

Razer Wolverine Tournament Edition – recenzja sprzętu. Mniej nie znaczy lepiej

Wojciech Gruszczyk | 12.03.2018, 18:29

W ubiegłym roku miałem okazję sprawdzić Razer Wolverine Ultimate, czyli jeden z najlepszych kontrolerów przygotowanych dla Xboksa One. Producent wychodząc naprzeciw oczekiwaniom eSportowców przygotował wersję „Tournament Edition”. Jest trochę taniej, niektóre opcje zniknęły i pojawia się jedna znacząca zmiana, ale czy warto sięgnąć po tę propozycję? 

Razer Wolverine Ultimate to nadal jeden z najlepszych padów do Xboksa One, który oferuje sporą personalizację, przy jednoczesnym przygotowaniu z naprawdę porządnych materiałów. Jego „chudsza” wersja ma trafić w gust sympatyków sportów elektronicznych, ale nie wszystkie zmiany są dla mnie zrozumiałe.

Dalsza część tekstu pod wideo

Pewne braki są mocno odczuwalne

Na dobry początek warto na pewno zwrócić uwagę na samo opakowanie. Standardowe zielone pudełko nie skrywa tym razem czarnego futerału, do którego moglibyśmy wrzucić kontroler i wyruszyć z nim na turniej. Decyzja co najmniej dziwna, ponieważ wcześniejsze modele przygotowane dla tej generacji (Razer Raiju i Razer Wolverine Ultimate) zostały wyposażone w taki dodatek. A tutaj? Otrzymujemy kontroler z dopiskiem „Tournament Edition”, który nie posiada jednego z podstawowych elementów przydatnych właśnie podczas zawodów esportowych. Zamiast tego box skrywa specjalną gąbkę i choć materiał dobrze chroni urządzenie przed zniszczeniem, to jednak trudno mi zrozumieć tę decyzję producenta.

Kolejne posunięcia to również trudny temat z perspektywy sympatyka nowoczesnych technologii, bo w ubiegłym roku Razer Wolverine Ultimate zauroczył mnie swoją personalizacją oraz możliwościami wymiany analogów oraz d-pada, a turniejowy model nie otrzymał tych dodatków. Kolejna kastracja pojawia się w przypadku dodatkowych funkcji – wspomniane akapit wcześniej kontrolery przygotowane przez Razer dla konsol aktualnej generacji posiadały pod d-padem/prawym analogiem specjalny panel umożliwiający między innymi przełączenie profilu, wyciszenie mikrofonu, regulację głośności, czy też dokonanie dynamicznego ustawienia dodatkowych przycisków. Tournament Edition nie posiada tego elementu, więc gracz nie skorzysta z kilku ciekawych opcji, do których sympatycy Razera i konsolowcy mogą już być przyzwyczajeni. W pudełku znajduje się wyłącznie 3-metrowy, gruby kabel służący do podłączenia urządzenia do konsoli.

Razer Wolverine Tournament Edition 1

Razer Wolverine Tournament Edition 1

Dopracowana konstrukcja

Na szczęście ekipa odpowiedzialna za projekt nowego kontrolera zdecydowała się nie zmieniać całego urządzenia. Pad to nadal kapitalnie wyważone (256 gram) i dobrze skrojone (106 mm x 155 mm x 66 mm – długość x szerokość x wysokość) urządzenie, które naprawdę kapitalnie leży w łapach. Bryła w tym wypadku jest identyczna względem Wolverine Ultimate, choć sprzęt jest odrobinę lżejszy (272 gramów WU, 350 gramów Razer Raiju, 210 gramów DualShock 4, 262 gramów Xboksa One, 348 gramów Xbox One Elite Controller). Analogi działają bardzo dobrze, a największym atutem kontrolera zdecydowanie są przyciski funkcyjne (A/B/Y/X) oraz d-pad, gdyż w obu przypadkach producent oferuje bardzo szybką reakcję. Szczególnie dobrze wypadają główne klawisze - firma ulepsza nawet propozycję ze wspomnianego Raiju i podczas rozgrywki mamy świadomość, że A/B/Y/X odskakują wyjątkowo dynamicznie. Efekt znamy dobrze między innymi z nowoczesnych myszek, które są nastawione na profesjonalne zmagania, a ta technologia naprawdę dobrze sprawdza się również w kontrolerach.

Dobrze zachowują się także LB/LT/RB/RT, które podobnie jak w poprzednim modelu charakteryzują się szybką reakcją. Triggery możemy ponownie zablokować i skrócić ich aktywację – na „plecach” zostały zamontowane dwa ograniczniki, dzięki którym spusty idealnie nadają się między innymi do shooterów, ponieważ nie musimy wykonywać pełnego ruchu palcem chcąc ustrzelić nabiegającego przeciwnika. Pomiędzy LB/LT a RB/RT pojawiły się dodatkowe przyciski M1/M2, które zostały dobrze umiejscowione, ponieważ w trakcie testów nigdy nie miałem problemu z wykorzystaniem ich możliwości podczas rozgrywki.

Jedną pozytywną zmianą względem modelu, który miałem okazję recenzować w ubiegłym roku jest ewolucja M3 oraz M4, czyli dodatkowych przycisków umiejscowionych na plecach. Wolverine Ultimate posiada cztery przyciski, który zostały przesunięte bardziej ku środkowi (względem Razer Raiju), a już w poprzednim tekście wspominałem, że chociaż ta propozycja przypadła mi do gustu, to musiałem poświęcić trochę czasu na lepsze dopracowanie chwytu. Tournament Edition nie ma odstających metalowych elementów, a dwa bardzo dobrze schowane i fenomenalnie umiejscowione dodatki, które działają znacznie lepiej od swoich poprzedników. Mamy w tej sytuacji mniej możliwości personalizacji (dwa zamiast trzech klawiszy), ale w tym wypadku jakość znacząco przewyższa ilość. Nie ma mowy o przypadkowych wciśnięciu M3/M4, a plastikowe elementy dobrze odskakują i pozwalają na porządną kontrolę sytuacji w trakcie zmagań.

Razer Wolverine Tournament Edition 1

Małe dodatki i przydatna aplikacja

Wspomniane dodatkowe przyciski nie możemy już konfigurować za pomocą panelu, który został usunięty z urządzenia, więc jedyną opcją jest aplikacja. W sklepie Microsoftu znajduje się Razer Synapse for Xbox, dzięki której można przygotować ponad 500 profili – program już dokładnie opisałem w przypadku poprzedniej recenzji, a tym razem otrzymujemy identyczne opcje. Aplikacja jest banalnie prosta w obsłudze, pozwala dostosować efekt podświetlenia (do wyboru kilka motywów oraz kolory), umożliwia zsynchronizowanie analogów (zwiększenie lub zmniejszenie czułości) lub zmianę intensywności wibracji. W zasadzie nic nie można tutaj zepsuć, jednak szkoda, że teraz program nie jest jedynie opcją, dzięki której możemy w pełni dostosować kontroler. W przypadku wspomnianego już kilkukrotnie Razer Raiju bardzo chwalę sobie możliwość dynamicznej zmiany funkcji przykładowo M1/M2. Teraz niby też to działa, jednak nie możemy mówić o takiej dynamice jak w przypadku wcześniejszych modeli.

Urządzenie ponownie zostało przygotowane z naprawdę porządnych materiałów. Żaden z elementów nie trzeszczy, nic się nie wygina, a analogi są wykonane z mocnego tworzywa. Ciekawym detalem jest na pewno podświetlenie Razer Chroma, które pojawia się obok przycisku Xbox – w tym wypadku mamy możliwość korzystania z bazy 16,8 miliona kolorów, a sam bajer dostosowujemy we wspomnianej aplikacji. Jest to oczywiście tylko i wyłącznie bajer, ale miłośnicy sprzętów Razera na pewno chętnie wykorzystają dodatek do personalizacji kontrolera. Pad został przygotowany z matowego, mocnego plastiku, na którym nie pozostawimy śladów – jedynie wklęsłe miejsce znajdujące się obok klawisza Xbox jest ze świecącego, czarnego tworzywa. Dodatkowo na spodzie urządzenia, a dokładnie na „rączkach”, została zastosowana guma, która sprawia, że pad dobrze leży w łapach i nie wyślizgnie się nawet podczas dynamicznych akcji.

Pod względem rozgrywki urządzenie zachowuje najlepsze elementy poprzedników, bo strzelanie w głowy rywali, trafianie do bramki, czy wykonywanie combosów ulubionym fighterem jest z Razer Wolverine Tournament Edition po prostu bardzo przyjemne. Najlepsze, pozytywne wrażenia sprawiają przyciski funkcyjne oraz M3/M4, bo w obu przypadkach możemy mówić o genialnej precyzji „kliknięcia”. W trakcie gry nie brakowało mi M5/M6.

Razer Wolverine Tournament Edition 1

Razer Wolverine Tournament Edition 1

To dla kogo?

Razer Wolverine Tournament Edition to ciekawy sprzęt, jednak odnoszę wrażenie, że jego „starszy brat” prezentuje się znacznie lepiej. Brak wymiennych elementów, usunięty panel funkcyjny, czy też nawet wyrzucenie z pudełka etui to trzy cechy, które sprawiają, że sięgając dzisiaj po kontroler Razera do Xboksa One wolałbym uzbierać dodatkowe 150 zł (TE 499 zł, UE 649 zł) i kupić urządzenie, które w 2017 roku nie miało sobie równych – z Wolverine Ultimate może rywalizować wyłącznie Xbox One Elite Controller. Recenzowany kontroler ma oczywiście również kilka atutów (świetne wykonanie, kapitalne M3/M4, genialne przyciski funkcyjne), jednak z tej propozycji powinni korzystać wyłącznie zawodowcy-esportowcy, którzy biorą udział w turniejach, gdzie wykastrowane elementy są zabronione – choć odnoszę wrażenie, że trudno będzie znaleźć takie rozgrywki.

Podsumowanie

+ Dopracowane wykonanie
+ Świetne rozwiązanie z M3/M4
+ Dobrze umiejscowione M1/M2
+ Prosta w obsłudze aplikacja
+ Niski odskok przycisków
+ Ogranicznik triggerów
- Akumulator to dobra opcja
- Brak etui
- Brak panelu
- Brak wymiennych przycisków

Źródło: własne
Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper