90. gala Oscarów – analiza. Kształt wody wielkim zwycięzcą, czy słusznie?

90. gala Oscarów – analiza. Kształt wody wielkim zwycięzcą, czy słusznie?

Jędrzej Dudkiewicz | 05.03.2018, 11:06

Kolejna, jubileuszowa edycja najważniejszych nagród filmowych  za nami. To był dobry sezon dla kina, wśród nominowanych znalazło się sporo naprawdę znakomitych produkcji, z których wszystkie zasługiwały na powrót do domu ze statuetką. Oceniamy ostateczny werdykt.

Tytułem wstępu: nie będę omawiać wszystkich kategorii, głównie dlatego, że po prostu nie widziałem wszystkich nominowanych filmów. Mam na myśli przede wszystkim krótkometrażówki (nagrodę dostał sam… Kobe Bryant, chociaż słychać bardzo dużo głosów, że to wielka pomyłka). Myślę jednak, że i tak najwięcej emocji budzą nieco inne kategorie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Gala – ogółem

90. gala Oscarów przebiegała, jak można się było spodziewać, w atmosferze akcji #metoo i #timesup, będących efektem afery z udziałem przede wszystkim Harveya Weinsteina, ale i wielu innych mężczyzn oskarżonych o molestowanie seksualne (aczkolwiek tej tematyki było mniej niż przewidywałem). W związku z tym prowadzący ceremonię Jimmy Kimmel rozpoczął od solidnej, ale pozbawionej jakichkolwiek kontrowersji mowy, podkreślającej że żyjemy – miejmy nadzieję – w czasie przełomu, który ostatecznie może doprowadzić do znacznie większej równości w środowisku filmowym. By jeszcze bardziej podkreślić, jak niektóre elementy i zachowania są przestarzałe zaczął od fragmentu stylizowanego na zamierzchłe, czarno-białe czasy. Sama mowa nieźle balansowała między powagą i żartem, podkreślała kluczowe aspekty omawianych spraw, nie była też specjalnie polityczna (chociaż odwołania do Trumpa oczywiście się trafiły). Kimmel, który w przeszłości miał epizody mocno seksistowskie, jest chyba dowodem, że można się zmienić. Ogółem rzecz biorąc, gala była poprowadzona sprawnie, z żartem, co jakiś czas wybrzmiewały kwestie kobiece. I dobrze.

Zresztą nie mogło być inaczej, w aż pięciu z dziewięciu nominowanych do Oscara za najlepszy film produkcjach kobiety odgrywają pierwszoplanowe role. Po jedenastu latach kobieta dostała nominację w kategorii reżyseria, po raz pierwszy wyróżniono w ten sposób kobietę za najlepsze zdjęcia. Ten ostatni przypadek jest podwójnie istotny, bo była ona operatorką filmu Mudbound (a także Czarna Pantera), czyli dzieła wyprodukowanego przez Netflixa: pokazuje to, że serwisy streamingowe zaczynają coraz mocniej gonić tradycyjne wytwórnie filmowe. Wracając do kobiet pozostaje liczyć, że za tym wszystkim pójdą dalsze kroki i zaczną one mieć większy wpływ nie tylko na kręcenie, ale i finansowanie filmów. A że może zakończyć się to sukcesem pokazał chociażby przykład Wonder Woman. 90. gala Oscarów przebiegła więc tak, jak można było przewidywać, chociaż warto zauważyć, że zaskakująco mało przemów po odebraniu nagród koncentrowało się na czymś istotniejszym niż podziękowania (poza Frances McDormand, która była po prostu fenomenalna). To dość nietypowe. Tym bardziej sprawiło to, że nie wydarzyło się nic tak zapadającego w pamięć, jak pomylenie wygranych z zeszłego roku. Aczkolwiek miło, że Akademia tak bardzo chciała docenić publiczność, która chodzi do kin (czyżby efekt słabszej frekwencji i strach przed serwisami streamingowymi?), czego efektem między innymi wycieczka do niczego nie spodziewających się ludzi siedzących w kinie po drugiej stronie ulicy. Z jednej strony można uznać to za fajny pomysł, z drugiej przypominało to trochę zoo – aktorzy i aktorki rzucali ludziom jedzenie i kazali im machać łapkami. Odbiór tego – jak zresztą wszystko podczas Oscarów – jest już sprawą indywidualną.

Najważniejsze kategorie – film, reżyseria, scenariusz

Nie ma co ukrywać, że największym przegranym tegorocznej gali są Trzy billboardy za Ebbing, Missouri. Nie do końca wiadomo, czemu. Okej, zarzuca się im, że są dość słabo osadzone w ważnych amerykańskich sprawach. Ale nie zmienia to faktu, że to po prostu wybitny film. Kształt wody, który zgarnął Oscary za najlepszy film i reżyserię był bardzo przyjemny, ciepły, z ładnych przesłaniem. Ale czy na pewno od razu zasłużył na aż takie wyróżnienie? Mam spore wątpliwości, bo konkurencja była mocna. Wszak nie tylko Billboardy mogły dostać Oscara. Osobiście trzymałem kciuki też za Lady Bird i Nić widmo. A jakby nagrodę otrzymał Christopher Nolan, to też bym raczej nie marudził. W sumie jestem w stanie zaakceptować wyróżnienie Guillermo del Toro, bo to wspaniały twórca i wielki pasjonat kina. Werdykt w kategorii najlepszy film jest dla mnie jednak zaskoczeniem.

Podobnie jak Oscar dla Uciekaj za scenariusz oryginalny. Tutaj też dość poszkodowane są Trzy billboardy, bo miały perfekcyjny scenariusz, w którym wszystko działało od a do z i przez większość filmu nie można było być pewnym, co za chwilę się wydarzy. Ta decyzja to chyba największa niespodzianka gali. Z kolei w przypadku najlepszego scenariusza adaptowanego zaskoczenia nie było, Tamte dni, tamte noce całkiem słusznie dostały nagrodę.

Kategorie aktorskie

Najmniej emocji dostarczyły kategorie aktorskie. Wygrali wszyscy faworyci. Warto zwrócić uwagę zwłaszcza na aktorów i aktorki drugoplanowe, bo były to niesłychanie mocno obsadzone kategorie i tak naprawdę gdyby Oscary zgarnęli nie ci, których najczęściej typowano, trudno byłoby to uznać za wielką niespodziankę. Cieszy mnie nagroda dla Sama Rockwella, bo należy do moich ulubionych aktorów. Z kolei Allison Janney zaczęła przemowę od chyba najlepszego dowcipu podczas całej ceremonii. W końcu Oscara dostał Gary Oldman, który zasługiwał na niego już od dawna. Żart głosi, że członkowie Akademii w końcu ogarnęli, że te wszystkie świetne role (po dziś dzień Oldman jest dla mnie najlepszym czarnym charakterem w historii kina) grał ten sam człowiek, więc w sumie warto by go docenić. Frances McDormand, jak już zostało wspomniane, miała doskonałą, emocjonalną, porywającą przemowę. To jeden z elementów, który na pewno zostanie zauważony i zapamiętany. Trochę mi w sumie szkoda, że Oscara nie dostała Saoirse Ronan, ale będzie ona jeszcze nie raz i nie dwa nominowana, więc w końcu się doczeka. Poza tym przynajmniej tutaj zauważono Trzy billboardy za Ebbing, Missouri.

Kategorie techniczne

Całkiem ciekawie było w kategoriach technicznych. To tutaj docenione zostały filmy, które nie zdobyły nagród w najważniejszych kategoriach, niektóre dlatego, że nawet nie były w nich zauważone, jak Blade Runner 2049. Dostał on dwa Oscary – za efekty specjalne i zdjęcia. O ile z tym pierwszym można by dyskutować, bo nagroda spokojnie mogłaby powędrować do Wojny o planetę małp, o tyle drugi całkowicie zasłużony. Roger Deakins nominowany był już czternaście razy, jest absolutnie wybitnym operatorem (stale współpracuje z braćmi Coen) i w końcu został doceniony.

Dunkierkę Nolana uhonorowano w trzech kategoriach: montaż dźwięku, dźwięk i montaż. Z jednej strony nic dziwnego, z drugiej równie dobrze mógłby wygrać Baby Driver, w którym właśnie te elementy były absolutnie kluczowe i bez nich nie byłoby po prostu tego filmu. W sumie przydałby się również Oscar dla Dunkierki za muzykę, bo w końcu Hans Zimmer zrobił coś rzeczywiście oryginalnego i ciekawego, co mu się od jakiegoś czasu nie zdarzyło. Także w przypadku najlepszej piosenki werdykt według mnie powinien być inny. Tutaj nagrodę przyznałbym filmowi Tamte dni, tamte noce. Mystery of Love to po prostu przepiękna piosenka, doskonale zresztą w filmie wykorzystana.

Poza tym nie było zbyt wielkich niespodzianek lub kontrowersji. Oscar dla Nici widmo za kostiumy broni się tak samo, jak dość oczywista nagroda dla Czasu mroku za charakteryzację, bo rzeczywiście zamienienie Gary’ego Oldmana w Winstona Churchilla wyszło niesamowicie. Może w tylko w przypadku scenografii Oscar mógł powędrować do Blade Runnera 2049 lub Dunkierki. Ale Kształt wody też był w tym elemencie mocny.

Podsumowując, 90. gala rozdania Oscarów w zdecydowanej większości była mocno przewidywalna, grzeczna i mało (a raczej w ogóle) kontrowersyjna. To był dobry rok dla amerykańskiego kina, nakręcono sporo naprawdę znakomitych filmów. Nie wszystkie jednak zostały wystarczająco docenione (zwłaszcza Trzy billboardy za Ebbing, Missouri i Lady Bird). Niestety była to też generalnie bardzo nudna ceremonia, z zaledwie kilkoma lepszymi momentami. Miejmy nadzieję, że za rok będzie pod tym kątem lepiej. A co Wy myślicie o tegorocznych nagrodzonych?

Źródło: własne
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper