Hyde Park. Do jakiej gry powróciłeś po latach i "odkryłeś" ją na nowo?

Hyde Park. Do jakiej gry powróciłeś po latach i "odkryłeś" ją na nowo?

Rozbo | 03.03.2018, 09:00

Czasem bywa tak, że w trakcie premiery zagramy w coś, co niespecjalne nas wciągnie. Albo zagramy, przejdziemy i zapomnimy. Leży sobie później taka gra na półce i zbiera kurz albo zalega na cyfrowym koncie. Ale po miesiącach, czasem latach w przypływie natchnienia odpalamy ją i odkrywamy na nowo, zauważając, że np. niesie nieodkryte pokłady miodu albo została znacząco ulepszona przez twórców. Dajcie znać w komentarzach czy macie taką grę i dlaczego właśnie ją, a my tymczasem życzymy Wam udanego weekendu! 

Rozbo: Kiedy na zewnątrz trzaska mróz i każdego ranka - 11 stopni Celsjusza na termometrze (w Warszawie), ja odpalam swojego dieselka w zasadzie bez problemu. Dodam jeszcze, że autko nocuje pod chmurką. Wszystko to oczywiście zasługa regularności. Codziennie robię co najmniej 30 kilometrów do pracy i z powrotem. Akumulator ma już dobre trzy lata, ale pamiętam, że dwa lata temu, gdy jeszcze odpalałem wóz raz na trzy dni, to przy temperaturze - 3 już trzeba było wołać kumpla i odpalać furę z kabli.

Dalsza część tekstu pod wideo

W ogóle zaczynam powoli doceniać wagę regularności w życiu codziennym. Jestem raczej typem nieuporządkowanego humanisty i w życiu rzadko udawało mi się coś robić wg. jakiegoś schematu, chyba że ktoś stał nade mną z batem. Dlatego imprezki czy sesje z gierkami do 4 nad ranem, wieczne spóźnianie, niedospanie, nieregularne żywienie - to był dla mnie chleb powszedni. Ostatnie choróbsko, które zabrało mi ponad 2 tygodnie, dało mi też czas na to, by trochę pomyśleć nad tym moim chaotycznym życiem i przewartościować pewne rzeczy. Od tygodnia chodzę spać przed północą, sypiam co najmniej 6 godzin dziennie i nie spóźniam się do redakcji (Perez za głowę się łapie i wietrzy jakiś spisek). I wiecie co? Czuję się z tym bardzo dobrze, a i efektywniej wykorzystuję ten czas. Naprawdę nie wiem, jak długo wytrwam w tym "nowym życiu", bo wcześniej też zdarzały mi się podobne zrywy, ale mam nadzieję, że tym razem to już na serio. Latka lecą i nie można non stop żyć na pełnym gazie. A co ciekawe - czas na gry nadal mam, tylko bardziej usystematyzowany i w nieco innych porach. Polecam każdemu spróbować takiej regularności - wszak można od niej robić wyjątki (ja planuje grać po nocach w weekendy). A korzyści dla życia codziennego mogą okazać się większe niż sądzimy, bo organizm - jak ten mój poczciwy diesel - wymaga tego, żebyśmy go regularnie pielęgnowali.

Pytanie tygodnia: Nie przez przypadek takie właśnie pytanie przyszło mi do głowy przy przygotowywaniu bieżącego HP. Ostatnio odkryłem sporo gier, które pierwotnie dość szybko zgubiłem w natłoku innych produkcji. O Warframe już pisałem wiele razy - dla mnie to był najbardziej epicki powrót do gry ever. Ostatnio odpaliłem też The Division i również bawię się dobrze. W obu przypadkach to zasługa ciężkiej pracy developerów, którzy nie postawili krzyżyka na swych dziełach i nadal w pocie czoła je szlifują. W tej chwili na dysku czeka już Sniper Ghost Warrior 3 i drugie podejście do misji w Gruzji. Zobaczymy, jak pójdzie tym razem, bo podczas testowania gry pod recenzję, kończyłem ją z niesmakiem. Teraz będę miał czas nie tylko na to, żeby na spokojnie porobić poboczne misje, ale i przekonać się czy CI Games wyeliminowało większość bugów.


mashi1986: Koniec lutego i początek marca to czas, w którym zaczyna robić się cieplej, czuć pierwsze powiewy wiosny i zmianę nastawienia do życia na bardziej pozytywne. Tymczasem za oknami temperatura rzędu -15 stopni (całe szczęście, że garażuje auto, bo chyba bym umarł podczas skrobania szyb o godzinie 6:00). Wiosny nie widać, ale znając nasz klimat i pogodę w Polsce, ta pewnie przyjdzie z dnia na dzień. Oby jak najszybciej. Czytając relację ze zlotu w Gdańsku cholernie żałuję, że nie mogłem w nim uczestniczyć. Większość chłopaków znam z poprzednich spotkań, ale też nawinęło się kilku nowych, z którymi chciałbym podać sobie rękę i machnąć głębszego (albo płytszego). Liczę na to, że dane będzie mi spotkać się z niektórymi przy okazji kolejnego "zebrania portalowych pijaczków". Kończę też Kolosy na PS4. Gra jest świetna i pewnie gdybym nie znał jej zakończenia, to machnąłbym ją w dwa wieczory, chcąc jak najszybciej rozwikłać tajemnice i poznać ostatniego olbrzyma. Po pewnym czasie przestaje doskwierać sterowanie i praca kamery - do wszystkiego da się przywyknąć. Przy okazji - grając tak sobie i nieco włócząc się bez celu - uświadomiłem sobie, jak mogłaby wyglądać ostatnia Zelda, gdyby wyszła na PS4. Oczywiście wiem - to zupełnie inne gry - ale niektóre miejscówki skojarzyły mi się własnie z Breath of The Wild [heh, miałem dokładnie to samo wrażenie - Rozbo]. Ochh, byłoby pięknie... 

Pytanie tygodnia: Staram się nie wracać do starszych gier. Mam taką dziwną przypadłość, że te pozycje w mojej wyobraźni są idealne - piękne, niemal bez wad. Kiedy pewnego dnia odpaliłem jakiś starszy tytuł z PSX, lub PS2 mocno się zawiodłem. Moja wyobraźnie mnie zmyliła - gra już nie była taka, jaką ją zapamiętałem. Nie chce więc rozmieniać swoich wspomnień na drobne i kultowe hity wolę pozostawić w pamięci - tam, gdzie moim zdaniem jest ich miejsce. I tyle :)


Alexy78: Byłem ostatnio na ciekawym spotkaniu poświęconym sytuacji w Chinach wraz z opisem i sposobami działania komunistycznego reżimu, jaki wciąż tam trwa (i nie zapowiada się na zmiany). Bardzo ciekawe informacje poparte faktami mówiły o tym, dlaczego Chiny są liderem światowym m.in. w biznesie przeszczepu organów, gdzie można np. umówić się z 3-tygodniowym wyprzedzeniem na dokładną godzinę pod transplantację serca… Okazuje się, że mają tam obozy pracy - takie najprawdziwsze, a najwięcej tam przetrzymywanych ludzi (nawet do miliona!) to ludzie, który praktykują „Falun Gong” - odmianę zdrowego życia a la ćwiczenia Yogi. Poza złym tych ludzi traktowaniem, gdzie tortury i cieżka praca są standardem, to regularnie pobierana jest tym ludziom krew… niby przypadkiem. Rzekomo biznes transplantacji narządów oparty jest na prawie karnym i realizowanych wyrokach śmierci - ale liczby, jakkolwiek by nie były porównane, zwyczajnie się nie zgadzają. Taka ciekawostka. Wszyscy milczą, to kolejna. Pozanałem też ciekawą historię osób, które wyzwoliły się z jarzma, jakim była praca w Instytucie Konfucjusza (w Polsce mamy takie cztery, o ile kojarzę, a uczelnie chętnie chińskie pieniądze przyjmują) - instytut ten finansowany przez chiński rząd jest wylęgarnią agentów, a ludzie, którzy w nim pracują, są odpowiednio szkoleni (i nie mogą praktykować Falun Gonga, co jest jasnym wymaganiem w dokumentach). Dość powiedzieć, że w Kanadzie szereg takich instytucji już zamknięto. W Polsce z racji potencjalnego „Jedwabnego Szlaku” instytucje te się dopiero rozkręcają ku naszej radości ogółu. Piszę, by ew. chętnych z Was zainteresować tematem - bo Chiny są wszystkim innym niż dobrym wujkiem, który pomoże się Polsce rozwijać. Gdyby ktoś był zainteresowany, to polecam poszukać informacji na sieci.

Pytanie tygodnia: Grą, którą już jakiś czas temu odkrywałem na nowo było „UFO:Enemy Unknown” z połowy lat dziewięćdziesiątych. Zagrałem w nie, jak tylko dowiedziałem się o powstającym remake’u na obecne generacje sprzętu. Kupiłem grę na steamie i przyznam, że po 2-3h, kiedy grafika wydawała się naturalną - nie umiałem odczepić się od monitora (znów). Potem znalazłem na sieci wersję HD i wprawdzie po raz drugi tytułu już nie ukończyłem, tak kilkanaście godzin, a może ponad dwadzieścia - gra mi zabrała. Ten sam klimat, ta sama atmosfera, co przed laty, wróciła. Obecne UFO bardzo mi się podoba i ukończyłem z przyjemnością obie części - niemniej sądzę, że przy remasterze (z tylko podkręconą grafiką) oryginału z Microprose bawiłbym się pewnie jeszcze lepiej. Pewne mechaniki zabawy się zwyczajnie nie starzeją. Polecam osobom bez wstrętu do pikseli.


drPain: Kolejny tydzień za nami. Coraz bardziej przeraża mnie to, z jaką szybkością zmieniam kolejne kartki w kalendarzu. Sylwester... pamiętam, jakby to było wczoraj, a od tego dnia minęły już dobre dwa miesiące. Dopiero co z początkiem roku wzruszałem się przy pierwszym zakończeniu Nier: Automata, a od tego czasu zaliczyłem już dziesięć kolejnych gier. Czas zapieprza jak szalony i momentami ciężko się w tym wszystkim połapać. Na szczęście nauczyłem się z tym walczyć. Słuchawki, głośna muzyka i jakiś zacny trunek. Kompletne odcięcie się od otaczającego świata. Polecam takie chwilowe wyciszenie.

Na dniach szykuje mi się masa roboty w pracy. Będziemy przenosić stoisko kawałek dalej. Nim to jednak nastąpi, musimy porozkręcać gabloty z grami. Co w tym takiego problematycznego? Otóż, żeby dostać się do śrubek, wpierw należy wyciągnąć szuflady, które wyciągane być nie chcą. Trochę zabawy z tym będzie, lecz jestem dobrej myśli. Ostatnio zauważyłem u siebie całkiem dziwne zjawisko. W wolnym czasie, zamiast zaliczać kolejne tytuły z przeogromnej kupki wstydu, siedzę z odpalonym Word’em i wypluwam kolejne literki. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, iż z godziny przeznaczonej na pisanie robi się kilka kolejnych. Niby trochę narzekam, aczkolwiek ma to swoje zalety. Jak już przysiądę do konsoli, to ciężko mnie od niej odciągnąć. Głód na kolejne pozycje jest we mnie wielki.

Pytanie tygodnia: Pierwszą produkcją, która przychodzi mi do głowy, jest trzeci Resident. Kiedy grałem w niego za pierwszym razem, moja przygoda zawsze kończyła się przy początkowym starciu z Nemesisem. Jak ja się tego gnoja bałem! Wrzaski, wyłączanie monitora i paniczna ucieczka z pokoju. Ta gra wywoływała we mnie ogromne emocje. Kilka lat później przysiadłem do niej po raz kolejny. Tym razem byłem gotowy na wszystko. No może prawie. Tytułowy przeciwnik do dzisiaj sprawia, iż jestem niespokojny w jego obecności. Po przejściu początkowego fragmentu rozpoczęło się moje prawdziwe odkrywanie tego kultowego tytułu. Już nie byłem ograniczony do pierwszych minut. Teraz cała gra stanęła przede mną otworem.

Źródło: własne
cropper