Gwiazdy Holywood, które wcieliły się w bohaterów Marvela

Gwiazdy Holywood, które wcieliły się w bohaterów Marvela

Rozbo | 03.03.2018, 18:00

Superbohaterskie filmy są obecnie doskonale naoliwioną, holywoodzką machiną, która przyprowadza widzów do kin i przynosi dochody. Są też skupiskiem gwiazd światowego formatu, które na potrzeby roli stają się uwielbianymi przez nas herosami. Postanowiłem zebrać najsłynniejsze postaci ze świata Marvela oraz DC i prześledzić, jak prezentują się ich kinowe odpowiedniki. Oto druga część cyklu.

W zasadzie trudno nam dzisiaj wyobrazić sobie naszych ulubionych komiksowych bohaterów inaczej niż przez pryzmat konkretnego aktora. Disney, Warner Bros oraz kilka innych wytwórni dzierżących najważniejsze komiksowe licencje dzięki współczesnej technologii, rozbuchanym budżetom i posklejanym w patchwork scenariuszom (ups!) dostarczają nam co roku rozrywkę najwyższej próby. Ale nie byłaby ona być może możliwa dzięki znanym twarzom, które tak idealnie zostały dopasowane do komiksowych odpowiedników (albo wręcz same nadały im charakter).

Dalsza część tekstu pod wideo

Dwa tygodnie temu zebrałem w jednym miejscu najsłynniejsze postaci z uniwersum Spider-Mana, by sprawdzić, którzy aktorzy się w nich wcielili i jak im to wyszło/wychodzi. Ze względu na rozmiar materiału w ten weekend przedstawię najważniejsze postaci (łącznie z kilkoma superłotrami) z filmowego świata Marvel Cinematic Universe. Niestety zabrakło miejsca dla wielu ciekawych postaci, w tym całej ekipy Strażników Galaktyki, ale przy tak rozległym materiale musiałem się zdecydować na kilka bolesnych cięć. Za tydzień przyjdzie czas na Batmana, a po nim całe DC. Na koniec pozostawię sobie całą plejadę X-Menów. Wprawdzie to nadal Marvel (tyle że ogarniany przez inną wytwórnię), ale mutantów jest tak wielu, że nie sposób im skąpić miejsca. Co więcej przyjąłem sobie arbitralnie ograniczenie czasowe. Za początkowy punkt obrałem sobie „Batmana” Tima Burtona z 1989 roku, ponieważ to obraz, który w pewnym sensie zapoczątkował okres, w którym zaczęto w kinie brać na poważnie ekranizacje komiksowe (niekoniecznie w sensie tematycznym, ale bardziej w sensie skali projektu oraz środków).

Na potrzeby artykułu wprowadziłem kategorię o nazwie "dopasowanie". Nie koniecznie oznacza to, że dana postać/odtwórca roli jest dobra, ale bardziej jej wizualne podobieństwo z komiksowym oryginałem.

Zaczynamy!

Iron Man

Robert Downey Jr.

W ilu filmach wystąpił: 8 (2008 - ) 

Dopasowanie: 5/5

Od tego człowieka zaczął się tryumfalny pochód Marvela przez sale kinowe na całym świecie. Gdy w 2008 roku zadebiutowała pierwsza części "Iron Mana", nikt jeszcze wtedy nie zdawał sobie sprawy, w jak wielkie, filmowe uniwersum rozrośnie się MCU. Sukces tamtego obrazu nie byłby możliwy, gdyby nie charyzmatyczny Robert Downey Jr. Aktor "po przejściach", ze sporym bagażem ról, ale i problemów. Dziś nie wyobrażamy sobie innego Tony'ego Starka, ponieważ Downey po prostu urodził się dla tej roli. W filmach Marvela jest idealnym ucieleśnieniem filmowego Iron Mana, ekscentrycznym, pewnym siebie, ironizującym miliarderem, który stworzył niesamowitą zbroję. O wadze aktora dla całego filmowego imperium Disneya niech świadczy chociażby fakt, że producenci koniecznie chcieli go wcisnąć do niezależnego filmu o Spider-Manie, żeby twarzą aktora "podbić" prestiż obrazu i zapewne sprzedaż biletów. Dorobek Downeya w roli Iron Mana jest imponujący, ale nie da się ukryć, że nadchodzi jego zmierzch (raz, ze względu na wiek aktora, a dwa, że po czwartych Avengersach wygasa jego kontrakt z Disneyem). Czy ktokolwiek ma pomysł, kto mógłby go zastąpić? Ja nie. 

Kapitan Ameryka

Chris Evans

W ilu filmach wystąpił: 6 (2011 - ) 

Dopasowanie: 4/5

Kolejny koń pociągowy całego MCU. Choć o wiele młodszy i z o wiele mniejszym filmowym dorobkiem niż jego kolega z planu, Robert Downey Jr., to mimo wszystko dziś również ciężko nam wyobrazić sobie postać Kapitana Ameryki bez Chrisa Evansa. Przed swoim pierwszym występem w ramach MCU młody aktor pojawił się w co najmniej kilku ciekawych obrazach, m.in. "W stronę słońca" czy w "Królach ulicy". Miał też doświadczenie w kinie superbohaterskim, ale bycie Człowiekiem Pochodnią w dwóch obrazach o Fantastycznej Czwórce raczej szczególnie w pamięci widzów nie zapadło. I wtedy, w 2011 roku pojawił się "Kapitan Ameryka: Pierwsze Starcie". Nie był to wcale wybitny film, nawet jak na standardy kina superbohaterskiego, jednak Evans jako niezłomny, chudy Steve Rogers, który dostaje szansę wzięcia udziału w tajnym wojskowym projekcie, był niezwykle przekonujący. I zbudował solidne fundamenty odgrywanej przez siebie postaci. Z wyglądu aktor nie jest może łudząco podobny do Kapitana z komiksów (wszak nie ma blond włosów), jednak nie można mu odmówić odpowiedniego przygotowania fizycznygo i charakterystycznej, czarującej fizjonomii. Dziś, po wielu latach pracy na planie, to Kapitan Ameryka, jakiego chcą widzowie.

Thor

Chris Hemsworth

W ilu filmach wystąpił: 5 (2011 - )  

Dopasowanie: 4/5

Chris Hemsworth, australijski aktor z piękną buźką, wskoczył w duże buty Thora i radzi sobie całkiem nieźle. W zależności od komiksowej inkarnacji boga piorunów, można uznać go za mniej lub bardziej podobnego do pierwowzoru, jednak nie da się ukryć, że nadał swojej postaci duszy i uroku. Co prawda nie jest to bohater tak eksponowany w filmowym MCU jak Iron Man czy Kapitan Ameryka, ale Thor miał już trzy niezależne filmy i po ostatnim widać, że Hemsworth nie tylko dobrze znajduje się w swojej roli, ale i nie boi się wyjść poza strefę komfortu narzuconą przez sztywną konwencję gościa z kwadratową szczęką mianującego się bogiem. Niektórzy mogą narzekać na jego akcent, inni na fakt, że nie jest aż tak zwalistym koksem jak Thor z opowieści obrazkowych, ale nie da się ukryć, że obecnie Thor na ekranach kin ma twarz Chrisa Hemswortha. 

 

Hulk

Eric Bana

 

W ilu filmach wystąpił: 1 (2003)  

Dopasowanie: 3/5

Hulk to dosyć niewdzięczna postać do przedstawienia w filmach - no bo jak w wiarygodny sposób "sprzedać" wielkiego, zielonego stwora, swoją łapą obejmującego kawał samochodu, jak nie poprzez CGI? Równie niewdzięczne role mieli więc też aktorzy wcielający się w ludzkie alter ego Hulka, doktora Bruce'a Bannera. Cały ciężar aktorskiej ekspresji musiał być zrzucony właśnie na tę część postaci zielonego olbrzyma. Nawet jeśli w filmach twarz danego aktora dzięki technice motion capture była przenoszona na twarz cyfrowego Hulka, to i tak aktor ów miał niewielkie (poza minami) pole do manewru, bowiem jego postać mogła co najwyżej warczeć, mruczeć lub krzyczeć. Pierwszą próbę podjął Eric Bana jeszcze w 2003 roku, w czasach, kiedy Marvel Studios nie śniło się o całym filmowym uniwersum, a Disneyowi daleko było do jego wykupienia (dopiero 2009 rok). Pod względem aparycji najbliżej mu do komiksowej wersji Bruce'a. Dość dobrze też spisał się jako ofiara tragicznego wypadku z promieniami gamma i ktoś, kto musi stale mierzyć się ze swoim potężnym, wymykającym się spod kontroli drugim ja. Dla mnie osobiście była to najlepsza, najbardziej zniuansowana wersja doktora Bannera, ale ponieważ "Hulk" Anga Lee okazał się zbyt ciężkostrawnym obrazem dla popcornowej publiki, kariera Bany w tej roli nie doczekała się dalszego ciągu.

Edward Norton

W ilu filmach wystąpił: 1 (2008)  

Dopasowanie: 1/5

Bardzo sobie cenię Edwarda Nortona i jego aktorski dorobek (m.in. wybitna rola w "American History X" oraz świetna w " Podziemnym kręgu"), jednak nijak nie pasuje mi on do roli Bruce'a Bannera. "The Incredible Hulk" z 2008 roku był drugim filmem kształtującego się dopiero MCU. Wytwórnia odeszła od ambitnych założeń Anga Lee z filmu z 2003 roku i wypuściła film, który można nazwać jednym słowem - sieczką. W tym sensie bliżej mu było do komiksowego Hulka rzucającego czołgami i przyjmującego głowice atomowe na klatę (no... prawie), ale nie dawało to zbytniego pola do manewru dla tak utalentowanego aktora jak Norton. Zresztą facet czuł chyba podobnie, nie poświęcając się swojej postaci w stu procentach, zaś po dość chłodnym przyjęciu samego filmu i niezbyt imponującej sprzedaży biletów doszedł do tego samego wniosku co studio Marvela - że robienie niezależnych filmów o zielonym wielkoludzie mija się z celem. Norton podziękował za ewentualne przyszłe role i chyba dobrze, bo ani był z niego dobry Banner (również pod względem aparycji), ani nie wyszłoby to zapewne jego dalszej karierze na dobre.

Mark Ruffalo

W ilu filmach wystąpił: 4 (2012 - )  

Dopasowanie: 2/5

Mark Ruffalo przejął schedę po Ericu Banie i Edwardzie Nortonie w momencie, w którym Marvel Studios przewartościowało rolę Hulka w swoim filmowym uniwersum, przesuwając go na nieco dalszy plan i wpisując w kontekst filmów z grupowymi występami superbohaterów. Miał więc już na start znacznie mniejszą odpowiedzialność na swoich barkach, co ma swoje dobre i złe strony. Z jednej Ruffalo (amerykański aktor włoskiego pochodzenia z bardzo bogatym dorobkiem artystycznym, szczególnie teatralnym) nie musi bowiem szarżować swoją rolą, może się nią bawić. Z drugiej nie ma tyle czasu ekranowego co inni Bannerowie i nie ma szans na bardziej ambitną rolę w całym uniwersum. Może być zaledwie postacią supportującą, co udowadnia chociażby "Thor: Ragnarok". Mimo to może właśnie dzięki temu jako Banner Ruffalo sprawdza się w sam raz. Wciąż gra skromnego, genialnego doktora zagubionego w świecie superbohaterów i przerażonego swym potężnym alter ego. Dzięki temu jest wystarczająco autentyczny, by polubili go widzowie, ale też nigdy nie będzie miał zapewne okazji udowodnić, że Bruce Banner jest ważniejszy od Niesamowitego Hulka, a nie na odwrót. Chociaż chciałbym się mylić...

Czarna Wdowa

Scarlett Johansson

W ilu filmach wystąpiła: 5 (2012 - )  

Dopasowanie: 5/5

Któż nie lubi Scarlett Johannson? Aktorka zawojowała Holywood dzięki nieprzeciętnej urodzie oraz ogromnemu talentowi. Od czasu słynnego "Między Słowami" jej kariera wciąż tylko nabierała tempa. Jej gościnny występ w "Iron Man 2" okazał się jednym z najlepszych elementów całego filmu i szybko odnalazła się w roli komiksowej agentki S.H.I.E.L.D., famme fatale i babki kopiącej tyłki w jednym - Czarnej Wdowy. Scarlett nadała tej roli swojego charakteru i bardzo ciekawie ewoluowała na przestrzeni kolejnych odsłon kinowych części MCU. To najbardziej rozpoznawalna, supportująca postać, której nie może zabraknąć tak w filmach z Kapitanem Ameryką, jak i w Avengersach. Jednocześnie jej postać wciąż nie doczekała się samodzielnego filmu, co tym bardziej boli, jeśli spojrzymy na konkurencyjne DC oraz film o Wander Woman. Oczywiście ranga Czarnej Wdowy w świecie Marvela jest nieporównywalnie niższa niż ranga WW w świecie DC, niemniej jednak talent Johannson zasługuje na więcej niż jedynie wspieranie mężczyzn w ich wielkich superbohaterskich potyczkach. Czas gra na niekorzyść aktorki, ale wciąż mam nadzieję, że zobaczymy świetny film o Czarnej Wdowie.

 

Hawkeye

Jeremy Renner

W ilu filmach wystąpił: 4 (2011 - )  

Dopasowanie: 2/5

W głowie mam Hawkeye'a z komiksów Davida Aja i Matta Fractiona. To chyba najlepsza seria opowieści obrazkowych z tym bohaterem, po raz pierwszy oddająca mu należną sprawiedliwość oraz nadająca mu charakteru i głębi. Dlatego kreacja Jeremy'ego Rennera w roli Clinta Bartona jest dla mnie całkowicie chybiona. Powodów jest jeszcze kilka. Po pierwsze nie pomaga raczej umiarkowane podobieństwo aktora do komiksowego pierwowzoru. Po drugie widać wyraźnie, że scenarzyści nie mają pomysłu na tę postać, tak jak miał na nią w komiksach Matt Fraction. Gdy w "Avengers: Czas Ultrona" próbowano wzbogacić nieco Hawkeye'a, doklejając mu rodzinę schowaną bezpiecznie w oddalonym od cywilizacji domku, wyszło to co najmniej nienaturalnie, żeby nie powiedzieć - komicznie. Po trzecie wreszcie, Renner to aktor jednej miny i pomimo kilku świetnych ról, w których mógł zabłysnąć ("Hurt Locker. W pułapce wojny", "American Hustle"), wszędzie i zawsze gra jednak tak samo... nudno. W efekcie ekranowy Hawekeye to postać, którą rzadko kiedy mamy okazję się przejmować. Zaiste superbohater drugiego sortu i niestety Renner dość skutecznie wpisuje się w tę rolę.

Doktor Strange

Benedict Cumberbatch

W ilu filmach wystąpił: 1 (2016 - )  

Dopasowanie: 5/5

Abstrahując od wspomnianego powyżej Rennera, filmowe studio Marvela ma generalnie nosa do angażowania odpowiednich aktorów do odpowiednich ról. Benedict Cumberbatch w skórze Strange'a jest tego świetnym przykładem. Utalentowany anglik został odkryty przez Holywood dopiero dzięki roli czarnego charaktera w "Star Trek: W Ciemność", ale bardzo dobrze znany jest z serialu "Sherlock", gdzie wcielił się w tytułową rolę. Doktor Strange to kolejna postać z drugiego, Marvelowego obiegu, którą dzięki odpowiednio zrealizowanego, rozrywkowego widowiska, udało się wyciągnąć na wierzch i wtłoczyć w świadomość widzów. Stephen Strange w tym wydaniu ma trochę poprzednich ról Cumberbatcha i aktorowi nie do końca udaje się wyzbyć swoich "sherlockowych" naleciałości, ale akurat w tym przypadku odbyło się to z korzyścią dla komiksowego bohatera. Dzięki temu kibicujemy facetowi w pelerynie, który zagina czas, przestrzeń i w ogóle rzeczywistość oraz czekamy na więcej.

Ant-Man

Paul Rudd

W ilu filmach wystąpił: 2 (2015 - )  

Dopasowanie: 4/5

Wziąć Człowieka Mrówkę, faceta, którego specjalnością jest zmniejszanie się do rozmiarów owada i zrobić z tego fajny film - to jest dopiero wyzwanie. "Ant-Man" z 2015 roku był przyjemną rozrywką i znów nie byłoby to możliwe, gdyby nie trafnie dobrana obsada. Paul Rudd wcielając się w średnio popularnego bohatera, jakim jest drugi Ant-Man, włamywacz Scott Lang, miał o tyle uproszczone zadanie, że nie był tak restrykcyjnie oceniany jak np. Downey Jr. w roli Iron Mana, Jackman w roli Wolverine'a czy Affleck w skórze Batmana. Dzięki temu jego kreacja została przyjęta ciepło, ale nie tylko dzięki temu. Naturalny talent komediowy Rudda i w "Ant-Manie" znalazł swoje miejsce, dzięki czemu jego postać jest fajna oraz łatwo jej kibicować. Ze swoim komicznym emploi nieco moim zdaniem przeszarżował w "Wojnie Bohaterów", niemniej jednak nadal ma mój kredyt zaufania jako filmowy Ant-Man i z ciekawością czekam na część drugą niezależnych przygód z jego udziałem.

Czarna Pantera

Chadwick Boseman

W ilu filmach wystąpił: 2 (2016 - )  

Dopasowanie: 3/5

Jeśli porównamy aparycję Chadwicka Bosemana do komiksowego T'Challi, oczywiście podobieństwo jest raczej średnie. Ale wystarczy zobaczyć na ekranie charyzmatycznego, amerykańskiego aktora, jak mówi lub jak się porusza, żeby zdać sobie sprawę, że do roli Czarnej Pantery nadaje się znakomicie. W doskonale przygotowanym przez speców od kostiumów stroju superbohatera wygląda groźnie i przekonująco, ale oczywiście cały ciężar roli Boseman przyjmuje na siebie w scenach, gdy gra króla Wakandy. Miał bardzo dobry występ gościnny u Kapitana Ameryki w "Wojnie Bohaterów", jednak to w niezależnym filmie o swoim superbohaterze udowodnił, że Marvel znalazł kolejnego idealnie dopasowanego aktora, bez którego ekranowa Czarna Pantera nie byłaby tym, czym jest obecnie. Przyszłość Chadwicka Bosemana w kolejnych fazach MCU jest raczej pewna.

 

Nick Fury

Samuel L. Jackson

W ilu filmach wystąpił: 7 (2008 - )  

Dopasowanie: stara wersja - 1/5, nowa wersja - 5/5

Historia Samuela L. Jacksona w roli Nicka Fury to chyba najciekawszy przypadek w historii filmowych adaptacji komiksów. Wszystko bowiem zaczęło się ok. roku 2002, kiedy na rynek trafiła znakomita seria "The Ultimates" opisująca alternatywną wersję przygód Avengers. Stojący na czele tajnej, rządowej organizacji S.H.I.E.L.D. pułkownik Fury był do tego czasu portretowany jako biały facet ok. 50-tką na karku oraz z przepaską na oku. Scenarzysta i rysownik "The Ultimates" chcieli jednak koniecznie oprzeć nową postać pułkownika na postaci Samuela L. Jacksona, którego aktorska kariera była wówczas w rozkwicie. Słynny Jules z "Pulp Ficiton" był postacią kultową, zaś charyzma Jacksona niepodważalna. I tak to Nick Fury przyszedł do Samuela, a nie odwrotnie. W komiksach nikt nie miał wątpliwości, kogo przypomina pułkownik, dlatego też jego występ w filmach (po raz pierwszy w Iron Manie w 2008 roku po napisach końcowych) był naturalną koleją rzeczy. I w naturalny sposób Jackson wcielił się w swą rolę znakomicie. Ale miał na prawdę łatwą robotę. 

Loki

Tom Hiddleston

W ilu filmach wystąpił: 4 (2011 - )  

Dopasowanie: 2/5

Nie mam tu miejsca na Marvelowskich superłotrów, zresztą większość z nich to dość jednowymiarowe role. Postanowiłem więc wybrać tych - moim zdaniem - najciekawszych. Pierwszy typ pada oczywiście na Lokiego, w którego wcielił się brytyjczyk Tom Hiddleston. Wcześniej kariera młodego aktora związana była głównie z teatrem (choć nie brakowało na jego koncie ról w filmach i serialach). To właśnie prosto stamtąd na plan filmowy "Thora" ściągnął go reżyser tego obrazu, słynny Kenneth Branagh. Hiddleston wcielił się w przyszywanego, złego brata Thora i od razu zaskarbił sobie sympatię widzów. W zależności od różnych wersji Lokiego, jego podobieństwo do komiksowego pierwowzoru można oceniać różnie. Jednak to właśnie Hiddleston nadał postaci głębi oraz niepokojącego magnetyzmu. Do tego stopnia, że Loki stał się później głównym antagonistą w "Avengers" i pomimo śmierci w trakcie "Thora: Mrocznego Świata" twórcy dalej nie rezygnowali z arcyciekawej postaci, którą wykreował. Można też powiedzieć, że Loki stał się przepustką do Hollywood dla Hiddlestona, a nawet przymierzano go do roli nowego Bonda. Niezłe osiągnięcie, jak na faceta w hełmie z przesadnie dużymi rogami...   

Mandaryn

Ben Kingsley

W ilu filmach wystąpił: 1 (2013)  

Dopasowanie: 1/5

Wspominałem już, że Marvelowi superłotrowie to zazwyczaj mało interesujące postaci z dość czytelnymi motywami. Dlatego w filmach MCU cenie sobie tych łotrów, którzy poddają próbie nasze oczekiwania, którzy zaskakują. Ben Kingsley wcielający się w Mandaryna jest tego najlepszym, najzabawniejszym przykładem. Dlaczego? Żeby to wyjaśnić, musiałbym zdradzić Wam fabułę "Iron-Mana 3", a nie chcę tego robić, bowiem geniusz kreacji Kingsleya w tym filmie opiera się właśnie na elemencie zaskoczenia. Ci z Was, którzy oglądali ten film, wiedzą o czym mówię i... no kurcze, nie mogę napisać nic więcej. Dość powiedzieć, że to, jak przedstawiony został Mandaryn w tym obrazie, mocno podzieliło fanów komiksów na ludzi, którym się to totalnie nie podobało i ludzi, którzy z bananem na twarzy przyjęli tę postać. Ja należę do tej drugiej grupy, ponadto uważam, że to Mandaryn w wykonaniu utalentowanego i wielokrotnie nagradzanego brytyjczyka hinduskiego pochodzenia uratował ten film. Ben Kingsley pokazał w nim swój prawdziwy, aktorski kunszt - co do tego nie ma wątpliwości.

Zimowy Żołnierz

Sebastian Stan

W ilu filmach wystąpił: 3 (2011 - )  

Dopasowanie: 5/5

Bucky Barnes, przyjaciel Steve'a Rogersa to bardzo ważna postać w komiksach o Kapitanie Ameryce, nie mogło więc go też zabraknąć w MCU. Jako główny przeciwnik Kapitanie w "Zimowym Żołnierzu" sprawdził się bardzo dobrze - był odpowiednio tajemniczy i przerażający. W "Wojnie Bohaterów" rzecz jasna ewoluował i należy się spodziewać dalszego rozwoju tego bohatera w "Avangers: Wojna bez granic". Jednocześnie jednak Sebastian Stan (urodzony w Rumunii aktor, który szlifował swój talent w USA) ze względu na naturę swojej roli (żołnierz poddany praniu mózgu) nie miał dotychczas dużego pola do popisu. Niewykluczone, że Marvel szykuje go na następnego Kapitana Amerykę (co byłoby zgodne z komiksami) po tym, jak wygaśnie kontrakt z Chrisem Evansem po czwartej części Avengersów. Boję się jednak, że Stanowi brakuje charyzmy jego kolegi z planu. Póki co to dla mnie jedna wielka niewiadoma i jestem ciekawy, jak Stan poradzi sobie w "Wojnie bez granic" o ile scenarzyści dadzą mu okazję, by się wykazać.

 

cropper