Temat Tygodnia - Anthem, czyli gra o wszystko

Temat Tygodnia - Anthem, czyli gra o wszystko

Rozbo | 27.01.2018, 13:00

Naprawdę ciężko znaleźć w tym tygodniu temat, który przewijałby się na naszych stronach ciut dłużej, dlatego postanowiłem wybrać coś, co osobiście uważam za istotne tak dla nas, jak i dla przyszłości branży. Anthem jest bowiem papierkiem lakmusowym, który niebawem wskaże, jak tak naprawdę wyglądać będą gry w nadchodzących latach.

W ubiegłym roku nie brakowało istotnych, z punktu widzenia całej branży, wydarzeń. Była nimi m.in, drama związana z implementacją lootboxów w grach, rozczarowanie zw. z Mass Effect Andromeda oraz zamknięcie studia Visceral Games. Wszystkie wymienione w jakimś stopniu łączą się z jednym konkretnym wydawcą - Electronic Arts.

Dalsza część tekstu pod wideo

Więcej o tym temacie:

Anthem to „być albo nie być” dla BioWare. Premiera w 2019 roku, a nowy Dragon Age został zresetowany

Wszystkie te trzy wydarzenia mogą z kolei wpłynąć na przyszłość jednego z kluczowych obecnie projektów EA, a mianowicie Anthem. O tym, jak ważny jest on dla samych twórców, czyli studia BioWare, mogliście się przekonać czytając newsa Wojtka. Jak ustaliła redakcja Kotaku po rozmowie z kilkoma (oczywiście anonimowymi, jak zawsze) osobami ze studia, presja spoczywająca na BioWare jest ogromna. Anthem musi się udać i to "musi się udać do końca marca 2019", czyli do końca kolejnego roku fiskalnego. Bo od tego zależy przyszłość całego studia. Ale nie tylko.

Osaczeni

Pierwszy element tej układanki to wspomniana porażka Mass Effect: Andromeda. Odbiła się w branży i wśród graczy tak szerokim echem, że spowodowała wstrzymanie dalszych prac nad rozwojem serii oraz wchłonięciem BioWare Montreal przez inny zespół EA (Motive). Studio, uszczuplone dodatkowo o utalentowanych developerów (ojców marki ME) ma teraz na sobie ogromną presję wydawcy. Musi dostarczyć produkt, który nie tylko zyska uznanie, ale przede wszystkim się sprzeda. Informacje nt. produkcji Andromedy ujawniły, z jak wielką presją czasową musieli się borykać developerzy. Jeśli wierzyć przeciekom ujawnionym przez Kotaku, podobna sytuacja dotyczy Anthem. To wszystko składa się na bardzo niepokojący obraz "osaczonego" zespołu ludzi, którym dano do zrozumienia, że ich gra to "być albo nie być".

Dodatkowym "motywatorem" dla BioWare są oczywiście smutne losy Visceral Games, które po długiej walce z nowym projektem ze świata Gwiezdnych Wojen zostało decyzją EA zamknięte. Jak nie trudno się domyślić, wszystkie te czynniki nie sprzyjają dobrej atmosferze w pracy. Jest to tym bardziej niepokojące, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że od czasu słynnej zeszłorocznej prezentacji na E3  o grze jest niepokojąco cicho. Zwłaszcza że autentyczność gameplay'u na pokazanym wtedy trailerze jest mocno, ale to mocno wątpliwa. Jak wiele z Anthema jest już rzeczywiście gotowe i czy gra ma szansę wyjść w zdrowej formie jeszcze w tym roku fiskalnym? Mam tu spore wątpliwości. Do tego dochodzą jeszcze nieszczęsne lootboxy...

O jedną skrzynkę za daleko

Nie oszukujmy się, Anthem to gra, która wypłynęła na fali popularności Destiny (tego pierwszego, rzecz jasna) i nawet jeśli wydawca otwarcie o tym nie mówi, ma podobne założenia. W szerszym kontekście wpisuje się w ogólnobranżowy trend robienia gier będących jednocześnie usługami. Czyli nastawiony jest na długofalowy rozwój oraz monetyzację skonstruowaną w ten sposób, by zapewniała wydawcy równie długofalowy zysk. EA już w trakcie E3 2014 dawało do zrozumienia, że trwają prace nad tym projektem - Anthem musiał narodzić się więc mniej więcej w ostatniej fazie developmentu pierwszej części Destiny (albo nawet wcześniej). Cztery lata później rynek jednak mocno się zmienił. Urosły w siłę zarówno "gry jako usługi" (w różnej formie, od Warframe, Overwatcha, poprzez Street Fighter V, a na Rainbow Six: Siege kończąc), jak i opór graczy względem lootboxów oraz mikrotransakcji.

BioWare ma w tej chwili zapewne bardzo ciężki orzech do zgryzienia w kwestii monetyzacji gry. Niemal na pewno można założyć, że szkielet gry, nad którą pracują, oparty był przede wszystkim na mikrotransakcjach oraz skrzyneczkach. Oblepiona hejtem (uzasadnionym, zaznaczmy) premiera Star Wars: Battlefront II, Need for Speed Payback oraz ogromny problem wizerunkowy Destiny 2 związany z lootboxami (tutaj Bright Engrams) najprawdopodobniej zmusiła developerów pracujących przy Anthemie do przewartościowania tego systemu. To - jak na złość - również kolejna przeszkoda, która zapewne opóźni cały proces produkcyjny.

Z tarczą czy na tarczy?

I teraz dochodzimy do sedna - biorąc pod uwagę powyższe czynniki okazuje się, że Anthem w pewnym stopniu wskaże, jak powinny być tworzone kolejne gry i w jakim stanie jest cała nasza branża, bowiem odbijają się w niej wszystkie jej współczesne problemy (wysokie wymagania wydawcy pod kątem sprzedażowym, pogoń za terminami, agresywna polityka monetyzacji jednej produkcji i oraz ogromna presja na ludzi pracujących w branży). Dotknie to zapewne wszystkich wydawców, bowiem teraz - bardziej niż kiedykolwiek - uważnie śledzą nastroje graczy, ale i jak zawsze starają się wyciągać wnioski z losu konkurentów. Sukces Anthema (przy ryzykownym założeniu, że mimo wszystko monetyzacja pozostanie w takiej formie, w jakiej znamy ją z gier AD 2017) ocali BioWare, ale pewnie będzie wyraźnym sygnałem dla wydawców, że lootboxowa afera była zaledwie epizodem. Jego porażka zapewne oznaczać będzie smutny koniec BioWare, ale paradoksalnie być może przyczyni się walnie do poważnych zmian w branży, niejako cofnięcia się parę kroków wstecz i zmiany taktyki wydawniczej (np. Ubisoft uczynił tak już teraz z większością swoich gier w portfolio i dzieje się to z korzyścią zarówno dla francuskiego wydawcy, jak i jego klientów). Może też być jednym z ostatnich tchnień klasycznych gier AAA. Zobaczymy, jak to się wszystko skończy...

 

cropper