Sequele kultowych filmów, które musicie obejrzeć w 2018. Avengers, Predator, Deadpool itd.

Sequele kultowych filmów, które musicie obejrzeć w 2018. Avengers, Predator, Deadpool itd.

3man | 06.01.2018, 18:00

Żyjemy w czasach sequeli, co zrobić. Ma to jednak swoje dobre strony, bo kolejne części znanych filmowych marek zapowiadają się naprawdę wyśmienicie. Przed Wami filmowe hity 2018 roku, które są sequelami znanych franczyz i po prostu musicie je obejrzeć, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że to będą kozackie produkcje.

Hollywood, rozumiane jako wytwórnie i środowisko filmowe, jest obecnie wielkim fanem sequelizacji. I tak jak wspomniałem już we wstępie, z jednej strony ma to swoje, nomen omen, dobre strony, bo przecież przez kina przewinęło się w ostatnich latach mnóstwo przedstawicieli znanych, dobrych i lubianych od dawna marek oraz, jak się okazuje, zupełnie nowych franczyz (które, rzecz jasna, na początku franczyzami jeszcze nie były lecz tzw. stand-alone filmami). Także w tym roku zestaw sequeli jest zacny, każdy powinien znaleźć coś dla siebie, a niektóre obrazy to powinny być dzieła wręcz epokowe – jak choćby nowe Avengers, bo przecież oryginał zredefiniował odbiór, oczekiwania i pojmowanie filmów superbohaterskich, a od Infinity War oczekuje się co najmniej dorównania poziomowi Assemble (pierwszej odsłony). Będzie się działo! Kolejność na poniższej liście jest ustalona wg dat premier zaczynając od najwcześniejszych.

Dalsza część tekstu pod wideo

Pacific Rim: Uprising (23 marca)

Pacific Rim to był dość niespodziewany hit. Do tej pory tematyka mechów robiła furorę przede wszystkim w Japonii; owszem, Zachód miał swoje Transformersy, ale one z klasycznymi mechami mają tyle wspólnego, co Godzilla z maszkarami typowymi dla cywilizacji zachodniej, czyli tylko jakąś tam powierzchowność i sam fakt bycia potworem/robotem. Pacific Rim postawiło na poetykę bliską klasycznym opowieściom o mechach, doprawiając to jednocześnie niezwykle popularnym w naszym kręgu kulturowym motywem walki z obym najeźdźcą. W nowej odsłonie, która być może stanie się dochodową franczyzą (planuje się już trzecią część, ale jej produkcja zależy od wyników „dwójki”), gwiazdorem będzie znany ze Star Wars John Boyega, jednak za kamerą zabraknie tym razem Guillermo del Toro, którego zastąpi Steven S. DeKnight. Facet znany jest z dobrych scenariuszy, ale jako reżyser to póki co wyrobnik, więc pozostaje mieć nadzieję, że jego debiut w wielkim kinie przysłuży się i jemu i nam.

Avengers: Infinity War (4 maja)

Fani Marvela, radujcie się! A w zasadzie to wszyscy kinomaniacy! Można nie przepadać za superbohaterskimi filmami i uniwersami, ale jeśli jakość Infinity War będzie taka jak pierwszej odsłony o podtytule Assemble, to po prostu trzeba to będzie obejrzeć niezależnie od poglądów. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że od pierwszego Avengers (scena po napisach końcowych) wszystko prowadziło właśnie tutaj, do tego punktu, do Infinity War. Thanos przybywa na Ziemię i biada nam wszystkim, jeśli Avengersi nie zdołają nas obronić. To będzie kulminacja całej dekady Marvel Cinematic Universe. Na zwiastunach wygląda to trochę jak świetne Captain America: Civil War podniesione do potęgi n-tej i – szczerze? – być może nawet zmieszane z rewelacyjnym pierwszym Avengers, co chyba nie jest przesadą, jako że wszyscy liczą na superbohaterski film wszech czasów. Oczekiwania są więc ogromne nie tylko po stronie fanów Marvela. Jaki będzie rezultat Infinity War?

Deadpool 2 (1 czerwca)

To bez wątpienia jedno z największych zaskoczeń 2016 roku, w ogóle kilku ostatnich lat. Ten oznaczony jako „tylko dla dorosłych” (R-rated) obraz zarobił ponad 783 mln $ przy budżecie zaledwie 58 mln, pobił liczne rekordy i został najlepiej zarabiającym filmem dla dorosłych wszech czasów. Zebrał liczne nagrody i nominacje i na zawsze zmienił zapatrywania na filmy superbohaterskie oraz produkcje dla dojrzałego widza. Czy dwójce uda się podtrzymać ten fenomen? Ryan Raynolds powróci w tytułowej roli i przed nim ciężkie zadania utrzymania aktorskiego poziomu z pierwszej części. Dołączy do niego Josh Brolin jako uwielbiany przez fanów mutant Cable, zaś Zazie Beetz jako Domino. Reżyseruje David Leitch, współtwórca pierwszego Johna Wicka. Czy to się może nie udać?

Jurassic World: Fallen Kingdom (22 czerwca)

Kiedy w 2001 r. Park Jurajski 3 zawiódł oczekiwania fanów na wszystkich frontach, seria wydawała się przejść do lamusa historii niczym występujące w niej dinozaury. Jednak Jurrasic World z 2015 r. przywrócił naszą wiarę w udane filmy z wielkimi prehistorycznymi gadami w roli głównej. A w każdym razie udowodnił, że publika wciąż jest głodna tego typu opowieści, albo po prostu zrobiła się ich żądna po tylu latach posuchy. W każdym razie coś na rzeczy być musi, skoro Jurassic World stał się jednym z najlepiej zarabiających filmów w historii. Nic dziwnego, że tak szybko doczekaliśmy się kontynuacji. Jeff Goldblum powróci jako Dr Ian Malcolm, zaś Chris Pratt i Bryce Dallas Howard powtórzą swoje role z poprzedniego filmu. Za kamerą stanie nowy reżyser w osobie J. A. Bayony (film A Monster Calls znane u nas jako Siedem Minut Po Północy), a Wy szykujcie się na wybuch wulkanu (dosłownie) i nowe gatunki dinozaurów.

Sicario 2: Soldado (29 czerwca)

Wnosząc nie tylko z pierwowzoru, ale i dostępnego trailera, szykuje się nam prawdziwa petarda inteligentnego kina akcji. Pierwsza część to był jeden z najlepszych filmów 2015 roku i swoisty „sucker punch”, bo przecież nikt się nie spodziewał takiego nokautu. Nokautem, tylko niestety tym razem dla twórców, musiał być wynik finansowy w światowych kinach, jako że pierwsze Sicario zarobiło jedynie 84 miliony zielonych. Najwyraźniej wystarczyło to jednak, by dać kontynuacji zielone światło. W „dwójce” powrócą Josh Brolin i Benicio del Toro, jednak czy bez Emily Blunt to będzie wciąż to samo? Niepokoi też brak geniusza za kamerą, tym za pierwszym razem był oczywiście Denis Villeneuve, jednak z racji zajęcia się Blade Runnerem 2049 nie mógł wyreżyserować Soldado. Scenarzysta jest za to ten sam, a to daje już dużo więcej niż tylko nadzieję, że będzie tak dobrze, jak w „jedynce”.

Mission Impossible 6 (27 lipca)

Po szóstej roli w serii o misjach niewykonalnych Tom Cruise będzie miał na koncie tyle występów w skórze Ethana Hunta co Sean Connery jako James Bond (w oficjalnym bondowskim kanonie). Takie coś musi nobilitować i skłaniać do dania z siebie wszystkiego – co zresztą nasz kochany scjentolog zawsze robił, także podczas zdjęć do części szóstej, przypłacając swój upór w niewyręczaniu się kaskaderami poważną kontuzją. To jest jednak twardziel i produkcja „szóstki” została mimo to zakończona na czas. Chociaż kierunek, w jakim podążyła franczyza po rewelacyjnej części trzeciej nie każdemu się musi podobać (te żarciki, mniej poważny klimat etc.), to jednak nie można odmówić zarówno Ghost Protocol, jak i Rogue Nation wysokiej jakości, toteż nawet kontynuacja w ich stylu zapewne wrzuci ciary na plecy. No i hej – my tu mówimy przecież o Mission Impossible, marce dużo starszej i bardziej dojrzałej niż się wielu wydaje, prawdopodobnie najlepszej serii szpiegowskiej wszech czasów. Nie mogę się doczekać, by znów usłyszeć w kinie ten motyw (poniżej wszystkie intra):

The Predator (3 sierpnia)

Pierwszy Predator z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej był perfekcyjnym filmem akcji. Wizja reżysera Shane’a Blacka będzie pierwszą od niemal dekady, co budzi obawy nie tylko z powodu takiej cezury czasowej, ale i niezadowalającej jakości poprzednich części. Tym razem Predatorzy zmierzą się na przedmieściach z wojskowymi weteranami, a w całość będą też zamieszani cywile. Premierze filmu pikanterii dodaje fakt, że to może być ostatni obraz z serii, jako że prawa do marki przejął przecież Disney, który już zdążył posłać Obcego do piachu (w każdym razie na chwilę obecną), więc może lepiej cieszmy się tym obrazem gdy już nadejdzie, niezależnie od jego jakości. (Poniżej kultowe intro do pierwszego Predatora).

X-Men: Dark Phoenix (2 listopada)

Tutaj sytuacja identyczna jak powyżej – to również może być ostatni z filmów o X-menach w obecnej formule. Również za sprawą – zgadliście – Disneya. Aczkolwiek w tym przypadku zasadne wydaje się mniemanie, że może wrzucenie serii o młodych mutantach do zamrażarki na jakiś czas mogłoby pomóc, bo dotychczasowe odsłony nie były zbyt wybitne. Sytuacji nie polepsza fakt, że tę część wyreżyseruje niedoświadczony twórca – Bryan Singer zwalnia miejsce dotychczasowemu scenarzyście i producentowi serii Simonowi Kinbergowi (który to o reżyserii ma nikłe pojęcie). A może jednak takie świeże podejście za kamerą jest potrzebne, by marce przywrócić blask? Tym bardziej, że to chyba ostatnia szansa na to. No i podobno wcielająca się w Jean Grey/Phoenix znana z Gry O Tron aktorka Sophie Turner ma konkretnie pojechać po bandzie. Może być ostro i niegrzecznie? Oby, jak już odejść, to w dobrym stylu. (Poniżej fanowski trailer).

Creed 2 (22 listopada)

Adonis Creed (Michael B. Jordan) wraca na kolejną rundę! Creed zredefiniowało markę Rocky dla nowego pokolenia widzów i teraz uderza wyczekiwanym sequelem. Sylvester Stallone w pojedynkę napisał scenariusz „dwójki” i ponownie wciela się w Rocky’ego Balboę. Powróci także Dolph Lundgren jako Ivan Drago, powtarzając swą rolę z filmu Rocky 4. Wygląda na to, że w tym mocno wyczekiwanym sequelu zobaczymy Adonisa trzaskającego się z synem Drago. Jak widać, pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają. Także to, że udział Stallone’a jako Rocky’ego zawsze gwarantuje dobrą zabawę i takiż odbiór filmu. (Poniżej klasycznie - klip z Rocky'ego 3).


To oczywiście nie wszystkie fajne sequele 2018 roku, miejsca i czasu by nie starczyło na wymienienie każdego, toteż chciałbym prosić Was, byście w komentarzach uzupełnili powyższą listę swoimi propozycjami. Na co czekacie najbardziej? A może zaskoczyło Was, że pewne filmy doczekają się kontynuacji? Piszcie śmiało.

Źródło: własne
cropper