Gra o wszystko – recenzja filmu

Gra o wszystko – recenzja filmu

Jędrzej Dudkiewicz | 02.01.2018, 17:01

Mało co jest w stanie mnie tak mocno zelektryzować, jak wieść, że w kinach pojawi się kolejny film, do którego scenariusz napisał Aaron Sorkin. Tym razem jednak postanowił on również zająć się reżyserią, w całości biorąc odpowiedzialność za produkcję. Najwyraźniej uznał, że skoro w przeszłości podglądał pracę wybitnych twórców (w tym Davida Finchera), poradzi sobie z tym zadaniem. Na całe szczęście – mimo różnych niedociągnięć – okazał się pojętnym uczniem.

Ta historia wydarzyła się naprawdę. Molly Bloom, mimo poważnych problemów z kręgosłupem, była świetnie zapowiadającą się narciarką. Wypadek spowodował jednak, że musiała porzucić marzenia o karierze sportowej. Szybko wyprowadziła się z domu i chcąc zarobić na życie została asystentką celebryty. To dzięki niemu wpadła na pomysł stworzenia ekskluzywnego klubu pokerowego. Jej działalnością szybko zainteresowało się FBI.

Dalsza część tekstu pod wideo

To kolejna produkcja, do której Sorkin pisze scenariusz na podstawie książki i prawdziwych wydarzeń. Tym razem postawił na sprawdzoną w tego typu dziełach narrację, prowadzoną przez główną bohaterkę. Od początku wiadomo, że cała ta impreza nie skończy się najlepiej, Bloom opowiada nam o niej mając już pewną perspektywę, co pozwala spojrzeć na przeszłe wydarzenia z dystansem, niekiedy też ironią. Wyłania się z tego z jednej strony ciekawa i wciągająca historia, z drugiej niestety tylko kolejna opowieść o wypaczonym, źle działającym amerykańskim śnie. Nie mówiąc już o tym, że całość w zasadzie sprowadza się do życiowych problemów z surowym, niedostępnym ojcem. Aż chciałoby się dostać więcej obserwacji związanych z tym, że działalność tę rozkręciła i zbiła na niej ogromne pieniądze kobieta, mająca dzięki temu dużą władzę nad potężnymi mężczyznami. W organizowanych przez Bloom grach pokera brali udział aktorzy, sportowcy, maklerzy i – od pewnego momentu – gangsterzy. Po wyjściu z kina widz może mieć poczucie, że owszem, poznał biografię interesującej postaci, ale w sumie niewiele z tego wynika. Sorkin nie zbliża się więc nawet na krok do Wilka z Wall Street Martina Scorsese, który to film mówił znacznie więcej o ludziach, świecie, do tego miał świetną, inteligentną puentę.

Nie chodzi mi o to, że Gra o wszystko to słaby film. Wręcz przeciwnie, po prostu Sorkin w prawie żadnym momencie nie wybija się ponad dobry poziom. A jeśli już mu się to udaje, to dzięki zdolnościom scenopisarskim, nie reżyserskim. Jego dzieło ma bowiem znakomicie napisane dialogi, jest tu sporo scen słownego ping-ponga na najwyższym poziomie, pełnego szybkich ciętych ripost oraz znakomitego humoru. Świetnie odnajdują się w tym aktorzy. Gra o wszystko bez dwóch zdań należy do niemal nie schodzącej z ekranu Jessici Chastain, która po raz kolejny udowadnia, że jest fenomenalną aktorką. Bloom w jej interpretacji jest silną, niezależną, a jednocześnie gdzieś głęboko skrzywdzoną, wrażliwą i w gruncie rzeczy dobrą osobą. Ale i do reszty obsady nie można się przyczepić. Idris Elba jako adwokat dorównuje kroku Chastain, ich wspólne sceny mają w sobie najwięcej dynamiki. I aż szkoda, że tych fragmentów nie ma więcej, bo Sorkinowi kilka razy nie udaje się utrzymać rytmu i tempa, Gra o wszystko jest momentami nudna i chociaż są tu znakomite sceny, to przydałby się jednak sprawniejszy montażysta, który skróciłby część materiału: film spokojnie mógłby trwać ze dwadzieścia minut mniej.

Mimo wspomnianych niedostatków, Grę o wszystko ogląda się dobrze. Film ten nie aspiruje (a szkoda) do bycia czymś więcej niż dobrą rozrywką, która opowiada ciekawą i z pewnością mało znaną historię. Tym niemniej jest to naprawdę udany debiut reżyserski Aarona Sorkina, co sprawia, że z nadzieją będę wypatrywać jego kolejnych projektów.

Atuty

  • Fantastyczna Jessica Chastain;
  • Równie dobry Idris Elba;
  • Ciekawa, wciągająca historia;
  • Dialogi

Wady

  • Film jest za długi, przez co niekiedy traci rytm i tempo;
  • Brak ciekawszych obserwacji

Grą o wszystko Aaron Sorkin udowodnił, że w przyszłości być może będzie nie tylko wybitnym scenarzystą, ale też dobrym reżyserem.

7,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper