Temat Tygodnia - Ten szalony 2017 rok

Temat Tygodnia - Ten szalony 2017 rok

Rozbo | 30.12.2017, 13:00

Trudno oczekiwać, by w ostatnim tygodniu roku działo się cokolwiek innego, niż kompulsywna wręcz potrzeba podsumowywania i wystawiania arbitralnej oceny tego, co działo się w ciągu mijających 365 dni. Zróbmy zatem małe podsumowanie podsumowania...

W tym tygodniu na naszym portalu Roger wystartował z dorocznymi Debeściakami, co oznacza, że to Wy zagłosowaliście nad najlepszymi grami (podzielonymi na kategorie) mijającego roku.

Dalsza część tekstu pod wideo

Najlepsza gra 2017 - oddajcie swój głos!

Głosowanie trwa do 8 stycznia 2018. Potem zbierzemy jak zawsze wszystkie wyniki oraz Wasze najciekawsze komentarze do kupy i opublikujemy je zarówno w najbliższym numerze PSX Extreme, jak i na PPE. Jak co roku, jesteśmy ciekawi Waszych typów. Czy zagłosujecie tak samo jak my? Czy Wasze gusta pokryją się z gustami np. zachodnich graczy? Wszystko to okaże się już niebawem.

Kolekcjonerzy Brązu

Ale wybieranie tych najlepszych gier to nuda. No, może nie do końca nuda, bo 2017 był wręcz zasypany wspaniałymi hitami. Dawno nie było tak dobrego roku w świecie gier, bowiem do miana najlepszych produkcji pretendują (i w pełni nań zasługują) takie hiciory jak Horizon Zero Dawn, The Legend of Zelda: Breath of the Wild, Divinity: Original Sin II, Persona 5, Wolfenstein II: The New Colossus czy Nier: Automata. Tak naprawdę czego byśmy nie wybrali, to i tak wybierzemy grę fantastyczną, zasługującą na miano króla 2017.

Dlatego ciekawiej spojrzeć na "mistrzów krawężnika", absolutny dół gier, produkcje, które zostały zmiażdżone przez graczy i krytyków. Z zestawienia najgorszych gier roku można się tak naprawdę wiele nauczyć, zarówno z naszego, przygotowanego przez Zaxa, jak i tego bardziej ogólnego, który został zebrany na podstawie najniższych ocen na Metacritic. Np. tego, że żerowanie na klasycznej marce nie wystarczy, żeby się sprzedać (Road Rage), że dobry pomysł na grę to nie wszystko (Troll and I).

Swoją drogą, byłem pewny, że Life of the Black Tiger znajdzie się na niechlubnym szczycie (albo dole, zależy jak na to patrzeć) tego zestawienia na Metacritic. Tymczasem odkryłem coś bardzo zabawnego, co swoją drogą pokazuje, jak bardzo trzeba uważać na oceny podawane na stronach agregujących recenzje. Otóż "fantastyczna" przygoda Czarnego Tygrysa, która w PSX Extreme zgarnęła zaszczytny medal "Kolekcjoner Brązu" (Roger to wymyślił, nie pytajcie) NIE ZNALAZŁA się na liście Metacritic. Powodem była niedostateczna ilość recenzji, wg. której można byłoby wyliczyć średnią.

Zacząłem grzebać dalej i zauważyłem, że najpopularniejszy z agregatorów zebrał zaledwie jedną recenzję rzeczonego hitu (zaszczytne 10... na 100 od portalu Jimquisition). Co jeszcze śmieszniejsze, okazało się, że ocena użytkowników portalu uzbierała się na średnią aż 7.6! Zacząłem czytać recenzje graczy i spadłem z krzesła. Zorganizowany trolling na poziomie mistrzowskim. Gracze, jak to gracze, postanowili nie tylko zadrwić z Life of the Black Tiger, ale i z Metacritica, rzucając dychami na lewo i prawo.

Wśród recenzji użytkowników można było znaleźć prawdziwe perełki. Wystawiający dychę niejaki Balabird napisał:

To najlepsza gra, w jaką kiedykolwiek grałem! Fabuła jest wspaniała i grasz prawdziwym tygrysem, który kumpluje się z innymi tygrysami i zabijacie ludzi i inne tygrysy i wilki i takie tam rzeczy.

z kolei LOLfactor wprost podał argument kryjący się za swoją oceną:

Zła! Zła! Zła gra! Naprawdę! To znaczy, o czym cholera myśli Sony?!?! Czy stara się przebić Steam?!?! Dam grze 10, żeby wspierać absurdalność Sony.

Jeśli jeszcze mieliście jakiekolwiek złudzenia co do adekwatności ocen użytkowników na Metacritic, to mam nadzieję, że rozwiałem Wasze wątpliwości. No chyba że Life of the Black Tiger naprawdę ma to "coś"...

Prawo dżungli

Równie ciekawie co najgorsze, prezentują się gry co najwyżej niezłe lub przeciętne, z przedziału, który nie osiągnął tak pożądanego pułapu co najmniej średniej 80 na Metacritic (nie bawmy się w konwenanse, wiadomo jak jest z ocenami, średnia poniżej wyżej wymienionego pułapu bardzo często zwiastuje komercyjną porażkę). Znalazły się w tej grupie wielkie tytuły od EA, z którymi wydawca wiązał wielkie nadzieje. Mass Effect : Andromeda, edno z największych rozczarowań tego roku, zgarnął średnią ocen nieco powyżej 70 (różnie w zależności od platform). Efekt? Gra nie sprostała oczekiwaniom finansowym, zaś cała seria trafiła do zamrażarki (łącznie z częścią zespołu deweloperskiego). Star Wars Battlefront II po wielkiej aferze związanej z lootboxami to średnia 68. Wielki budżet i rozmach, ale różne źródła już podają, że sprzedaż niezadowalająca. Ten przedział ocen (poniżej 80) to również w pewnym sensie strefa niebytu. Świetny Prey czy Sniper Elite 4 to gry oscylujące obecnie na granicy świadomości graczy. Ktoś widział trailer, komuś innemu opowiadał o grze kumpel, który kupił i tyle. Doskonałe (z różnych względów) produkty trafiły jednak do nielicznych, bowiem 2017 rok był tak napakowany hitami, że do dziś jeszcze większość z nas nie odkopała się z zaległości.

To tylko pokazuje, jak ciężki jest rynek gier wideo, i jak drapieżnie trzeba walczyć o pozycję, zwłaszcza w tak nasyconym grami okresie. Ja już od dawna nie dziwię się, czemu obraz ocen tak bardzo się zniekształcił, bo przy tak dużym natężeniu wydawniczym gier, trudno oczekiwać, że konsument dysponujący ograniczonym budżetem wyda swoje pieniądze na cokolwiek, poza listą najlepiej ocenianych tytułów.

Jeszcze lepiej niż gry AAA, obrazuje to dynamicznie zmieniający się segment gier niezależnych. Jeszcze parę lat temu wystarczyło wydać niezłą platformówkę w stylu retro, by cieszyć się dobrą sprzedażą. Dziś od indyków oczekuje się tyle samo, co od wysokobudżetowych produkcji, bo jest ich po prostu tak dużo. W 2017 obserwowaliśmy więc z bólem serca zamknięcie Runic Games, twórców Torchlighta, którzy po wydanym w tym roku Hobie (średnia ocen 79) nie sprzedali wystarczająco dużo kopii swego małego dziełka. Albo moi ulubieńcy z Housemarque, którzy wydali wprawdzie świetnie ocenianą Nex Machinę, ale nikt w nią nie chciał grać. Słaba sprzedaż przełożyła się wprawdzie nie na zamknięcie studia, ale na diametralną zmianę modelu biznesowego oraz strategii wydawania gier. 

2017 rok to prawo silniejszego, prawo dżungli. To rok drapieżnej walki o klienta. I o jego pieniądze.

 

Wystrzałowy rok

W tym kontekście wypada wspomnieć o najważniejszych trendach zaobserwowanych w 2017 roku. Wspomniałem o bardziej agresywnej walce o pieniądze klienta, co przełożyło się oczywiście na skandal związany z lootboksami w tej chwili już dodawanymi nawet do gier single player. Ale w tym roku było też genialne Nintendo Switch, które wciąż hołduje tradycyjnemu rozumieniu gier wideo i które sprawiło, że Wielkie N znów złapało wiatr w żagle. W tym roku pewnym ewenementem okazał się również PUBG, który nie wychodząc formalnie na rynek, całkowicie go zdominował. Tu pojawia się pytanie o przyszłość gier, jako integralnych, skończonych produktów. Wszyscy wiemy już, że najwięksi wydawcy skupiać się teraz będą na "grach jako usługach", rozwijanych latami i przywiązujących do siebie klienta. Coraz mniej ludzi z branży (tych przeliczających pieniądze) interesują skończone dzieła przeznaczone dla jednego gracza. Zamknięcie Visceral Games to tak naprawdę zwiastun zmian, na które nie do końca chyba jesteśmy gotowi. A może jednak jesteśmy, wszak od lat bardzo dobrze radzi sobie GTA Online, World of Tanks czy Warframe. W takich wirtualnych miejscach nie ma mowy o stagnacji czy tradycyjnym produkowaniu sequeli. W takich właśnie wirtualnych miejscach tętni coraz bardziej życie graczy.

Zgadzacie się z tym? Dajcie znać w komentarzach poniżej, tymczasem jeszcze na koniec zebrałem dla Was opinie redaktorów na temat mijającego, szalonego 2017 roku. 

Wojtek:

2017 rok przeleciał mi zdecydowanie za szybko, ale  to był dla mnie rok konsol. Na początku roku genialny Nintendo Switch (nadal z bananem na twarzy wspominam jak pierwszy raz włączyłem Zeldę! Co za przeżycie!), później gry na PlayStation 4 Pro (ta japońszczyzna!), a pod koniec roku Xbox One X (sprzęt trafił do mnie niemal razem z nowym TV i ta jakość oprawy mnie powaliła!). Trzy zupełnie inne urządzenia,  ale w każdym przypadku mnóstwo radości i fantastycznej  (każda na swój sposób) rozgrywki.

Igor:

Rok 2017 był jak dla mnie bardzo ciekawy i z pewnością zapamiętamy go na długo. Dla mnie jednak personalnie, najważniejsze są w nim dwa aspekty. Pierwszym z nich będzie premiera Nintendo Switch, które to pokazało nam, że aby zawojować serca graczy i namieszać na nowo w naszej branży, konsola nie musi mieć biliarda teraflopów, bo i tak najważniejsze są dla nas gry i nowe możliwości, jakie dają innowacyjne rozwiązania. Tytuły takie jak Zelda, Mario Odyssey, Mario Kart, ARMS, Splatoon 2, Xenoblade, a nawet 1-2 Switch sprawiają, że konsolkę Ninny po prostu kupić trzeba. Oby tylko Sony i Microsoft poszły w swoich next-genach podobną ścieżką, a naszą branżę czeka wspaniała przyszłość!


Drugim zaś bardzo istotnym aspektem 2017 roku jest  dla mnie premiera gry Persona 5. I to nie dlatego, że to bardzo fajna i rewelacyjnie zrobiona „chińska bajeczka” (jakby to powiedzieli niektórzy), lecz dlatego, że porusza bardzo ważny dla mnie aspekt ludzkiej psychiki. Motywem przewodnim tej odsłony cyklu jest przecież walka z własnymi lękami przed społeczeństwem, strachem przed ukazywaniem światu prawdziwego ja i udawanie przed ludźmi kogoś, kim się nie jest. Niezwykle istotne jest tu to symboliczne zerwanie z tą maskaradą, co gra bardzo fajnie ukazuje poprzez brutalne i krwawe zrywanie masek z twarzy. To idealnie pokazuje, jak ciężkie bywa takie postanowienie, jak potrafi być bolesne dla duszy i że gdy się już zerwie ten „plaster”, wszystko zaczyna iść nieco lepiej.

Perez:

To był zdecydowanie dobry rok dla graczy, ale żeby wskazać jakieś jedno konkretne wydarzenie, to już trudniejsza sprawa. Na pewno cieszą debiuty kolejnych konsol – wiadomo, narzekamy trochę, że się porobiły jakieś pół-generacje, ale z drugiej strony mamy większy wybór – chcemy wydać więcej kasy, bo zależy nam (głównie) na oprawie graficznej? Bardzo proszę. A może jednak sprzęt nieco słabszy, ale tańszy? Do wyboru, do koloru. W temacie gier również nie można narzekać – zerkam na trwające wciąż głosowania na Debeściaki i w wielu kategoriach walka jest wyrównana, bo są po 2-3 równorzędne tytuły. Osobiście (a gram mało) dziesiątki godzin poświęciłem m.in. na Zeldę, Horizona, Asasyna, a gdzie jeszcze cała reszta z Nierem, Super Mario i Forzą na czele.

A sama branża? Cóż, ciekawi mnie temat lootboksów – patrzę na niego z nieco innej perspektywy, bo zastanawiam się, jakie inne rozwiązania wymyślą deweloperzy, aby optymalizować zyski, jednocześnie nie wkurzając aż tak graczy. Z naszej perspektywy (mediów) to był naprawdę bardzo dobry rok – było o czym pisać, recenzowaliśmy dziesiątki gier, testowaliśmy masę urządzeń, bo producenci sprzętu coraz chętniej tworzą rozwiązania dla gamingu, odwiedzaliśmy przeróżne targi, bo i tych coraz więcej – oby 2018 nie był gorszy, a na pewno będzie ciekawie.

No to do zobaczenia w 2018 roku! oby był jeszcze lepszy i jeszcze ciekawszy niż ten mijający!

Źródło: własne
cropper