Kultowe seriale - Cobra. Michael Dudikoff kopie tyłki w telewizyjnej perełce lat 90.

Kultowe seriale - Cobra. Michael Dudikoff kopie tyłki w telewizyjnej perełce lat 90.

3man | 24.12.2017, 16:00

Michael Dudikoff jest jednym z gwiazdorów kina akcji lat 80. i 90. Najbardziej znamy go chyba z serii Amerykański Ninja, ale polskim widzom utkwił w pamięci także za sprawą głośnego u nas serialu Cobra, gdzie jeździł charakterystycznym czerwonym AC Cobra, które obok DeLoreana było wymarzonym autem chyba każdego chłopaka w latach 90.

Cobra nie było może wybitnym serialem, ale miało w sobie to coś, ten blichtr, który w szaroburych pierwszych latach po upadku komunizmu pozwalał wierzyć, że docelowo czeka nas to, czego wówczas zazdrościliśmy dalekiej i rzekomo wspaniałej Ameryce. Cobra to były szybkie samochody i piękne kobiety (albo na odwrót), cudowne plaże, miasta i pejzaże Kalifornii oraz oczywiście skutecznie egzekwowana sprawiedliwość dla pokrzywdzonych. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Niewiele brakowało, by serial Cobra nazywał się… Viper – tak, dokładnie tak samo jak ten drugi serial też z samochodem w czołówce. Bo taki właśnie był pierwotny tytuł show z Michaelem Dudikoffem w roli głównej. Problem w tym, że jego twórca i producent, Stephen J. Cannell, został pozwany przez Chryslera, znanego producenta samochodów. Nie chodziło tylko o markę Dodge Viper, ale też, a raczej przede wszystkim, o serial, nad którym Chrysler właśnie pracował ze stacją CBS – chodziło oczywiście o wspomniany przed chwilą serial Viper utrzymany w duchu klasyka Knight Rider (tego z Davidem Hasselhoffem). Serial Cannella miał opowiadać o organizacji walczącej z przestępczością, nie supersamochodzie, toteż bez zbędnego żalu zmieniono nazwę na w sumie bardziej adekwatne Cobra. Tym bardziej pasujące, że trzy odcinki serialu były już nakręcone w momencie zmiany nazwy, i bohater od samego początku jeździł Cobrą – więc w sumie byłoby to nawet dziwne, gdyby serial nazwano Viper.

Punkt wyjścia fabuły był prosty, ale chwytliwy. Bohaterem uczyniono byłego komandosa Navy SEAL, który zdezerterował po tym, jak odmówił wykonania rozkazu narażającego ludność cywilną. Robert „Scandal” Jackson, bo to w niego wcielił się Michael Dudikoff, zaszył się po tym wydarzeniu w dzikich ostępach Alaski, gdzie został nauczycielem w małej społeczności Eskimosów. Jednak przeszłość odnalazła Scandala, przeżuła go i wypluła, po czym zostawiła na pewną śmierć. Trzy tygodnie później budzi się w szpitalu z nową twarzą i nową szansą na życie, wszystko to dzięki kobiecie zwącej się Danielle LaPointe. Danielle oferuje mu pracę dla Cobry, agencji walczącej z przestępczością i pomagającej ofiarom systemu, które nie zaznały sprawiedliwości na sądowej czy policyjnej drodze prawa. Scandal waha się, czy przyjąć tę ofertę, jednak szef Danielle, Dallas Cassel (w tej roli znany z Powrotu Do Przyszłości James Tolkan, czyli nauczyciel/szeryf Strickland), składa mu ofertę nie do odrzucenia: oferuje mu szansę na złapanie człowieka, który zamordował ojca Scandala pięć lat wcześniej. Tak więc zza kółka kultowego samochodu AC Cobra nasz amerykański ninja rozpoczyna wymierzanie sprawiedliwości w fikcyjnym Bay City.

Tak więc samo zawiązanie scenariusza jest dość typowe dla serialów akcyjno-kryminalnych, jednak rekompensowały to dość przemyślane odcinki i klimat beztroskiego świata pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych, gdzie największym zmartwieniem była właśnie niesprawiedliwość ze strony wymiaru sprawiedliwości i krzywdząca ludzi zorganizowana przestępczość. W tamtych czasach serialom brakowało jakiejś głębszej myśli przewodniej, wątek ogólny był często bardzo… hmm, ogólny, i lekko tylko spinał całość pozwalając twórcom skupić się na dopracowywaniu poszczególnych odcinków, z których każdy po trosze stanowił osobną opowieść (sprawę kryminalną), ale za to bardzo przyzwoitą. Mamy tu do czynienia z naprawdę pomysłowymi odcinkami, z których wiele to współczesne przetworzenie różnych popularnych motywów, np. szpiegowskich, ot, choćby odcinek „Mr. Chapman, I Presume”. Bardzo fajnie to wyszło. W dobrym kierunku szedł też rozwój relacji Scandala z Dallasem i zwłaszcza Danielle. Należy też pochwalić Dudikoffa, że bardzo dobrze odnalazł się w kryminalno-obyczajowej konwencji serialu, gdzie nie było jakoś bardzo dużo strzelania czy tłuczenia się po gębach (co nie znaczy, że zabrakło fajnych scen walk i strzelanin, bo tego jest pod dostatkiem).

Dla wielu z nas Cobra była kultowym serialem, w którym dupska złym kolesiom kopał jeden z idoli naszego dzieciństwa – Michael Dudikoff, który nawiasem mówiąc bardzo dobrze wypadł w tym serialu. Niestety, Cobra doczekała się tylko jednej dwudziestodwuodcinkowej serii. Duże znaczenie miał tutaj chaos związany z samymi początkami powstania serialu. Otóż nie został on przygotowany na zlecenie czy też pod kątem konkretnej stacji, a był serialem syndykowanym, czyli przeznaczonym dla wielu stacji telewizyjnych. Syndykacja ma swoje dobre strony, ale żeby do niej doszło to najpierw trzeba serial wyprodukować, a wyniki oglądalności Cobry najwyraźniej nie skłoniły Stephen J. Cannell Productions do ponownego wyłożenia kasy na produkcję. A szkoda, bo przecież ile crapów miało jakieś kosmiczne wręcz ilości sezonów… Na pocieszenie zostaje nam obejrzeć dostępne odcinki i znów przenieść się do beztroskiego świata, gdzie Michael Dudikoff przywraca sprawiedliwość pokrzywdzonym w asyście pięknych kobiet i za kierownicą jednego z najbardziej charakterystycznych aut w historii telewizji. No i to genialne, wypełnione klimatem i świetną muzą intro!

Źródło: własne
cropper