Temat Tygodnia - The Game Awards, Playstation Experience

Temat Tygodnia - The Game Awards, Playstation Experience

Rozbo | 09.12.2017, 13:00

Niemal cały tydzień - jak to przed świętami - był raczej względnie spokojny, przeplatany jedynie gwiazdkowymi promocjami. Ale w weekend? W weekend to co innego. Własnie jesteśmy po dwóch wielkich imprezach branżowych, po których kurz jeszcze na dobre nie opadł…

Jak to mówią, "nieważne jak mężczyzna zaczyna, ważne, jak kończy". Jeśli porównać mijający właśnie tydzień, do faceta, to byłby to istny macho.

Dalsza część tekstu pod wideo

The Game Awards 2017 - wszystkie informacje w jednym miejscu! U nas, oczywiście ;-)

Ale nie ma zaskoczenia, choć to zasługa głównie jednego z dwóch ważnych wydarzeń, do których się wszyscy szykowaliśmy. The Game Awards 2017 oraz PlayStation Experience 2017 sprawiły, że wrzuciliśmy piąty bieg, nachlaliśmy się kawy i czuwaliśmy. Wojtek wraz z ekipą odwalili kawał dobrej roboty, przedstawiając Wam wszystkie informacje z tych imprez oraz nasze podsumowania. Chociaż tę drugą imprezę mogliście spokojnie odpuścić, ja mógłbym spokojnie sobie pospać i wszyscy mogliby udawać, że nic się nie wydarzyło. Bo nic się tak naprawdę nie wydarzyło na PlayStation Experience...

Puchar "na zachętę"

Ale zacznijmy od miłych rzeczy. Jak co roku, prowadzona przez Geoffa Kha...Khee...Khhh... cholera! Nigdy nie nauczę się pisać tego nazwiska! Jak co roku, prowadzona przez tego gościa z Kanady z kwadratową szczęką (który idealnie pasowałby do Kanadyjczyków z "South Park") gala poprzedzona była spekulacjami i w pewnym sensie kontrowersjami. Tę wywołującą dość uzasadnioną konsternację były nominacje do najlepszych gier w wybranych kategoriach, wśród których znalazł się PUBG. Dlaczego? Ano dlatego, że na chwilę obecną Playerunknown's Battlegrounds... nie miał jeszcze swojej premiery i ma status Early Access. Dawać nominację grze, która nie została jeszcze ukończona? WTF? Jak scena w "Misiu":

W pierwszej chwili myślałem, że to żart, jednak nic z tych rzeczy. Można się jednak z tym zgadzać, bądź nie, ale jeśli spojrzeć na to chłodnym okiem, to nie sposób nie zauważyć, że TGA po prostu dostosowuje się do zmian na rynku. A faktem jest, że PUBG po prostu stał się istnym fenomenem wśród graczy. Poza tym na siebie już zarabia i to lepiej niż niejedna pełnoprawna gra AAA po premierze!

Wszyscy jesteśmy zwycięzcami... prawda?

PUBG został nowinowany do nagrody w kategorii Gry Roku, ostatecznie jednak statuetki nie zgarnął. Zdobyła ją The Legend of Zelda: Breath of the Wild. No i trzeba przyznać, że całkowicie zasłużenie. Kiedy przymierzałem się do Zeldy, byłem świeżo po Horizon Zero Dawn, które wówczas uważałem za jednego z pewniaków do Gry Roku. Potem odpaliłem przygody linka (ale nie na Switchu... na WiiU) i przepadłem. Zelda zwyciężyła zresztą w kategoriach (oprócz głównej): Najlepsza Reżyseria i Najlepsza gra Przygodowa/Akcji. Wielkimi przegranymi były Nier: Automata (trzy nominacje, ale nagroda tylko w kategorii Muzyka) oraz Hellblade: Senua's Sacrafice, która wprawdzie zdobyła dwie statułetki, ale w kategorii Najlepszej Gry Niezależnej sprzed nosa statuetkę zgarnęło jej Cuphead.

No właśnie, dosłownie sprzed nosa. Podejrzewam, że z tegorocznymi produkcjami jury miało mocny zgryz. Nie pamiętam tak wysokiej jakości nominowanych gier od lat. Tutaj w zasadzie było co najmniej kilku murowanych kandydatów na najlepsze nagrody i kogo byś nie wybrał to i tak będziesz miał poczucie, że równie dobrze mogła być to ta druga gra. A pomyśleć, że jeszcze nieco ponad rok temu psioczyliśmy na najgorszą generację w historii gamingu... Tymczasem sam ten rok załatwił nam zabawę i moc wrażeń jeszcze na kolejne miesiące (kupka wstydu nie chce maleć!).  

Na spontanie

Dobra, mimo wszystko "zwycięzcą" gali był jeden gość. Przyćmił nie tylko rozdanie nagród, ale i samego Geoffa... gościa z Kanady z kwadratową szczęką (który idealnie pasowałby do Kanadyjczyków z "South Park"). Mowa oczywiście o słynnym występie Josefa Faresa, twórcę oczekiwanego A Way Out, który wpadł na scenę po przysłowiowym kielichu (albo dwóch... no może i nawet trzech, czterech) i zaczął w niewybrednych słowach nawijać o współpracy z EA oraz sypać fuckami na lewo i prawo.

Oczywiście, mimo wyraźnego zażenowania (choć profesjonalnie maskowanego uśmiechem) prowadzącego show oraz ostrych komentarzy na temat jego zachowania branżowych obrońców moralności, facet podbił internety. Komentarze w stylu "A hero we deserve" ("Bohater na jakiego zasługujemy"), "The guy, you don't invite anywhere" ("Gośc, którego nigdzie nie zapraszasz"), "EA is never going to let him talk again" ("EA już nigdy nie pozwoli mu się wypowiadać") albo "He should have been the host" ("To on powinien być prowadzącym [show]") to tylko kilka, jakie znalazłem. Osobiście uważam, że to w pełni nieprofesjonalne, nietaktowne zachowanie. A zresztą! W dupie to mam - gość był świetny, przynajmniej był rozbrajająco naturalny, a to rzadkość na tego typu galach. Zresztą zobaczcie sami (jeśli nie widzieliście wcześniej):

Ethan Carter na dopalaczach

Równie ważne co nagrody były (co staje się już tradycją) trailery i ogłoszenia nadchodzących gier. Gdy zobaczyłem Bayonettę 3, zapiałem z zachwytu, ale odleciałem dopiero, gdy pokazali zestaw Bayo 1 i 2 na Nintendo Switch, który już od lutego będzie w sprzedaży. Zresztą nie obyło się bez nowego trailera Death Stranding (którego Geoff... ten Kanadyjczyk jest wielkim fanem, bo robi to jego kumpel Kojima). Jak zwykle materiał mocno pokręcił i pogmatwał i tak już enigmatycznie zapowiadającą się produkcję. Świetny był też trailer Metro Exodus, serii, której z kolei ja jestem wielkim fanem oraz GTFO, gry twórców Payday.

Ujawnienie nowej części Soul Calibur przeleciało mi totalnie koło nosa, bowiem trailer (mimo wyraźnie odmłodzonych bohaterów - akcja będzie miała miejsce w czasach SC 1) zupełnie nic nowego nie wniósł do mojego życia (i wiedzy, dość - skromnie mówiąc - niemałej o serii). Podobnie jak enigmatyczny teaser Shadows die Twice od From Software, który najprawdopodobniej jest powrotem serii Tenchu. Tym razem jednak nie chodzi o jego miałkość, tylko po prostu fakt, że nic konkretnego nie pokazano.

Na scenę (nie w sensie dosłownym) wkroczył cały w bieli Adrian Chmielarz i nowa gra jego studia, czyli Witchfire. Ethan Carter na dopałce, ze spluwą? Nie. To na pierwszy rzut oka, świetne połączenie klimatu Blooborne'a (stylistyka i miejsce akcji) z Shadow Warriorem 2 (niemal kropka w kropkę zerżnięty feeling poruszania i strzelania,). Na drugi jednak może się okazać bardziej Painkillerem naszych czasów niż patchworkiem innych tytułów. I na to zresztą liczę, bowiem zaliczyłem opad szczęki, gdy oglądałem zwiastun. Zresztą moja reakcja to pikuś, przy reakcji pewnego Youtubera, którą chwalił się zresztą Chmielarz. Zobaczcie poniżej, gość idealnie połknął przynętę tego trailera i dał się wrobić w twist:

 

Taki świąteczny żarcik

Pewnie zauważyliście, że nie piszę tu za dużo o PlayStation Experience. Ba, w zasadzie nic nie piszę! Bo naprawdę - i mówię to z bólem - konferencja Sony była jedną z najgorszych, jakie kiedykolwiek zorganizowała japońska korporacja. Wprawdzie przedstawiciele firmy przebąkiwali coś o tym, że w tym roku nie będzie wielkich ogłoszeń, ale mimo wszystko - po fenomenalnej ubiegłorocznej edycji - oczekiwania były ogromne. Tymczasem nie dostaliśmy niemal nic, nawet choćby potwierdzenia dokładnych dat tych najbardziej oczekiwanych tytułów. Zamiast tego były kanapy, paru typów robiących dobre miny do złej gry, Hideo Kojima z ustrojstwem przytwierdzonym do ramienia i tym samym trailerem, który pokazany był na TGA. I dużo tak naprawdę niczego. OK,Wipeout VR spoko, Blablue kocham a trailer Monster Hunter World był po prostu fajny - ale to wyjątki potwierdzające regułę.

Reszta to powtórka z rozrywki. Twórcy Detroit: Become Human postanowili jeszcze raz pokazać ten sam fragment gameplay'u, który pokazywali już milion razy. Zapewne uważają, że ktoś tego jeszcze nie przeszedł na Youtubie. Ja osobiście przechodziłem ze 30 razy i to nie tylko na YT. Zaczynam podejrzewać, że słynna sekwencja z porywaczem to cała gra! Dobrze wiedzieć, że ma tyle zakończeń. Raplayability wydłuży rozgrywkę o dodatkowe pół godziny... Miałem jednak nadzieję, że cała konferencja to jedynie taki świąteczny żarcik. Że zaraz po zakończeniu wyskoczy na scenę pijany Josef Fares (który jeszcze się od wczoraj nie zdążył przewietrzyć) i zacznie obrażać prowadzących, żeby trochę rozruszać tę stypę. Niestety Josef spokojnie sobie pewnie odsypia hulankę. Ja w sumie też powinienem sobie spać, a nie zrywać się przed 5 rano, żeby to oglądać...

Te szalone imprezy, nieprzespane noce

Ale cóż, taki żywot dziennikarza. Ostatecznie, koniec tygodnia, dzięki świetnemu The Game Awards, należy uznać za wyjątkowo udany. To naprawdę świetny okres dla nas, graczy, bowiem nie możemy narzekać na nudę i brak wyboru. No dobra, są jeszcze te nieszczęsne lootboxy, które w ostatnich tygodniach spędzają nam sen z powiek. Ale to temat na zupełnie inną opowieść...

A Wam jak podobał się mijający weekend? Dajcie znać w komentarzach!

 

cropper