Daredevil: Nieustraszony Tom 1 – recenzja komiksu. Grube i nietypowe tomisko

Daredevil: Nieustraszony Tom 1 – recenzja komiksu. Grube i nietypowe tomisko

Wojciech Gruszczyk | 16.12.2017, 14:00

Daredevil to jeden z najbardziej znanych bohaterów uniwersum Marvela, jednak trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że to platforma Netflix zaprezentowała umiejętności tej postaci szerokiej publiczności. Jeśli rozkochaliście się w Murdock'u po dwóch sezonach, to powinniście czym prędzej sięgnąć po Nieustraszonego.

26 odcinków przygotowanych przez stację Netflix rozbudziło moje oczekiwania na kolejne przygody Daredevila. Właśnie z tego powodu bez większego zastanowienia sięgnąłem po opasłe tomisko wydane przez wydawnictwo Egmont. Na rodzimym rynku w końcu zadebiutował wielki projekt Briana Michaela Bendisa, który powinien zainteresować wielu  fanów „Diabła z Hell's Kitchen”.

Dalsza część tekstu pod wideo

Cały tom został zamknięty w 460 stronach, a w łapy czytelników oddano 3 historie. Na początek otrzymujemy opowiastkę o pewnym dziennikarzu, który na własną rękę prowadzi śledztwo i zamierza dowiedzieć się prawdy o pewnym chłopcu. Mężczyzna sprzeciwia się swojemu szefowi, w pewien sposób walczy z systemem i zajmuje się tajemniczą sprawą. Szczerze mówiąc, rozpoczynając czytanie Nieustraszonego nie spodziewałem się takiego wstępu, bo brakuje tutaj bohatera z okładki. Zamiast tego bliżej poznajemy niejakiego Bena Uricha, który postanawia rozwikłać zagadkę Żabioskoczka, czyli jednego z przeciwników Daredevila. Obserwujemy śledztwo, które nie jest połączone z następnymi historiami i w pewien sposób odstaje od reszty tomu. To zadaniem czytelnika w tym wypadku jest odnalezienie „drugiego dna”. co jest bez wątpienia ciekawą propozycją, która została upiększona fantastycznymi rysunkami. David Mack pokazuje swój prawdziwy kunszt bawiąc się formą, oblewając kolejne karty farbą, korzystając z niecodziennych barw, mieszając sceny, a nawet „zachlapując” niektóre ze stron. To spore zaskoczenie, które w genialny sposób łączy się ze scenariuszem – jeśli nawet opowieść nie prezentuje oczekiwanego poziomu, to jednak praca Macka sprawiła, że z zaciekawieniem skakałem po kolejnych stronach, zapoznawałem się z historią i łaknąłem więcej „wizji” rysownika.

W drugiej opowieści Bendis serwuje już bardziej znane atrakcje, w których znaczną rolę odgrywa Kingpin. Znany oprych musi radzić sobie ze zdradą w swoich szeregach, a historia to kawał kryminalnej gangsterki. Jest mrocznie, jest ekscytująco, a nawet pojawiają się przepełnione grozą wydarzenia. To uczta dla fanów Daredevila, którzy zapoznawali się z projektem stacji Netflix, bo nietrudno odnaleźć w tych wydarzeniach elementy, na których opierali swoją pracę autorzy serialu. Ciekawą rolę odgrywa w tym wszystkim bohater, jednak w tym temacie nie mogę napisać za wiele, bo każda informacja może Wam po prostu zepsuć sytą intrygę.

Na zakończenie w tomie pojawia się opowieść Matta Murdocka, czyli przykładnego obywatela, a zarazem prawnika. Mężczyzna podejmuje się reprezentowania Hectora Ayala, czyli „Białego Tygrysa” – jest to pierwszy superbohater-latynos na kartach Marvela. Murdock staje w obronie mężczyzny i nie bez powodu dwukrotnie nie korzystam z pseudonimu „Daredevil”, ponieważ Bendis w tym wypadku skupił się na „jasnej stronie postaci”, a sam „Diabeł” jest wyłącznie dodatkiem. Adwokat nie ma tutaj większego wyboru i musi pomóc, lecz sprawa nie jest łatwa, bo Tygrys został oskarżony o zabicie policjanta. W trakcie opowieści czytelnik zagląda na salę sądową, uczestniczy w rywalizacji na argumenty, co ponownie skutkuje pozytywnym zaskoczeniem. Twórca nie pozwala odbiorcom rozkoszować się kolejnymi efekciarskimi pojedynkami, a zamiast tego otrzymujemy historię prezentującą nie tylko Daredevila, ale przede wszystkim Murdocka.

Czy w ostateczności brakuje tutaj prawdziwego Daredevila? Nie, nie i jeszcze raz nie! Bendisowi udaje się unikalna sztuka pokazania herosa z ciekawej strony i zaprezentowania jego życia. Nie tylko faceta w stroju biegającego za złoczyńcami i okładającego ich po głowie. Twórca nie zdecydował się na jakikolwiek głębszy wstęp, nie przedstawia złoczyńców, nawet nie kwapi się dokładnie zobrazować bohatera i z tego powodu podchodząc do Nieustraszony niezbędna jest przynajmniej podstawowa wiedza o Murdocku. Mam przy tym wrażenie, że najbardziej ten tom docenią fani serialu przygotowanego przez Netflix, którzy otrzymali niezbędną wiedzę na temat uniwersum, jednocześnie poznają ciekawe historie.

Na plus na pewno należy zaliczyć samo wydanie, ponieważ Egmont zdecydował się opatulić strony twardą oprawą, dorzucił szkice koncepcyjne, kilka stron scenariusza, wstęp do drugiego wydania, szkicownik Alexa Maleeva, a nawet zadbał o posłowie. To sporo przyjemnych dodatków, które w dobry sposób uzupełniają cały tom.

Bendis długo czekał na możliwość pracy nad tym uniwersum i po pierwszych przeczytanych stronach miałem świadomość, że twórca czuje się w tym świecie niczym ryba w wodzie. Scenarzysta dzięki Daredevilowi zainteresował się sztuką tworzenia komiksów i na kartach Nieustraszonego pojawia się pasja, którą nietrudno docenić. Pierwsza opowieść pod względem historii odrobinę odstaje, jednak w gruncie rzeczy te 460 stron połknąłem podczas niemal jednego posiedzenia. To opasłe tomisko warto posiadać w swojej kolekcji, poznać i polecać dalej. Teraz czekamy na więcej Diabła z Hell's Kitchen!

Tytuł: Daredevil tom 1: Nieustraszony!

  • Scenariusz: Brian Michael Bendis
  • Rysunki: David Mack, Alex Maleev, Manuel Gutierrez, Terry Dodson i Rachel Dodson
  • Przekład: Marceli Szpak
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • Objętość: 480 stron
  • Format: 170x260
  • ISBN: 978-83-281-2747-0
  • Cena: 119,99 zł
Źródło: własne

Atuty

  • To nie tylko facet w masce
  • Interesujące opowieści (głównie 2/3)
  • Kapitalne rysunki
  • Porządne wydanie
  • Sporo dodatków

Wady

  • Pierwsza opowieść nie trzyma poziomu

Bendis w najlepszej formie? Amerykanin ma w swojej historii kilka słabszych opowieści, ale stworzył również kilka porządnych przygód, do których bez wątpienia należy Nieustraszony. Brać!

9,0
Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper