Mother – recenzja filmu

Mother – recenzja filmu

Jędrzej Dudkiewicz | 07.11.2017, 13:13

Niedługo po pierwszym seansie Czarnego łabędzia zacząłem mówić, że są trzy filmy, których zobaczenie jest moim wielkim marzeniem. Jednym z nich był horror w reżyserii Darrena Aronofsky’ego, który we wspomnianym dziele pokazał, że potrafi budować niesamowite napięcie i wzbudzać autentyczny strach. Dlatego też cieszyłem się na myśl o Mother!, które reklamowane było właśnie jako horror. Cóż, reklama to jedno, rzeczywistość drugie.

Ona i On tworzą – tak się przynajmniej wydaje – szczęśliwą rodzinę. Żyją na odludziu, w środku lasu. On jest pisarzem, który akurat zmaga się z kryzysem twórczości, nie jest w stanie napisać nawet jednego sensownego zdania. Ona zajmuje się domem i stara się, by ukochany miał jak najlepsze warunki do pracy. Wkrótce do ich drzwi zapuka tajemniczy nieznajomy, co zapoczątkuje serię coraz dziwniejszych zdarzeń.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jak już wspomniałem, Mother! zdecydowanie nie jest horrorem, chociaż Aronofsky korzysta z ikonografii tego gatunku. Pojawiają się zatem tajemnicze ślady krwi, niepokojące dźwięki, nadnaturalne zjawiska. Są tu tropy prowadzące do skojarzeń z dziełami Romana Polańskiego (zwłaszcza z Dzieckiem Rosemary), Davida Lyncha oraz Luisa Bunuela. Reżysera interesują jednak tematy, które obecne są w jego twórczości w zasadzie od początku. Można więc Mother! odczytywać jako wypowiedź na temat procesu tworzenia, związanej z tym obsesji, jak również problemów, jakie sprawia życie z utalentowanym, ale cokolwiek nawiedzionym artystą. Inni uznają tę produkcję za ilustrację patriarchalnej opresji, która wymaga od kobiety, by wciąż się poświęcała i oddawała wszystko mężczyźnie. Znajdą się tacy, którzy spojrzą na Mother! jak na przypowieść o potędze natury i ciągle powtarzającym się cyklu życia. Bez trudu można też uznać wizję Aronofsky’ego za ekranizację wybranych wątków z pewnej ważnej dla naszej cywilizacji książki. Dodajcie do tego motywy związane z zastanawianiem się, co jest prawdziwe, a co dzieje się jedynie w wyobraźni bohaterki, a także konstatację, że człowiek, w swojej bezmyślności, jest w stanie zniszczyć wszystko i otrzymacie niemal komplet możliwych interpretacji. Chociaż nie wykluczam, że o czymś nie pomyślałem i ktoś znajdzie jeszcze inne wyjaśnienie tego, co dzieje się na ekranie. Tak czy siak, Mother! jest całkiem ciekawa tak długo, jak reżyser pozwala widzowi wybrać, w jaki sposób chce rozumieć jego film. W pewnym momencie jednak zaczyna obowiązywać już tylko jedna wykładnia, wbijana odbiorcy do głowy niczym łopatą. Szkoda, mogła to być o wiele bardziej intrygująca produkcja.

Przyznać też trzeba, że to, czy Mother! się Wam spodoba w dużym stopniu zależy od wielu czynników, jak chociażby to, czy w ogóle lubicie Aronofsky’ego oraz w jakim nastroju będziecie oglądać jego najnowsze dzieło. Jestem pewien, że bardzo mocno podzieli ono publiczność, bo ci, którzy zarzucać będą reżyserowi bełkotliwą grafomanię wcale nie będą dalecy od prawdy. Ja akurat wizję Aronofsky’ego w zasadzie kupiłem i to mimo że co chwilę, zwłaszcza w drugiej połowie, łapałem się za głowę, zastanawiając się, co też dzieje się na ekranie. Bo Mother! to prawdziwa jazda bez trzymanki, bez trudu mogąca wywołać silny ból głowy.

Warto jednak wybrać się do kina i samemu wyrobić sobie zdanie. Tym bardziej, że jest tu świetna, niesamowicie wręcz wymagająca rola Jennifer Lawrence, której bohaterka zdecydowanie różni się od postaci, do których aktorka nas do tej pory przyzwyczaiła. Film należy do niej także dlatego, że wszystko, co się dzieje oglądamy z jej udziałem i z jej perspektywy, jest to wyraźnie podkreślone zdjęciami etatowego operatora Aronofsky’ego Matthew Libatique’a. Ale znów, jeśli nie lubicie Lawrence, zapewne nie sprawi, że Mother! się Wam spodoba. Co by jednak nie mówić, jest to film, o którym warto dyskutować.

Źródło: własne

Atuty

  • Wiele możliwych interpretacji (do pewnego momentu);
  • Jennifer Lawrence;
  • Liczne nawiązania do innych filmów

Wady

  • Reżyser koniecznie chce przekonać do jedynej właściwej interpretacji;
  • Dla niektórych będzie to festiwal absurdu i bełkotu

Film Darrena Aronofsky’ego bez wątpienia podzieli publiczność. Jedni kupią jego wizję i dyskutować będą o możliwych interpretacjach, inni uznają za typowy artystyczny bełkot. Niewykluczone, że wszyscy, mimo skrajnych poglądów, będą mieć sporo racji.

7,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper